Rozdział 2
❗UWAGA ❗
W tym rozdziale, pojawia się samookaleczanie.
Następnego ranka budzik zadzwonił zdecydowanie za wcześnie.
-Co to za hałas? – zapytał Nooroo
-Budzik – powiedziałem zaspanym głosem
-Okropieństwo – powiedział chowając się
Wyłączyłem budzik i zwlokłem się z łóżka. Wziąłem szybki prysznic i wziąłem plecak.
-Idziesz ze mną? – zapytałem Nooroo
-Chętnie, schowam się żeby nikt mnie nie widział. – powiedział z uśmiechem
Zszedłem na śniadanie, w kuchni siedział już mój ojciec. Spojrzał na mnie ze złością.
-A Ty co taki niewyspany? Pewnie znowu przez pół nocy rysowałeś te swoje bazgroły, mam racje?
-Uczyłem się... – powiedziałem nieśmiało
-No zobaczymy efekt tego Twojego uczenia się. – warknął na mnie
-Nie krzycz po nim, przecież się uczy- wtraciła się mama
-No ja jakoś nie bardzo widzę efektów, czwórke to każdy głupi potrafi przynieść – powiedział ze złością
-Bez przesady, za dużo od niego wymagasz. Siadaj kochanie i zjedz śniadanie – zwróciła się do mnie mama
-Ja... – zacząłem
-A Ty go za bardzo niańczysz , potem wyrośnie na sierotę i ofiarę losu. – przerwał mi ojciec
-No wiesz co, nie każdy musi być tak wypłukany z uczuć jak Ty! – podniosła na Niego głos mama
-Zarabiam żeby Ci na nic nie zabrakło a jeszcze kurwa źle- krzyknął
-Bo Ty tylko potrafisz narzekać! Na wszystko! Wszyscy jesteśmy źli tylko Ty jesteś idealny!
-A żebyś kurwa wiedziała! W dupie Ci się poprzewracało od luksusu i dobrobytu!
-Jesteś bezczelny! – krzyknęła mama
.
W tej chwili ukradkiem wyszedłem z domu.
-Czy oni tak zawsze? – zapytał szeptem Nooroo
-Przeważnie – westchnąłem
-Przykro mi – powiedział z troską
-Przyzwyczaiłem się, ale schowaj się już, żeby Cię nikt nie widział. Jeszcze wezmą mnie za debila który mówi do siebie. – powiedziałem smutno
-Dobrze – powiedziało Kwami chowając się w mojej kieszeni.
Lekcje minęły bez większych atrakcji, ja trzymałem się jak zawsze zdala od rówieśników. Nerwowo czekałem ma ostatnią lekcję, aby poznać ocenę z ostatniego sprawdzianu. Miałem nadzieję, że napisałem bezbłędnie, żeby ojciec nie mógł się doczepić. Gdy w końcu była wyczekana przeze mnie lekcja, miałem wrażenie, że serce wyskoczy mi z piersi. Nauczycielka weszła do klasy z miną niezbyt zadowoloną.
-Cóż, mam wasze pracę niestety poszło Wam fatalnie – Zaczęła
Cudownie czyli lipa...
-Większość dostała jedynki albo dwójki. – rozejrzała się po klasie i spojrzała na mnie z uśmiechem – Poza Gabrielem, który dostał czwórkę plus – powiedziała a ja poczułem, że się rumienie. – Gratulacje – powiedziała podając mi mój sprawdzian.
Cóż, ta czwórka mnie nie urządzała, ojciec i tak będzie wściekły, nawet jeżeli napisałem najlepiej z klasy...
Resztę lekcji byłem praktycznie nieobecny. Ciągle zastanawiałem się co mnie będzie czekało w domu. Dzwonek na przerwę wyrwał mnie z moich przemyśleń. Powoli zacząłem się pakowac gdy nauczycielka podeszła do mnie.
-Gabriel, czy wszystko u Ciebie okey? Wydajesz się jakiś struty. – zapytała
Spojrzałem na nią zaskoczony, nie spodziewałem się od niej takiej troski względem mojej osoby.
-Ja... Ja... Nie, wszystko dobrze, proszę Pani – odpowiedziałem po chwili.
-Na pewno? Wiesz, że mi możesz o wszystkim powiedzieć. – uśmiechnęła się a ja poczułem, że się rumienie
-Tak proszę Pani... -powiedziałem uciekając wzrokiem w bok – Przepraszam ale muszę już iść. Do widzenia.
Natychmiast wyszedłem speszony z klasy. Czułem, że twarz mi wręcz płonie. Może byłem przewrażliwiony ale jej spojrzenie mnie prześwietlało.
-Czy ona Cię podrywała? – zapytał Nooroo
-Nie wiem i nie chce wiedzieć. – powiedziałem oschle
-Okey, okey – speszyło się stworzonko
Tak szybko wracałem do domu, że prawie zapomniałem o ocenie z matematyki.
Cholera, ojciec się wścieknie.
Ja pierdole....
-Wszystko dobrze? – zapytał Nooroo
-Bądź cicho bo ktoś Cię usłyszy albo zobaczy- skarciłem go
Wiem, nie powinienem się na nim wyżywać, on nie jest niczemu winien. Wpadłem na ojca przy drzwiach.
-I? – spojrzał na mnie
-Ale co? – próbowałem udać, ze nie wiem o co mu chodzi
-Jaką ocenę dostałeś? – warknął ze złością na mnie
-No... Dostałem najlepsza ocenę z całej klasy.... – powiedziałem cicho
-Kurwa mów normalnie, co dostałeś?!
-Czwórke plus – powiedziałem i czekałem na Jego reakcje
-Boże, co za ofiara losu z Ciebie? Całymi nocami bazgrzesz i później są tego efekty! – krzyknął na mnie – Do siebie!
Bez słowa poszedłem do swojego pokoju.
-Nie krzycz tak po nim, po drugie nawet obiadu mi nie dasz zjeść? – usłyszałem głos matki
-Nie uczy się to jeść też nie będzie, a Ty się lepiej zamknij!
Zamknąłem drzwi na klucz i rzuciłem plecak na ziemię.
-Ała- powiedział Nooroo ale nie zwróciłem na Niego uwagi.
Poszedłem do łazienki i się zamknąłem. Patrzyłem na siebie w lustrze i czułem obrzydzenie do samego siebie. Nienawidziłem siebie za to, że nie potrafiłem być wystarczająco dobry dla mojego ojca. Poczułem łzy napływające mi do oczu a w głowie miałem głos ojca , że tylko cioty okazują uczucia. Wyjąłem schowaną żyletkę i trzęsącymi się dłońmi zacząłem ciąć swoje nadgarstki. Krew spływała po umywalce mieszając się z moimi łzami.
-C... Co Ty robisz? – zapytał przerażony Nooroo przebijając przez drzwi z łazienki.
-Zostaw mnie samego – krzyknąłem nie zważając na to, że rodzice mogą mnie usłyszeć, chciałem tylko ukoić jakoś swój ból.
Gdy skończyłem usiadłem zrezygnowany owijając swoje nadgarstki bandażem. Była to już u mnie swego rodzaju rutyna.
-Dlaczego to zrobiłeś? – zapytał Nooroo ze szczerą troską
-Ja... Musiałem się jakoś wyżyć, lepiej tak niż na innych – wzruszyłem ramionami
-Ale co jak Twoi rodzice to zauważą.?
-Coś Ty, robię tak od dawna, nikt nie zauważył – powiedziałem uśmiechając się
-Ale Ty się krzywdzisz... – spojrzał na mnie smutni
-Zasługuje na to... – westchnąłem
-Nie prawda, nie możesz tak myśleć! – pisnęło kwami
-Taka jest prawda – powiedziałem
Siedziałem zrezygnowany na ziemi w łazience, nadgarstki paliły mnie żywym ogniem, ale zasługiwałem na to, znowu zawiodłem mojego ojca. Nooroo poleciał do mnie i wtulił się we mnie. To było dla mnie dziwne uczucie i dopiero teraz zdałem sobie sprawę, że nie pamiętam kiedy ktoś mnie przytulił. Poczułem się jeszcze gorzej psychicznie.
-Gabriel, chodź zjedz coś – krzyknęła mama z dołu
-Chodź, zjedz coś – powiedział Nooroo
-Nie jestem głodny – skłamałem
-Nie jadłeś nic ani wczoraj, ani dzisiaj.... Proszę zjedz coś... – spojrzał na mnie z troską – Proszę. ...
-No dobra, pójdę – westchnąłem – Wezmę coś dla Ciebie
-Dobrze, ale Ty też coś zjedz, dobrze? – spojrzał mi w oczy
-Ech... Okey, okey... – powiedziałem
Ubrałem czarną bluzę z długim rękawem i zszedłem do kuchni. Na szczęście ojca nie było.
-Siadaj kochanie, zjedz trochę – powiedziała z uśmiechem mama
-Dziękuję – nałożyłem sobie odrobinę
Zjadłem trochę i nawet udało mi się przemycić trochę dla Nooroo. Gdyby ojciec był w domu, pewnie nic nie przeszło by mi przez gardło.
-Gdzie tata? – zapytałem
-Dzwonili do Niego z pracy i musiał pilnie wyjść – powiedziała z uśmiechem – Możesz zjeść spokojnie kochanie.
Skończyłem posiłek i poszedłem do swojego pokoju.
-Proszę Nooroo – podałem mu jedzenie
-Dziękuję – uśmiechnął się do mnie
On usiadł i zaczął jeść, a ja wyjąłem swój notatnik i zacząłem szkicować. Była to jedyna rzecz która mi zawsze wychodziła i tylko wtedy czułem się chociaż odrobinę szczęśliwy.
Jestem ciekawa waszej opinii ❤ te opowiadanie, trochę się różni od reszty❤
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro