Mafia Girl
[12.03.1988]
》Michael《
Wracałem od Marlona, którego odwiedziłem, bo miał tego dnia urodziny, gdy zauważyłem dziewczynę stojącą przy drodze. Nie wyglądała ani na dziwkę ani na autostopowiczkę... raczej na ofiarę porwania, która dopiero co uciekła oprawcy
Zatrzymałem się przy niej
- Potrzebujesz pomocy? Podrzucić cię gdzieś? - zapytałem uchylając okno
- Tak - wsiadła do auta i szybko zamknęła drzwi - oni mnie znajdą...
Ruszyłem
- Właściwie, to co robisz w środku lasu?
- Porwali mnie... uciekłam im... los zesłał mi ciebie jako ratunek
- Ile masz lat? Wyglądasz bardzo młodo...
- 17... za miesiąc. A ty?
- W sierpniu 30. Jestem Michael, a ty? - próbowałem zyskać jej zaufanie
- Zjedź na pobocze.
Posłuchałem jej. Byłem pewien, że albo źle się poczuła, albo musi się załatwić...
Wyjęła, nie mam pojęcia skąd, broń I skierowała we mnie
- Daj mi kluczyki, albo strzelę
Nie spieszyło mi się spotkać Stworzyciela, więc jej posłuchałem.
Odrazu zobaczyłem z lusterku, że do samochodu podeszło dwóch facetów. Po chwili jeden z nich wsiadł do tyłu
- Do tyłu - nakazała mi dziewczyna
Posłuchałem i przesiadłem się do tyłu bez wysiadania. Dziewczyna też przeszła na tył. Gdy drugi z facetów wsiadł za kierownicę, dziewczyna podała mu kluczyki... Gdy tylko ruszył, dziewczyna i facet, między którymi siedziałem mnie związali I czymś odurzyli.
***
Gdy odzyskałem świadomość, byłem w jakimś malutkim pokoju. Było tam tylko łóżko stolik i oddzielony ścianką kibel. Na stoliku stała szkalnka wody, a obok niej leżały dwie dość uroczo zrobione kanapki...
Do pokoju zajrzał jeden z facetów, którzy mnie porwali
- Usiądź i nie waż się odezwać bez pozwolenia. - powiedział do mnie - jeśli odezwiesz się nieproszony, to zakończysz karierę wokalną.
Poszedł gdzieś, a po kilku minutach wrócił z drugim.
Zaprowadzili mnie do jakiegoś dużego i pięknie urządzonego biura i postawili przed potężnym dębowym biurkiem.
Do biura wszedł zadbany mężczyzna ubrany w BARDZO drogi garnitur. Usiadł na fotelu przy biurku
- Wiesz po co tu jesteś? - zapytał neutralnym tonem
Pokręciłem głową
- A gdybyś był kobietą, to byś wiedział?
Zrozumiałem po co tam jestem
Pokiwałem głową
- Więc po co? Możesz odpowiedzieć.
- Jako darmowa dziwka.
- Dokładnie... sprawa wygląda tak. Spodobałeś się mojej jedynej córecze, a że daję jej WSZYSTKO czego ona chce, to ciebie też jej dam.
Już sobie wyobrażałem tą córkę. Rozpieszczona, gruba i brzydka dziewczyna, która nie zna takich słów jak "proszę" czy "przepraszam" albo "dziekuję". O mało się nie popłakałem ze smutku, strachu i śmiechu na raz, że skończę jak Blaszany Drwal z The Wiz
- Masz robić co tylko Cassandra ci nakaże. Jeśli się jej sprzeciwisz, to Ci dwaj szybko nauczą cię posłuszeństwa.
Zaprowadzili mnie do pięknego pokoju rozebrali do bielizny i zakuli mi rękę do podpory baldachimu łóżka...
- Gdy Panienka wyjdzie z łazienki masz jej powiedzieć po co to jesteś. Masz powiedzieć "Panienko jestem tu do twojej wyłącznej dyspozycji" jasne?
Pokiwałem głową... mieli przecież wszytko co miałem przy sobie wcześniej... Dokumenty, telefon, klucze, samochód... teraz też moje ubrania.
Wyszli...
Kilka minut później z łazienki wyszła najpiękniejsza dziewczyna jaką w życiu widziałem. Całkiem naga... jedyne co na sobie miała to złote kolczyki... w tym momencie ucieszyło mnie bycie mafijną dziwką, a sam widok tej dziewczyny mnie podniecał
Dziewczyna spojrzała na mnie w ogóle nie zdziwiona i uśmiechnęła się
- Tatuś cię przywiózł... - stwierdziła i usiadła mi na kolanach okrakiem - Mów... powiedz mi, po co tu jesteś...
- Panienko jestem tutaj do twojej wyłącznej dyspozycji... - odparłem tak jak mi kazali
- Teraz jesteś już tylko mój... - zdjęła ze mnie bieliznę i złapała mnie za przyrodzenie i zaczęła się nim bawić - jesteś tylko mój na zawsze...
Nie potrzebowałem za dużo jej dodatkowych starań do erekcji...Gdy tylko się pojawiła, Cassandra złączyła nas w jedno i zaczęła mnie całować po ustach i szyi zostawiając tam bordowe malinki
- Panienko, powiedz mi tylko czego pragniesz, a spełnię to... - już mało mi przeszkadzało bycie jej prywatną dziwką... nawet mi się to podobało - jestem tu tylko po to...- łzy pociekły mi z oczu, gdy uświadomiłem sobie, że resztę życia spędzę w tym pokoju nie widząc już nikogo z rodziny i przyjaciół...
- Czemu płaczesz? Nie chcesz mnie?
- Nie mówię, że nie chcę, ale...będzie mi brakować rodziny i przyjaciół... mojego dotychczasowego życia...
- Jeśli mnie zadowolisz, to powiem tatusiowi, żeby pozwolił Ci stąd wychodzić.
- Przysięgam, że nie odstąpię cie na krok, Panienko
- Obejmij mnie...
- Nie mogę, Panienko. Przykuli mi rękę...
Cassandra wstała I podeszła do komody. Wzięła z niej klucz, wróciła do mnie znów złączyła nas w jedno, po czym uwolniła mi rękę
- Ale masz z tą ręką robić, co ci każę.
- Tak Panienko.
- Więc spraw nią, żeby było mi dobrze.
- Może być tak, Panienko? - chwyciłem ją za biodra i docisnąłem mocniej do siebie
- Dasz radę mocniej?
- Musieli byśmy się zamienić, Panienko.
- To zrób to.
Posłuchałem jej... Gdy się mną chwilowo "nasyciła", zapytała:
- Chciałbyś coś zjeść, albo wypić?
- Jeśli można, to chętnie, Panienko
Cassandra wstała i spojrzała na mnie
- Tatuś zabije nas oboje jeśli zostawię cię z wolnymi rękami. - chwyciła mnie za rękę - przepraszam cię, ale muszę... - zakuła mi znów rękę
Ubrała aksamitny szlafrok
- Zaraz wrócę kochanie - pocałowała mnie namiętnie w usta i wyszła
- Czy ona mnie właśnie nazwała "kochanie"? - zapytałem sam siebie szeptem...
Rozejrzałem się po pokoju i zauważyłem telefon leżący w zasięgu mojej wolnej ręki
Wziąłem go i po kilku próbach odblokowałem... skojarzyłem poprostu, że skoro twierdzi, że mnie kocha i ma mnie na tapecie to prawdopodobnie ma też jako kod coś ze mną związanego. Mój rok urodzenia był jej kodem.
Już jedyne co chciałem wiedzieć, to gdzie w zasadzie jestem. Sprawdziłem lokalizację... Nie było aż tak źle. Do domu miałem koło 2h samochodem przez lasy. Odłożyłem telefon na miejsce....
Cassandra wróciła z jakąś kobietą pchającą wózek z jedzeniem.
Kobieta wyszła zostawiając naszą 2 samą
Cassandra podeszła I uwolniła mi rękę
- Chodź, zjesz jak człowiek... - wskazała stolik u krzesła
- Dziękuję Panienko
- Mój moje imię tym swoim seksownym tonem...
- Jak sobie życzysz, Cassandra
Gdy zjedliśmy, Cassandra popatrzyła na mnie
- Rozmawiałam z tatusiem... powiedział, że jeśli jeden z jego ludzi będzie wśród twoich ochroniarzy, to pozwoli Ci zabrać mnie do Neverland I tam mieszkać
- Jesteś kochana... dziękuję Ci Cassandra...
- Proponuję, żebyśmy się teraz wykąpali, potem się Ubierzemy... ludzie tatusia mnie spakują i zawiozą nas na 2 samochody. Twój i drugi, którym wrócą... Ale Tatuś dał warunek.
- Jaki?
- Całą drogę masz robić co ci każę ja
- Czego pragniesz?
- Masz być mój.
- Wybacz, że pytam, ale ile ty masz lat, Cassandra? Wolałbym jednak wiedzieć, czy jesteś chociaż pełnoletnia
- Mam 19 lat. Starczy Ci taka wiedza?
- Tak.
W wannie polejny raz się mną zabawiła...
Gdy jechaliśmy do Neverland moim autem, ludzie jej ojca prowadzili, Cassandra znów wykorzystywała mnie, by się zadowolić...
Dopiero kilka metrów od bramy dała mi spokój
Gdy zostałem z nią sam na sam, w mojej sypialni, popatrzyła na mnie zupełnie inaczej niż wcześniej
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro