33
Elisa
Zamykam oczy i próbuję się uspokoić, właśnie okłamałam pierwszy raz swoje nowego męża. Gdy zapytała czy mam atak paniki, zaprzeczyłam. Niestety prawda jest taka, że stchórzyłam. Nie chciałam go martwić, przecież chyba sama sobie z tym poradzę? Przed wszystkim staram się uspokoić przyśpieszone bicie serca po przez głębokie wdechy, następnie wypuszczam powoli nagromadzone powietrze, powtarzam tak chyba z dziesięć razy. Mimo tego zabiegu moje pędzące serce wciąż zachowuje się tak, jakby musiało wyskoczyć z klatki piersiowej. Ręce strasznie mi się pocą, nie wiem co jeszcze zrobić by przestać tak się nakręcać. Tylko jak? Kiedy w głowie wciąż rozbrzmiewają mi słowa rzucane w stronę mojego męża. Coś w stylu „Brałbym ją od tyłu" Albo „ Jej usta stworzone są do robinia loda" O fuj, ale to było obrzydliwe. Chyba Arrigo nie jest aż taki głupi, żeby brać ich uwagi do siebie, ale w końcu to facet, a oni mają swoje potrzeby.
Łazienka przylegająca do tego pokoju jest ogromna, więc chodzenia z konta w kont nie jest zbyt denerwujące, przystaję przyglądam się dłuższą chwilę dużemu i przestronnemu prysznicowi, gdzie spokojnie zmieściło by się cztery dorosłe osoby. Jest usytuowany pod ścianą, a jego drzwi składają się ze szkła, z kolej ogromna kwadratowa wanna jest rozmieszczona pośrodku łazienki. Została wbudowana w podłogę wyglądem przypomina bardziej jacuzzi z tą różnicą, że jej wnętrze wykonane jest z małych ceramicznych kafelek. Dominującym kolorem w tym pomieszczeniu jest czerń. Jedynymi białymi elementami są sanitariaty, takie jak umywalki czy muszla.
Jeśli zaraz czegoś nie wymyślę wykorkuję tu na zawał serca. Mam ochotę krzyknąć, wrzasnąć tak głośno, żeby całe nagromadzone we mnie napięcie buchnęło niczym ogień, a potem szybko zgasło. Nie mogę, tutaj siedzieć sama całego wieczoru, w końcu decyduję się wyjść i powiedzieć o wszystkim Arrigo.
Zamykam za sobą drzwi do łazienki, podnoszę sukienkę do kolan, choć jest piękna to strasznie krępuje ona moje ruchy. Podochodzę do łóżka, a tam zastaję mojego męża, który śpi. Boże to tyle czasu siedziałam w tej łazience, aż biedak zasnął z nudów!? Pochylam się nad nim i przykładam dłoń do jego opalonego policzka. Dosłownie po dwóch sekundach on otwiera oczy i automatycznie chwyta moją rękę i ciągnie mnie, tak, że ląduję swoim ciałem na jego.
- Dlaczego ty wciąż masz na sobie tą zajebiście piękną suknię - Wypala z pretensjami. Gdybym była czepialska, to zapytałabym się go czy, miał udaną drzemkę, ale nie pytam, bo dobrze sobie zdaję sprawę, że to przeze mnie zasnął.
- Pomożesz mi ją zdjąć? - Pytam niemal szeptem. Arrigo łapie mnie i podnosi z taką łatwością, jakbym ważyła tyle co piórko, po czym wstaje i opuszcza mnie na ziemię. Kiedy dotyka swoimi rękami skóry na moich plecach, nieruchomieje. Zaczyna kciukiem masować miejsce między łopatkami, ten gest sprawia, że trochę rozluźniam się. Wtedy on szybko odpina zamek sukienki, jej ciężar powoduje że materiał osuwa się z mojego ciała.
- Stoisz jak sparaliżowana - Zauważa. Boże nic mu nie umknie.
- Masz zamknięte powieki i zaciśnięte dłonie w pięści. Boisz się mnie? - Pyta, ale nie doczekuje się mojej odpowiedzi bo język więźnie mi w gardle. I chociaż bardzo chcę oddać mu się dzisiejszej nocy, to tak samo mocno przeraża mnie to. Nie mam żadnego doświadczenia w tej sferze, a po za tym to, co było moją najcenniejszą rzeczą zostało mi odebrane wbrew mojej woli. Wtedy Arrigo przestaje mnie dotykać, ale wyczuwam jego oddech tuż przy mojej twarzy.
-Spójrz na mnie - Nakazuje, zaczynam kręcić przecząco głową, a z oczu wydostaje się pojedyncza łza. Wtedy on bierze w swoją wielką dłoń moją brodę.
- Nie jestem nim i wiedz, że z moich dłoni nie stanie ci się żadna krzywda - Zapewnia żarliwie.
- Nie, nie, mogę - Jąkam pociągając nosem. Arrigo mnie przytula do siebie, mocno a jednocześnie delikatnie.
- Nie musimy dzisiaj nic robić kochanie, dojdziemy jeszcze do tego
- Ale, co z...- Odpowiadam podnosząc na niego załzawione oczy.
- Mam już plan, choć - Łapię mnie za dłoń, prowadząc mnie z powrotem do łazienki.
- Może na sam początek weźmiemy oboje odprężającą kąpiel? - Proponuje, a ja stoję jak wryta, nie wiem, co odpowiedzieć. Dopiero teraz dociera do mnie, że on nie ma na sobie koszuli. Arrigo uśmiecha się delikatnie i wstrzymuje moje spojrzenie, orientując się, że stoję wpatrzona w jego wyrzeźbioną klatkę piersiową. Rumieniec oblewa moją twarz, obracam wzrok zawstydzona.
- A więc, to co masz przed sobą podoba ci się? - Arrigo wskazuję palcem na swoje ciało po czym porusza sugestywnie brwiami.
- To co kąpiel, czy prysznic? Co wolisz? - Zmienia temat.
- Kąpiel - Odpowiadam cicho. Arrigo podchodzi do wanny która została wbudowana w podłogę. Klęka na jedno kolano i odkręca zawór z wodą, z kolei ja obserwuję, jak jego mięśnie pracują przy każdym najmniejszym ruchu. Do wanny nalewa trochę płynu do kąpieli i wnętrze łazienki zaczyna wypełniać woń róży z bergamotką.
- Mam wyjść - Pyta, a jak kompletnie wybita z rytmu nie wiem, o co mu chodzi.
- Co? - Dukam zakłopotana.
- Jak będziesz pozbywać się tej diabelnie seksownej bielizny, czy ma wyjść? - Powtarza. Dopiero teraz jakby trafia do mnie sens jego słów. Głęboko wzdycham, metoda małych kroczków.
- Nie - Odpowiadam w końcu, a zaskoczenie maluje się na jego twarzy.
- Nie? - Duka wyraźnie zdezorientowany.
- No, nie - Odpowiadam bardziej stanowczo.
- Dobrze - Puszcza do mnie oczko. Obserwuję jak ściąga spodnie od garnituru i kładzie ja na blacie zaraz koło umywalki, potem zaczyna ściągać bokserki. Boże moim oczom ukazują się dwa pięknie wyrzeźbione pośladki. Obraca się do mnie twarzą, a wtedy mój wzrok ląduje na jego penisie, stojącym penisie. Moje usta układają się w literkę „O" Zatyka mnie dosłownie. Arrigo tylko uśmiecha się arogancko, schodzi po dwóch, schodkach do wanny, która do połowy jest już zapełniona wodą. Opiera się o jedną z ścian i patrzy wprost na mnie. Na powierzchni wody unosi się gesta biała piana.
- Ale ty masz wielkiego - Wymyka mi się to na głos, ja pierniczę, po czym spalam się od razu rumieńcem. Arrigo śmieje się w głos, ale zbłaźniłam się przed nim masakra jakaś. No dobra chyba gorzej być nie może, ściągam z siebie gorset, potem biustonosz, następnie pozbywam się pończoch samonośnych, decyduję się zostawić koronkowe figi na sobie, a potem dołączam do niego w kąpieli.
- No w końcu, choć do mnie - Wyciąga swoja ramiona przed siebie. Wanna okazuje się być głębsza niż sądziłam. Podpływam do niego, ale zajmuję miejsce obo. Wtedy on kładzie jedną dłoń za moim plecami. Woda jest gorąca, przyjemna, piana zakrywa moje nagie piersi. Zaczynam się rozluźniać, tak ta kąpiel to był zdecydowanie najlepszy pomysł.
- Lepiej? - Pyta.
- O tak - Odpowiadam nico rozluźniona.
- Dlatego kazałem przyszykować ten pokój, wanna jest tu zajebista - Uśmiecham się na jego słowa.
-Powiem, ci ciekawostkę o tym pokoju - Zwraca się do mnie twarzą.
- Mój świętej pamięć wuj Vittorio
- Vittorio Calvari? - Wymyka mi się, jestem zaskoczona to wielka postać w naszym środowisku. Nie zdawałam sobie też do końca sprawy, iż mój mąż jest z nim spokrewniony.
- Tak, ten sam. W domu swojej siostry zapragnął mieć swój prywatny pokój gościnny, jaki i wszystkie udogodnienia były tu dodawane według jego preferencji.
- Patrząc na samą wannę śmiem twierdzić, że miał wygórowane oczekiwania.
- Kurczę nie widziałaś jego domu, jest tak ogromny, że można byłoby się po nim ganiać i zgubić. Niestety stoi zupełnie pusty i niszczeje - Urywa smutno.
- Moglibyśmy tam zamieszkać? - Dopytuję, bawiąc się pianą.
- No właśnie nie, tam zabiłem swojego ojca... - Odpowiada, zapada niezręczna cisza.
- Przepraszam, nie miałam pojęcia - Urywam zmieszana.
- Nie masz za co przepraszać, nie mogłaś tego wiedzieć - Kusi mnie by zapytać się go jak się z tym czuje, z faktem, że zabił swojego biologicznego ojca. Ale nie chcę psuć mu nastroju, może kiedyś jeszcze poruszymy ten temat.
- Zdecydowanie zbyt zbaczamy z kursu - Rzuca, a potem zbiera trochę piany z powichrzeni wody i zdmuchuję ją wprost na moją twarz.
- Hej - Piszczę, bo piana dostaje mi się do oczu.
- No weź, kto nie lubi piany - Droczy się ze mną mąż, gdy tym czasem ja próbuję otrzeć swoją twarz.
- Lubię pianę, nawet bardzo, ale na litość boską nie w oczach! - Protestuję, kiedy już uporałam się z tym faktem, decyduję się podzielić kilkoma faktami z mojego życia.
-A wracając do piany, jak byłam mała uwielbiałam ją jeść - Oświadczam.
- Jadłaś pianę, hę? - Dodaję powątpiewająco.
- Tak i miałam jeszcze swój ulubiony niebieski płyn do kąpieli, pachniał jak guma balonowa
- No dobra, to teraz pewnie moja kolej - Stwierdził, zmieniając pozycję, wyprostował plecy.
- Gdy byłem mały uwielbiałem jeździć na snowboardzie, kiedyś zdarzyło mi się skosić panią na nartach. Jechałem tak rozpędzony, że już ciężko było wyhamować, byłem ja, albo ona. Gdybym skręcił to najprawdopodobniej wypadłbym z trasy, a na stoku było bardzo stromo. Więc wolałem wjechać w kobietę, niż zabić siebie.
- Ile miałeś wtedy lat?
- Dziewięć - Odparowuje.
- Taki mały, a już zabijaka co? - Droczę się z nim, rzucając w niego sporą porcją piany.
- Co prawda nie zabiłem jej, ale uszkodziłem ją tak, że z dwa sezony miała z głowy.
- Pomogłeś jej chociaż - Dopytuję, ale on śmiesznie teraz wygląda z tym białym puchem na głowie.
- A gdzie tam, byłem małym gnojkiem. Przestraszyłem się i uciekłem. Moja matka nie wie o tym zdarzeniu do dziś - Nagle Arrigo łapie mnie za ręce i przysuwa do siebie.
- Muszę cię pocałować, teraz - Wypowiada te słowa blisko moich ust i nim w ogóle zdarzę zareagować on już mnie całuje. Tym razem robi to powoli w ogóle się nie spiesząc. A ja rozpływam się od ciepła jego ust, smaku jego języka. Czuję jak o kolana ociera mi się jego kolos. On jest dla mnie odurzający, wszystko było by niemal idealnie gdym tylko mogła przemóc tą barierę. Obraca mnie i sadza sobie na kolanach.
- No i tak powinnaś siedzieć od samego początku, a teraz cię umyję - Oświadcza, tak po prostu. Zgarnia z podłogi butelkę żelu pod prysznic. Prosto z opakowania wlewa białą ciecz na moje ramiona, ja pod wpływem zimna spinam barki. W trakcie jak on myje moje plecy zaczyna mówić.
- Nie masz problemu z bliskością, problem tkwi w twojej głowie moja droga, ale małymi kroczkami dojdziemy do tego
- Wiesz bardzo bym tego chciała - Mówię zgodnie ze swoimi odczuciami.
- Możemy się umówić, że dzisiejsza noc będzie należeć do ciebie.
- Do mnie? - Nie bardzo rozumiałam, o co mu chodzi.
- Tak, zafunduje ci super erotyczny masaż z dodatkami
- A jakie dodatki masz na myśli?- Dopytuję.
- Pieszczoty, same pieszczoty skarbie - Wychrypiał wprost do mojego ucha.
- Jeśli poczujesz się w którymś momencie niekomfortowo, masz mi od razu powiedzieć. I nie kłam nie lubię tego. - Dodał nieco bardziej hardo.
- Przepraszam za tamto kłamstwo, myślałam, że dam radę...Ja, ja naprawdę miałam dzisiaj nastawienie pozytywne na naszą noc poślubną, tylko strach o to krwawe prześcieradło mnie dobił.
-O to się nie martw, mam fiolkę z krwią - Odpowiada spokojnie.
- Boże, skąd to masz? -Pytam zaniepokojona, aż prostuje się na swoim miejscu,
a on reaguje śmiechem na moje słowa.
- Nie bój się, nie jest to krew jakiegoś nieboszczyka jeśli to miałaś na myśli - Tłumaczy.
- To dobrze - Ulżyło mi i znowu opieram się o jego tors.
- Byłem w klinice i jedna z pielęgniarek za sowitą opłatą sprzedała mi worek krwi do transfuzji
- Co? Kto robi takie rzeczy - Oburzyłam się, przecież krew jest bardzo potrzebna chorym ludziom. Arrigo głęboko wzdycha.
- Oj zdziwiłabyś się jak wielu ludzi dla pieniędzy potrafi zrobić wiele, ale nie będę cię raczył takimi historiami, bo jeszcze się mnie przestraszysz i mi uciekniesz.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro