Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Sześćdziesiąt sześć

Kate:

Zamknęłam drzwi na klucz, który wrzuciłam następnie do skrzynki na listy i wsiadłam do samochodu Alana.

- Masz wszystko? - zapytał i spojrzał na mnie.

- Tak. - odpowiedziałam zapinając pas, a brunet odpalił silnik i odjechał.

- Dlaczego zmieniłaś zdanie? - zapytał po chwili ciszy. - Po kłóciliście się? - dodał.

- Nie chcę o tym rozmawiać. - odpowiedziałam i oparłam głowę o szybę.

Po kilku minutach znaleźliśmy się pod domem Alana. Brunet zatrzymał się na podjeździe i otworzył bramę i garaż specjalnym pilotem. Gdy już wjechał do wnętrza wszystko się zamknęło, a silnik zgasł.

- Jutro twój samochód tu będzie. - poinformował i wysiadł z samochodu.

Odpiełam pasi i zrobiłam to samo. Mężczyzna wyjął Lili na ręce, ale robił to tak by mała się nie obudziła. Następnie zamknął lekko drzwi samochodu i popatrzał na mnie.

- Czuj się jak u siebie. - powiedział i poszedł w stronę drzwi prowadzących zapewne do wnętrza domu. - Byłaś tu kilka razy, ale jeśli chcesz to mogę Ci pokazać wszystko na nowo. Idę zanieść Lili do łóżeczka. - powiedział, ja po kiwałam twierdząco głową.

To prawda byłam tu kilka razy, ale Alan nie oprowadzał mnie po całym domu tylko z góry powiedział co, gdzie i jak. Lili ma tu też przepiękny różowy pokój jak dla księżniczki.

Weszłam do salonu i się rozejrzałam. Wszystko na swoim miejscu. Czysto dzięki pani Emmie, która tu pracuje jako gosposia. Czułam się bardzo nieswojo. Stałam w progu wejścia do salonu i nie wiedziała co robić. Układać sobie tu życie na nowo? A może Alan ma inne plany... Ale jakby miał to chyba by nas tu nie chciał. I jeszcze ciąża. Chyba to ten czas, kiedy muszę mu to powiedzieć. Poczułam jak ktoś za mną stoi i się wystraszyłam, ale gdy się odwróciłam zobaczyłam Alana i strach znikł.

- Nie bój się. - zaśmiał się. - Ja Ci krzywdy nie zrobię. Chodź pokażę Ci wszystko. - powiedział i wystawił rękę w moją stronę, ale ja jednak wolałam unikać dotyku.

- Prowadź. - powiedziałam.

- Jak chcesz. - odpowiedział.

Pokazał mi cały parter, na którym mieściła się siłownia, kuchnia, łazienka, salon, przedpokój, hol, garaż i dwa pomieszczenia, do których kazał mi nie wchodzić, więc nie mam pojęcia co tam się znajduję. Natomiast schody prowadzące na górę, gdzie znajdowały się korytarz, sypialnia Alan wraz z łazienką i garderobą, pokój Lili również z łazienką i garderobą oraz dwa pokoje gościnne również z osobną łazienką i garderobą. Do każdego pokoju był dołączony balkon. Duży dom, a nawet i za duży jak dla mnie.

- Wiesz już gdzie co jest? - zapytał, a ja pokiwałam twierdzą głową. - Wolałbym, żebyś odpowiadała na moje pytania.

- Jasne. - odpowiedziałam i poszłam za brunetem schodami w dół. - Muszę Ci coś powiedzieć. - powiedziałam idąc za nim.

- Oczywiście, ale może później, bo jestem głodny.

- O tej porze? - zdziwiłam się, bo było już po drugiej.

- Nic na to nie poradzę. - odpowiedział i znaleźliśmy się w kuchni. - Też coś chcesz? - zapytał odwracając głowę w moim kierunku.

- Nie dziękuję. - odpowiedziałam.

- Okey. - powiedział i zaczął przygotowywać sobie jedzenie.

- Idziesz jutro do pracy? - zapytałam.

- A co chciałabyś wrócić? - spojrzał na mnie i się posłał mi swój zadziorny uśmieszek.

- Tylko pytam. - wzruszyłam ramionami.

- Jeśli chcesz to po prostu powiedz.

- Nie będę miała co zrobić z Lili.

- Załatwię opiekunkę.

- Jeśli to nie problem to z chęcią bym wróciła. - uśmiechnęłam się.

- Żartowałem. - powiedział i wrzucił brudne naczynia do zmywarki, a mi uśmiech zszedł z twarzy. - To o czym chciałaś mi powiedzieć? - zapytał.

- Bo... - zaczęłam, ale nie wiedziała jak skończyć.

- Bo? - powtórzył moje słowo.

Wstałam z krzesła od wyspy kuchennej i wzięła torebkę, która zostawiłam na komodzie w przedpokoju. Wróciłam do kuchni i zaczęłam szukać koperty.

- Nie wiem ja Ci to powiedzieć, więc sam zobacz. - powiedziałam i podałam mu dużą białą kopertę.

Brunet zajrzał do środka i wyciągnął z niej wszystko co tam się znajdowało. Popatrzał na wszystko uważnie, a następnie jego wzrok zatrzymał się na mnie.

- Już myślałem, że się tego momentu nie doczekam. - powiedział, a ja zmarszczyłam brwi.

- Wiedziałeś? Kto Ci powiedział? - zaczęłam zadawać pytania.

- Moi rodzice zauważyli i wypytywali. W sumie to sam zauważyłem, że stajesz się większa z tygodnia na tydzień. - powiedział, a ja mu przywaliłam z pieści w ramię. - Ałć. - zawył z bólu, który był udawany. - Masz jeszcze tyle siły? - zaśmiał się.

***

Nigdy nie spodziewałam się tego, że moje opowiadanie będzie miało tyle wyświetleń i gwiazdek. Jesteście wielcy i po prostu
was kocham❤️❤️❤️Aktywność jest coraz
to większa, a ja się bardzo cieszę, że mam
dla kogo pisać, więc rozdziały będą się
pojawiać częściej 😘

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro