Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział V - kolejne kły

... Obudziłam się w moim pokoju. Wstałam i poszłam się ubrać... Podeszłam do lustra i zaczęłam się czesać. Po chwili odłożyłam szczotkę do włosów i spojrzałam na moją rękę ze znakiem... Próbowałam sobie przypomnieć co się stało, ale mi to nie wychodziło. Chciałam wyjść z pokoju, ale w drzwiach pojawił się Kou...?

- Kou-kun? - zdziwiłam się.
- Witaj, M Neko-chan~! - powiedział Kou.
- Co tutaj robisz?
- Przyniosłem dla Ciebie prezent. - powiedział Kou i pokazał mi róże.
- Czerwone róże...? - spytałam łapiąc kwiaty.
- Podobają Ci się?
- Tak. Są ładne! - uśmiechnęłam się.- Lubię czerwony...
- Teraz powinnać mi coś dać, prawda M Neko-chan? - Kou złapał mnie za biodra i przysunął mnie do siebie.
- C-Co robisz?! - wystraszyłam się.
- Przecież wiesz, że na tym bezwartościowym świecie nie ma nic za darmo. - powiedział z dziwnych uśmoechem.- Pozwól, że się napiję...
- Nie! - odepchnęłam go, a on się zdziwił.- Da-Daj odłożyć mi tyl-tylko róże, dobrze?
Powiedziałam nie pewnie, ale... ale odłożyłam róże i podeszłam do Kou. Z moich oczu pojeciały łzy, a Kou je zlizał. To dziwne, ale to tylko po to bym zmiękła. Udało mu się! Jestem człowiekiem i jestem miękka! Dlaczego ja? Dlaczego... Boję się. Nie jestem na to gotowa.
Kou złapał mnie jeszcze raz i ugryzł w szyję. Bolało... Nic nie robiłam tylko cicho krzyknęłam. Boże, kiedy ten koszmar się skończy!?

[

Time skip...]
Po ugryzieniu minęło półgodziny... Szłam wtedy do Ayato na rozmowę. Dyrektor powiedział, że mam spróbować zmienić jego zachowanie, ale czy normalne, żeby zwykła, ludzka dziewczyna zmieniała wampira?
Szłam tak już 10 minut. Myślałam o moich braciach i naznaczeniu... Nie wiem czy powinnam płakać, czy się śmiać. To było mniej ważne... Po 2 minutach doszłam do rezydencji Sakamakich. Podchodziłam do drzwi i nagle, je otworzył Ayato. Nic nie mówiąc zaprosił mnie do środka... Weszliśmy do jego pokoju i usłyszałam tylko jak zamyka drzwi na klucz? Wystraszyłam się i szybko obróciłam. Ayato był już blisko mnie i trzymał mnie za ramiona... Chciałam się wyrwać, ale to trudne leśli za tobą jest ściana i wampir jest tak blisko. Nie wiedziałam co robić, ale wiedziałam co się ze mną stanie! Długo nie czekałam... Ayato od razu wbił swoje kły w moją szyję. Pisnęłam i kopnęłam go w kostkę. Chłopak mnie puścił, a ja uciekłam do łazienki. Zamknęłam drzwi i siedziałam tan bardzo cicho... Ayato mnie szukał, ale ja nie miałam zamiaru wychodzić...

W tym samym czasie...
W łazience był Shu?! Leżał w ubraniach w wannie z wobą. Nie codzinny widok... Podeszłam do niego i spojrzałam mówiąc:

- Shu-sam, co tu robisz?
- Nie widzisz? Pompię się... - powiedział swoim spokojnym i wolnym tonem.
- Ale... Jesteś w ubraniach!
- To mnie rozbierz. - powiedział.
- Co?
- Nie przyszłaś tu, aby zobaczyć mnie nago? - spytał zamytając oczy.
- Wcale nie! Nawet tak nie myśl...! - zaczęłam się rumienić.- Przyszłam się schować.
- Może się przyłączysz?
- Przyłączyć się!? - zarumieniłam się jeszcze bardziej.
- Rumienisz się, wiesz?
Rozmawialiśmy tak jeszcze chwilę. Postanowiłam wyjść, ale Shu złapał mnie i przyciągnął do siebie! Nie zdążyłam zareagować, a jego kły już były głęboko w mojej szyi. Wyrywałam się, a on tak i tak pił moją krew! Wreszcie... Postanowiłam to zrobić! Ostatkiem sił wyrwałam się wtedy kiedy jego kły były mocno wbite w moją szyję. Przez to moja krew leciała i nie chciała przestać!
Dłużej nie czekając wybiegłam z łazienki i uciekłam prosto do domu...!

[Time skip...]
Szybko dobiegłam do domu! W moich oczach był łzy, ale je trzymałam tak aby nie wypłynęły. Chciałam uciec jak najdalej, ale Azusa nagle pojawił się na mojej drodze. Wywróciłam się i złapałam się na szyję, w miejszcze w którym byłam ugryziona... Azusa kucnął przy mnie i zabrał moją rękę z mojej szyi. Spojrzał na ugryzienie i pocałował to miejsce? Złapał mnie za drugą rękę i zaprowadził do swojego pokoju... Usiadłam na jego łóżku i myślałam co teraz będzie, ale moje obawy był bezcelowe! Azusa opatrzył moją ranę i złapał dłoń z naznaczeniem. Teraz nie wiedziałam co robi? Po chwili mojego myślenia chłopak ugryzł mnie w nadgarstek. Chciałam się wyrwać, ale... Azusa puścił mnie i opatrzył miejsce w które wbił kły. Zdziwiona patrzyłam na chłopaka i nic nie mówiłam, ale czułam coś dziwnego. Nie wiem co to było, ale czułam to w środku...
Po paru minutach poszłam do pokoju. To wydaje się dziwne, czyż nie? Tu mnie gryzą, a potem Azusa daje mi opatrunki! Czy oni powarjowali!? To wszystko jest jakiś chore... Wkurza mnie to, ale już tak jest z wapirami.

[Time skip...]
Doszliśmy już do godziny 19.07 ... Byliśmy właśnie w trakcie iścia do szkoły. Tak, idziemy do szkoły... Ruki powiedział, że świeże powietrze dobrze nam zrobi, a już szczególnie mi! Kiedy to mówił to miałam chęc go walnąć, ale zrezygnowałam... Minęło już 26 minut i byliśmy już w szkole. Ocałowałam Mukamich i pobiegłam do czytelni. Tam zawsze czułam się dobrze... Podeszłam do biurka bibliotekarki i zaczęłam się rozglądać. Spojrzałam w lewą stronę i zobaczyłam Laito i Kanato? Nic nie mówiłam, ale bibliotekarka nagle się pojawiła i mnie wystraszyła.

- Witaj, Yuuki.
- Ah!? - krzyknęłam ze strachu.- Dzień dobry... Czy ma pani jakieś książki o... miłości? - szepnęłam cicho.
- Hmm... - prowadziła mnie w stronę Laito i Kanato.- Tu mam jedną z nich. Czytałam ją sama i uważam, że jest świetna! - powiedziała i dała mi książkę.
- "Po konarem wierzby"? - przeczytałam tytuł.- To jest książka o miłości?
- Może tytuł nie jest zachęcający, ale to jest piękna książka o wspaniałej miłości... pomiędzy człowiekiem i "kwiatem". - powiedziała uśmiechając się w moją stronę.
- To miłe, dzięku...~ - nie dokończyłam, bo bibliotekarka zaczęła mówić do Laito.
- Laito, może już sobie pujdziesz. Nic przecież nie szukasz!
- Oh, szukałem, ale już to znalazłem. - powiedział i się dziwnie uśmiechnął.
- Ciekawe o co chodzi... - pomyślałam.- Laito, nie powinneś pakować się w kłopoty.
- Jeszcze nic nie zrobiłem, wiesz Bitch-chan? - Laito złapał moje biodro.
- Przestań się z nią bawić, Laito! - krzyknął Kanato.
- Nie wolno takich rzeczy robić w szkole. - powiedziała pani z czytelni.
- Oh, proszę wybaczyć. Już idziemy... - słapał moją rękę i ciągnął za sobą.
- Eh!? T-To ja wypożyczam tą książkę~! - wrzasnęłam.
Laito zaciągnął mnie do męskiej toalwty. On i Kanato zaczęli mnie dotykać, ale kiedy chcieli mnie ugryści zauważli, że na szyi mam bandaż... Laito się zaśmiał i wbił swojw kły w moje udo! Krzyknęłam cicho, ale potem zamilkłam, bo widziałam, że Kanato wgryza się w moje ramię! Strasznie bolało, ale... ale nie mogłam się odezwać. W gardle miałam kólę i nic nie mówiać zemdlałam...
Obudziłam się na rękach Reijie'go. Nie myślałam, że się pojawi, ale jednak... Wtuliłam się w jego klatę i lekko się uśmiechnęłam, a on to zauważył.

- Dlaczego się uśmiechasz? - spytał Reiji.
- Nie mogę w to uwierzyć! Uratowałeś mnie...
- To nic takiego i wybacz mi za nich. - powiedział rumieniąc się.
- Jak mogę Ci się odwdzięczyć?
- Nie, nie mu...~ - nie dokończył, bo zobaczył, że odkrywam swoje lewe ramię.
- To winnam Ci podziękować... - powiedziałam.- No dalej, ugryź. Wiem, że tak naprawdę tego chcesz... - powiedziałam i zacisnęłam usta, bo poczułam, że jego kły powoli się wbijają w moje ramię.
Strasznie bolało, ale po chwili ustało. Chłopak pił moją krew, ale bardzo delikatnie. Sama nie wiem kiedy straciłam przytumność...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro