Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

17


Arrigo

Miałem nieodparte wrażenie, że Julia dziś świetnie bawiła się moim kosztem. Tylko szkoda kurwa, że Elisa obrywała przy tym rykoszetem. Nie jestem debilem wiedziałem, kiedy kobieta chciała przebywać w moim towarzystwie, a kiedy nie. Przepuściłem przodem dziewczynę i podążyłem za nią. Pokojówka przyniosła jej kurtkę, ale zamiast pozwolić sobie pomóc, dziewczyna wręczyła mi kulę, a sama ubrała sobie okrycie.  Przeszliśmy bocznym wejściem od kuchni od razu do garażu.

Pomogłem Elisie w zajęciu miejsca pasażera, kulę położyłem na tylnym siedzeniu. Obchodząc samochód przypomniałem sobie, że w bagażniku wciąż mam jeszcze rzeczy, które znalazłem w parku. Wyjąłem je więc z niego i wręczyłem dziewczynie.

- Moja torebka, zupełnie o niej zapomniałam, myślałam, że przepadła – Powiedziała zaskoczona. Spojrzała na mnie z wdzięcznością. Wzięła do dłoni telefon odblokowała go kciukiem.

- Jak to możliwe, że nic mu się nie stało? – Powiedziała patrząc na mnie tymi wielkimi zielonymi oczami.

- Szybka była pęknięta przy okazji szukania odcisków została wymieniona na nową.

- Dziękuję –Odpowiedziała szczerze. Zwróciłem się do niej twarzą, zmniejszając dystans między nami.

- Żeby była jasność, obiecałem ci odnaleźć sprawcę i traktuję ten temat bardzo poważnie. Na twojej torbie były odciski palców, dlatego w tym miejscu – Wskazałem tam, gdzie brakuje skrawka materiały na pasku.

- Musieliśmy wyciąć tkaninę – Doprecyzowałem.

- Rozumiem, macie już coś? – Zapytała z nadzieją w głosie. Mieliśmy trop, ale na razie wstrzymywałem się z wygłaszaniem swoich podejrzeń. Bo sprawa była skomplikowana.

- Jeszcze nie, ale moi ludzie szukają – Wrzuciłem wsteczny i wyjechaliśmy z garażu.

- Jak mam cię do siebie przekonać – Rzuciłem wprost. Miałem też dosyć ciążącej między nami ciszy.

-To nie z tobą jest problem tylko ze mną – Wytłumaczyła.

- Nie musimy konsumować tego małżeństwa – Stwierdziłem.

-Arrigo nie wymagam od ciebie takich poświęceń – Odrzekła.

- Leż mi na sercu twoje dobro – Rzuciłem nieco głośniej.

- Martwię się o ciebie i tak być może jestem głupi jak but, że dopiero to do mnie dotarło – Elisa westchnęła głęboko.

- Zatanowię się dobrze?

- No, taka odpowiedź jest bardziej satysfakcjonująca – Stwierdziłem.

Odwiozłem ją pod siłownie, pomogłem wysiąść z samochodu.

- Dasz sobie radę sama po schodach? – Zapytałem z powątpiewaniem.

- Nie mam wyjścia – Odpowiedziała, spoglądając na kręte metalowe schody, które prowadziły do mieszkania na pierwszym piętrze budynku.

- Masz – Odparłem, pokazując palcem na siebie.

- Nawet o tym nie myśl, nie musisz mnie nosić ani rozwijać przede mną czerwonego dywanu – Odparowała nagle wkurzona. Zmarszczyłem czoło, zdusiłem przekleństwo. Skapitulowałem nie miałem innego wyjścia.

- Jestem samodzielna, trochę pokiereszowana, ale dam radę. Jedź już i szukaj tego...- Przy ostatnim słowie zamilkła. Ale oboje widzieliśmy kogo miała na myśli. Byłem rozdarty wejście po tych stromych metalowych schodach będzie stanowić dla niej wyzwanie. Mimo wszystko nie naciskałem, widziałem, jak reaguje na mój dotyk, przy każdym nawet najmniejszym muśnięciu dłonią wzdrygała się jakbym sprawiał jej niewyobrażalny ból. Nawet jeśli czekało nas w przyszłości dużo pracy, to wiedziałem, że damy sobie z tym radę, bo Elisa była warta takiego poświęcenia.

Nadszedł piątek, tego dnia byłem niespokojny i podjadany jednocześnie, wieczorną wizją możliwego spotkania z domniemanym gwałcicielem. Savio siedział w samochodzie zaparkowanym obok jednego wyjścia przy drugim ustawiony był Carmello. Jak gdyby nigdy nic wbiegłem do parku. Zacząłem od rozciągania się, oparłem nogę o jedną z ławek robiłem do niej słony. A w między czasie skanowałem okolice, biegało akurat o tej godzinie kilka osób w tym jedna kobieta. Więc obrałem przeciwną stronę w którą biegali pozostali biegacze, tak by móc przyjrzeć się ich twarzą. W szpiegowskich okularach które miałem na nosie była zamontowana kamera. Chociaż miałem fotograficzną pamięć, lepiej było mieć ich zdjęcia. Minąłem pierwszego, uśmiechnąłem się do niego, a on odwzajemnił ten uśmiech. I kolejnego i tak z kilka okrążeni. Miałem już wystarczający materiał, ale do dwudziestej drugiej wciąż było daleko więc, zrobiłem sobie przerwę na napicie się wody i przeciąganie. Oprócz tego Savio i Carmello mieli strzelać fotki każdej osobie wychodzącej z wyjścia które pilnowali. Po prawie półtorej godzinie biegania stwierdziłem, że wystarczy. Nie chciałem też wzbudzać podejrzeń. Miałem jeszcze jeden plan, który podsunęła mi Saveria, ale chciałem go wykorzystać w ostateczność, gdybyśmy byli już zdesperowani.

Dwa tygodnie pod rząd biegania spełzły na niczym. Nie mieliśmy absolutnie nic, to doprowadzało mnie do szału. Zdjęcia, które zrobiłem potencjalnym napastnikom, po głębszej analizie okazało się, żadna z nich nie pracuje jako policjant, a ni nie pracowało w przeszłości. Już nawet pociągnąłem za sznurki w FBI. Ale tutaj musiałem być cholernie ostrożny każdy glina chroni swojego nawet federalni. W przeciągu pół roku nie było zgłoszeń gwałtu w tej okolicy, a facet zapadł się, jak kamień w wodę. Chcąc nie chcąc musiałem przystać na plan Saverii.

Wiem, że była zajęta, ponieważ pierwsza tura wykonywania tatuaży ruszyła i o dziwo było bardzo duże zainteresowanie ze strony kobiet. Natomiast bark jakichkolwiek postępów w tej sprawie frustrował mnie bardzo mocno, źle sypiałem po nocach. Miałem tylko jeden cel złapać i zabić, a nie mogłem zrobić jednego a ni drugiego.

Operację zaplanowałem ze swoimi ludźmi, tym razem w akcji udział wzięło czterech żołnierzy, a na jednym z budynków ustawiony był snajper. Musieliśmy go złapać za wszelką cenę, mógł być ranny, ale żywy. Każdy z nas miał słuchawkę z podsłuchem, również Saveria. Jeśli cokolwiek nie poszłoby po naszej myśli, wolałem, żeby była zabezpieczona. Bowiem mogło też się okazać, że dziś wrócimy do domu z pustymi rękami.

Siedziałem w kawiarni naprzeciwko parku, w tej samej, w której Elisa spędzała czas wraz z przyjaciółkami przed felernym gwałtem. Zajmowałem miejsce przy oknie, czujnie obserwowałem otoczenie. Moją uwagę przykuł mężczyzna w średnim wieku, który właśnie wszedł do środka. Miał na sobie czarne spodnie dresowe oraz czarną bluzę, a na głowie zarzucony kaptur. Podszedł do lady kupił butelkę wody. Barmanka wydawała się go znać, bo wymienili między sobą uprzejmości. Z butelką pod pachą wyszedł z kawiarni wprost do parku. Po dwudziestu minutach kazałem Saveri wyjść. Niespokojnie bębniłem palcami o blat wysokiego stolika. Saveria pewnym krokiem weszła do parku i miałem wrażenie, że dosłownie mrok panujący w nim ją pochłoną.

- Wyciągnij telefon i udawaj, że z kimś rozmawiasz – Poinstruowałem ją.

- Już – Odpowiedziała.

- No hej, właśnie wyszłam z kawiarni – Usłyszałem w słuchawce udawaną rozmowę.

- Czy mam chwilę? No pewnie opowiadaj, jak było na rance - Jakieś pięć minut później usłyszałem dziwny szelest.

- Najmocniej pana przepraszam, zagadałam się i pana nie zauważyłam – Powiedziała do kogoś.

- Hej! – Zapiszczała

- Co pan robi! – Wtedy już wiedziałem, co się dzieje została zaatakowana, kurczę facet dział szybko. Wyszedłem z kawiarni, przystanąłem przy wejściu, założyłem na nos okulary noktowizyjne. Śledziłem wzrokiem okolicę,  przy tym samym miejscu, pod gęstymi drzewami szarpało się dwoje osób.

- Szefie wkraczamy do akcji? -Odezwał się Carmello.

- Jeszcze nie, Saveria wie co robi – Dziewczyna upadła na ziemię, a on przygwoździł ją swoim ciężarem. Wyglądało to wszystko chaotycznie i bardzo niebezpiecznie. Saveria obróciła się na plecy i skopała z siebie mężczyznę.

-Teraz – Krzyknąłem, wbiegłem do parku z wyciągniętym pistoletem w jednej dłoni a w drugiej trzymałem latarkę, nasza piątka spotkała się przy klęczącym na trawie facecie i leżącej na ziemi dziewczynie. Światło wydobywające się z latarek oślepiało go, próbował osłonić oczy, a jednocześnie chciał zobaczyć co się teraz dzieje. Saveria wstała z ziemni, podeszła do niego i zasadziła mu kopniaka w głowę, a ten jak martwy opadł na ziemię.

- Wszystko w porządku? – Zapytałem się dziewczyny, podczas gdy moi ludzie zbierali się za tego gnoja.

-Tak, teraz już tak – Odpowiedziała zadowolona.

Chłopaki zabrali delikwenta do mojego clubu, zaproponowałem Saverii podwózkę do domu, ale ona twardo obstawała przy swoim, chciała uczestniczyć w przesłuchiwaniu. Zgodziłem się, w końcu będzie to robić w przyszłości, a mały rekonesans jej się przyda.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro