Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Epilog

*Cztery lata później*

-Madara kochanie zawiozłeś Yami'ego do mojej mamy? -Zapytałam wchodząc do domu i ruszając w stronę szafy żeby się przebrać.

Właśnie wróciłam z cmentarza z grobu Utau. Dość często tam chodziłam opowiadać przyjaciółce jak zmienia się moje życie które, prawdę mówiąc, wywróciło się o sto osiemdziesiąt stopni.

-Tak Maleńka. Nie martw się, poradzi z nim sobie. Jak zawsze. -Usłyszałam z łazienki gdy wciskałam się w długą za kolano sukienkę w błękitnym kolorze, naszykowaną przez Ino specjalnie na dzisiejszy wieczór. Dziewczyna stwierdziła, że jestem beznadziejna w doborze ubrań a, że większość gwiazd ma swoich stylistów powiedziała, że ona zajmie się stylizacją akatsuki. 

-Zapniesz mi to cholerstwo? -Zapytałam otwierając drzwi do toalety i spoglądając na golącego się Madarę. Był już ubrany w naszykowaną wczoraj przez Ino czarną koszulę z czerwonymi mankietami i ze znakiem zespołu na prawej piersi.

Wytarł resztki pianki do golenia w ręcznik i podszedł do mnie. Zapiął mi sukienkę i odwrócił w swoją stronę. Spojrzał mi w oczy i złożył słodki pocałunek na moich ustach który niestety przerwał nam dźwięk wydobywający się z mojego telefonu. Westchnęłam zrezygnowana i sięgnęłam do kieszeni.

-Słucham? -Odezwałam się do telefonu nie patrząc nawet na wyświetlacz.

-Hina to że zostałaś mamuśką nie upoważnia cię do spóźnień. -Usłyszałam w słuchawce głos Konan.

-Już wsiadamy w samochód dajcie nam pięć minut. -Powiedziałam do słuchawki ciągnąc Madarę za sobą.

Wsiedliśmy do samochodu a już po chwili podjechaliśmy pod tylne wejście ogromnego budynku. Ochroniarz stojący przy drzwiach wpuścił nas do środka a zaraz za drzwiami zaatakowały nas światła aparatów.

-Proszę się rozejść! proszę zrobić miejsce! -Krzyknął Hidan przepychając się przez tłum.

-Ruszcie się. Za pięć minut zaczynamy! -Odezwał się do nas robiąc nam przejście między ludźmi z aparatami. Gdy dotarliśmy za scenę dopadła mnie Ino.

-Od pół roku wiecznie się spóźniacie. -Jęknęła machając mi po twarzy pędzelkami do makijażu próbując zakryć moje podkrążone z braku snu oczy.

-Tak to jest jak się ma dziecko kochana. Jeszcze dwa miesiące i sama się przekonasz. -Powiedziałam głaskając jej duży brzuszek.

-Jakoś Itachi się nie spóźnia a też ma dziecko. -Warknęła zła, bawiąc się nerwowo swoją obrączką i zerkając na Deidarę.

-Tylko Yumi zostaje z Hikari w domu wiec ja się nie muszę o nic martwić. -Powiedział Itachi wychodząc zza rogu.

-Poza tym Yumi urodziła prawie cztery lata temu wiec Hikari jest już trochę większa. -Westchnęłam między minami które strzelałam rozciągając usta przed śpiewaniem.

-Wychodzić bo ludzie zaraz na scenę wam wejdą. -Powiedział Deidara stojący kawałek dalej przy sprzęcie do światła.

Spojrzałam na uśmiechniętego Madarę. Złapałam go za rękę i razem weszliśmy na scenę pod którą od jakiegoś już czasu krzyczeli zniecierpliwieni fani.

-Hej ludzie! -Krzyknął Madara a tłum zapiszczał.

-Czas na zabawę! -Zawtórowałam mu trzymając przy ustach mikrofon a po chwili w wielkiej sali rozbrzmiała muzyka a tłumy fanów zaczęły śpiewać razem ze mną i Madarą.

To był mój świat.
Świat który kochałam
ponad wszystko.
Świat którego nikt i nic
nie było w stanie mi odebrać.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro