Rozdział 13
Ku swojemu zdziwieniu Charlotte przegadała z mężczyzną sporo czasu, dowiadując się przy tym interesujących informacji. Zdziwiła się trochę, że mimo tak młodego wieku został nauczycielem. Niestety wieczorna rozmowa miała też swoje minusy, doprowadziła ona do tego, że niewyspana wstała z łóżka i zirytowana tak wczesną godziną poszła się ubrać. Teraz żałowała, że miała treningi przed południem, bo chętnie położyłaby się jeszcze na moment spać, jednak nie mogła spóźnić się na spotkanie z nieznajomym. Ciekawiło ją, jak wygląda, kim jest i czego będzie ją uczył. Miała się tego dowiedzieć już za parę minut. Spojrzała jeszcze raz na siebie w lustrze i szybko wyszła z pokoju, kierując się na parter.
***
Jej wzrok powędrował na zegar wiszący na ścianie budynku, po czym usiadła pod ogromnym dębem. Oparła się plecami o pień i przymknęła oczy, rozkoszując się promieniami słońca, które przyjemnie ogrzewały jej ciało. Nagle poczuła, jak jej upragnione słońce zostało przez coś, a raczej przez kogoś zasłonięte.
Otworzyła oczy i zaczęła uważnie przyglądać się wysokiemu brunetowi ubranego w szary dres. To był ten sam mężczyzna, którego widziała w dzień swojego przyjazdu do instytutu. Szybko podniosła się do pionu i zauważyła, jak jego niebieskie tęczówki skanują ją wzrokiem.
- To ty jesteś tym przyjacielem Charlesa tak?- zapytała, na co ten jej tylko przytaknął. Wyglądał jakby wszystko miał gdzieś i nic go nie obchodziło, przez co kobieta zaczęła się lekko obawiać. Miała nadzieję, że są to tylko pozory.
- A ty jak mniemam, jesteś Charlotte.- zaczął.- Charles ci powiedział, na czym będą polegać nasze treningi?- zapytał.
- Powiedział jedynie, że będą to treningi fizyczne, więc zgaduję, że będziemy biegać.- powiedziała, splatając ręce na piersi. Już od samego początku czuła się nieco nieswojo w towarzystwie mężczyzny.
- Po części, ale wlicza się w to też zajęcia z samoobrony i posługiwanie się bronią.- powiedział.
Kobieta pokiwała głową, na znak, że rozumie i zaraz po tym zaczęli pierwszą partię ćwiczeń. Po krótkiej rozgrzewce mężczyzna nakazał jej zrobić pięć okrążeń wokół placówki. Charlotte lekko przeliczyła swoje możliwości i już przy drugim kółku ledwo co mogła złapać oddech. Próbowała biec dalej, ale na marne. Upadła na żwirową ścieżkę, oddychając przy tym ciężko. Jeżeli tak miał wyglądać każdy trening, to była już zgubiona.
- Masz słabą kondycję.- stwierdził jej trener, stając naprzeciw niej.
- No co ty nie powiesz. Skąd ci to w ogóle przyszło do głowy.- powiedziała kpiąco, przez co ten spiorunował ją wzrokiem.
- Za pyskowanie zaraz będziesz biegała drugie tyle i tym razem ci nie odpuszczę.- powiedział srogo.
Chcąc się uchronić przed kolejnymi okrążeniami, zaczęła się pilnować, by nie powiedzieć czegoś nieodpowiedniego. Ociągając się, podniosła się z ziemi i ruszyła za niebieskookim, który gestem ręki kazał się jej ustawić naprzeciwko niego. Nadal wykończona wykonała polecenie i czekała na wskazówki.
- Co teraz?- zapytała.
- Nauczę cię samoobrony.- odparł, przyjmując pozycję do walki.- Powtarzaj moje ruchy.- dodał.
- Dobrze.- odpowiedziała i dokładnie analizowała ruchy ciała mężczyzny. Na początku zaczęło się od blokowania łatwych ciosów. Zaczął powoli, by następnie przejść do gwałtownych, które już tak łatwo nie potrafiła odeprzeć.
- Skup się.- usłyszała, a chwilę później dostała w brzuch.- Orientuj się.- powiedział, uśmiechając się. Nie mogła dać mu tej satysfakcji, więc po raz pierwszy w ciągu ich spotkania chciała go zaatakować, lecz nie skończyło się to po jej myśli. Już chwile później leżała na trawie.
- Wstawaj.- powiedział.
- Daj mi chwilę.- wydyszała, pomiędzy oddechami.
Podparła się na łokciach i znów była gotowa na przyjęcie ciosu. Nie miała zamiaru się poddać pomimo bólu kostki i narastającej presji. Znów nastąpiła kolejna fala ataków, raz po raz broniła się, trzymając gardę. Jednak przyszedł taki moment, że skumulowane w niej emocje wypłynęły na wierzch, dając jej siłę do walki i cudem udało jej się uderzyć szatyna w brzuch. Ten pod wpływem impulsu machnął ręką, wyczuwając metalowy pasek od spodni kobiety tak, że ta niespodziewanie runęła na grunt, robiąc pół obrót w powietrzu.
- Jak?!- krzyknęła, a większość włosów opadła jej na twarz, dlatego szybko je poprawiła.
- Metalowa klamra od paska i facet, który potrafi kontrolować metal to nie za dobre połączenie.- powiedział, uśmiechając się. Ku swojemu zdziwieniu naprawdę go to bawiło. Już zapomniał, kiedy się tak mocno uśmiechał, a przy tej drobnej szatynce, uśmiech aż sam wkradał się na jego twarz. Charlotte westchnęła i opadła na ziemie, a przyjemne zimno ostudziło jej organizm.
- Nie zamierzasz wstać?- zapytał niebieskooki, kucając przy niej.
- Jestem wykończona.- odparła.
- Chodź.- powiedział, podając jej rękę, dzięki czemu oboje wstali. Mimo kompletnego wykończenia i bólu w wielu częściach ciała, szatynka uznała, że dzisiejszy dzień mogłaby zaliczyć do udanych.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro