Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 5

Dni, czas, to wszystko, mijało szybko. Niestety, lecz nadeszła Pora Nagich Drzew. Już jutro miał minąć drugi księżyc od przepowiedni. A co najbardziej było niepokojące, to to, że jutro miało być też spotkanie uzdrowicieli.

Do obozu wpadła Śnieżna Nadzieja ze łzami w oczach
– Żółte Futro nie żyje! – wrzasnęła rozpaczona, a jej niewidzące oczy wpatrywały się w łapy. Z legowiska wyskoczyła Rozżarzona Gwiazda.
– Co się dzieje!?
– Żółte Futro nie żyje! Gdy zasnęliśmy wszystko było dobrze, ale gdy się obudziliśmy Żółte Futro był martwy!
– Dobrze, wyślę patrol. Jakie szczęście, że księżyc temu zostałaś medyczką...
– Burzowy Powiewie, Paprociowa Łapo, Naburmuszony Syku, idźccie po ciało! Pochowajcie je od razu. – rzekła przywódczyni. Koty skinęły głowami oraz ruszyły, a Rozżarzona Gwiazda i medyczka poszły do legowiska. Nocna Łapa zadrżała.
– Nie bój się. – przytulił się do kotki Liściasta Łapa, na co ta nie odpowiedziała.

Od zdarzenia minął już dobry księżyc. Teraz... Wszystko było wmiare dobrze. Jednak pomimo tego, Klan Liścia maszerował teraz na walkę z Klanem Iskry. Wojownicy tego klanu kradli zwierzynę i stawiali opór gdy patrole się spotykały. Padał niemiłosierny deszcz, na niebie były ciemne jak nigdy dotąd ulewne chmury. Co i raz grzmiało i się błyskało, ale pomimo tego Klan Liścia dotarł do obozu przeciwników.
– Atak! – wykrzyknęła Rozżarzona Gwiazda i z klanem rzuciła się na przeciwników. Klan Iskry poderwał się i ruszył do walki. Nocna Łapa z zapałem ruszyła na wielkiego, rudego wojownika. Młócili się pazurami poczym Nocna Łapa się wyślizgneła i prawie naderwała wojownikowi ucho. Rudy kocur podciął jej łapy, a ta nie mogła wstać. Rzucił się na nią i orał jej futro potężnymi pazurami. Miała ogrom ran i o mało nie zaczeła się wykrwawiać. Aż wreszcie udało jej się wyślizgnąć i wjechać wojownikowi pod brzuch. Drapneła go i uderzyła w brzuch. Wyskoczyła spod niego i rzuciła się mu na plecy. Udało jej się przejechać pazurami po ich połowie ale kot ją zrzucił. Walczyli jeszcze kilka dłuższych chwil. Nie miała już sił. Dyszała ciężko. Aż nagle wszystko się rozmazywało. Przestała słyszeć aż nagle nastała ciemność.

– Obudziła się! – dotarł do niej nagle głos Śnieżnej Nadziei.
– Co się stało? Gdzie ja jestem? – zdezorientowana spytała. Dla niej minął ułamek sekundy. Okropnie wszystko ją bolało i miała wrażenie, że się wykrwawia, choć tak nie było.
– W obozie. Już po walce. Straciłaś przytomność. A teraz, daj się wylizać z krwi! To bolesne, ale to tylko krew. Chociaż rany też masz dosyć duże. – powiedziała i zaczęła wylizywać futro Nocnej Łapy z krwi.
Po trochę dłuższej chwili była już czysta.
– Rany mnie trochę niepokoją, ale myślę, że za pięć wschodów słońca mogłabyś wrócić do swoich obowiązków. Ale i tak będę kontrolować twoje rany. – oznajmiła medyczka i wyszła z legowiska. Uczennica była teraz sama. Aż nagle usłyszała jakiś szelest w wejściu do legowiska.
– Liściasta Łapo, wiem, że to ty! Wejdź! – miauknęła
Uczeń wszedł oraz podszedł do przyjaciółki.
– Jak się czujesz?  – dopytywał
– Nawet dobrze, już o wiele lepiej. Za pięć wschodów słońca wracam do obowiązków. – odpowiedziała
– Szybko minie! – zamruczał
– Mam nadzieję. – również zamruczała. Zmrużyła oczy, ale otworzyła je zaraz, gdy usłyszała, że medyczka wróciła.
– Liściasta Łapo, idź już. Jutro odwiedzisz Nocną Łapę. Ona potrzebuje dużo odpoczynku

Był piękny poranek, a uczennica była już w ciepłym legowisku uczniów. Przeciągała się.
– Nie wyspałam się. – wymamrotała.
Wstała i wyszła z legowiska. Usiadła przed nim i czekała na Rozżarzoną Gwiazdę co i raz ziewając. Po chwili przywódczyni wyłoniła się z legowiska i podeszła do uczennicy.
– O, już wstałaś!
– Tak.
– Dobrze, chodźmy.
Ruszyły truchtem do polanki treningowej. Tam już czekał Paprociowa Łapa i Burzowy Powiew. Rzuciła ojcu ostre spojrzenie.
– Dzisiaj powalczycie. – oznajmił krótko.
Paprociowej Łapie w oczach błysnął ogień. Uczniowie się ustawili. Walka się rozpoczęła i rudy uczeń skoczył na kotkę. Ta go zrzuciła i podcieła mu łapy. Uczeń się podniósł i z wrzaskiem udał, że drapie kotkę w bok. Ale to było jakieś dziwne. Chociaż pazury były schowane, czuła, jakby jej futro było przecinane. Tak jednak się nie stało. Ale ta jego furia... Cóż, ta odskoczyła poczym podbiegła i prędko skoczyła na niego. Wgryzła się mu w kark. Walczyli tak jeszcze trochę.
– Wystarczy. Świetnie sobie poradziliście. Teraz jeszcze zapolujemy.

Polowanie było dość udane, jak na obecną porę. Udało się złapać dwa drozdy i jedną nornicę. Zwierzyna leżała już na stercie zwierzyny, a Nocna Łapa i Liściasta Łapa skakali wesoło w legowisku uczniów. Zabawę przerwała im zastępczyni wchodząca do legowiska.
– Wymieńcie mech w legowisku starszyzny. – miauknęła i wyszła. Dwójka uczniów popędziła do Śnieżnej Nadziei. Poprosili ją o mech i sprawnie wzięli trochę poczym ruszyli do legowiska starszyzny.
– O, dostawa świeżych posłań! – miauknęła Rudzikowy Śpiew.
– No tak, Haha.
Uczniowie wzięli się do roboty. Było to wmiarę przyjemne, gdyż słuchali opowieści o Liściastej Gwieździe, założycielce Klanu Liścia, która kiedyś należała do Klanu Wody który się rozpadł, a wtedy była Brzozowym Okiem. Nocna Łapa była dumna, gdyż owa Liściasta Gwiazda była jej babcią.

792 słów.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro