|| Część Czwarta ||
Minęły wszystkie lekcje i już cztery nastolatki kierowały się na główny plac, by się spotkać z umówionymi chłopakami. Niby umówiły się tylko 2 dziewczyny, ale jednak poszły wszystkie ze względu na Aoisan, ponieważ mówiła, że pójdzie z przyjaciółkami, a Kaminari miał przyjść z kolegami. Wszystko dlatego, iż blondynka próbowała bezgranicznie znaleźć nastolatkom chłopaków.
Zauważyły czterech chłopaków przy wyjściu, którzy na coś czekali. Można było dostrzec, że stoją tam dwa blondyni, jeden czerwono włosy i jeden fioletowo włosy. Nastolatki biegiem ruszyły w ich stronę. Gdy już były przy końcu Akaiichi, biegnąc pierwsza, zatrzymała się gwałtownie, przez co wszystkie wpadły na nią. Chłopacy podbiegli do nich i pomogli im wstać. Aoisan zaczęła już prowadzić konwersację z Denkim, a potem doszły do nich Papurushi, Koroini, Kirishima i Shinso. Malinowooka chciała już wstać, ale zauważyła przed sobą muskularną rękę, która należała do Bakugo. Dziewczyna podniosła niepewnie głowę w stronę blondyna, a ten miał obojętny wyraz twarzy. Blondynka zapatrzyła się chwilę w prawie identyczne oczy do niej, lecz w końcu się opamiętała i szybko pokręciła głową na boki, po czym złapała się chłopaka w tzw. "męskim uścisku", a czerwonooki pociągnął ją stawiając na równe nogi. Prychnęli do siebie tylko i podeszli do ich przyjaciół.
- O, hej! Ja to Kaminari Denki, ten z czerwonymi włosami to Kirishima Ejiro, a tego blondyna już znasz. - Przywitał się blondyn z jednym czarnym pasmem, a Akaiichi i Kirishima podali sobie dłonie również w "męskim uścisku".
- To co, idziemy? - zaproponowała Papurushi. Skierowali się w stronę umówionej kawiarni i idąc w jednej grupce śmiali się i żartowali, no... niektórzy. Akaiichi podbiegła do Koroini lekko trącąc Shinso w ramię.
- Nie przedstawisz mnie swojemu chłopakowi? - spytała z pretensją blondynka.
- Ugh... Hitoshi to nie mój chłopak, ale dobra. - westchnęła brunetka gestykulując zawzięcie rękoma. - Shinso, to jest Akaiichi, Akaiichi to jest Shinso. - podali sobie tylko ręce i przyjaciółki zignorowały fioletowo-włosego, rozmawiając bez końca. Wreszcie doszli do kawiarni, gdzie koty są wszędzie.
- O ja! Koty! - Koroini od razu złapała Hitoshiego za rękę i ciągnąc go w stronę puszystych kulek. Oboje wielbili koty, więc polubili siebie. O dziwo Brunetka z nim rozmawia swobodnie, bez żadnych "manipulacji".
Kaminari z Kirishimą poszli zamówić dla dziewczyn Kawę, ale kiedy zobaczyli poczynania swoich koleżanek ustali w miejscu. Bakugo siedział wtedy przy jednym stoliku patrząc w okno, kiedy dwie brunetki złapały Akaiichi za ręce, a Aoisan za nogi, po czym podeszły do Katukiego rzucając na niego dziewczynę. Zachichotały i w podskokach poszły do chłopaków, którzy ze śmiechem wszystko obserwowali. Potem zauważyły Urarakę i Izukiego jak siedzą razem i piją shake'a, więc ciągnąc towarzyszy za ręce skierowali się do dwójki, pogrążając się w monologach. Ale wróćmy do naszej wybuchowej dwójki...
- Czemu musisz na mnie wpadać?! - krzyknął rozwścieczony blondyn.
- To nie ja, nie rozumiesz?! To moje przyjaciółki cały czas na ciebie mnie pchają! - blondynka popchnęła delikatnie Katsukiego. On wstał, dalej na nią wrzeszczał i wyszedł z kawiarni, a blondynka za nim. - Ej! Zaczekaj, jeszcze nie skończyłam!
- To nie kończ i daj mi cholerny spokój! - krzyczeli nawzajem do siebie idąc w stronę domu chłopaka. Przechodnie patrzyli na nich dziwnie, ale oni tylko zwracali uwagę na siebie. W końcu jednak na tyle odłączyli się od cywilizowanego świata, że dziewczyna weszła do niego do pokoju, nadal wrzeszcząc.
- No do cholery! Kiedy ty w końcu zrozumiesz, że ja nie chce na ciebie wpadać! - krzyknęła Akaiichi. I w tym momencie do pokoju weszła mama Bakugo.
- Kto to do cholery jest i co robi w naszym domu!?
- Ugh... - westchnął blondyn. - Akaiichi, to jest moja mama. Mamo to jest moja Akaiichi. - Gdy skapnął się, co właściwie powiedział, blondynka zatrzymała rękę na jego twarzy odsuwając go.
- Hej! Jestem JEGO Akaiichi!
- Miło mi, jestem mamą twojego chłopaka. Może coś zjesz?
- Bardzo chętnie! - odpowiedziała malinowooka, po czym wyszły zatapiając się w rozmowie, a zostawiając zdezorientowanego Katsukiego w pokoju. Bez przerwy rozmawiały o bzdetach, a czerwonooki tylko patrzył z zrezygnowaniem, jak - przez nieporozumienie - można tak szybko się zaprzyjaźnić ze straszą kobietą, ale jest na to proste wytłumaczenie - one były identyczne. Nagle, ni stąd, ni zowąd padło takie oto pytanie:
- O! mam fajny pomysł. Może zostaniesz na noc? - padło z ust mamy Bakugo.
- Tak!
- CO?! - oburzył się Katsuki, lecz niestety nikt go nie obchodził, a tata (mimo że tam cały czas był) bał się cokolwiek powiedzieć.
- Tylko gdzie będę spać?
- Ach, tym się nie przejmuj. Synalek będzie spał na kanapie.
- CO?! - odparli nastolatkowie równocześnie.
- Nie będę jej pozwalać spać w moim łóżku!
- A-ale ja mogę spać na kanapie! Mi jest całkowicie wygodnie. Niech pani się nie martwi! - podrapała się po karku dziewczyna.
- No dobrze, jeśli tak ci to pasuje... - wzruszyła ramionami kobieta. - To co? Może jakiś horror?
- Tak! - to była pierwsza zadowolona odpowiedź młodego Bakugo tego dnia.
- Mam lepszy pomysł! Obejrzyjmy "Titanica"! - zawołała Akaiichi.
Wszyscy się zgodzili (oczywiście oprócz nastolatka, bo on nienawidzi takich filmów), nawet tata. Oglądali film z zaciekawieniem, a chłopak stał pod ścianą i pikał w telefon. Gdy nadszedł najsmutniejszy moment, czyli śmierć Jacka, wszyscy się rozpłakali. Przytulając się do poduszek łkali w chusteczki, lecz tylko jedna osoba nie wiedziała co zrobić - Katsuki. Rówieśniczka do niego podeszła nadal szlochając, po czym się przytuliła do niego. Właśnie w tym momencie rodzice Bakugo przestali płakać, a wlepiać wzrok w tą dwójkę, patrząc na niego z wzrokiem "masz tylko jedno wyjście młody". On przytulił niepewnie dziewczynę, a ona przyciągnęła do siebie go jeszcze bardziej, przestając łkać, a dokładniej to zasypiając w jego ramionach. Spojrzał na kanapę, lecz tam nie było nikogo. Nie wiedział co zrobić. Gorączkowo oglądał się po kątach, myśląc "co by tu zrobić", ale w końcu opamiętał się i wziął dziewczynę na ręce, po czym położył ją delikatnie na kanapie, jakby była dla niego wszystkim i przykrył nastolatkę kocem. Podszedł do drzwi i spoglądnął jedynie na Akaiichi, a potem poszedł do swojego pokoju.
Kiedy dwie podobne do siebie kobiety, chociaż dzieliło je od siebie kilkanaście lat, rozmawiały o Katsukim, padła wypowiedź "Mój syn prawie zawsze lunatykuję i idzie spać na kanapę, a robi przy tym hałas, co mnie powoli męczy". Dzisiaj właśnie też tak było. Gdzieś tak około 3.00 nad ranem nastolatka się obudziła, ponieważ usłyszała jakieś kroki. Nie robiła z tego nic wielkiego, aczkolwiek ten ktoś wszedł do salonu i kierował się w stronę kanapy. Blondynka zapaliła lampkę i ujrzała rówieśnika.
- Bakugo, czego chcesz? - szepnęła. On tylko podszedł do niej i położył się obok niej, przytulając do siebie jak najmocniej dziewczynę. Ona zmarszczyła brwi i próbowała obudzić Katsukiego, lecz na marne, więc zgasiła lampkę i zatopiła się w głębokim śnie. Rano rodzice lunatyka przyglądali się dwójce śpiących nastolatków przytulonych do siebie. Z błogą miną obserwowali ich, jakby syn znalazł miłość swojego życia, tak gdzieś z godzinę, może dwie, aż w końcu się obudzili.
- Mamo?! Co ty, do cholery, tu robisz? - krzyknął matce prosto w twarz Katsuki, ale potem popatrzył na swoje miejsce i położenie. - Co ja, do cholery, tutaj robię?!
- Czy my spaliśmy razem w jednym łóżku, a raczej kanapie? - skapnęła się Akaiichi.
- Y... No.... Ten, tego.... Możliwe? - zająknął się młody Bakugo, a nastolatkowie nie zauważyli, że rodzice już dawno sobie poszli, gdyż chcieli "młodą parę" zostawić w spokoju.
- Ugh... A zresztą, idziesz na śniadanie? - zmieniła temat blondynka.
- Tak, a ty?
- Ja tylko się ogarnę. - odpowiedziała z uśmiechem i poszła w stronę pokoju Katsukiego.
Tam zastała totalny bajzel - porozrzucane ubrania, biurko zawalone jakimiś pierdołami, a łóżko nie było pościelone. Nastolatka tylko westchnęła i zabrała się za sprzątanie. Nie minęło 5 minut, a już cały pokój lśnił. Dziewczyna zadowolona z efektu uśmiechnęła się pod nosem i podeszła do szafy właściciela pokoju. Wyciągnęła czarną koszulkę z jakimś nadrukiem, dresowe spodnie i skierowała się do łazienki, po czym rozebrana weszła pod prysznic. Po długiej, relaksującej kąpieli i ubrania się, Akaiichi sięgnęła po grzebień Bakugo (tak marginesem, Bakugo i tak nie potrzebny był ten grzebień, więc nie wiadomo do czego mu owy przedmiot) i zaczęła rozczesywać swoje piękne, długie i lśniące blond włosy, po czym związała je w wysokiego kucyka zostawiając dwa pasma z przodu. Wyszła z pomieszczenia i zbiegając po schodach nuciła piosenkę z jakiegoś musicalu. Ledwo co weszła do kuchni już słychać było kłótnie ze strony mamy Katsukiego, jak i jego samego. Zaś jego ojciec przybiegł do Akaiichi.
- Błagam, pomóż. - szepnął Masaru. - Kłócą się tak od rana.
- Od rana? Chyba kiedy jak przyszedł do kuchni, bo przed tym był potulny jak baranek. - zaśmiała się lekko nastolatka. - A chociaż mogę znać przyczynę?
- No... wiesz... kłócą się o ciebie...
- Co?! Jak to o mnie?
- Znaczy... Nie dosłownie o ciebie, a dokładniej o to, kto robi ci śniadanie, bo wiesz... inny dom, inne potrawy...
- Zaraz, co? To znaczy Katsuki się o mnie kłóci?
- Ale nie tyl-
- O ja nie mogę! Muszę się pochwalić dziewczynom! O! i Jeszcze Kirishimie! Dobra, dobra. Opamiętam się i pójdę to zakończyć.
- Dziękuję. - Po tych słowach blondynka cichymi krokami weszła na środek awantury.
- KONIEC!!!
- O... y... Akaiichi.... Już przyszłaś... Słyszałaś coś z tej kłótni?
- Nie... Nic, a nic... - uśmiechnęła się przebiegle i puściła oczko w stronę ojca nastolatka.
- Aha... Ok, to co chcesz na śniadanie? - zapytał szybko blondyn.
- A umiesz gotować? - odpowiedziała pytaniem malinowooka.
- Tak, a co?
- A co konkretniej umiesz ugotować?
- Wszystko, czego pani zażyczy. - ukłonił się z lekkim uśmiechem. Chyba pierwszy raz Akaiichi widziała go z TAKIM uśmiechem. Szczerym i pięknym.
- W takim razie zwykła jajecznica, naleśniki z nutellą, gofry z cukrem pudrem, kakao i wszystkiego tak dużo, aby starczyło na 8 osób.
- AŻ TYLE?!
- A co? Żałujesz mi? - Akaiichi zrobiła minę szczeniaczka i od razu wszystko było jej.
- Nie! No co ty! - odwrócił się szybko i zaczął przygotowywać rzeczy by zrealizować "zamówienie".
Mitsuki chciała pomóc synowi, ale nastolatka nakazała usiąść gestem ręki. Po godzinie jedzenie było gotowe. Katsuki podał na stół dania, a reszta rodziny patrzyła na malinowooką aż zacznie jeść.
- No co tak patrzycie? Myśleliście, że zjadłabym to sama? Ja ledwo co zjem jeden naleśnik, a co dopiero to wszystko. Siadajcie, przyniosę wam talerze.
Gdy Akaiichi krzątała się po pomieszczeniu reszta siedziała w osłupieniu. Na początku zamówienia wszyscy patrzyli na nią typu "co za niewychowane dziecko", ale teraz są zachwyceni postawą nastolatki. Wreszcie talerze, sztućce i kubki zostały odnalezione, a teraz każdy zajadał się przepysznymi potrawami Katsukiego. Tak jak można było zauważyć, Akaiichi zamówiła dla 8 osób, a ich jest 4. to proste. Blondynka zje półtora porcji, Katsukiemu zamówiła 2,5 porcji, Mitsuki 1, a Masaru dostał 3. Co za dobroduszna dziewczyna. Kiedy wszyscy zjedli pośmiali się trochę przy stole, gdy nagle nastolatka dostała oświecenia.
- Cholera! Nie powiedziałam nikomu gdzie idę, z kim, na jak długo! Tata się wkurzy!
- Spokojnie, mogę do niego zadzwonić...
- NIE! To znaczy... nie ma go w domu?
- To miało być pytanie czy raczej stwierdzenie?
- Y... stwierdzenie?
- A to?
- Pa! Muszę już iść! - szybko powiedziała Akaiichi, by uniknąć niezręcznej sytuacji z "ojcem". Przytuliła każdego po kolei aż stanęła przy Katsukim.
- Y... No to do poniedziałku? - spytał nastolatek drapiąc się po karku.
- Tak... to... cześć. - przytuliła niepewnie go, a on również niepewnie odwzajemnił gest.
Blondynka zgarnęła jeszcze torbę z wieszaka, ubrała buty oraz kurtkę i wyszła z domu. Usłyszała szloch dwóch dziewczyn pod płotem. Podeszła bliżej, a szlochające dziewczyny okazały się być Koroini i Papurushi. Nagle zauważyła biegnącą Aoisan z plikami papieru.
- Mam te plakaty! To co? Rozwieszamy?
- Nigdy jej nie znajdziemy! - zawyła Papurushi.
- Kogo nie znajdziecie? - spytała podchodząc do dziewczyn.
- Akaiichi! Akaiichi? Akaiichi! - rzuciła się na blondynkę Koroini. - Wiesz ile my ciebie szukałyśmy?! Całą noc! Dosłownie! Gdzieś ty w ogóle była, co? Ostatni raz widziałam cię z...
- Nie wierzę! Spędziła noc u Bakugo! O matko! Kiedy ślub?! - odkryła jak zawsze zbyt przejęta Papurushi.
- Nie będzie żadnego ślubu! Nie spędziłam nocy u Katsukiego! - Krzyknęła nastolatka, ale chyba coś nie w porę, bo Bakugo wyszedł z domu podbiegając do dziewczyn.
- Hej, zapomniałaś koszulki! Ou, więc to wy tak ryczałyście...
- Cicho, one nie mają wiedzieć. - szepnęła Akaiichi do blondyna.
- Czego nie mamy wiedzieć? - zapytała Aoisan poruszając znacząco brwiami.
- Dobra widzimy się w szkole! Paa - pożegnała się już pchając swoje przyjaciółki jak najdalej. Nagle Koroini gwałtownie się zatrzymała.
- Czekaj, czekaj... jeśli Bakugo przyniósł ci koszulkę... TO CO TY TAM ROBIŁAŚ, ŻE PRZYNIÓSŁ CI TWOJĄ GÓRNĄ CZĘŚĆ UBIORU?!
- W domu wszystko ci opowiem... - westchnęła blondynka.
~*~
- Tato! Akaiichi się znalazła! - krzyknęła na cały dom Koroini. Aizawa tak się martwił dziewczyną, że zadzwonił prawie na policję, ale przecież to było niepotrzebne z wielu powodów.
- No wreszcie! Gdzieś ty była całą noc?! Martwiliśmy się o ciebie!
- Spokojnie, Iichi była u Bakugo.
- CAŁĄ NOC?!
- Tak... Nie patrzcie się tak na mnie! Ugh... dobra, opowiem.
Wszyscy usiedli na kanapie z wyczekującą miną. Blondynka zaczęła opowiadać co się tam stało, a słuchacze co chwile mówili "Oooo", "Grrrr", "mer mer" itp. Aż w końcu przestała opowiadać i Shota wstał.
- Po pierwsze, masz mówić lub dzwonić gdzie idziesz. Po drugie, to było urocze. Po trzecie, mam nadzieję, że nie robiliście TEGO.
- Co?! Coś ty! Na razie nie. - krzyknęła zawstydzona Akaiichi.
- Na razie. - reszta powtórzyła równocześnie.
Jako że dziś była sobota, zrobili piżama party lub coś w tym stylu. Przekąski przygotowywała Aoisan, Poduszki, koce itp. przyniosła Koroini. Film, seriale, anime wybierała Papurushi, a Akaiichi z Aizawą byli tak zmęczeni (zapewne nie, tylko tak mówią), że po prostu położyli się na kanapie i zasnęli. Nastolatki obudziły ich dopiero, gdy wszystko było gotowe. Włączyli muzykę i tańczyli bądź prowadzili wojnę na poduszki. Tak jak zawsze położyli się dopiero tak o 5 nad ranem, a obudzili się o 16 (tylko ich opiekun spał dłużej). Dziewczyny chciały się rozerwać i zostawiły liścik na stole w kuchni:
Szłyśmy na miasto. Nie będzie nas do późna. Nie wzywaj policji, nie zgubimy się, a tym bardziej nikt nas nie porwie. Najwyżej zostaniemy u naszych przyjaciół. Będziemy w kontakcie. Buziaki, twoje najlepsze córeczki ;)
~*~
No tak, w Następnej części będzie trochu cringe, ale przecież ta cała seria jest taka.
A do tej części nie mamy słów, wyszła tak idealnie, że... jest idealna XD?
~ pozdro, JG
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro