|| Część Jedenasta ||
Minęło kilka dni, a Aizawa wyzdrowiał jakby nic się nie stało. Jednak z bandażami na całym ciele wyglądał jak Isaac Foster z "Satsuriku no Tenshi". Lubił to anime, więc czasami śmiał się sam z siebie, że nawet po "tym strasznym wydarzeniu" nadal jest w stanie zrobić bardzo dobry cosplay (oczywiście w domu, bo nikt go by nie rozumiał w pracy, chociaż Present Mic i All Might by trochę zrozumieli, ale to przecież istoty o niskim rozumowaniu według Shoty.
Nasze bohaterki nadal w jakimś stopniu opłakiwały swojego opiekuna i tą stratę Trzynastki. Dlatego raz, niepostrzeżenie poszły do Ligii Złoczyńców. To było jeden dzień po ataku na U.A...
~*~
Poszły rozwścieczone w stronę nieużywanego baru i wpadły z hukiem do pomieszczenia, rozwalając drzwi i podnosząc Shigarakiego do góry, przygważdżając go do ściany.
- W mordę dziecko nie dostało? - wymawiała przez zęby Akaiichi, to właśnie ona przygważdżała go, a Aoisan prawie przebiła go swoimi ostrzami.
- Co jest? Ja nikogo nie zabiłem! Jeszcze... - puścił oczko do najmłodszej, ta zaś prawie go zabiła swoją czarną materią. - O co chodzi? Chodzi o to liceum? Nie mów, coś się wam stało i teraz chcecie się zemścić? Pff, jeszcze czego...
- Raki, stop. Okaż trochę uczuć. - zmierzył go wzrokiem Dabi. Co jak co, ale on jest mądrzejszy od Łapy wielokrotnie. Psychicznie i Fizycznie. Jakkolwiek to znaczy. - Byłyście w pobliżu czy coś?
- TAK, A NAWET BLIŻEJ NIŻ SIĘ WAM WYDAJE! - wykrzyczała i wybuchła płaczem Koroini. Papurushi ją przytuliła najmocniej jak potrafiła, a dwie blondynki tylko stały, bez żadnych uczuć na twarzy.
- Kori, nie warto, nawet jakby wiedzieli to by Łapa dalej w to brnął... - rzekła Aoisan. - Zniszczyliście nam bardzo ważną osobę w naszym życiu...
- Ależ Iichi! My nie chcieliśmy - zapłakała Toga. Uklękła przy Koroini i powoli ją zaczęła obejmować. - Przecież my nie wiedzieliśmy...
- Toga. Nie. To ich wina, że nie powiedziały nam, gdzie się uczą, gdzie nie zaatakować. Po prostu odeszły.
"Odeszły". To słowo zostało zapamiętane na zawsze przez nastolatki. Tak więc, jak powiedział, tak zrobiły. Wyszły. Tak po prostu. Kilkoro z nich chciało się rzucić w pogoń żeby siec chociaż pożegnać, jednak zatrzymali ich, mówiąc tylko zwykłe "nie warto".
Wróciły do domu, a jako, iż dzisiaj jest sobota, wzięły się za sprzątanie. Gdy skończyły wybiła 18. Opadły na kanapę i włączyły telewizję, lecz zaraz potem wyłączyły, ponieważ wszędzie mówiono o zdarzeniu z wczoraj. Wreszcie wróciły do swoich pokoi, wykąpały się i zasnęły w czystych pościelach.
~*~
Na szczęście wszystko wróciło do normy. Za chwilę miały się odbyć zajęcia z Midnight. Wszyscy w klasie siedzieli w jednej grupce i rozmawiali o byle czym. Gdy zadzwonił dzwonek usiedli w ławkach i zaczęli lekcję. Wszystko sprawnie poszło. 3 kolejne lekcje również. Aż nastała lekcja wychowawcza. Wszyscy zaczęli mówić o wczorajszych wiadomościach.
- Ludzie! Za chwilę rozpoczyna się lekcja wychowawcza! - zaczął krzyczeć Iida. - Przestańcie gadać i siądźcie na miejsce!
- Już siedzimy tylko ty jeszcze stoisz. - prychnął Bakugo.
- Ej, Iichi-chan kto poprowadzi dzisiaj lekcję? Przecież Aizawa-sensei powinien jeszcze leżeć w szpitalu.
Akaiichi nie zdążyła nic powiedzieć, a do sali wszedł nie kto inny, jak Shota Aizawa. Wszyscy byli zaskoczeni, gdyż widać było, iż kuleje na jedną nogę, jednak on musiał być na tych zajęciach.
- Moje zdrowie nie ma znaczenia. Co ważniejsze, to jeszcze nie koniec walki. - zaczął cicho, ale już połowa klasy obawiała się kolejny słów ze strony nauczyciela. - Zbliża się Festiwal Sportowy U.A.
- FESTIWAL SPORTOWY?!
- Czy to nie za szybko, jeśli nie dawno był atak złoczyńców? - spytała Jiro
- A co jeśli znów się wtargną? - obawiał się Oijiro.
- Spokojnie, najwyraźniej, chcą pokazać, że U.A. nie jest takie miękkie, poza tym ochrona będzie większa niż w poprzednich latach, a co najważniejsze - to ogromna szansa, bo profesjonalni bohaterowie będą szukać młodych talentów, by ich wyuczyć w praktyce na bohaterów. Przyłóżcie się do tego bardzo! Jesteście wolni. - cała klasa się rozproszyła, ale Papurushi zauważyła, ze Aizawa chce z czwórką współlokatorek porozmawiać na uboczu. Zawołała przyjaciółki. Gdy wyszły na korytarz, kierowały się za czarnowłosym aż do pokoju nauczycielskiego. Tam dopiero Shota zaczął - Wy nie idziecie na festiwal.
- CO?! - krzyknęły równocześnie. A już chciały się popisać. - A to dlaczego?
- Z wielu powodów. - mruknął - Po pierwsze: jesteście za silne, chociaż będą i lepsi, ale nie możecie uwolnić całkowitego użycia daru. Po drugie: inni bohaterowie będą was obserwować i będą chcieli wiedzieć o was więcej, a wy praktycznie jesteście tajemnicą narodową. Po trzecie: będzie emitowana audycja w telewizji, a złoczyńcy mogą się zorientować, że jesteście "na tej dobrej stronie". Także nie.
- Ou. Już miałam w głowie plan zabicia konkurentów... - zmarszczyła uroczo nos Aoisan. Co prawda to zdanie miało być przenośne, jednak czasami niektórzy biorą wszystko za poważnie. Szczególnie w ich wypadku. Co przypadku dziewczyn inni nie powinni wcale być poważni - przy nich po prostu się nie da.
- A co będziemy robić w czasie, gdy będzie trwać ten cały festiwal sportowy? - zapytała z ciekawością Akaiichi.
- Dobre pytanie. - zaczął, po chwili z biurka wyciągając jakieś pismo. - Macie misję bohaterką.
- Co. Bitch, wtf? - powiedziała slangiem Papurushi.
- No ale gdzie? Jak? Z kim? I co będziemy tam robić?
- To jest pismo od głównego policjanta w Pekinie w Chinach. Jest tu napisane, że nie mogą znaleźć jednego złoczyńcy od 10 lat, a teraz stopień jego wykroczeń jest największy nić dotychczas. Dlatego NIE NAPISAŁ DO DOŚWIADCZONYCH BOHATERÓW, NA PRZYKŁAD DO ALL MIGHTA ALBO DO OSÓB ZE ZDOLNOŚCIAMI DETEKTYWISTYCZNYMI, TYLKO DO WAS. - mówił z jadowitą ironią. Nic dziwnego - kto normalny zleca 15-letniego złoczyńca jakimś głupiutkim 16-latkom? I to JEGO 16-latkom? On jest przestępcą prawie tyle, ile one żyją. No ale podobno tylko one pomogą. - Wyjeżdżacie za tydzień, macie tu to pismo, omówimy to w domu. Nie mówcie na razie nikomu, a gdy będziecie się żegnać to wtedy powiecie, czyli dzień przed wyjazdem zrobię wam tą upragnioną bibę, którą Akaiichi chciała mieć na urodziny, ale tylko kilkoro uczniów z naszej klasy!
- A braciszka będę mogła zaprosić?
- Że kogo, proszę?
- Bo my nie mamy tylko przyjaciół ze szkoły, przecież przed tym nie byłyśmy ciągle same... - odpowiedziała Koroini.
- Ech, no dobra.
- Ale jeden warunek - zaczęły Akaiichi i Aoisan. Dokończyły również - ciebie tam nie będzie.
- Ekhem, ekhem, nie. Ja to obowiązek.
- Pfff, można odmówić tego wyjazdu? - zapytała ze znudzeniem na twarzy.
- Ugh, jak ja was nienawidzę. Idźcie na lekcje i sza, nic nie mówcie, potem od razu do domku. BEZ ŻADNYCH SPOTKAŃ Z NIKIM, BEZ PICIA, ĆPANIA, CZY CO TAM JESZCZE ROBICIE. A I NAJWAŻNIEJSZE - BEZ BUDYNIU.
- CZŁOWIEKU, TY CHCESZ NAM GŁODÓWKĘ ZROBIĆ? CO TO ZA RZYCIE BEZ BUDYNIU? - oburzyła się Papurushi. Spotkanie, jednak skończyło się śmiechem.
Wróciły na lekcję biologii i z lekką niecierpliwością czekały na koniec dnia. Tylko że przed nimi jeszcze 3 lekcje. Dotrwały, po czym wyjęły papierek i razem zaczytane wróciły skrótem do domu.
~*~
Siemaneczko ziomeczki! (ten moment, gdzie nie wiesz jak zacząć i kradniesz przywitanie od youtuberki :') ) Tak więc, kolejna część za nami. To tak:
1. Budyń rzyciem,
2. Będzie się działo.
~ pozdro bitches, JG
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro