Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

7.


Chodziłam po lesie za nią kilka godzin, aż w końcu gdy nadeszła noc schowałam się między drzewami i poszłam spać ( chociaż przez cały czas byłam czujna ). Kiedy się obudziła słyszałam szelest liści i rozsypywanie czegoś. W końcu ruszyła dalej. Koło 13/14 zobaczyłam jak kładzie się na trawie. Uznałam, że ja poobserwuje. Kiedy już się miała zbierać zamieniłam się w człowieka i stanęłam za nią.
-Nawet nie drgnij. - Powiedziałam i spojrzałam na nią wzrokiem, który nie jednemu odebrałby mowę, ale jej oczy mówiły dokładnie to samo chociaż ukrywał się w nich strach.

- Kim jesteś i jak się tu znalazłaś? - Zapytałam. Nie odpowiedziała. Gdyby przeszła jeszcze jakieś dwa kilometry wzdłuż rzeki napotkałaby wioskę stada Adriana, a tego bym nie chciała. Patrzyłam na nią i zastanawiałam się w duchu jak można być, aż tak niskim. Sama miałam 1.69 więc to była odpowiednia wysokość jak dla mnie. Napięłam łuk i zaczęłam w nią celować. Stała po drugiej stronie rzeki więc gdyby była Wilkorem to by się przemieniła i uciekła, ale ona stała.

- Postrzelisz mnie? - Zaśmiała się cicho widząc mnie.

- To nie jest  śmieszne. - Powiedziałam poważnie i napięłąm cięciwe łuku jeszcze mocniej.

- Tylko żeby nie pękła ci żyłka. - Znów sie zaśmiała co zaczęło mnie denerwować.

- Nie chce na ciebie marnować strzał więc przeskocz przez rzekę i podejdź powoli.

- Okej. - Odpowiedziała uśmiechając się, a oczy pozostały bezwyrazu.

- Tylko no kim jesteś?

- Nie istotne. Ważne kim ty jesteś. - Odpowiedziałam patrząc jak podchodzi do rzeki i przygląda się swojemu odbiciu.

- Jak sie nazywasz? - Zapytałam. miała bardzo długie włosy, ale związane w kucyka nie przeszkadzały jej w niczym.

-Zoe SunLight. Pochodze z dalekich stron. - Powiedziała spokojnie i przeskoczyła przez rzekę. Złożyłam łuk i wsadziłam do plecaka po czym  to samo zrobiłam ze strzałami. Stanęła obok mnie i skrzyżowała ręce na piersi.

- Jesteś z FBI?

- Nie.

- Policja?

- Nie.

- Może CSI? - Spojrzałam na nią zmęczonym wzrokiem  ruszyłam przed siebie.

- Czekaj! Może są inne tajne organizacje?

- Tak. - Powiedziałam i nie zwracając na ną uwagi ruszyłam do Chatki Collinsów.
Kiedy dotarliśmy rzuciłam plecak pod drzwi i usiadłam na kanapie. Do pokoju wszedł Sebastian, a ja oparłam głowę o reke, zaś łokieć o oparcie i zamknęłam oczy. Spanie w lesie pomimo wilczej krwi jest niewygodne.

- Hej śliczna? Co ty taka wymęczona?

- Jestem zmęczona bo źle spałam Seb.

- Jasne. - Zniknął za drzwiami i wrócił z kocem. Okrył mnie nim, a potem poszedł zamknąć drzwi przez które przed chwilą weszła Zoe. Oczy same mi się zamykały więc po chwili odpłynęłam. Czułam jak ktoś mnie podnosi. Ładnie pachniał. Poczułam miękki materac i coś ciepłego na sobie po czym znów mocniej usnęłam.

Pare godzin później obudziłam się widząc drewniane ściany i duże łóżko, komodę oraz laptopa na szafeczce nocnej. Podniosłam się i zobaczyłam, że na ziemi leży wielki dywan z...niedźwiedzia?
Może....
Tak czy siak byłam tutaj, a nie wiedziałam co to za miejsce przez co zrobiłam się nerwowa. Uniosłam nos w momencie w, ktorym drzwi się otworzyły, a z łązienki wyszedł Sebastian w samych spodniach od dresu wycierający mokre włosy ręcznikiem. Na jego rękach widoczne były jeszcze krople wody. Ładnie pachniał...a może to to, że uwielbiam męskie perfumy. Przyglądałam mu się chyba ciut za długo bo spojrzał na mnie i się uśmiechnął.

- Hej...

- Hej. - Położyłam ręke na głowie i przeczesałam włosy palcami.

- Która godzina?

- Chyba 10. - uśmiechnął się, a gdy na niego spojrzałam jego uśmiech tylko się poszerzył.

- Co?

- Nic. Słodko wyglądasz po obudzeniu się. - Podszedł do szafy i wyciągnął jakąś koszulke, ale zamiast ją nałożył podał mi ją.

- Masz. Nie zabrałaś ze sobą rzeczy.

- Dziękuje. -Byłam pewna, że pojawiły mi się rumieńce bo piekły mnie uszy. Wyszedł z pokoju wieszając wcześniej ręcznik na krześle. Szybko nałożyłam wczorajsze spodenki i bluzkę Sebastiana. Zrobiłam szybkiego warkocza po czym wyszłam z pokoju czując smażące się jajka. Nagle zdałam sobie z czegoś sprawę. Podeszłam do stojącego w kuchni chłopaka.

- A...gdzie ty...

- Gdzie spałem? Nie martw się w pokoju na kanapie.

- Och...taaa...nie mogłeś położyć się u siebie? Kanapa nie jest złym miejscem. Na spokojnie mogłam tam spać...

- Jasne maluchu. - Uśmiechnął się mierzwiąc mi i tak nie uczesane włosy.

- Upiekłem bekon. Głodna?

- Jak wilk. -Uśmiechnął się i nałożył mi na takerz jajka z bekonem. Położył 3 talerze na stół. Usiadłam z jego prawej strony, a do pokoju weszła dziewczyna z wczoraj. Zoe jeżeli sie nie mylę.

- Um...hej... - Przywitała się niepewnie i siadła z nami. Seb postawił przed nią talerz, ale nawet nie podniosła widelca.

- Dziękujemy ci luno za życie i posiłek, ktory nam dajesz. - Wyrecytowałam jak przed każdym posiłkiem, a chłopak popatrzył na mnie troche dziwnie.

- Za rodzinę i nowych przyjaciół. - Dodał po chwili.

- Za wolność i za zabawę. - Dodała Zoe i wtedy wszyscy zaczeliśmy jeść.

- Ile trutki tam wsypaliście?

- Całe opakowanie. - Powiedział chłopak biorąc do ust widelec. Po skończonym posiłku zaoferowałam, że pozmywam na co Seb niechętnie się zgodził. Umyłam i wyszłam na dwór. Usiadłam na schodkach, a chłopak przyniósł fioletową Fantę w puszce, podał mi ją i usiadł obok mnie.

- Skąd wiedziałeś?

- Co? - Zapytał zdziwiony.

- To moja ulubiona. - Uśmiechnęłam się i otworzyłam puszkę.

- Tak wyszło. - Powiedział poprawiając koszulkę, którą miał na sobie.

Musiał ja nałożyć w międzyczasie

- Teżz ją lubię. - Powiedział po chwili.

- Wolę to niż cole.

- Ja też...chociaż śmierdzi. - Zaśmialiśmy się.

- Coś w tym jest. - Upił łyk. Przyjrzałam mu się.
Miał ciemne, brązowe włosy oraz... DOŁECZI!!!
Jestem po prostu pewna, że one dodają facetowi 70% więcej słodkości...no jest przystojny to fakt.

- Zrób zdjęcie zostanie na dłużej. - Powiedzał, a ja otworzyłam szerzej oczy.

- Co?

- Patrzysz się na nie od 10 minut. - Uśmiechnął się.

- Wiem że jestem przystojny Charls.      - Powiedział modyfikując moje imię co w sumie mi się podobało.

- Jestes głupi, a nie przystojny. - Spojrzałam przed siebie i uśmiechnęłam pod nosem.
Chłopak odstawił Fantę i przybliżył się do mnie zabierając moją puszkę i postawił ją na schodkach. Nie wiedziałam co on chce zrobić ale...nagle zaczął mnie gilgotać. Wierzgałam się i śmiałam.

- Powiedz, że jestem przystojny to przestanę.

- N...nigdy hahaha!!! - Nie mogłam nabrać oddechu.

- No powiedz. - Mówił gligocząc mnie dalej.

- No dobra dobra hahaha! jesteś przystojny hahaha!

- No. - Przestał i uśmiechnął się dumny z siebie, spojrzałam na niego i wstałam.

- Żartowałam. - Odparłam spokojnie.

- Czekaj co? - Też wstał, a ja zaczęłam uciekać.

- STÓJ!!! Okłamałaś mnie! Stój! - krzyczał śmiejąc się. W końcu mnie złapał...

Dałam się złapać

...i przycisnął do swojej klatki moje plecy

- Gdzie uciekasz maluchu? - zaśmiał się.

- Nie jestem mała!

- Oj jesteś...

Taa, taa mój wzrost...sięgałam mu do ramienia! To mi wystarczało, ale kiedy stawałam obok takiego olbrzyma miałam wrażenie ,że jestem mniejsza niż jestem naprawdę.

Prychnęłam tylko i próbowałam się uwolnić.

- Nie wierzgaj się. - Znów zaniósł się śmiechem.

Lubię jego śmiech

- Sebastian? Puść Charlie. - Powiedział pan Collins na co Seb mnie puścił.

- Słoneczko?- Zapytał co znaczyło hej Charlie wszytko dobrze?
Kiwnęłam głową nieśmiało i walnęłam Sebastiana w żebra łokciem tak żeby pan Collins nie widział. Chłopak skulił się jęcząc.

- No dzieciaki do domu. Nie ma biegania po lesie o tej porze. - Zarządził mężczyzna na co kiwnęłam głową i ruszyłam za nim unosząc pewnie głowę gdy Seb dalej trzymał się za żebra...








RP pisane z antonina11123

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro