Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

11

Zrobimy dużo komentarzy?

Tak oto nastał legendarny czwarty miesiąc.
Łagodne usposobienie Yuuriego...

Nie znikło. Teraz to Victor naprawdę zaczął się zastanawiać czy Katsuki naprawdę jest w ciąży.
Żadnych kłótni, żadnego wykonywania, żadnych zachcianek na "Teraz, już, daj mi gofry, bo spalę dom."
Są trzy opcje.
Albo Yuuri nie był w ciąży, co od razu może zostać obalone. Widział zdjęcia dzidziów, jak to zwykli je nazywać. Brzuch Yuuriego stał się twardy i nieco zaokrąglony.
Opcja druga jest taka, że Japończyk zwyczajnie jest aniołem zesłanym z niebios i jest zbyt dobry aby krzyczeć na biednego Victora (Nawet gdy ten spierniczy tak proste zadanie jak zrobienie kawy).

A opcja trzecia, chyba najbardziej przerażająca była taka, że to wszystko dopiero nastanie...

Pewnego razu, gdy Victor wrócił do domu po zakupach usłyszał obcy głos jakiejś kobiety.
Zmarszczył brwii, słysząc również ciche pomruki narzeczonego.
Oczywiście, że ufał Yuriemu i nie zakładał kompletnie nic prócz rozmowy ukochanego z głosem kobiety z GPS.
Nie pomylił się bardzo, bo Katsuki oglądał filmik na youtubie. Po japońsku, a że Victor i Yuuri porozumiewali się po angielsku  (żaden z nich nie chciał się przerzucić na rodowity język drugiego, przez co czasem wynikały zabawne nieporozumienia) i powtarzał cicho mrucząc słowa kobiety na nagraniu.

Nikiforov postanowił cicho się rozebrać z kurtki i pójść na palcach do sypialni, po czym wystraszyć Japończyka niespodziewanie skacząc na niego z okrzykiem wojennym. Dopiero potem pomyślał jak bardzo to głupi pomysł, jeśli chciał mieć zdrowego męża i dzieci, więc w cywilizowany sposób oznajmił, że jest już w domu.
Yuuri uśmiechnął się do niego życzliwie i pomachał telefonem przed twarzą - patrz, niedługo będę musiał iść na zakupy. Tu jest napisane, że trzeba w trzecim miesiącu kupić specjalne ubrania. - oświadczył.

- Są japońskie znaczki, więc uwierzę Ci na słowo. - mruknął Victor, siadając obok. Pomyślał, aby wziąć Yuuriego na kolana ale nie był pewny czy może.

- I że trzeba jeść czekoladę codziennie. - dodał Yuuri.

- Tak? - Nikiforov był nieco zdziwiony. Ale słyszał coś o czekoladzie i ciąży kiedyś...

- I że mój prawie-mąż musi mnie pocałować. - ze skupieniem przeczytał Japończyk.

- Yuuuri! - zawołał siwy łyżwiarz, zanoszcząc się śmiechem. Nachylił się nad nim i ucałował w usta. Te cudowne, te jedyne, te roześmiane.
Tylko dla niego.

***

Zaczął się lipiec i narzeczeni postanowili pojechać do rodziny Katsukiego. Pani-mama Hiroko  (jak to mówił Victor) była zachwycona nagłą wizytą synków.
Nie wiedziała, że w synku kryją się dwa, dopiero co uformowane serduszka jej wnucząt.
Cała lotniskowa procedura odbyła się w miarę bezproblemowo, niestety Yuuriemu było cały czas mdło.

- Czy Ci ludzie się nie myją? Wy, Rosjanie cuchniecie. - stwierdził.

- Ooo, wcale nie. Ja pachnę jak kwiatuszki. - obruszył się Nikiforov, marszcząc brwii i nosek.
Pogłaskał narzeczonego po brzuchu - To przez nich Ci się tak wydaje, złoto.

Yuuri westchnął, poprawiając okulary. Ostatnio robił to często - wzdychał, nie poprawiał okulary.
Kilka osób podeszło do nich po autografy i wreszcie mogli wejść na pokład. Byli przyzwyczajeni do latania, robili to często.
Biedny, wycieńczony Yuuri opadł w końcu na kolana Nikiforova podczas lotu i zasnął. (JESZCZE nie) Mąż trzymał go w ramionach i tulił, aż do momentu w którym ten miał się obudzić.
Victor rozmyślał o tym co się stało.

Poznał cudownego chłopaka... albo to Yuuri poznał siebie z nim. Tak, to był Yuuri. Wszystko jego zasługa. Uwodził go, choć nieświadomie a okazał się najniewinniejszą osobą na świecie.
Wlazł w jego życie i rodzinę, zakochał się w nim, pomógł mu, przyjął jego oświadczyny, zabrał go z rodzinnego domu do siebie, spłodził dziecko.
A to wszystko by się nie stało, gdyby nie ciche przyzwolenie losu i starania ich obu (choć Yuuriemu należy się większy medal...). Gdyby nie to, nie leciałby teraz do Japonii.
Siedziałby samotnie na balkonie, a przy dobrych porywach może w barze z Gregiem i Milą.

A teraz leciał ze swoją rodziną do ludzi, którzy też stawali mu się coraz bliżsi, akceptowali jego związek z ich synem...
Kochali go jak dziecko a Victor nie wiedział czym sobie zasłużył na ich miłość.

- Miłością. - odparł pewnego razu zapytany o to Yuuri.

Miłością.

Cześć, cześć pierożki! Witam Was w nowym rozdzialiku. Jak wyszło?
Co byście chcieli zobaczyć dalej?
Maj się żegna i powróci. Bayo!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro