Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Tom III, Rozdział 3. Isola Grande.

Zadedykowane RosyRoses_99 ;*  Dziękuję za wszystkie gwiazdki i komenty. Jeśli ktoś chciałby dedyczka to pisać na końcu <3

Posiadłość rodziny Dragneel

   
Była godzina piąta pięćdziesiąt dziewięć, kiedy bez żadnej zapowiedzi zwarty i rześki Natsu wparował do pokoju Lucy. Obwieścił, że zbierają się na wycieczkę na położoną nieopodal Marsali wyspę. Aż cisnęło jej się na usta określenie; sadysta.

   Zdezorientowana, gdy tylko dostrzegła w progu trącego zaspane oczy Graya, tylko się upewniła, że to nie zwidy. Czy tego chciała czy nie, wyrwana z głębokiego snu, leniwie przetarła powieki, po czym zwieńczyła to głośnym ziewnięciem i przeciągnięciem niczym kotka. Pozbywając się resztek uporczywych śpiochów, wykonała poranne czynności i na szybko spakowała.

   O prowiant nie musiała się martwić, bo jak się okazało Dragneel pomyślał dużo wcześniej i wszystkim się już zajął. Cały czas zadziwiało ją bycie tak porannym ptaszkiem, bo przecież o której on musiał wstać, by naszykować się, a potem jeszcze przygotować im kanapki? Zdecydowanie nie wyglądał na zmęczonego, a pod jego oczami próżno było szukać oznak jakiejkolwiek senności. Lucy z pewnością mogłaby smacznie spać do godziny dziesiątej, a być może nawet dłużej i wcale nie miałaby z tym problemu.

   Wychodząc z domu krótko po godzinie szóstej dwadzieścia, udali się do miasta, a następnie przystani Imbarcadero delle Saline Ettore e Infersa, skąd popłynęli promem prosto na Włoską wyspę Isola Grande. Ponoć uznawana jest za jedną z najpiękniejszych na Sycylii, gdyż woda tam jest bardzo silnie zasolona, a białe piaszczyste dno sprawia że ma ona aż rażący oczy, głęboko niebieski kolor. Jeśli uda się tam w okresie, gdy dojrzewa sól, będzie można wykąpać się w różowym morzu.

   Podekscytowana i rozbudzona rozbijającymi się falami o dziób statku, Lucy wychyliła się lekko za jasną burtę i podziwiała widoki na horyzoncie. Miała w ustach słony posmak i rozwiane we wszystkie strony świata włosy. Odnosiła wrażenie, że nawet w Los Angeles woda nie miała takiego żywego odcieniu jak tutaj.

— Och spójrz Gray, dosłownie jakby ktoś pomalował dno niebieską farbą! — zawołała radośnie, wskazując na falującą taflę. Jedną ręką trzymała się metalowej barierki, a drugą obszerny kapelusz, by przypadkiem nie sfrunął jej z głowy.

— Widzę, ale lepiej uważaj bo jeszcze wypadniesz — zwrócił się troskliwie, kiedy asekuracyjnie stanął obok niej i pilnował, by czasem zarumieniona dziewczyna nie gibnęła się do przodu. — Normalnie jak z dzieckiem! — dodał rozbawiony jej chaotycznie zmieniającą się mimiką twarzy.

   Natsu stał parę metrów za nimi i wbrew odgórnemu zakazowi palił papierosa. Przecież nikt mu nie będzie mówił co ma robić, a jeśli komukolwiek się to nie podoba, wykupi cały ten prom na własność i już. Przecież dla niego to żaden problem.

   Gdy usłyszał donośne chichoty swoich przyjaciół, zerknął na nich kątem oka. Mimowolnie uśmiechnął się pod nosem i po raz kolejny przysunął beżowy filtr do warg, po czym głęboko się zaciągnął. Miał wrażenie, że ostatnio zaniedbał swój nałóg, co nigdy wcześniej się nie zdarzało.

   Dziwne — pomyślał wbijając bystre oczy w odwróconą sylwetkę Lucy. Musiał przyznać iż spoglądając na jej rozmarzone oblicze, humor poprawiał się i jemu.

   Po zejściu na wyspę czekała ich około piętnastominutowa przeprawa piechotą, a gdy już dotarli na miejsce rozłożyli ręczniki i wypożyczyli trzy leżaki. Gray pomógł Lucy rozsmarować krem do opalania. Tak spędzili parę pierwszych godzin na złocistej plaży.

***
Isola Lunga Marsala, południe

   
Zniszczony palącym słońcem Gray uznał, że potrzebuje rozprostować kości, kupić zimne piwo i przejść się brzegiem morza. Powiedział też że chce poobserwować widoki z klifów o których opowiadała mu Sofia przed wyjściem z domu. Może i był pół przytomny, jednak tak bardzo go do tego zachęcała, iż uznał że musi je zobaczyć na własne oczy. Tak więc oddzielił się od reszty i poszedł w swoją stronę.

   Lucy nie miała ochoty ruszać się stąd ani o krok, natomiast Natsu nasunął jej kapelusz na nos i przysnął na leżaku, więc jemu wszystko było obojętne.

   Wychodząc z wody dziewczyna odgarnęła przylepione do twarzy włosy, podeszła do swojego ręcznika i w poszukiwaniu butelki z wodą zaczęła grzebać w torbie. Stanęła w lekkim rozkroku, kiedy jej stopy coraz bardziej zanurzały się w parzącym piasku. Skapująca po całym ciele woda wcale jej nie przeszkadzała, bo było tak gorąco że wystarczyła ulotna chwila by wyparowała. Dodawała też ulgi, a gdy zawiał wiatr odrobinę chłodziła i koiła.

   Szperając w każdym kolejnym przedziale, cmoknęła pod nosem niezadowolona, bo nie mogła jej znaleźć. W końcu zrezygnowana zerknęła na spokojnie leżącego Natsu. Miał założone ręce za głową i zasłoniętą twarz jej obszernym kapeluszem z granatową wstążką zza którego wystawało mu parę czarnych kosmyków włosów. Wciąż nie potrafiła przyzwyczaić się do tej zmiany, jednak w połączeniu z jego śniadą cerą dodawało mu to jeszcze więcej uroku.

   Pod wpływem chwili zapatrzyła się na jego odsłoniętą, miarowo poruszającą się klatkę piersiową, oraz wyraźnie zarysowaną męską linie V przy nisko opuszczonych, kąpielowych szortach. Zastanawiała się, skąd ta rozległa blizna na lewym biodrze. Wyglądała na poważną i głęboką. To były dwa, pewne cięcia. Zamyślona dziewczyna wgapiała się na jego ciało jak na siódmy cud świata.

   Przyłapując się na tym przegryzła dolną wargę i energicznie pokiwała głową na boki. Skubany nawet nie musiał smarować się kremem z filtrem, bo bez tego opalał się na piękny, ciemniejszy odcień beżu. Nie to co ona, pomyślała rozżalona spoglądając na swoją lekko zaróżowioną skórę. Zawsze to powtarza, że jest zupełnie jak świnka! Niedługo będzie musiała nałożyć na siebie kolejną warstwę, pomyślała, kiedy z letargu, wyrwało ją nasilające się pragnienie.

— Zaraz uschnę na wiór — szepnęła mieląc językiem w buzi. Zastanawiała się czy budzić go z tego powodu czy nie, jednak drapiąca susza w gardle była silniejsza, a ona bała się iść gdziekolwiek sama. Zrezygnowana pochyliła się nad nim i gdy już miała go szturchać, niespodziewanie się poruszył, a potem odsunął kapelusz lekko na bok. Widząc dziwny grymas na jego twarzy, spytała zdumiona: — Nie spałeś?

   W pierwszej kolejności był zły, że jego drzemka na świeżym powietrzu została przerwana. Lucy przysunęła się bliżej i usilnie świdrowała jego zmarszczony nos, a wtedy powoli zaczął uchylać powiekę.

— Zimne — sapnął niezadowolony spoglądając na nią jednym okiem, ale widząc wiszącą tuż nad nim w samym stroju kąpielowym dziewczynę, otworzył drugie i zamarł. Przekraczała granicę, była zdecydowanie za blisko. Szybko się otrząsnął i odwrócił od niej głowę w bok. Miał wrażenie, że na jej widok zrobiło mu się jeszcze cieplej niż zazwyczaj. Poczuł się tak nietypowo, że nawet nie potrafił ubrać tego w sensowne słowa. — Kapiesz na mnie z włosów — wypalił pierwsze co, skupiając wzrok na czymkolwiek byle nie na jej roznegliżowanej sylwetce. Sam nie potrafił powiedzieć dlaczego tak impulsywnie zareagował. Przecież widział się z nią niemal codziennie i to uczucie nigdy nie było tak bardzo drażniące jak teraz. — Robisz mi cień.

   To było nieszablonowe zachowanie, nawet jak na niego.

— Och wybacz, ale nie mogę znaleźć niczego do picia — powiedziała speszona prostując kolana i odsuwając się o krok w tył. Robiąc mniejszy cień na jego licu, oparła dłonie na biodrach i spojrzała na niego w dół. — Jak ty nas spakowałeś, co?

   Mężczyzna mlasnął pod nosem niezadowolony, po czym spuścił nogi na żółty piasek. Parzył jak diabli, ale jemu to nie przeszkadzało. Usiadł w szerokim rozkroku i strzepnął z kolana jakiegoś paprocha, który teraz niesamowicie działał mu na nerwy.

— Pewnie jak Gray szedł to wziął ze sobą ostatnią butelkę. W sumie też napiłbym się czegoś zimnego — mruknął zamyślony, odczuwając równie narastające pragnienie. Lucy podążała za nim bacznym wzrokiem, gdy wstał na równe nogi i wziął do ręki słomiany kapelusz, który zaraz po tym zgrabnie wylądował na jej głowie. — Zbierz ręczniki i zajmij miejsce w knajpie. Zaraz przyjdę, tylko muszę się opłukać i schłodzić we wodzie. — Popukał ją po nim parę razy, a potem zabrał rękę, by posłać jeden ze swoich zniewalających uśmiechów. — Poradzisz sobie sama?

   Znów sprawił, że poczuła się jak mała, nieporadna dziewczynka.

— Poradzę — odpowiedziała, nadymając policzki. Odwróciła się od niego, sięgnęła do leżaka po cienką narzutę, która zaraz potem wylądowała na jej ramionach, po czym zebrała trzy ręczniki oraz torbę. Idąc grząskim piachem, miała nieodparte uczucie że jest obserwowana. Instynktownie się obróciła i dyskretnie spojrzała przez ramię, a wtedy wzrok jej i Natsu się spotkały. Pomimo, że była coraz dalej, posłał jej lekki uśmiech, który ona automatycznie odwzajemniła. Czując wzmagające na intensywności rumieńce, pospiesznie skierowała głowę do przodu i już więcej się nie odwracała.

   Mężczyzna obserwował ją jeszcze przez chwilę, ale zaraz potem przysłonił twarz dłonią i zwrócił swoje ciemno zielone oczy ku bezchmurnemu niebu. Parę białych mew przecięło idealny błękit i wydało z siebie przyjemny dla ucha skowyt. Uznał że nie ma sensu zwlekać, a czując palące słońce na łopatkach, poszedł w stronę wody. Może orzeźwiająca kąpiel pomoże mu z uporządkowaniem nazbyt chaotycznych myśli, które od pewnego czasu go nawiedzają. A wszystkie tyczyły się jednej, konkretnej osoby.

***
   Minęło około piętnaście minut od kiedy rozdzieliła się z Dragneelem. Znalazła wolne miejsce w knajpce znajdującej się tuż przy plaży i położyła obok siebie torbę wraz z ręcznikami. Siedząc na drewnianej ławce na uboczu tego całego zgiełku, opierała łokieć o stół i rozmarzona spoglądała gdzieś w dal. Obserwowała małe dzieci budujące zamek z piasku, oraz zatroskanych rodziców którzy ich pilnowali. Zaraz potem jej wzrok padł na młodzież grającą plażową siatkówkę, lub grupę dziewcząt które pluskały się w turkusowym morzu.

   Cicho westchnęła pod nosem. Zastanawiała się ile jeszcze będzie musiała na niego czekać. Nim się spostrzegła, założyła nogę na nogę i stopą odzianą w klapek zaczęła wymachiwać w powietrzu.

— Przecież miał się tylko schłodzić i zaraz wrócić... — mruknęła o dziwo zniecierpliwiona, bo przecież to nie było w jej stylu. Niespodziewanie poczuła poruszenie obok torby, więc odruchowo odwróciła głowę w tamtą stronę. — Co jest? — wydarło się jej z gardła.

   Zadarła nos ku górze, a wtedy ujrzała wspomnianego Dragneela w całej swej okazałości. Szczerze odebrało jej mowę, kiedy mężczyzna stanął tuż przed nią cały mokry i w samych szortach. Przecierał twarz ręcznikiem, podczas gdy krople wody bezkarnie skapywały z końcówek czarnych włosów i rozbijały się o mocno zarysowane obojczyki, by następnie kreślić wzory po doskonale wyćwiczonych mięśniach klatki piersiowej i brzucha. Można śmiało rzec, że na taki widok Lucy nie była przygotowana. To był ledwie drugi raz, kiedy widziała go w takiej kusej odsłonie.

   Chciała oderwać od niego wzrok, choć nie mogła. Oczarowana w try miga poczuła piekące rumieńce na policzkach i wzbierające z każdą kolejną sekundą motyle w żołądku. Nie jedna chciałaby być jedną spośród tych kropel na jego nagim ciele. Miał je bezbłędne. Piękne i majestatyczne niczym rzeźba Michała Anioła — Dawida, a może i jeszcze bardziej imponujące?

— A myślałem, że to ja jestem tym niecierpliwym — burknął, zawieszając puszysty ręcznik na swoich barkach. Wplótł długie palce pomiędzy przyklejone do twarzy kosmyki i szybkim ruchem zmierzwił.

   Parę cząsteczek wody opadło jej na policzek, kiedy w tym samym momencie oniemiała Lucy dostrzegła idącą i gapiącą się na niego kelnerkę z czarną tacą po brzegi wypełnioną szklankami. Tak bardzo zapatrzyła się na jego wyrzeźbione plecy, imponujący tatuaż, oraz przystojny profil twarzy, że biedna dziewczyna nie zwróciła uwagi kiedy zahaczyła czubkiem buta o krzesło. Fiknęła na ziemię jak długa, a wraz z nią cała zawartość jaką najprawdopodobniej niosła do czyjegoś stolika.

   Donośny rumor jaki wywołała sprawił, że nawet Natsu odwrócił się w jej kierunku. Zobaczył jak jakiś obcy mężczyzna podszedł do niej i z zapytaniem czy wszystko w porządku, szybko pomógł wstać. Przez krótki moment patrzył jak zbierają z ziemi kawałki stłuczonego szkła, jednak kompletnie go to nie interesowało, więc szybko zajął miejsce naprzeciw Lucy.

— Co za sierota... — syknął zdegustowany jej roztrzepaniem w pracy. — Mam tylko nadzieję, że nie szła z naszym sokiem, bo zaraz umrę z pragnienia.

— N... Naszym sokiem? — zająknęła się.

Zabrzmiała wątpliwie.

— Tak, zamówiłem pomarańczowy z dodatkiem lodu — odparł spokojnie. — A co? Nie lubisz tego smaku?

— Nie no... Lubię — odpowiedziała krótko, jednak wydawała się być jakaś nieobecna, co wyraźnie nie spodobało się Dragneelowi. Zmrużył podejrzliwie powieki i wychylił się nad stołem w jej kierunku. Bez zapowiedzi odsunął kosmyk blond grzywki, a potem przyłożył dłoń do wysokiego czoła. Na ten gest poczuła się jeszcze bardziej zawstydzona niż dotychczas. Spanikowana tą nagłą bliskością, aż odrobinę uniosła głos. — Co ty robisz?

— Masz minę jakby przejechał po tobie pociąg — szepnął, delikatnie sunąc palcami po jej gładkiej skórze. Przymrużył powieki, po czym przechylił głowę lekko w bok i uważnie wertował dziewczęce lico spod rzędu gęstych rzęs. — Jesteś cała czerwona i masz ciepłe czoło. Nie jesteś czasami chora?

— Co? Nie, wszystko w porządku... — zaprzeczyła niemal natychmiast czując narastające kołatanie w klatce piersiowej. Gdyby tylko wiedział, jak na ten gest nie wiele jej brakowało do wyplucia własnego serca.

  Jeszcze przez parę chwil gruntownie się jej przyglądał, lecz potem odpuścił.

— Ach tak, więc zapewne się przegrzałaś. — Uśmiechnął się cwanie, zabrał rękę po czym wrócił na swoje poprzednie miejsce i wypalił: — Klimat Włoski może być nieco upalniejszy niż w Ameryce. Musisz się przyzwyczaić, że temperatury są tu czasem wyższe. Nie zdejmuj kapelusza z głowy gdy przebywasz na plaży lub leżaku. Jesteś tak blada, że szybko łapiesz słońce.

   Lucy westchnęła głośniej i po raz ostatni zerknęła na krzątającą się z mopem kelnerkę. Nie tyle co tutaj, ale już wcześniej była tego świadkiem... Dużo razy widziała jak inne kobiety na niego spoglądają i szczerze mówiąc uznawała to za niezwykle peszące. Przerzuciła wzrok na Natsu i korzystając z chwili nieuwagi, przyjrzała mu się. Był niezwykle atrakcyjnym młodym mężczyzną i tego nie sposób było zaprzeczyć. Jego oczy wydawały się być ciemne, ale gdy dobrze się przyjrzeć miały odcień dojrzałej oliwki. Pomyślała sobie, że już serio powoli ma tego dosyć bo gdziekolwiek nie pójdą to on zawsze przyciąga uwagę płci pięknej.

   Pomiędzy nimi zapanowała cisza, przerywana gwarem rozmów i śmiechów innych gości dookoła. Coś nie dawało jej spokoju, więc korzystając z tego że są sami postanowiła zaryzykować.

— Słuchaj Natsu — zaczęła zbierając się w sobie i naprzemiennie bawiąc palcami — nie męczy cię to?

   Jej słowa były poważne, jednak zawierały w sobie nutę czegoś innego niż zazwyczaj. Było to tak frapujące, że Dragneel zamiast na widoku plaży, całkowicie skupił się na niej.

— Ale co? — zapytał zainteresowany, opierając łokieć na stole.

   Sama nie wiedziała dlaczego, ale najnormalniej w świecie wstydziła się go o to spytać.

— No, że każda się za tobą ogląda — wypaliła wlepiając w niego swoje bursztynowe tęczówki. — W sklepie, na plaży, w mieście — mogłaby wymieniać w nieskończoność, więc ostatecznie uściśliła: — wszędzie.

   Dostrzegając jej niebanalną mimikę, Natsu uśmiechnął się półgębkiem. Doskonale o tym wiedział i nie rzadko jego również to irytowało.

— Oczywiście, że jestem tego świadomy — przyznał szczerze, przekierowując głowę gdzieś w bok. — Nie chcę tego, ale co mam zrobić? Już wystarczy, że gromię je wzrokiem, a czasami po prostu ignoruję. Poza tym nie każda taka jest. — W tym momencie oparł brodę na dłoni i wymownie zerknął na Lucy. — Najwyraźniej niektóre mają spaczony gust i nie wiedzą co dobre, haha! — Kończąc swoją wypowiedź, wciąż na nią patrząc, głośniej zarechotał.

— Czekaj, czy ty mi właśnie coś sugerujesz?! — burknęła, czując że ten kij ma dwa końce, jednak z pewnością nie spodziewała się takiej odpowiedzi z jego strony.

— A owszem. Jesteś jedną na milion, bo nie zwracasz na mnie uwagi — powiedział nieco rozbawiony jej skrępowaniem, po czym oświadczył: — Dlatego sądzę, że nie masz gustu. Właśnie to chcę ci zasugerować, Lucy.

   Wypowiedziane przez niego słowa miały w sobie cierpki posmak, którego ona nie rozumiała.

— Ale... — zaczęła szczerze zbita z pantałyku. Gdyby tylko wiedział, jak bardzo był w błędzie. Przecież ona była jak te wszystkie kobiety dookoła niego, tylko dobrze starała się z tym kryć. Nim się obejrzała ich początkowa nienawiść do siebie zaczęła przeradzać się w przyjaźń, a potem w coś więcej. Nie ważne jak bardzo by się starała, to uczucie było jednostronne.

— Ale może to i dobrze? — pochwycił, wchodząc jej w zdanie, kiedy przerzucił wzrok w jakiś mało istotny punkt na niebie. Za wszelką cenę unikał patrzenia jej w oczy. — Nie jestem osobą, którą interesują jakiekolwiek głębsze relacje z kobietami. Nie jestem do tego zdolny. Uczucia uważam za słabość i nigdy nie poddam się czemuś tak płytkiemu. Jedyne na co mogę sobie pozwolić to przyjaźń i nic więcej. Jesteś mądra Lucy i wiem, że ty z pewnością mnie rozumiesz — wyznał, uśmiechając się luźniej rozsiadając.

   To chyba było pierwsze takie prawdziwe wyznanie, które od niego usłyszała. Z jakiegoś powodu te słowa spowodowały u niej uczucie pustki, a także swoistego rodzaju bólu. Z jednej strony cieszyła się że pozytywnie ją odbierał, a z drugiej poczuła się zraniona, choć nie powinna.

   Dobrze wiedziała jakie Natsu miał podejście do tego tematu. Nie powinna być tym zaskoczona, a jednak... Jakaś cząstka w jej sercu zwyczajnie ją zakuła. Nie miała pojęcia co mu na to odpowiedzieć. Z chwilowej zadumy wyrwała ją czyjaś obecność. Jakaś inna, uprzejma kelnerka przyniosła ich zamówienie i odeszła równie szybko co przyszła.

   Dragneel przez cały czas bacznie się jej przyglądał. Miał wrażenie że Lucy zagadkowo przygasła, co zupełnie do niej nie pasowało.

— Co tak zmarkotniałaś? — spytał wyjmując zbędną słomkę z wysokiej szklanki. Zmarszczył brwi bo przecież wyraźnie mówił, że jeden sok ma być bez tego plastikowego cholerstwa, ale najwyraźniej dziewczyna przyjmująca zamówienie bujała w obłokach. — Trzeba było mówić jeśli ten smak ci nie odpowiada. Zamówiłbym coś innego.

   Dziewczyna zapatrzyła się na ściekającą po okrytym mgłą szkle, kroplę wody.

— Nie to nie to. Wybacz, po prostu się zamyśliłam — powiedziała biorąc do odrobinę spierzchniętych ust kolorową słomkę. Doznając upragnionego ukojenia na języku, uśmiechnęła się szerzej, by wyzbyć go jakichkolwiek podejrzeń. — Dziękuję, niesamowicie pyszny ten sok.

***
   Beztroski Dragneel leżał z rękoma splecionymi za głową i spoglądał w dal, wprost na horyzont. Słońce grzało tak mocno, że nawet on odczuwał to na całym ciele. Po paru chwilach nieuzasadnionego zamyślenia przerzucił znudzony wzrok na wynurzającą się z wody Lucy, a wtedy kącik jego ust drgnął nieco do góry.

   Skakała do wody na położonym nieopodal pomoście. Uwielbiała pływać oraz nurkować, co widoczne było na pierwszy rzut oka. Jako, że jest wysportowana, bez problemu wspięła się po drewnianych belkach i stanęła na jego krańcu. Mocno się naprężyła i przygotowywała do kolejnego skoku. To był moment w którym Natsu bezkarnie zawiesił na niej wzrok. Wcześniej nie chciał jej się przyglądać bo była zbyt blisko, ale teraz spokojnie mógł to robić.

   Śledził każdy, nawet najdrobniejszy gest jaki wykonała. Woda apetycznie sunęła po jej odzianym w strój kąpielowym ciele, złotych włosach oraz sporych piersiach. Miała płaski brzuch, szeroką miednicę i zgrabne uda. Zapatrzył się na jej smukłe łydki, spięte ramiona, a także układ szczupłych palców u rąk. Choć z początku zarzekał się, że jest gruba i nieatrakcyjna, teraz wcale tak nie uważał. Tak naprawdę była idealna i absolutnie niczego jej nie brakowało. Mógł rzec więcej, była atrakcyjną i dość urokliwą kobietą. Zuchwale wertując każdy zakamarek jej ciała, dziwne myśli znów zaczęły mu dawać o sobie znak. Nie podobało mu się to, bo poczuł swojego rodzaju... Nawet nie wiedział jak to nazwać. Bezsilność?

— Co jest grane — warknął do siebie, ściskając dłoń w pięść, a drugą wplótł we włosy. Nagle poczuł usilne pragnienie by zapalić. Zerwał się, usiadł na leżaku i spuszczając nogi na piasek już sięgał do torby po papierosy.

   W tej samej chwili dziewczyna odbiła się od pomostowych desek i skoczyła do wody, tym samym przykuwając na powrót uwagę Dragneela. Zmrużył podejrzliwie powieki, bo grupa stojących tam chłopaków zaczęła głośno przekrzykiwać się i wygłupiać. Natsu automatycznie wstał, kiedy jeden popchnął drugiego w konsekwencji czego wleciał do wody. Wprost w miejsce gdzie wcześniej po skoku wypływała Lucy.

   Od razu zapaliła mu się czerwona lampka i zostawiając wszystkie rzeczy, zaczął iść w ich kierunku. Gdy dostrzegł wynurzającego się i trzymającego Lucy za ramię chłopaka, początkowy chód przerodził się w trucht, a następnie bieg.

***
   W czasie kiedy była pod powierzchnią wody i już chciała się wynurzyć, poczuła silne uderzenie w głowę, oraz twarz, a następnie czyjeś silne ręce łapiące ją za przedramię. Nie dość że kończył jej się tlen to jeszcze rozchylając usta, nałykała się wody. Z pulsującym bólem czaszki została pociągnięta do góry i zaciągnięta na pomost. Z ciężkim stękiem opadła na pośladki, a potem zaczęła mocno kasłać.

— Mi scusi. Non è successo niente? (Przepraszam. Nic ci się nie stało?) — spytał wyraźnie zmartwiony, młody chłopak pochylając się nad nią z kolegami, którzy mu towarzyszyli.

   Wciąż mrużąc oczy, nie dość że niczego nie zrozumiała, to jeszcze walczyła o każdy oddech. Niczego nie mówiąc, intuicyjnie wystawiła przed siebie dłoń w geście, że wszystko w porządku.

— Lucy!

   Uchyliła zaciśnięte powieki, bo usłyszała znajomy głos. Nie do końca wiedząc kiedy, Dragneel dobiegł do nich, kucnął tuż obok i z impetem odepchnął od niej obcego chłopaka. Objął wciąż kaszlącą Lucy ramieniem i pomógł usiąść prosto. Odrobinę się trzęsła, co szczerze go zaniepokoiło.

— Nic ci się nie stało? — spytał, oglądając ją dokładnie, a w szczególności zaczerwienione czoło i nos. — Cała jesteś?

— Nic, tylko się zachłysnęłam. — Uśmiechnęła się lekko, bo widziała jak inni ludzie się na nich gapią. Nie lubiła być w centrum jakiegokolwiek zamieszania. — Po prostu to było niespodziewanie, trochę się wystraszyłam i tyle, ale już wszystko dobrze — odpowiedziała zdeprymowana, kiedy w tym samym momencie, ciurkiem poleciała jej krew z nosa. Było jej tak wiele, że zatoczyła ścieżkę aż po brodę i zaczęła skapywać na dekolt.

   Widzący to Natsu przybrał srogi wyraz twarzy, a zaciśnięte mięśnie żuchwy tylko się uwydatniły. Z pulsującą w żyłach wściekłością, natychmiast spojrzał na osobę, która to spowodowała i jego towarzyszy wzrokiem, który mógłby zabić bez dotyku. Warknął do nich coś po Włosku, a wtedy grupa chłopaków jak na rozkaz skinęła przepraszająco głowami. Przecież nie mógł się rzucić na nich z pistoletem, mimo że miał na to ogromną ochotę. Byli kompletnie nie ważni. Musiał zebrać się w sobie i uspokoić.

   Nie zwracając na nich większej uwagi, teraz zwrócił się do poszkodowanej dziewczyny. Na widok czerwonej krwi nieustannie spływającej po jej brodzie i plamiącej górę od stroju kąpielowego, gniew na nowo wzburzał jego myślami.

— O rety... — szepnęła skołowana tym wszystkim. Próbowała tamować ją ręką, ale ta przeciekała jej pomiędzy palcami.

— Możesz wstać? — spytał tym samym wystawiając dłoń za którą ona pewnie ścisnęła. Pociągnął ją delikatnie do siebie.

— Tak — odpowiedziała cicho, powoli prostując kolana. Szczerze mówiąc kręciło jej się w głowie, a przez zaszklone oczy ledwo widziała pomost. Czuła promieniujące do skroni mrowienie i metaliczny zapach w całym nosie i ustach.

   Dragneel odprowadził ją na leżak, kazał usiąść, a sam zaczął szperać w torbie. Zrobiła to bez żadnego zająknięcia, bo choć nie chciała tego przed nim przyznać, okropnie bolała ją głowa, a w szczególności okolice zatok.

— Pokaż no mi ten nos. — Westchnął, łapiąc ją obiema dłońmi za policzki i pochylając się tuż przed jej twarzą. Dokładnie obejrzał, a potem delikatnie chwycił za nasadę nieco spuchniętego mostka. Skrzywiła się, jednak dzielnie zacisnęła wargi i nic nie powiedziała, ale to wystarczyło by wiedzieć, że musiało cholernie boleć. Po chwilowych oględzinach już jej nie męczył. — Na szczęście nie jest złamany, ale z pewnością będzie ci doskwierał do końca dnia, a może i przez parę kolejnych.

   Trzymając w rękach czyste chusteczki higieniczne, Natsu podarł je i skręcił dwa ruloniki, po czym kucnął przed Lucy i ostrożnie wetknął do jej nosa. Dziewczyna wydała z siebie stłumiony jęk i zmarszczyła brwi.

— Auć. Nienawidzę tego metalicznego zapachu — szepnęła zgorszona.

— Chyba nikt go nie lubi — odpowiedział wciąż klęcząc przed nią. Spojrzał na jej dekolt, gdzie woda zdążyła zmieszać się ze świeżą krwią.

   Starając się ograniczać ruchy, zerknęła kątem oka na swoje piersi, a wtedy się skrzywiła.

— Ech... Podasz mi ręcznik? — spytała, wyciągając rękę. — Muszę się wytrzeć, bo jestem ubrudzona.

   Zgodnie z jej prośbą, po dwóch sekundach miała go już w dłoni. Gdy tylko próbowała przekrzywiać głowę w dół, przeszywał ją ból, więc robiła to z wyprostowaną szyją, na oślep.

— Niedokładnie — mruknął śledząc jej nieudolne poczynania. — Jeszcze z prawej strony i trochę z lewej.

— Ale ty jesteś przewrażliwiony. — Przewróciła oczami, jednak w dalszym ciągu nie zrobiła tego tak jak powinna. — Lepiej Panie pedancie?

   Przymknął oko na tę zgryźliwość. W zamian mlasnął coś niewyraźnie pod nosem, bo na końcu języka miał słowo: jędza.

— Daj no mi to. — Wziął ręcznik z zamiarem zrobienia tego za nią. — Pomogę ci.

— Przepraszam... Za kłopot — wydukała, ledwie panując nad szybko bijącym sercem. Gdy poczuła jak przytyka ręcznik do jej skóry, lekko się wzdrygnęła i miała problem ze sprawnym przełknięciem śliny.

— Nic się nie stało — odpowiedział, posyłając jej ukradkowe spojrzenie, gdy sunął materiałem po dziewczęcej skórze.

   Lucy nie protestowała, bo prawdę mówiąc teraz kompletnie nie miała do tego głowy. Rozłożyła szerzej ramiona, by dać mu do siebie lepszy dostęp. Natsu starannie i z precyzją przecierał jej ciało: długą szyję, obojczyki oraz mostek. Miała bardzo delikatną, gładką skórę i nie musiał dotykać jej gołymi dłońmi, żeby to dostrzec. Ściągnął brwi i mocniej zacisnął zęby. Mając przed oczami jej pełne, jędrne piersi, jakoś nie potrafił się skupić. Próbował, ale przychodziło mu to z trudnością.

— Jak na taki mały nosek, całkiem sporo tej krwi — wypalił, wyrywając się ze stanu silnego rozkojarzenia. Chyba powoli zaczynał głupieć. — Gotowe.

— Bo porządnie mnie walnął — parsknęła. — Dziękuję.

   Dragneel zadarł głowę wyżej, a wtedy napotkał jej duże, żywo mieniące się oczy i mały pieprzyk nad brwią, którego wcześniej zdawał się nie widzieć. Spoglądała na niego z subtelnym uśmiechem i poczerwieniałymi od uderzenia policzkami. Teraz to ona była tą, która patrzyła na niego z góry, czego przecież on nie cierpiał nade wszystko. Tak bardzo był w nią zapatrzony, że w aktualnej sytuacji nawet o tym nie pomyślał. Szybko się opamiętał i odchrząknął głośno.

— Kurwa, gdzie jest Gray? Jak zwykle go nie ma, kiedy jest potrzebny. Poczekaj moment, skoczę do knajpy po lód. — Skończywszy dźwignął się do pionu i już odwracał w głąb lądu z zamiarem pójścia, ale zatrzymał go niespodziewany dotyk na nadgarstku. Zdziwiony tym gestem, zerknął na nią zza ramienia. — Co jest, Lucy?

— Nie trzeba, po prostu zostań ze mną — szepnęła z nutą błagalnej prośby. — Ja... Nie chce być teraz sama.

   Na to niecodzienne wyznanie, zdumiony Natsu aż uniósł jedną brew, a wtedy doszło do niej że od tak go dotknęła. Niepewna, chciała zabrać rękę, jednak nie zrobiła tego i wciąż odważnie go trzymała. Wertując z góry jej oblicze, mężczyzna dostrzegł mały, lecz ważny szczegół. Uśmiechając się tajemniczo, ponownie zwrócił się do niej przodem i klęknął na jednym kolanie.

   Podążała za nim i bacznie się przypatrywała. Znów był odrobinę niżej od jej twarzy. Aż szerzej otworzyła oczy, gdy raptem przysunął się do niej jeszcze bliżej i wysunął rękę. Nie wiedząc co ją czeka, niepostrzeżenie przymknęła oczy, kiedy poczuła ruch obok swojego lewego ucha. Jego rozgrzana skóra musnęła dziewczęcy policzek. Zacisnęła palce na metalowym stelażu leżaka, bo po raz kolejny w jego towarzystwie zmiękły jej kolana i nic nie mogła zrobić.

   Wziął między palce jedno pasmo jej włosów. Było ubrudzone krwią, a on wcześniej tego nie dostrzegł. Był perfekcjonistą i przez moment zastanawiał się, dlaczego mu to umknęło.

— Chyba wcześniej tego nie zauważyłem. — Zaśmiał się pod nosem, kiedy doszła do niego ta niedorzeczność. — Wygląda na to, że jeszcze nie skończyłem, więc tym razem zostanę.

Lucy nic nie odpowiedziała, a jedynie posłała mu wdzięczny uśmiech. On wyrażał wszystko.

C.D.N

____
Jak pokażecie, że chcecie i wam zależy, to w ramach bonusu dam next rozdział w ten weekend ^.^ <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro