czternaście
— Robb? — Podniosła głowę i spojrzała mu w oczy.
— Tak? — spytał, również patrząc jej w oczy. Ręką ciągle delikatnie głaskał ją po odkrytych plecach, a jej lewa noga w dalszym ciągu leżała między jego nagami.
— Co myślisz o tym ataku na twojego ojca?
— Nie mam pojęcia — westchnął przygnębiony. — Ale wierzę, że poradzi sobie w stolicy. To prawdziwy człowiek Północy.
— Tak — przyznała i znowu położyła głowę na jego torsie. — To prawdziwy człowiek Północy.
— Wstajemy? — zapytał po dłuższej chwili ciszy.
— Nie — mruknęła, przymykając oczy.
***
— Zdrada? — Czytając list z Królewskiej Przystani, Robb podniósł się. — To słowa Sansy...
— Nakreślone pod dyktando królowej — wytłumaczył maester, który przyniósł wieści. — To oficjalny rozkaz.
— Uwięzili jego ojca, lorda Eddarda, namiestnika Północy, a teraz wzywają go do stolicy? — zapytała lekko oburzona Yngvild. — Nie pojedzie tam! — Również się podniosła.
— Pojadę — powiedział spokojnie, patrząc na nią. — Jeśli wzywają mnie do Królewskiej Przystani, to pojadę do Królewskiej Przystani.
— Nie pozwolę ci na to... — wyszeptała, a w jej oczach pojawiły się łzy. Nie chciała go stracić.
Jeszcze przez chwilę niepewnie wpatrywał się w jej zrozpaczone oczy.
— Wezwij chorążych — zwrócił się do maestera Luwina.
***
— Pani — usłyszała głos Driny, kiedy siedziała pod Czardrzewem ze swoją Rutą na kolanach.
— Coś się stało, Drino? — spytała uprzejmie, przenosząc na nią swój wzrok.
— Lord Robb chciał się z tobą widzieć.
Szła do ukochanego ciemnym korytarzem Winterfell. Czekał na nią w swojej komnacie.
Drina zdążyła poprawić jej jeszcze fryzurę i otrzeć łzy.
Wiatr, który panował na Północy i wkradał się do zamku przez jego grube mury rozwiewał delikatnie jej rude włosy, a ciężka suknia ciągnęła się za nią i omiatała podłogę.
Nagle dziewczyna stanęła w miejscu. Zatkała sobie usta dłonią, a w jej oczach pojawiły się łzy wzruszenia.
— Talisa! — wykrzyczała szczęśliwa i zaczęła biec w stronę kobiety.
Jej stara przyjaciółka, która przybyła na Przesmyk, kiedy była jeszcze bardzo mała. Pochodziła z Volantis, ale kiedyś wyznała Yngvild, że Westeros zawsze jej się bardziej podobało i doszczętnie podbiło jej serce. Jednak rok przed wyjazdem Yngvild do Winterfell ta wyjechała na Wschód, całkowicie urywając kontakt ze wszystkimi wyspiarzami.
Ale teraz wróciła.
I to było najważniejsze.
— Yngvild! — Ta również nie pozostała dłużna i odwróciła się do niej, zaczynając iść w jej stronę.
Kiedy znalazły się blisko siebie, tęsknię do siebie przylgnęły.
— Tęskniłam... — wymamrotała Yngvild, tuląc do siebie dawną przyjaciółkę. — Skąd się tu wzięłaś?
— Powiedzieli mi, że tu cię znajdę — odpowiedziała, kiedy odsunęły się od siebie lekko i odwzajemniła uśmiech.
— Tak tęskniłam... — Zaśmiała się lekko i znowu ją do siebie na chwilę przytuliła. — Wszystko musisz mi opowiedzieć! Już nie pozwolę, żebyś odchodziła...
— Mam nadzieję, że lord tego zamku pozwoli mi tu zostać... — powiedziała niepewnie.
— Oczywiście, że ci pozwoli. — Yngvild uśmiechnęła się do niej promiennie. — Właśnie do niego idę, pójdziesz ze mną? Pozna cię.
***
Yngvild zapukała do komnaty swojego ukochanego. Kiedy usłyszała ciche ,,proszę", otworzyła drzwi.
Był sam.
— Robb — odezwała się pierwsza, a uśmiech na jej twarzy jeszcze bardziej się powiększył. — Muszę ci kogoś przedstawić.
— A chciałem spędzić z tobą wieczór sam na sam... — wyznał, robiąc przybitą minę.
— Wczoraj byliśmy sami — przypomniała i podeszła do niego, uwodzicielsko się uśmiechając w jego stronę.
— Jeden wieczór to za mało. — Uśmiech jednak pojawił się na jego twarzy i jedną ręką wziął ją za plecy, przyciągając do siebie.
— Jeśli mnie poślubisz — zaczęła rozmarzonym tonem i spojrzała do góry, — to już zawsze będziemy razem...
— Zrobię to — obiecał i złączył ich usta w pocałunku.
— Ale teraz nie czas na to. — Odsunęła się od niego. — Muszę ci kogoś przedstawić.
— Już się boję — mruknął.
— Nie masz czego — zaśmiała się lekko i poprosiła przyjaciółkę, by weszła. — To Talisa — wskazała na dziewczynę ze Wschodu, — a to Robb, lord tego zamku. — Wskazała na chłopaka z Północy.
— Miło mi. — Podszedł oczarowany do dziewczyny i wziął jej rękę, by delikatnie ucałować ją w wierzch dłoni.
— Mi również. — Zarumieniła się lekko.
***
— Musisz mi wszytko opowiedzieć, Taliso. — Uśmiechnęła się do Wschodniej dziewczyny, kładąc się na łóżku w swojej komnacie.
— Oczywiście — zaśmiała się i położyła obok niej. — Opowiem ci w nocy — ściszyła głos, — jak kiedyś. — Zaśmiała się lekko przykładając sobie palec do ust.
— Pamiętam. — Przymknęła oczy i pomyślała o dawnych czasach, jeszcze na Przesmyku. — Więc czekam! — powiedziała podekscytowana i przykryła się pod samą brodę.
— Jeśli ma być jak za dawnych czasów... — powiedziała tajemniczo i podniosła się, żeby zdmuchnąć świeczki w komnacie i pozostawić tylko jedną przy łóżku. Następnie znowu się położyła obok rudej i przykryła. Yngvild poczuła jak ta wsadza swoje stopy w jej nogi.
— Nadal masz zimne nogi — mruknęła lekko zniesmaczona, ale mimo wszystko ciągle była szczęśliwa.
— A ty musisz mi je ogrzać — uśmiechnęła się, pokazując jej zęby, — jak kiedyś.
— Oczywiście, a teraz opowiadaj. Tak w ogóle to zostaniesz już?
— Nie — posmutniała lekko. — Muszę wyjechać do Wysogrodu, ale i tak chciałam znaleźć sobie jakiegoś męża na Północy, więc i tak bym tu wróciła.
— Po co jedziesz do Wysogrodu? — Zmarszczyła brwi.
— Nie powinnam ci mówić... — zamyśliła się przez chwilę. — Ale jesteś moją przyjaciółką. I wierzę, że nikomu nie powiesz.
— Obiecuję.
— Więc... Kiedy wyjechałam na Wschód, dotarłam do Bravos, a tam znalazłam Dom Czarni i Bieli — mówiła, a Yngvild słuchała w coraz większym skupieniu. — Poznałam tam wielu ludzi... I polubiłam ich, spodobało mi się ich postrzeganie świata i życia. Nauczyli mnie zmieniać twarze — powiedziała podekscytowana.
— Zmieniać twarze? — spytała, nie do końca wiedząc o co chodzi.
— Bo ludzie w Domu Czerni i Bieli są tak jakby po prostu Nikim. Nie mają swojej prawdziwej twarzy tylko kilka twarzy, ludzi, których zabili.
— Ile masz twarzy, Taliso? — zapytała lekko przestraszona na co ta lekko się zaśmiała.
— Tylko kilka... I dostałam imię osoby z Westeros, dlatego wróciłam, ale nie mogłam się z tobą nie spotkać na początku — wyznała tesknie i wtuliła się w rudą przyjaciółkę. — Ale to będzie ostatnie imię, które zdobędę. Chciałabym wrócić do normalności. Ustatkować się. Znaleźć sobie męża, mieć dom, dzieci i chciałabym spędzić przy tobie swoje życie. Ale już nie ważne. — Uśmiechnęła się, i spojrzała na Yngvild. — Teraz ty opowiedz co się z tobą działo przez te wszystkie lata. Opowiedz mi o tym lordzie, jest bardzo uroczy — mruknęła do niej i lekko się zarumieniła.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro