Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

W rytm wiatru

Jeśli umówisz się z kobietą to powstają z tego różne problemy natury estetycznej. Wstaje taka rano i przygląda się swemu odbiciu w przekonaniu, że kobieta po drugiej stronie jest dziwnie znajoma. Patrzy w lusterko, i o boziu, jaką mam bladą skórę, jak papier i wory pod oczami, gdzieniegdzie resztki tuszu, który faktycznie okazał się być wodoodporny, suche usta z końcową szminki w kącikach. Królestwo zaniedbania. A, o królestwo trzeba dbać. Wcierać kremy, odżywki, nakładać maski, stosować peeling, przegrzebywać włosy w poszukiwaniu supłów i kołtunów . Dobierać ubrania, tak by zasłonić wszelkie mankamenty ciała, skryć blizny. Ciało każdej kobiety jawi się, jako prywatna mapa rozczarowań życiowych.

[Imię] po porannym rytuale urody zjawiła się  w umówionym miejscu i o umówionej porze. Zajęła się sobą. Na krótko. Bo ile można przyglądać się temu jednemu paznokciowi, gdzie lakier wyglada gorzej niż na pozostałych. Sięgnęła po pierwszą lepsza rzecz z brzegu. Dokonała na jej przykładzie głębokiej analizy życia.

Odłożyła przedmiot. Sięgnęła po kolejny - opasły tom trudnych, medycznych terminów o obcym brzmieniu. Odłożyła. W dłoni znalazł się drewniany manekin, wysuszony flamaster,wpół wypalona zapachowa świeczka. Wzrok sięgał głębiej. Na parapecie pąki wyłuszczały studenckie kwiaty - opustoszałe flakoniki alkoholu obok,  których piętrzył się znany jej już stos herbacianych resztek. Biurko tonęło w papierach; część monitora przykrywały samoprzylepne notki - terminy dawno-minionych egzaminów. Pranie w kącie pokoju. Porzucona zamszowa torba. Chaos zagarniał dla siebie całą przestrzeń.

💙

Chłopak przewracał się w łóżku. Ktoś właśnie składał mu gratulacje, ktoś wręczał kwiaty, jakaś młoda prezenterka zmierzała w jego kierunku z wyraźnym zamiarem przeprowadzenia rozmowy, tłum przed nim rytmicznie składał mu hołd, zapełniając przestrzeń wiwatami i burzą braw, ktoś wolał go zza kulis, zakłócają ceremonie wręczenia nagród.

- Sasori.

Ktoś mamrocze jego imię. Woła, wzywa, trajkocze nad głową, meczy i nuży.

- Sasori. Sasori wstań.

Wstań? Sasori nie rozumiał, w jakim celu miałby zrywać się z łóżka o tak wczesnej porze, nie rozumiał dlaczego miałby odstąpić zaszczytu wygłoszenia mowy dziękczynnej za przyznanie mu tak zasłużonej nagrody.

- Sasori!

Moment. To nie babunia wzywała go z prośbą o odwiedzenie pobliskiego sklepu, tu wcale nie chodzi o zakup mleka czy przypomnienie o prozaicznej obietnicy, którą złożył wraz z początkiem tygodnia, a o której istnieniu zapomniał wraz z jego kreski.

I choć głos był piskliwy w niczym nie przypominał narzekań Deidary.

W jego głowie dokonała się skomplikowana analiza, na której końcu znalazło się dramatyczne rozwiązanie nurtujacrgo problemu. Otóż uporczywym natrętem miała być [Imię]. Askasuna otworzył jedno oko, pozwalając by rozmazany zarys damskiej sylwetki stopniowo materializowała się. Po chwili otworzył drugie, upewniając się w swoich wnioskach. [Imię] kucała w niewielkiej odległości od łóżka.

- Jesteś za wcześnie.

- Jestem za późno.

Sasori odtworzył słowa dziewczyny. Najchętniej zacząłby się teraz samodzielnie utwierdzać w przekonaniu, że dziewczyna faktycznie posiada pewnego rodzaju odchylenie od normy. Niestety jej słowa znalazły poparcie...

💙


Dziewczyńskie opowieści mają też to do siebie, że lubią nagłe zwroty akcji. Przykładowo:wydaje się, że uczestniczysz w prymitywnym plotkowaniu, aż nagle dostajesz porcję zwierzeń. I znowu w inną stronę, bieg nie rozmowa, rollercoaster sunie w górę i w dół opada. Nie nadążasz, to nie gadaj.

Sasori wysłuchiwał teraz historii [Imię]. Uśmiechnięta siedziała na blacie biurka, sącząc między słowami herbatę i pokazując mu szereg bielutkich zębów. On natomiast łypał na nią zmęczonymi oczami, segregując porcję informacji, które otrzymał.

- Czemu nie obudziłaś mnie od razu?

- Zapewniam cię, że próbowałam. No już, nie gniewaj się, przecież nic się nie stało.

Nic się stało. Nic. Nic w ich projekcie nie ruszyło z miejsca. Nic. Nie pojawił się żaden podział obowiązków. Nic. Nie doszło do skonkretyzowanie zakresu materiałów, z którymi powinni pracować. Nic. Nie powstał konspekt pracy.

Nic.

Coś.

Ktoś wykonał coś.

Ktoś naruszył jego przestrzeń. Ktoś siedział w niej bez nadzoru kilka godzin. Ktoś samowolnie poruszał się po jego pokoju. Ktoś bez zastanowienia dotykał jego rzeczy. Ktoś ruszał jego książki, ubrania, naczynia, a nawet śmieci.

- Nie musiałaś tu sprzątać.

- Nudziłam się.

- Mogłaś mnie obudzić - Sasori niemalże czuł puls własnego serca, w tym którego żyłka na jego czole poruszała się dynamicznie.

- Naprawdę próbowałam. Spałeś.

Spał. Spał tak, jak zawsze. Spał pod jej obserwają.

💙

Cały ten dzień przepełniony był fiaskiem. Porażka ciągnęła się za nim od chwili opuszczenia knajpy. Podpuszczony pozwolił wciągnąć się w szarpaninę. Zmęczony, obity i zbrukany powrócił do domu. Zaspał. Pozbawiony czujności zezwolił wrogowi na sforsowanie jego prywatności. Wyczerpany wszedł w korelację.

Sasori przeglądał kolejne strony opasłego tomu, znudzony odrywał wzrok znad druku. Szukał ukojenia w osuwających się krokach wody. Deszcz sunął wzdłuż szyby wedle rytmu wbijanego przez wietrzny metronom. Ten sam deszcz przed godziną sunął wzdłuż [kolor] pasm włosów dziewczyny, która nie wiedzieć czemu postanowił odprowadzić. 

Mówiła dużo. Mówiła o wszystkim. Mówiła o poprzednim domu. O mieszkaniu w wielkim mieście, żyjącym swoim własnym chaotycznym rytmem. O wystawach, galeriach, wernisażach. O jakieś awanturze i pilnym wyjeździe. O przeprowadzce. O uczelni.

Gdzieś miedzy plotkami i zawiłymi planami pojawiały się krótkie wstawki, łechczące ego Sasoriego. Podziwiała go. Zachwycała ją jego pilność, dokładność.


💙💙💙

Przepraszam, że krótkie.
Na uczelni wszyscy wariują. Prowadzący nie byli i nie są gotowi prowadzić zajęcia w trybie online, a ja zostałam poproszona o nadzór nad czterema przedmiotami. Do tego dochodzi mi szereg prac do napisania, od streszczeń przez prace magisterską po scenariusze lekcji.

Jestem na tym etapie, gdzie kawa nie pomaga, a oczy bolą, kiedy je zamykam.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro