Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 20

Szybkim krokiem przemierzała korytarze, chcąc jak najszybciej porozmawiać z profesorem. Dopiero przed chwilą dowiedziała się, że wrócił, dlatego od razu chciała go odszukać. Rozejrzała się dookoła, zauważając niedaleko siebie Hanka, przez co szybko do niego podbiegła.

- Gdzie jest Charles?- wypaliła bez zastanowienia. Szatyn przez chwilę jedynie milczał, przypatrując się jej, lecz po chwili raczył się odezwać. Jego zachowanie wydawało się inne niż dotychczas, dlatego lekko zaniepokoiło Charlotte.

- Chodź.- powiedział, po czym zaprowadził ją do jakiejś windy, której jeszcze tu nie widziała. Wahała się, czy wejść do maszyny, lecz po chwili podeszła do naukowca a ten wybrał odpowiedni przycisk z numerem piętra, do którego zaczęli się kierować.

- Gdzie mnie idziemy?- zapytała zaciekawiona.

- Do podziemia gdzie nikt nieupoważniony nie ma tutaj prawa wstępu.- powiedział, wlepiając wzrok w metalowe drzwi.

- W takim razie już jestem upoważniona?- zapytała, unosząc brwi. Spotkała się z westchnięciem Hanka, który pokiwał niechętnie głową.

- Nie obraź się, ale uważam, że nie powinnaś jeszcze tu wchodzić, ale Charles ma do ciebie pełne zaufanie, więc skoro on ci ufa to ja siłą rzeczy również- odparł. Po części rozumiała mężczyznę. Zdawała sobie sprawę, że jest tu nowa i niektórych rzeczy nie powinna wiedzieć. Mimo to zrobiła jej się trochę przykro.

- Więc po co mnie tam prowadzisz?- zapytała.

- Ponieważ musisz coś zobaczyć.- powiedział tajemniczo i wysiadł z windy. Przez chwilę nie potrafiła wydusić z siebie żadnych słów, ponieważ kolejny raz oniemiała. Nie wiedziała, że jest coś jeszcze, co może ją zaskoczyć w tym miejscu, a jednak. Ściany podziemia były wykonane ze stali, a każde z drzwi miało na sobie ogromną literę "X". Cały kompleks robił niesamowite wrażenie. Wreszcie doszli do celu, przez co niebieskooki przybliżył się do panelu sterowania i wpisał odpowiedni kod, a drzwi zapiszczały, po czym otworzyły się, ukazując jasne wnętrze. Od razu po przekroczeniu progu zauważyła jak na metalowym stole leży Charles, do którego były podpięte kroplówki, a on sam obrócił głowę, słysząc czyjąś obecność. Przerażona podbiegła do niego i zauważyła lekko poplamiony krwią bandaż, znajdujący się na brzuchu szatyna.

- O mój boże. Co się stało?- zapytała, nachylając się nad telepatą.

- To tylko powierzchowna rana.- powiedział, uśmiechając się, co bardziej przypominało grymas.

- Nie tak powierzchowna. Kula przebiła śledzioną.- powiedział Hank, robiąc coś przy komputerze.

- Co się stało?- powiedziała nieco podniesionym głosem. Przez cały ten czas miała wrażenie, jakby coś niepokojącego się wydarzyło i miała rację. Obwiniała się o stan niebieskookiego, bo to przez nią pojechał do tej kobiety.

- Nie spodziewaliśmy się, że będą czekać pod budynkiem i tak się złożyło, że oberwałem.- odparł Charles, spuszczając wzrok.

- Ale wyjdziesz z tego, prawda?- zapytała. Nie znała się zbytnio na medycynie, dlatego obawiała się, że mogą wystąpić jakieś powikłania.

- Za kilka tygodni się zagoi.

- Wiecie, kim byli ci mężczyźni?- powiedziała, przekrzywiając głowę.

- Udało nam się trochę dowiedzieć, lecz nie wystarczająco.- odpowiedział Hank.- Okazało się, że należą do zorganizowanej organizacji, która istnieje już od bardzo dawna. Niestety ma też ścisłe powiązania z eksperymentami na mutantach, co nie wróży nic dobrego- zakończył, wpatrując się w Charlotte, która westchnęła, po czym przyłożyła dłoń do czoła.

- Może ktoś z nich był notowany. Macie dostęp do serwerów policji?- zapytała z nadzieją.

- Tak mamy, ale już szukałem. Nie znalazłem dosłownie nic.- odparł, przez co jęknęła ze zdenerwowania.

- Nie mam już pomysłów.- fuknęła zła. W tej samej chwili Charles ożywił się i lekko podniósł na łokciach.

- Jest jeden sposób...- zaczął. Hank i Charlotte przybliżyli się do niego zaciekawieni i zamienili się w słuch, licząc na jakiś dobry pomysł.

- Jaki?- zapytał McCoy.

- To ty Charlotte. Mogłabyś spróbować się czegoś dowiedzieć, dzięki swojej mocy.- orzekł, co spotkało się z natychmiastowym sprzeciwem mutantki. Nie mogła tego zrobić. Nie potrafiła, przez co czuła wstyd. Była zbyt słaba, by móc to kontrolować, dlatego na nic zdałaby się jej pomoc.

- Przykro mi Charles, ale nie potrafię. W ciągu ostatnich dni próbowałam za wszelką cenę, zobaczyć cokolwiek i to z marnym skutkiem. Nawet nie wiesz, jak bardzo chciałabym pomóc, lecz nie potrafię. Po prostu już się pogodziłam z tym, że nie mogę tego kontrolować.- zakończyła swój monolog. Jakiś wewnętrzny strach paraliżował ją, odbierając zdolność jakiegokolwiek działania.

- Tak sobie tylko wmawiasz. Chcesz po tak długim czasie się poddać?- zapytał. Był lekko rozczarowany postawą kobiety, lecz rozumiał jej obawy, ale musiała tylko uwierzyć w siebie, by się jej udało. Za wszelką cenę chciał jej udowodnić, że jest zdolna, do o wiele większych celów niż sobie wyobrażała.

- Minęło już tyle czasu, a ja nie zrobiłam żadnych postępów. I po tym wszystkim nadal wierzysz, że mi się uda?

- Czy ty naprawdę nie zauważyłaś zmian? Przecież to dzięki tobie uratowaliśmy Moire, gdyby nie ty nie wiedzielibyśmy o agentach.- odparł.

- Co nie zmienia faktu, że nie umiem nad tym zapanować. Jak niby w takim stanie mam wam pomóc?- zapytała coraz bardziej się tego wszystkiego obawiając.

- Za nisko się cenisz. Mam wrażenie, że ty po prostu nie dopuszczasz do siebie faktu, że to potrafisz.- dodał. Między nimi zapadła niezręczna cisza, przez co można było usłyszeć przyśpieszony oddech zielonookiej. Nie wiedziała co odpowiedzieć. Charles mógł mieć trochę racji. Mimo starań ona chyba po prostu nie potrafiła tego zaakceptować. Nawet nie próbowała, jednak nie zamierzała się do tego przyznać. Wolała milczeć niż przyznać się do swojej porażki.

- Chyba powinnam już iść.- powiedziała smutno. Podeszła do drzwi i wpisała zapamiętany wcześniej kod, po czym wyszła, nie oglądając się nawet za siebie. Miała świadomość, że postawa, jaką reprezentowała była dziecinna, lecz było to jedyne co była w stanie w tamtej chwili zrobić.  

Prawdopodobnie rozdziały będą się pojawiać od teraz co dwa tygodnie. Wiecie jak to jest nauka, kartkówki, poprawianie ocen na koniec roku. Powoli nie wyrabiam.  

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro