Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

|| Część Dziesiąta ||


  Przyjaciele z daleka nie mogli nic zobaczyć. Nawet jak przybiegli, to było już po wszystkim. Za to dwójka blondynów znała każdy najmniejszy szczegół. Bo to oni byli tego momentu głównymi bohaterami...

***

  Bakugo podbiegł do niej i stanął w ostatnim momencie przed twarzą Akaiichi. Dziewczyna czuła jego ciężki oddech na czole, gdyż musiała patrzeć na niego z wysoko uniesioną głową. Popatrzyli sobie w oczy, po czym Katsuki niespodziewanie przytulił rówieśniczkę. Mocno, nie chciał jej puszczać. Malinowooka, nie widząc dlaczego, rozpłakała się, po czym mocniej ścisnęła chłopaka, powodując tym, że z daleka wyglądaliby jak jedna osoba. Jednak nikt z daleka tego nie widział.

  To były sekundy. O tej pięknej chwili można napisać długi rozdział, ale jednak w rzeczywistości to były sekundy. Trwało to łącznie około sześć, może osiem sekund.

  Blondyni oderwali się od siebie z rumieńcami na polikach, niczym buraki. Odwrócili się, a zanim Akaiichi się obróciła, by zobaczyć, co zrobi jej przyjaciel, już go nie było. Rozglądała się na wszystkie strony i dopiero zauważyła go, gdy skręcał w ich ulubioną uliczkę, gdy kiedyś kłócili się o to, kto ma jaśniejszy kolor włosów, ale to zeszło na temat oczu. Kto ma ładniejsze. Jako że blondynka jest nieco (czytaj: bardzo) zboczona, a Bakugo lubi czasami dogryzać i flirtować, a nawet być dżentelmenem, skończyło się to tym, że dziewczyna wygrała, bo... To dziewczyna.

  Nastolatka uśmiechnęła się lekko do siebie, po czym odwróciła się z łzami w oczach do przyjaciół, biegnących w jej stronę. Pomachała im i się zaśmiała.

***

  Zatrzymali się zdyszani, przytrzymując śmiejącą się blondynkę.

- Co... Tu... Się zdarzyło? - powiedziała ledwo Aoisan zdyszana biegiem. - Gdzie ten skurwysyn, który przyprawił cię o łzy? Nie wybaczę mu tego...

- Spokojnie, nie ma co ściskać pięści na Bakugo. Przecież pobiegł tu do niej, to chyba coś zrobił dobrego, czyż nie? - Kirishima próbował uratować Katsukiego z pod rąk niebezpiecznej niebieskookej.

- Weź idź geju do swojego chłopaka, który zaraz będzie zabity. - szykowała pięści Koroini.

- O Boże! Piękny tekst, Kori, ten ship jest nieziemski! - ucieszyła się Papurushi. Po chwili cała paczka dziewczyn zaczynała obgadywać Eijiro i Bakugo, jakimi to pięknymi Yaoi byliby (gdyby oczywiście nie shipowały Akaiichi z blondynem, gdyż to jest ich priorytet).

  Jednak w pewnym momencie usłyszały gdzieś w dali głośny i szczery śmiech najstarszej. Malinowooka szła w stronę ich domu, śmiejąc się w niebo głosy. Tylko że blondynka inaczej szła. Nie tak, jak normalny człowiek, ale podskakując i wymachując rękoma na wszystkie strony.

- Ej, to ona się cieszy, czy coś ją opętało? - spytał Kirishima, przyglądając się dokładnie z jego przyjaciółkami.

- Ona ma tak zawsze... - powiedziały w tym samym czasie nastolatki. Westchnęły, po czym również w podskokach skierowały się w stronę ich przyjaciółki. 

~*~

Jej. Jak fajnie się skończyło. Taki krótki, ale jednak jest. bo ta chwila powinna być w osobnym rozdziale. Ona jest tak piękna, że aż się łezka w oku kręci. Okejka, tylko dla jednej z nas, ale trudno. Kto człowiekowi zabroni? No a tak marginesem, maraton się skończył :)

~ pozdro, JG

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro