|| Część Dziesiąta ||
Przyjaciele z daleka nie mogli nic zobaczyć. Nawet jak przybiegli, to było już po wszystkim. Za to dwójka blondynów znała każdy najmniejszy szczegół. Bo to oni byli tego momentu głównymi bohaterami...
***
Bakugo podbiegł do niej i stanął w ostatnim momencie przed twarzą Akaiichi. Dziewczyna czuła jego ciężki oddech na czole, gdyż musiała patrzeć na niego z wysoko uniesioną głową. Popatrzyli sobie w oczy, po czym Katsuki niespodziewanie przytulił rówieśniczkę. Mocno, nie chciał jej puszczać. Malinowooka, nie widząc dlaczego, rozpłakała się, po czym mocniej ścisnęła chłopaka, powodując tym, że z daleka wyglądaliby jak jedna osoba. Jednak nikt z daleka tego nie widział.
To były sekundy. O tej pięknej chwili można napisać długi rozdział, ale jednak w rzeczywistości to były sekundy. Trwało to łącznie około sześć, może osiem sekund.
Blondyni oderwali się od siebie z rumieńcami na polikach, niczym buraki. Odwrócili się, a zanim Akaiichi się obróciła, by zobaczyć, co zrobi jej przyjaciel, już go nie było. Rozglądała się na wszystkie strony i dopiero zauważyła go, gdy skręcał w ich ulubioną uliczkę, gdy kiedyś kłócili się o to, kto ma jaśniejszy kolor włosów, ale to zeszło na temat oczu. Kto ma ładniejsze. Jako że blondynka jest nieco (czytaj: bardzo) zboczona, a Bakugo lubi czasami dogryzać i flirtować, a nawet być dżentelmenem, skończyło się to tym, że dziewczyna wygrała, bo... To dziewczyna.
Nastolatka uśmiechnęła się lekko do siebie, po czym odwróciła się z łzami w oczach do przyjaciół, biegnących w jej stronę. Pomachała im i się zaśmiała.
***
Zatrzymali się zdyszani, przytrzymując śmiejącą się blondynkę.
- Co... Tu... Się zdarzyło? - powiedziała ledwo Aoisan zdyszana biegiem. - Gdzie ten skurwysyn, który przyprawił cię o łzy? Nie wybaczę mu tego...
- Spokojnie, nie ma co ściskać pięści na Bakugo. Przecież pobiegł tu do niej, to chyba coś zrobił dobrego, czyż nie? - Kirishima próbował uratować Katsukiego z pod rąk niebezpiecznej niebieskookej.
- Weź idź geju do swojego chłopaka, który zaraz będzie zabity. - szykowała pięści Koroini.
- O Boże! Piękny tekst, Kori, ten ship jest nieziemski! - ucieszyła się Papurushi. Po chwili cała paczka dziewczyn zaczynała obgadywać Eijiro i Bakugo, jakimi to pięknymi Yaoi byliby (gdyby oczywiście nie shipowały Akaiichi z blondynem, gdyż to jest ich priorytet).
Jednak w pewnym momencie usłyszały gdzieś w dali głośny i szczery śmiech najstarszej. Malinowooka szła w stronę ich domu, śmiejąc się w niebo głosy. Tylko że blondynka inaczej szła. Nie tak, jak normalny człowiek, ale podskakując i wymachując rękoma na wszystkie strony.
- Ej, to ona się cieszy, czy coś ją opętało? - spytał Kirishima, przyglądając się dokładnie z jego przyjaciółkami.
- Ona ma tak zawsze... - powiedziały w tym samym czasie nastolatki. Westchnęły, po czym również w podskokach skierowały się w stronę ich przyjaciółki.
~*~
Jej. Jak fajnie się skończyło. Taki krótki, ale jednak jest. bo ta chwila powinna być w osobnym rozdziale. Ona jest tak piękna, że aż się łezka w oku kręci. Okejka, tylko dla jednej z nas, ale trudno. Kto człowiekowi zabroni? No a tak marginesem, maraton się skończył :)
~ pozdro, JG
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro