Rozdział 28
Spojrzała przelotnie na czarny kombinezon oraz tego samego koloru pasek z wyszytym "X", który przyniósł jej Hank. Westchnęła i ubrała się w strój, po czym przejrzała się w lustrze, a następnie poprawiła jeszcze włosy i tak przygotowana wyszła z pokoju. To właśnie był ten dzień, kiedy pierwszy raz będzie brała udział w czymś tak ważnym. Stres zżerał ją od środka, wiercąc dziurę w brzuchu, lecz próbowała nie dać po sobie tego poznać. Szybko trafiła do zastrzeżonego poziomu i dołączyła do reszty drużyny. Widziała przy tym wiele nowych twarzy, ale znalazły się już takie, które doskonale znała, a następnie przeniosła wzrok na ogromny odrzutowiec, który znajdował się w pomieszczeniu i z podziwem zaczęła przypatrywać się konstrukcji.
- No nieźle.- powiedziała, podchodząc do Erika. Wiedziała, że Charles dokładnie jej się przygląda, lecz dopiero gdy się obróciła, spuścił wzrok jak gdyby nigdy nic.
- Gotowi?- zapytał Hank, pojawiając się nagle koło niej. Otworzyła usta ze zdziwienia i nie mogła przestać obserwować mężczyzny, który teraz był porośnięty niebieską sierścią i jego rysy twarzy przypominały zwierzę. Na szczęście chwilowy szok szybko minął i odchrząknęła, odwracając wzrok. McCoy nie chcąc tracić czasu, otworzył drzwi samolotu i gestem ręki nakazał do niego wejść.
- Mam tylko jedno małe pytanie.- zaczęła, spoglądając na naukowca.- Jak zamierzasz wydostać stąd ten samolot?- zapytała. Zauważyła, jak na twarzy Hanka od razu pojawił się szeroki uśmiech.
- Zobaczysz.- odparł, po czym zajęła jeden z foteli, a kilka minut później wystartowali. Kolejny raz doświadczyła ogromnego zdziwienia gdu sufit hali zaczął się powoli otwierać, a już po chwili unosili się nad instytutem. Obserwowała, jak budynek z każdą chwilą robi się coraz mniejszy, po czym pojazd ruszył w kierunku Waszyngtonu.
***
Obserwowała uważnie ogromny budynek, przed którym stało kilku ochroniarzy. Zgodnie z ustaleniami mutanci rozdzieli się, a ona akurat została przydzielona do Erika. Nie wiadomo było, kto był bardziej zadowolony z tego układu; ona czy mężczyzna. Niebieskookiemu najzwyczajniej w świecie nie było za bardzo na rękę mieć partnera szczególnie dlatego, że musiał teraz bardziej uważać. W końcu szatynka była nowicjuszem w takich sprawach i był szczerze przekonany, że wreszcie się potknie i coś pójdzie nie tak. Nie miała odpowiedniej mocy, by się obronić, dlatego to na jego barki spadła odpowiedzialność za nią. Doskonale wiedział, że Xavier by go zabił, gdyby coś jej się stało. Nie był głupi i zauważył, jak na nią patrzył i nawet mu się nie dziwił. Spojrzał uważnie na kilku mężczyzn krążących przed firmą i wykorzystując niedaleko leżące pręty, zaczął obezwładniać po kolei ludzi, by po chwili mogli już spokojnie przedostać się do środka.
- Szybko, nie mamy dużo czasu.- pośpieszył ją i ruszyli do drapacza chmur, gdzie od razu na wejściu zauważył ich recepcjonista, który wstał gwałtownie, zauważając mutantów.
- Tu nie wolno...- zaczął, lecz nie dane było mu dokończyć, ponieważ jakiś metalowy przedmiot uderzył go w głowę. Westchnęła, ponieważ kolejny przeciwnik został szybko obezwładniony przez magneto kinetyka. Powoli zaczynała się zastanawiać, co tu robi skoro, jak na razie nie zrobiła nic, co pomogłoby w sprawie.
- Daj mi chociaż trochę powalczyć. Nie po to trenowałam kilka miesięcy by teraz stać bezczynnie.- powiedziała, ruszając wraz z Lehnsherrem kolejnym korytarzem.
- To nie zabawa.
- Myślisz, że nie wiem?- wypaliła. W tej samej chwili naprzeciw nich wyszła trójka uzbrojonych mężczyzn. Zanim, jednak zdołali wyciągnąć broń szatynka szybko i zwinnie do nich doskoczyła, po czym walnęła pierwszego z nich w twarz oraz popchnęła go na ścianę, by odeprzeć atak kolejnego człowieka. Strażnik już chciał wyciągnąć pistolet, gdy ręka Charlotte go wyprzedziła i przejęła broń, którą walnęła przeciwnika w potylice, przez co stracił przytomność i to samo zrobiła z kolejnym. Nie zauważyła jednak, jak wcześniej powalony przeciwnik wstał z podłogi, przez co poczuła, jak blondyn kopie ją w kolano co spowodowało, że uklękła z bólu. Jednak szybko doszła do siebie i odwróciła się, by odbić się od ściany, po czym skoczyła na ramiona mężczyzny. Wystarczyła chwila, by poddusić mężczyznę, dzięki czemu i on upadł na posadzkę, a kobieta zwinnie wylądowała na ugiętych nogach.
- Wiele rzeczy z tego cię nie uczyłem.- powiedział Erik, który dotychczas obserwował po cichu walkę zielonookiej. Musiał przyznać, że go zaskoczyła.
- Ćwiczyłam dość sporo sama.- odparła, idąc w stronę windy.
- Ale wiesz, że powaliłbym ich o wiele szybciej.- zagaił, uważnie obserwował szatynkę i specjalnie stając naprzeciwko niej.
- Ciekawe co byś zrobił, gdybyś nie miał swojej mocy.- prychnęła, jednak nie odsunęła się i hardo patrzyła na Erika. Mężczyzna zauważył wtedy coś, czego jeszcze nigdy nie widział u szatynki. Nawet przez chwilę wydawało mu się to tylko przywidzeniem, ale zielona poświata błyszcząca w jej oczach zdawała się prawdziwa. Był to niebezpieczny błysk, od którego nie mógł oderwać wzroku, przez co nawet nie zauważył, jak niebezpieczna odległość ich dzieliła. Dopiero gdy usłyszał charakterystyczny dźwięk zatrzymującej się na odpowiednim piętrze windy, odsunął się od kobiety, która nieświadomie wstrzymała oddech. Od razu, gdy wysiedli, naprzeciwko nich ustawiło się tuzin ludzi z odbezpieczoną bronią.
- Tym razem nic tu nie zaradzę.- powiedziała, wycofując się za plecy Lehnsherra. Mężczyzna jedynie spojrzał ozięble na każde z nich, gdy w stronę mutantów poleciała masa kul, które zatrzymały się tuż przy Magneto. Wszyscy ludzie spojrzeli na niego z paniką, po czym chcieli się wycofać, lecz Erik był szybszy. Już chciał skierować kule na przeciwników, kiedy przypomniał sobie o słowach Charlesa "Nie zabijaj". Mimo że było to dla niego nie na rękę, zawrócił tor kul i zamiast tego użył prętów ze ściany, by ogłuszyć ochroniarzy.
- No nieźle.- skwitowała szatynka, patrząc na dużą liczbę nieprzytomnych ciał.
- Pośpieszmy się.- odparł i zaczął biec w kierunku poszukiwanego pomieszczenia. Zielonooka już miała do niego dołączyć, kiedy zobaczyła coś, co zmieniło jej tok myślenia. Zamiast tego dobiegła do Lehnsherra i zwinnym ruchem otworzyła pierwsze lepsze drzwi, wciągając do opustoszałego gabinetu mężczyznę. Nie rozumiał zachowania kobiety, dlatego miał zamiar się odezwać, lecz szybko został uciszony przez dłoń szatynki spoczywającą na jego ustach. Chwilę później usłyszeli dochodzące z zewnątrz głosy.
- Do budynku dostały się wrogie jednostki. Doszły nas słuchy, że to ludzie z genem X.- powiedziała jakaś postać, której głos świadczył, że była kobietą.
- Mutanci. Doskonale.- powiedziała inna osoba, która z całą pewnością była mężczyzną.
- Nie rozumiem, co jest w tym dobrego? Niedługo uda im się dojść do głównej serwerowni. Nie możemy narazić naszych danych.- odparła.
- W takim razie, na co czekasz. Ściągnij najważniejsze informacje, a resztę usuń.- powiedział najwyraźniej zirytowany, po czym można było usłyszeć odgłos oddalających się kroków. Odetchnęła z ulgą i odsunęła się od niebieskookiego, który patrzył na nią z mieszanymi uczuciami.
- Wiedziałaś, że idą?- zapytał, przez co kiwnęła twierdząco głową.
- Udało mi się w ostatnim momencie.- powiedziała.- Słyszałeś, co powiedział. Musimy się spieszyć. Ta kobieta już na pewno jest przy danych.- dodała, wychodząc z pomieszczenia i biegiem ruszyła do domniemanego pomieszczenia, gdzie faktycznie zastała czarnowłosą kobietę. Zauważając ową dwójkę, zaczęła jeszcze szybciej pracować, jednak nie udało jej się usunąć wszystkiego, gdyż została odepchnięta od klawiatury.
- Znajdź, po co tu przyszliśmy.- krzyknęła do Erika, po czym zajęła się przeciwniczkom, która już szykowała się do ataku. Mimo że się tego nie spodziewała, kobieta bardzo dobrze walczyła, przez co trudno było jej dorównać. Na szczęście i tym razem los się do niej uśmiechnął, dzięki czemu szybko uporała się z brunetką.
- Nie dobrze.- usłyszała Erika, przez co podeszła do mężczyzny.
- O co chodzi?
- Udało jej się usunąć większość danych. Nie jestem pewien, czy lokalizacja bazy operacyjnej nadal jest w komputerze.
- Zgraj wszystko, co zostało.- powiedziała, po czym usłyszała niebezpieczne dźwięki z korytarza. Natychmiast poszła to sprawdzić, a gdy zobaczyła mnóstwo agentów zbladła.
- Nie dobrze.- powiedziała, zaczynając barykadować drzwi.- Musimy znaleźć inne wyjście.- dodała, coraz bardziej panikując. Erik niewiele, myśląc wyjął pendrive'a, na którym zamieszczone zostały zgrane pliki i za pomocą jednego z krzeseł wybił szybę. Szybko objął w tym czasie Charlotte w pasie i za pomocą swojej mocy uniósł się ku górze dzięki metalowym wstawką wszytym w swój kombinezon, aby następnie wylecieć z budynku.
- O cholera. - skwitowała kobieta, dotykając wreszcie stopami do ziemi, po czym odsunęła się od Lehnsherra nadal zszokowana.
- Wracajmy do pozostałych.- powiedział Magneto, uśmiechając się lekko.
Co sądzicie o duecie Erika i Charlotte? Są dobrymi partnerami?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro