Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

36


Arrigo

Poprawiny trwały do późnych godzin nocnych, ostatni goście opuścili rezydencje rodziców o drugiej w nocy. Obsługa zabierała się za sprzątanie, mężczyźni odziani w czarne spodnie i ciemne koszule, zaczęli wynosić większość ozdób do zaparkowanych na podjeździe samochodów pół ciężarowych. Więc nie chcąc przeszkadzać i plątać się im pod nogami. Szybko z jednego ze stołów zgarnąłem otwartą butelkę szampana, poszedłem na samotny spacer do parku różanego. Co prawda krzaki nie miały jeszcze kwiatów, ledwo co zaczęły pączkować, ale w tym jedynym miejscu miało się wrażenie, że zapach róż unosi się przez cały rok. Babcia z zapałem dbała o swoje rośliny, teraz robią to wynajęci ogrodnicy. Moja matka nie ma ręki do roślin ani czasu na takie rzeczy. Ogarnęło mnie zmęczenie, ten ostatni tydzień był intensywny pod wieloma względami. Na szczęście miałem to już za sobą, w końcu odzyskam spokój. Usiadłem na ławce i sączyłem powoli alkohol. Czułem jak opuszcza mnie całe napięcie, chciałbym już wrócić do tak zwanej normalności. Usłyszałem stukot obcasów, dostrzegłam na końcu chodnika zmierzającą w moim kierunku Elisę.

- Szukałam cię – Rzuciła w połowie drogi, zajęła miejsce obok mnie na ławce, schyliła się do przodu i zdjęła swoje białe szpilki.

- Muszę pozbyć się tego dziadostwa, zdecydowanie za długo je noszę – Wytłumaczyła rzucając buty przed siebie na chodnik. Bez słowa zabrała mi butelkę z dłoni i pociągnęła długi łyk, oddała prawie pustą. Nie skomentowałem jej zachowania widocznie tego potrzebowała. Położyłem łokieć na plecach ławki i oparłem swoją ciężką już głowę na dłoni. Dłuższą chwilę przyglądałem się swoje pięknej żonie. Jej włosy były rozpuszczone cały dzień w takich podobała mi się najbardziej, przez wilgotność powietrza nabrały one jeszcze większego skrętu przez co jej włosy wydawały się krótsze. Wyglądała jakby miała mnóstwo takich małych świńskich ogonków na głowie.

- Opowiedz mi kim tak naprawdę jest Teresa Calvarii – Zapytała zwracając twarz ku mnie. Miałem ochotę głośno prychnąć, ale opamiętałem się w porę. Tak naprawdę to zmieszałem się na jej słowa. Podrapałem się po nosie, chciałem zignorować jej pytanie udać w ogóle, że ono nie padło. A więc poznała już moją sławną ciotkę. Rozpiąłem dwa górne guziki koszuli, bo nagle zaczął uwierać mnie kołnierzyk.

- Ponoć odmówiłeś jej zaproszenia na kolację? – Elisa zaplotła ręce na piersi i popatrzył na mnie wymownie, a po tonie jej głosu mogłem śmiało stwierdzić jej stan, była wkurzona.

- Ona jest niebezpieczna – Wypalam zgodnie z prawdą, bo Teresa Calvarii zarządza mafią w środkowej części Włoch. Żona prycha na moje słowa, co to za dziwna reakcja potem przenosi wzrok przed siebie tymczasem ja wpatruję się w nią zaskoczony.

- Była obecna na naszym weselu, a nikt mi jej nie przedstawił! – Dodaje z oburzeniem.

- Eliso było bardzo wielu gości coś ponad dwieście osób, nie starczyło by nam dnia aby wszystkich poznać – Tłumaczę zgodnie z prawdą, doprawdy nie wiem, o co jej dzisiaj chodzi!?

- Wygląda na to, że Teresa spotyka się z moim ojcem – Odchylam głowę do tyłu i mam ochotę zakląć. Jakbym nie miał innych rzeczy na głowie, a wspomnianą wcześniej ciotkę widziałem kilka razy w życiu. Nasza komunikacja ograniczała się tylko do wymiany grzeczności, dopiero wczoraj wykazała ona zainteresowanie moją osoba, gdy zapraszała mnie i moją żonę na kolację którą organizuje w domu moich rodziców. A jak to ja oczywiście odmówiłem. Masuje swoje skronie, bo kurwa nic nie może być nigdy idealnie i człowiek nie ma chwili nacieszyć się względnym spokojem ja pierdolę!

 - Szczerze chciałabym móc cieszyć się z tego, bo w końcu papa sobie kogoś znalazł, ale tym kimś jest twoja ciotka, na dodatek jeszcze Capo Włoskiej mafii....- Urwała skołowana.

- Nawet nie wiem jak ją nazywać, czy jest kobieca forma tego słowa Capo? - Dodałam pośpiesznie.

-Chyba nie ma - Odparłem drapiąc się po głowie.

- Capopina? Capożka? Albo może Bossima, albo po prostu Boss -  Wyliczała.

- Wydaje mi się, że mówią do niej po prostu "Signora Capo" Co oznacza pani Szefowo.

- Żeby jakoś to poskładać wpierw musiałbym ci opowiedzieć historię naszej organizacji od samego początku.

- Jest ciepły wieczór, mamy całą noc – Odparła teatralnie rozkładają ręce. Niech jej będzie.

- Ubmbeto Calvari czyli Ojciec Vittorio i Barbary, w 1910 roku tak, jak wielu włoskich mężczyzn w tamtym okresie wyemigrował do Stanów Zjednoczonych za lepszym zarobkiem. Sytuacja na południu Włoch była ciężka, znajdowały się tam głównie najuboższe regiony kraju. Na początku swojej przygody pracował w hucie żelaza, fabryce samochodów. Jednak zarabiał w nich psie pieniądze, przyjeżdżając tutaj sądził, że stanie się to bardzo szybko bogaty, ludzie opowiadali taki historię wręcz snuli legendy o amerykańskim śnie. Jednak rzeczywistość rozwiała wszystkie złudzenia sprowadzając Umberto gwałtownie na ziemię. Wiesz wtedy była totalnie inna mentalność, ludzie wierzyli w wielkie idee. Żeby przetrwać i móc zarobić coś więcej zaczął kraść, a gdy to mu nie wystarczyło imał się różnych zajęć niekoniecznie legalnych. Właśnie wtedy dostrzegł w tym potencjał na tyle wielki, że zaczął werbować innych imigrantów, ci z kolei sprowadzali swoje rodziny z Europy. I tak na przestrzeni lat rozwijała się nasza organizacja. Między innymi w latach dwudziestych dziewiętnastego wieku narodziła się nasza mantra. Dyktowana włoskimi wartościami rodzinnymi, oraz lojalnością wobec swojej organizacji. No a potem było już z górki rozszerzyli swoją działalność otworzyli dom publiczny, następnie kasyno i interesik sobie hulał. Umberto próbował także sprowadzić swojego starszego brata Enza, ale on miał już ugruntowaną pozycję w Włoskiej mafii działającej na terenie Rzymu. Z biegiem lat te dwie instytucje działały między sobą w ścisłej symbiozie. Ale gdy władzę objął Vittorio ich stosunki nieco ochłodziły się. Wiem też, że co jakiś czas dość spora suma jest składana jako danina Rzymskiej mafii.

- Zupełnie inaczej nam przedstawiano tą historię, to znaczy bardziej skupiano się na samej postaci Vittorio Calvarii. Jakby on był jakimś super człowiekiem.

- Vittorio inaczej zapatrywał się na pewne działania, on jakby szedł z duchem czasu, potem mój dziadek, a teraz wuj. Leonardo wprowadza bardziej nowoczesne rozwiązania. To nieuniknione by utrzymać tak prężnie działającą grupę jaką jest mafia.

- Więc jak to się stało że Teresa została głową tamtejszej organizacji? – Zapytała.

- Teresa jest jedyną żyjącą wnuczką Enza Calvarii, więc jej ranga w społeczeństwie włoskim była bardzo wysoka. Całe życie traktowali ją jako księżniczkę. Rodzice wydali ją za mąż, za równie wysoko usytuowanego mężczyznę Gustavo Fontannę. Przeważnie w tamtym okresie małżeństwa były zawierane tak, aby obie strony mogły coś na tym zyskać. W tamtym przypadku doszło do fuzji, do połączenia dwóch wrogich sobie organizacji by mogli działać jako jedna wielka spółka. Dzięki temu ślubowi ta jedna mafia miała monopol na cały Rzym i nieco ponad kilkadziesiąt kilometrów dalej.

Gustavo Fontana był nieustępliwy i prowadził twarde rządy. Jednak w późniejszym czasie zgubiła go jego zachłanność a przed wszystkim pycha. Wpadł w ręce policji. Wyobraź sobie co to była za afera, główny boss mafii został zamknięty w więzieniu. Włoska policja w latach 2010- 2015 przeprowadzała akcje antykorupcyjną między innymi doszło do rozbicia kilku gangów. Gustavo potknął się raz i o jedna raz za dużo. Niestety jego synowie byli zbyt mali by przejąć po nim rządy. Więc to na Teresę spadła cała odpowiedzialność, będąc jego żoną została jego powiernicą i prawą ręką. Głownie przez większość czasu wykonywał tylko jego rozkazy za krat. Nieoficjalnie pociągała za sznurki, oficjalnie była tylko ofiarą swojego męża. Adwokaci dwoili się i troili, robili wszystko by jej mąż mógł przedwcześnie wyjść na wolność. A gdy w końcu im się to udało, ktoś zamordowała Gustavo. W dzień wyjścia z więzienia został znaleziony martwy. Sekcja zwłok wykazała, że zostało on otruty.

Terasa była w szoku, tak bardzo wyczekiwała wyjścia swojego męża za krat. Niestety nie doczekała się. To nie był spokojny czas dla jej rodziny. Śmierć Gustavo wstrząsnęła półświatkiem, zaczęły się wzajemne oskarżenia. Nawet Teresę podejrzewano o to, że otruła męża by przejąć jego stanowisko, bo ponoć tak jej się to spodobało. Prawdą był fakt, że Teresa była zmęczona zarządzaniem. Całe życie była traktowana jak księżniczka, bo przecież była jedyną żyjącą wnuczką Enza Calvarii. I nagle musiała zmienić się na gorsze, zacząć posługiwać się bronią, zabijać. Inna kobieta na jej miejscu mogła by sobie nie poradzić z presją otoczenia i nadmiarem nowych obowiązków. A jednak ona temu podołała, a wszystko to w imię zasad które wpajano jej od dziecka. Była przecież dziedziczką mafijnego świata, a ten tytuł zobowiązywał. Akurat uratowało ją również fakt, że miała w około siebie zaufanych ludzi. Dziś dzieli władzę między siebie i swoich dwóch synów. Enza i Lorenza.

- Chciałbym pójść na to przyjęcie – Rzuciła z wyczuwalną w głosie ekscytacją. Wypuściłem głośno powietrze.

- Ja nie mam nic do gadania? – Zapytałem zerkając na nią z ukosa.

- Arrigo, choćby kurde z czystej ciekawości – Zajęczała.

- Właśnie widzę, jesteś jej cholernie ciekawa – Podsumowałem.

- Kurczę Kobieta na głównym stanowisku w mafii to jest coś poza zasięgiem zwykłego śmiertelnika to fascynujące – Odrzekła rozmarzona.

- Przypominam ci tylko, że sama nie doszła do tej władzy, a ni nie została wybrana. Zmusiła ją do tego sytuacja – Podkreśliłem swoje słowa, by moja żona złapała do tego jakikolwiek dystans.

- Nawet jeśli, to mogła przecież zrezygnować, a mimo wszystko szła w to dalej.

- Elisa za bardzo ją idealizujesz – Rzuciłem wkurzony - Nie miała wyjścia jeśli chciała utrzymać Linię Calvarii u władzy, wiesz ilu wyrzeczeń musiała się dopuścić. To nie jest takie piękne i zajebiste życie o jakim kurwa myślisz!

- Dobra, już dobra nie rozumiem po co się tak unosisz – Spiorunowała mnie wzrokiem. Po naszej wymianie zdań nastał posępna cisza, już widziałem ten jej błysk w oku i tą ekscytacje. Tylko nic nie jest takie proste jak się wydaje. Nagle uderzyło mnie jeszcze większe zmęczenie, przetarłem oczy i stwierdziłem, że zdecydowanie bardziej wolałbym teraz leżeć w łóżku niż się kłócić. Wstałem, butelkę odłożyłem na trawnik. Wyciągnąłem dłoń do swojej żony, a ona ją przyjęła.

Gdy weszliśmy do pokoju, zrzuciłem z siebie ciuchy w ekspresowym tempie  i rzuciłem się na łóżko. Ten dzień był zbyt emocjonujący nawet dla mnie. Leżałem i obserwowałem, jak Elisa przebierał się przy mnie, w panującym pół mroku pokoju mogłem swobodnie obserwować jej piękne ciało od razu odechciało mi się spać.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro