Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział XXV

Z perspektywy Jamesa

Gdy się obudziłem, była szósta rano. Spojrzałem nieprzytomnie na budzik, który skonstruował Lunatyk, na zajęcia z mugoloznawstwa. Pokazywał datę. Z przyjemnością przyjąłem do wiadomości, że jest niedziela. W grudniu bardzo się nie chciało wstawać. Postanowiłem, że wpadnę do Lilki, obudzę ją z Sherlity. Z tym postanowieniem wstałem, ale kiedy moje bose stopy dotknęły podłogi, zadecydowałem, że to jednak dla mnie zbyt trudne zadanie i idę spać. Szybko zasnąłem i nic mi się nie śniło.

Obudzony zostałem około 9 przez potrząsanie moimi ramionami. Gdy tylko uchyliłem powieki, zauważyłem Remusa, który stał nade mną z przerażoną miną. Wymacałem dłonią okulary, podniosłem się do siedzenia i spojrzałem na niego. Był zaczerwieniony i lekko dyszał, przez co domyśliłem się, że biegł.

- Remus... Co jest? - zapytałem, marszcząc brwi. Usiadł na skraju mojego łóżka i popatrzył na mnie smutnym wzrokiem.

- Lily zaginęła.

Poczułem, jak moje serce się rozpada. Myślałem, że przyjaciel usłyszał, jak się tłucze. Moja pierś pełna była odłamków szkła, które raniły mnie z każdym oddechem.

- Ale jak to.. Zaginęła?

Remus podrapał się po brodzie.

- Wszedłem do ich dormitorium. Dorcas i Calissie wiedzą, że jestem gejem, więc nie zareagowały piskiem. Poinformowały mnie, że Lils nie wróciła na noc do dormitorium razem z Sher. Żadna z nich.

Podczas jego przemówienia, próbowałem ustabilizować sobie wszystko w głowie. Jakim prawem ktoś nie pozwolił Evans wrócić do dormitorium. Zacisnąłem pięści.

- Trzeba jej poszukać - mój głos był taki stalowy i zimny. Dopiero po chwili zauważyłem, że to ja powiedziałem. Byłem przerażony. Lilka da radę - była na wielu misjach, ALE może to był atak z zaskoczenia...?

- Remusie, idź poszukaj do biblioteki. Sprawdzę u dziewczyn w kiblu, a za pół godziny spotykamy się w Wielkiej Sali - gdy ustaliliśmy plan, a mój przyjaciel poszedł, poczułem się trochę lepiej. Przynajmniej coś robimy.

Pół godziny później, siedziałem w Wielkiej Sali. Przeczesałem wszystkich Gryfonów - nikt nic nie wiedział. Potargałem włosy. Czułem współczujące spojrzenia, wwiercające się w moje plecy. Nie chciałem nikogo widzieć. Patrzyłem tępo w swój talerz i zaciskałem zęby, żeby się nie rozpłakać i nie stracić nad sobą panowania. Najchętniej przywołałbym tu Lorda, ale wiem, że byłoby z tego więcej problemów niż pożytku. Przeczesałem szybko nauczycieli - wszyscy wyglądali normalnie. Tylko Trzmiel patrzył na nas ze smutkiem pomieszanym z radością. Zmrużyłem oczy. Zastukał łyżeczka w kielich, a uczniowie zaczęli się wyciszać. Dyrektor wstał, gdy w sali słychać było jedynie skrzydełka muchy. Podszedł do mównicy. Zauważyłem, że z komnaty obok wniesiono dwie nosze, zakryte płótnem.

- Drodzy uczniowie - zaczął dyrektor smutno, gdy nosze zostały ustanowione za nim, na dwóch wyczarowanych stołach. - Dzisiaj żegnamy na wieczny odpoczynek dwie, wspaniałe uczennice.

Z noszy zdjęto płótna. Włosy Lily były przykurzone i zlepione, a włosy jej kuzynki opadały brudnymi kaskadami z ich noszy.

- Pożegnajmy Lylian Evans i Sherlity Capline.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro