Rozdział XV
Z perspektywy James'a
Przez Małą Mi nie mogłem się skupić. To jak światło słoneczne padało na jej włosy, tworząc z nich istny ognień lub, to jak marszczyła uroczo nosek, gdy się skupiała... Cholera! Miałem słuchać o animagach. Widocznie miałem zbyt rozmarzoną minę, bo pani profesor zaszczyciła mnie morderczym spojrzeniem.
- Panie Potter?
- Taak? - zapytałem "odrobinkę" nieprzytomnie. Harpia westchnęła.
- Proszę, żeby pan zaczął w końcu uważał na lekcji.
- Proszę pani, ale ja uważam. - brwi opiekunki mojego domu powędrowały w górę.
- A nad czym tak pan duma, panie Potter?
- Nad pewnym pytaniem - wstałem i podszedłem do Lily.
- Evaaaans... Umówisz się ze mnąą..? - zapytałem stojąc nad jej ławką. Zadarła głowę do góry. Wstała i pacnęła mnie w głowę.
- Oczywiście! - moje serduszko wykonało milion obrotów i piknięć. Cholera, co się dzieje? - Że nie.
Złapałem się teatralnie za pierś.
- Lily, umieram. Umów się ze mną albo zrealizuje plan Łapy i zaciągnę cię pod wpływem amortencji do składziku i...
- Panie Potter, proszę wrócić na miejsce. Po 10 punktów od ciebie, panie Potter i ciebie też, panno Evans. - przerwała mi profesor McGonagall. Spuściłem głowę i poszedłem do ławki. Lily posłała mi uśmiech. Jak ona się śmieje, to ja też muszę. Rozczapierzyłem palce na wysokości głowy i zrobiłem zeza. Zaczęła chichotać bezgłośnie, aby nikt znowu się nie przyczepił. Nareszcie mogliśmy wyjść z klasy. Po chwili poczułem, jak jakaś drobna dłoń łapie za moją i gdzieś ciągnie. Byłem bardzo zdumiony, gdy okazało się, że właścicielką tej małej dłoni była Lily. Zaciągnęła mnie do jakiejś klasy i zamknęła za nami drzwi. Usiadłem na jakiejś ławce, a Mała Mi naprzeciw mnie.
- Po co mnie tu zaciągnęłaś? - uśmiechnąłem się jak prawdziwy Huncwot i poruszyłem sugestywnie brawiami, za co zarobiłem uderzeniem w tył głowy.
- Napewno nie po to, zboczeńcu. Umówisz się ze mną, Potter? -wywarczała dwa zdania, jakby była na siebie wściekła, że to musi robić. Początkowo mnie wiedziałem o co chodzi. Ale potem, gdy wciąż miała kamienny wyraz twarzy, zszedłem z ławki i wziąłem ją w ramiona, skacząc z nią. Początkowo się śmiała.
- Potter, odstaw mnie , bo powiem Blackowi - mruknęła, a ja posłusznie postawiłem ją na ziemi, ale dalej tuliłem. Po chwili niechętnie też mnie objęła. Byłem najszczęśliwszym chłopakiem na świecie.
Taki lajtowy rozdzialik. Pisałam go w autobusie, dlatego pewnie są literówki itp.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro