Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Tom III, Rozdział 15. Labirynt uczuć.

    — Kurwa mać! Zawsze jak czegoś potrzebuję, to tego nie ma, a jak nie potrzebuje, to jest! — zaklął po raz kolejny z rzędu, kiedy przed jej bursztynowymi tęczówkami przeleciały jego kolejne ubrania.

   Z początku Lucy próbowała je łapać w locie, ale każdy gwałtowniejszy ruch kosztował ją mdłościami. Teraz z niekrytą konsternacją obserwowała jego zmagania i rosnącą obok niej na podłodze stertę najróżniejszych ciuchów. Nawet stojący przy jej nodze Happy zdawał się interesować, co też tym razem jego Pan wymyślił.

   Może zostanie u Dragneela na jeszcze jeden dzień, faktycznie nie było czym złym? Nawet we Włoszech Lucy nie była w stanie zobaczyć go od każdej strony, a już na pewno nie w takiej, gdzie przetrzepuje swoją ogromną szafę od góry do dołu tylko po to, żeby znaleźć i dać jej swoje za ciasne spodnie dresowe.

   Heartfilia miała na sobie jedynie jego za dużą koszulę sięgającą do połowy ud, którą nawet nie pamiętała, jak na siebie włożyła. Wprawdzie nie odczuwała chłodu, bo męski zapach, jakim była przesiąknięta, przyprawiał ją o napad gorączki, ale Natsu uparł się, że w tej sytuacji powinna bardziej o siebie dbać. Ponoć wczoraj nim zasnęła, miała drgawki i zgrzytała zębami.

   — Daj spokój i nie kłopocz się. Mówiłam, że nie musisz mi ich dawać. — Już wcześniej przymierzała jego spodnie dresowe, jednak wyglądała w nich jak worek kartofli, co wyraźnie mu się nie podobało. Dla niej nie miało to żadnego znaczenia, bo były całkiem wygodne, ale w jego przypadku nie wchodziło to w grę. Nie sprzeczała się, bo nie miała na to ani siły, ani ochoty. — Przykryje się kocem i będzie dobrze.

   — To nie jest dla mnie kłopot — syknął, wyłaniając głowę z wnętrza ogromnej szafy — ale wkurza mnie, gdy wiem, że coś mam, a teraz tego nie mogę znaleźć.

   — Naprawdę nic nie szkodzi — odparła pobłażliwie, kucając obok niego i kładąc dłoń na jego ramieniu. — Lepiej spójrz, ile rzeczy niepotrzebnie wywaliłeś na podłogę. Chodź, pomogę ci to złożyć, bo inaczej nie wyrobimy się z tym do wieczora.

***

   Dragneel poszedł na obowiązkowy trening już jakiś czas temu, więc Lucy została sama w domu. Zapewnił ją, że ma się czuć jak u siebie, dlatego korzystając z okazji, wykąpała się i odświeżyła, a następnie udała do salonu, gdzie usiadła na kanapie i w towarzystwie Happiego oglądała tv. Włączyła sobie jakąś pierwszą lepszą komedię i co chwilę się śmiała. Całkowicie się odprężyła i powoli zapomniała o złym samopoczuciu, choć ból głowy nadal jej towarzyszył.

   Po niecałych dwóch godzinach usłyszała trzask drzwi, więc na moment oderwała wzrok od telewizora, a wtedy dostrzegła w progu zziajanego Natsu. Miał lekko wilgotne włosy, a jego oddech był dość nierówny. Widać było, że dał sobie porządny wycisk i nie oszczędzał się. Mknąc przed siebie, mruknął coś do niej niewyraźnie i zniknął za korytarzem tak szybko, jak się pojawił. Chyba mówił coś o pilnej potrzebie prysznica.

   Dziewczyna wzdrygnęła ramionami i wróciła do oglądania, jak i miziania uradowanego Happiego pod bródką. Nawet nie zauważyła, jak ten czas szybko minął, a Dragneel wyszedł już czysty i pachnący. Energicznie wycierając mokre włosy ręcznikiem, przystanął w miejscu i zerknął na wystającą zza kanapy głowę Lucy. Zmrużył powieki, chcąc dojrzeć, co takiego ciekawego działo się na ekranie telewizora.

   — Co oglądasz?

   Heartfilia usłyszała jego donośniejszy głos z kuchni, który wyrwał ją z letargu.

   — Jakąś komedię — odparła rozbawiona, nawet się do niego nie obracając. Była nią tak pochłonięta, że nie zwróciła uwagi na odgłos strzelającego popcornu.

   Po paru minutach ocucił ją Natsu, który beztrosko mignął jej przed ekranem i usiadł obok. Automatycznie odsunęła się w prawą stronę, robiąc mu więcej miejsca oraz uważając, by przypadkiem nie stykać się z nim ciałem. Nasunęła na nogi koc i dopiero teraz dostrzegła, że nie miał na sobie koszulki, a w ręce trzymał sporą miskę z popcornem.

   — Będziesz tak teraz siedział w samych spodniach? — zapytała, zaciskając wargi w wąski rulon i starając się nie patrzeć na jego idealnie wyćwiczone ciało i zbłąkanych tam parę kropelek wody.

   Prychnął.

   — Jestem u siebie w domu i mogę nosić, co chcę — odparł niewzruszony, zajadając się niezdrową przekąską.

   — Tak, ale od samego patrzenia na ciebie robi mi się zimno — skłamała no bo... Jak tego nie zrobić, kiedy tak naprawdę robiło jej się gorąco, jak w jebanym piekarniku?!

   Mężczyzna posłał jej zdawkowe spojrzenie, które mówiło samo za siebie, jak bardzo jest niezadowolony.

   — Rany, jak ty marudzisz... — syknął niezadowolony i ku jej uciesze poszedł do garderoby.

   Nie minęły dwie minuty, jak był z powrotem, lecz nie w zakrywającym klatkę piersiową t-shircie jak się spodziewała, a w zwyczajnej rozpiętej koszuli na krótki rękaw.

   — Lepiej?

   — Lepiej — odparła, choć wcale tak nie było.

   Lucy starała się nie zwracać na niego zbytniej uwagi, więc na powrót wbiła wzrok w telewizor i z automatu gładziła po futerku cieplutkiego, mruczącego kota, który zalegał na jej kolanach. Za oknem było już ciemno, a ona tkwiąc w wirze walki, w której zmagała się sama ze sobą, straciła rachubę czasu.

   — Co za bzdury — burknął Natsu, który przerywając ciszę, odstawił misę na oparciu kanapy, po czym jednym zgrabnym ruchem pochwycił leżący na jej nogach pilot.

   — Ej! — zawołała oburzona. — Co robisz?

   — Trzeba puścić coś innego. — Bez ceregieli przełączył na horror. — Nie będziemy oglądać jakiejś dennej komedii, bo to nudne jak flaki z olejem.

   Dziewczyna nie chciała tego przed nim przyznać, ale nie lubiła tego gatunku filmowego i gdy tylko na ekranie zaczęły wyskakiwać wydzierające się, zakrwawione sylwetki z powyrywanymi kończynami, czy wypływającymi z czaszek mózgami przysłoniła oczy. Poczuła obrzydzenie i przewracające się w środku wnętrzności.

   — No nie mów, że się boisz. — Zaśmiał się w pełen wyższości sposób, zabawnie cofając głowę i zerkając na jej grymas na twarzy. — Przecież to tylko aktorzy i to się nie dzieje naprawdę.

   — Aktorzy, czy nie, ja nie lubię patrzeć na sceny przemocy. Przełącz na coś normalniejszego — poprosiła, uparcie lustrując jego profil.

   — Przesadzasz — skwitował krótko, kompletnie nieporuszony jej tonem.

   Lucy ściągnęła brwi i nadęła policzki. Zainstalowała wzrok w tym jego cynicznym uśmieszku oraz oczach które zawzięcie wlepione miał w migający ekran przed nimi. Śmiał się beztrosko i z apetytem zagryzał popcorn, a co najgorsze, on ją po prostu ignorował! O nie, tak nie będzie, pomyślała. Bardzo szybko odnalazła leżący na jego udzie pilot, po który cichutko niczym myszka wyciągnęła rękę. Dzieliły ją od niego centymetry, lecz przeliczyła się, ponieważ refleks Dragneela był o wiele lepszy.

   — Haha, myślisz, że ot tak ci go dam? — zapytał kąśliwie, kiedy uniósł dłoń wraz z urządzeniem tak, że był on teraz poza jej zasięgiem. — Musiałabyś mnie bardzo ładnie poprosić, abym to zrobił.

   — Jeszcze czego! — zagrzmiała, kiedy specjalnie zaczął wymachiwać nim we wszystkie strony, tak, żeby rozjuszona dziewczyna nie mogła go musnąć choćby czubkiem palca.

   Nie bacząc na leżącego na niej Happiego, Lucy wygramoliła się z pozycji półleżącej, dźwignęła się na kolana i doczłapała do mającego ubaw po pachy jej nieporadnością Dragneela. Zacięcie majdała rękami, próbując go sięgnąć, lecz z marnym skutkiem i nim się spostrzegła, zaczęła wspinać się po mężczyźnie do góry.

   — Natsu, oddawaj!

   Była równie uparta, co on, i nie zamierzała odpuścić. W całej tej przekomarzance o durnego pilota zrzucili miskę z popcornem, który rozsypał się na podłodze, lecz ani ona, ani on nie zwrócili na to większej uwagi. Zdziwiony kot zeskoczył z kanapy, położył uszy i poszedł sobie gdzieś w swoją stronę. Nie chciało mu się oglądać jak dwoje dorosłych ludzi kłoci się o kawałek głupiego plastiku.

   — Dlaczego po prostu nie możesz mi go oddać? — spytała, jednocześnie targając go za napięty biceps, ale jemu to zupełnie nie przeszkadzało. Jej siła nie była dla niego żadnym wyzwaniem, lecz uznał to za całkiem ciekawą zabawę.

   — A dlaczego ty po prostu nie możesz odpuścić? — odbił pałeczkę z przebiegłym uśmiechem, zupełnie ignorując fakt, że zdeterminowana Lucy przekroczyła jego cenną barierę.

   Na jego słowa dziewczyna zastygła w bezruchu, zacisnęła wargi i z bezsilności spuściła głowę. Sądziła, że w ten sposób uda jej się uśpić jego czujność.

   — Ej, co jest? — spytał, ściągając brwi.

   Bingo.

   Zaraz potem Dragneel pochylił się nad nią, chcąc zobaczyć, dlaczego tak nagle zaniemogła, a wtedy Lucy posłała mu zza opadającej grzywki chytry uśmieszek i ponownie się na niego rzuciła. Ubawiony jej spalonym planem w końcu wstał z kanapy i prawą dłoń, w której dzierżył pilot uniósł wysoko ponad swoją głowę. Idąc w ślad za nim, Heartfilia zrobiła to samo, jednakże stojąc na dywanie była od niego o wiele niższa, więc znów ledwo dosięgała czubkami palców do jego wyprostowanego łokcia.

   — Widzę, że chyba już ci lepiej skoro masz siły tak skakać — skwitował, spoglądając w dół.

   — Czemu ty musisz być tak wysoki — mruknęła, kiedy Natsu odgradzał się od niej wolną ręką, a którą Lucy usilnie trzymała.

   — A czemu ty musisz być taka niska? — odgryzł się, posyłając jej cyniczny uśmieszek i z satysfakcją dopatrywał się stopniowej czerwieni na jej policzkach.

   — Jesteś bezczelny! — wybuchła. — I wredny!

   — A ty uparta jak osioł!

   Natsu nic sobie nie robił z jej naburmuszonej miny. To przekomarzanie się z nią odsłaniało jej nową dziecinną osobowość, o której być może wcześniej nie wiedział. Wczoraj lepiła się do niego jak pszczoła do nektaru, a nawet prowokowała, a dziś skacze po jakiś zasrany pilot i za wszelką cenę nie chce odpuścić. Przecież to tylko głupi film, pomyślał, śledząc jej poczynania i idącą w parze narastającą frustrację.

   — Ty też taki jesteś! — fuknęła, tym samym wpadając na genialny sposób. Nie bacząc na to, że jest w jego koszuli, która mocno odkrywała jej nogi, rozochocona niczym dziecko weszła na kanapę i teraz to ona nad nim górowała. Wiedziała, że Dragneel tego nie znosi. — I widzisz? Teraz to ja jestem od ciebie wyższa!

   Dragneel uniósł brew, zadarł podbródek i przez chwilę mierzył ją karcącym spojrzeniem. Przecież była jeszcze osłabiona i nie powinna tak szarżować.

   — Co ty wyprawiasz... — zaczął zrezygnowany jej ''niesamowitą'' kreatywnością, gdy dostrzegł, jak jej zapadające się w miękkim materiale stopy, zaplątały się w koc. — Chyba nie powinnaś... — chciał ją ostrzec, ale nie dane mu było dokończyć, bo zadowolona z siebie Lucy straciła równowagę, a konsekwencji zachwiała i zaczęła przechylać się w jego kierunku.

   — Ua! — wyrwało się z jej krtani, kiedy próbując złapać równowagę i wyswobodzić chociaż jedną nogę, w locie zdołała złapać go za bark.

   — Ej, uważaj!

   Dragneel odruchowo wyciągnął ku niej ramiona, nie chcąc, by upadła i zrobiła sobie dodatkową krzywdę. Wszystko działo się tak szybko i chaotycznie, że nim zdążył choćby mrugnąć powieką, poczuł na karku jej dłonie. Instynktownie pochwycił ją w pasie, a potem obydwoje przechylili się do tyłu i runęli na podłogę jak dłudzy. Cały salon przeszły dwa zduszone jęki i rumor. Na szczęście mieli dość miękkie lądowanie, które zamortyzował gruby dywan.

   — Dobrze, że masz taki fajny dywan — podsumowała, wybuchając śmiechem z powodu własnej niesforności.

   Lucy leżała plecami na podłodze, a on był nad nią. Mimo że było już po wszystkim, ona wciąż zaciskała dłonie na jego przedramionach, a Natsu wgapiał się w jej promienny uśmiech.

   — Ale z ciebie lekkomyślna furiatka — skwitował kąśliwie, dostrzegając, że pilot, o który tak zacięcie walczyła, wleciał pod komodę z telewizorem.

   W pierwszej chwili był zły, jednak pod wpływem jej perlistego śmiechu i beztroski to rozdrażnienie przerodziło się w uczucie pobłażliwości. Nim się spostrzegł, on również zaczął się z tego wszystkiego śmiać. Po raz pierwszy od bardzo dawna poczuł, że może to zrobić bez krępacji. Bez obawy, że ktokolwiek go przyłapie na okazywaniu tak prostych uczuć czy emocji.

   — Szkoda, że nie widziałeś swojej miny — zawołała, kiedy zrobiła pauzę, żeby nabrać powietrza. — Wyglądałeś, jakby leciał na ciebie kilkusettonowy blok!

   — Bo po części tak właśnie było — wypalił, lecz zanim Lucy zdążyła się nadąsać tak, jak to miała w zwyczaju, odważył się na coś, czego nigdy nikomu nie zrobił.

   Uśmiechnął się niecnie, przyłożył dłonie po bokach jej ciała, wpiął w nie swoje palce i po prostu zaczął gilgotać. Wiedział, że będzie miała łaskotki, bo przecież każda dziewczyna je ma. Już po sekundzie uzyskał efekt, który w pełni go zadowolił. Zaczęła się pod nim wić niczym wąż.

   — Haha, nie, nie, tylko nie to... Aaa! Natsu! — krzyknęła zduszona, dostając ataku śmiechu i próbując na oślep łapać jego ręce, a kiedy to nie przyniosło rezultatu, starała się oderwać jego palce, jednakże na marne. Był od niej o wiele silniejszy, a napad śmiechu, jaki wstrząsał jej ciałem odbierał jej resztki sił. Była bezbronna wobec gilgotek, jak i niepowstrzymanego Dragneela. — Przestaaań!

   — Moment. Nie, nie, czyli mam nie przestawać? — zapytał zadziornie, nie ustając w swoim poczynaniu i przyglądając się w bezczelny sposób jej wykrzywionej w ekspresji twarzy. Pomimo że miała kurczowo zaciśnięte powieki, dostrzegł, że wyleciało spod nich parę łez. Nie zadziałały na niego hamująco, bo wiedział, że były one tylko i wyłącznie spowodowane śmiechem.

   — Nie, w sensie, że... Haha! Po prostu, żebyś przestał! — sprostowała, w przerwach starając się łapać oddech.

   Natsu stopniowo zaprzestawał ''torturowania'' Lucy, a wtedy spojrzał na jej rozradowaną twarz, która także i jego wprawiała w tak dobry humor. Miała piękny czarujący uśmiech oraz przyjemną barwę głosu, która od bliżej nieokreślonego czasu działała na niego w łagodzący sposób.

   Całe to zdarzenie porównywalne było do prawdziwej sielanki — do czegoś tak bardzo naturalnego, normalnego, przyziemnego, a jednocześnie dla niego nierealnego.

   Było mu tak dobrze, że przez krótki moment, przez tę zabawę, oderwał się od rzeczywistości i zapomniał o swoich twardych przekonaniach, którymi tak usilnie się w życiu kierował. Stracił kontrolę, a przecież on taki nie jest. On taki nie może być...!

   Jest gangsterem, twardym i nieugiętym mężczyzną z setkami zabójstw na koncie. Jest przyszłym Donem Sycylijskiej mafii, postrachem w świecie mafijnym, który potrafi zabijać na jedno cholerne pstryknięcie palcem i nawet mu przy tym powieka nie drgnie.

   Kurwa, co to za dziwne uczucie? — zapytał samego siebie, kiedy jego uśmiech stopniowo znikał.

   Gdy tylko się na tym złapał, poczuł, jakby na jego głowę i kark spadł kubeł z lodowatą wodą. Doszło do niego, co on właściwie wyprawia i jak surrealistycznie się zachowuje. Gilgotanie dziewczyny na podłodze? Śmiechy do rozpuku? Beztroska, której nieświadomie się poddał? To absurdalne, a w jego przypadku wręcz kuriozalne.

   — Dobra, koniec oglądania na dziś — powiedział twardym, jak na tę sytuację tonem. Zszedł z niej jak oparzony i zerknął na wiszący na ścianie zegar. Było zdecydowanie za późno, a on nie do końca wiedział, co ma o tym wszystkim myśleć. Potrzebował czasu, żeby to wszystko zrozumieć i sobie poukładać. — Do wyra.

   — Ale z ciebie buc. Zepsułeś całą zabawę — burknęła, pokazując mu język. Po intensywnym mierzeniu się z nim na wzrok wydała z siebie zrezygnowane westchnienie i dźwignęła się z podłogi. Był nieugięty, a jej nie chciało się dalej tego ciągnąć. — Idę do góry.

   — Hola, hola — syknął, śledząc jej poczynania. — Ty śpisz dziś na dole. Dość już korzystałaś z mojej sypialni, spadaj na dół.

   Lucy zatrzymała się w przejściu. Zamiast udać się w głąb korytarza, uśmiechnęła się niecnie, zagryzła dolną wargę i nagle zmieniła kierunek. Wbiegła po schodach do góry, gdzie jak na ironię znajdywała się JEGO sypialnia.

   — Lucy! Przestań się wygłupiać, to nie jest śmieszne! — zawołał wkurzony jej nieposłuszeństwem.

   Zaczynała go drażnić, a to nie zwiastowało niczego dobrego. Gdy jego uszy wyłapały trzask na piętrze, aż musiał głośno nabrać powietrza nosem. Chcąc nie chcąc poszedł za nią, żeby ją wygonić. Starając się opanować, wszedł powoli po schodach i stanął przed drzwiami, które jak się okazało, nie były zamknięte na klucz. Na spokojnie wszedł do środka, a wtedy dostrzegł rozchichotaną Lucy, która leżała już pod satynową kołdrą.

   — Lepiej stąd wyłaź i przestań się wygłupiać — powiedział, chwytając za jej krańce i próbując ją zerwać, jednak ona zawinęła się w nią jak kokon.

   — Tu mi wygodnie — oświadczyła, nie robiąc sobie zupełnie nic z jego irytacji.

   Dragneel usłyszał jej stłumiony głos, przez który znów zaczął bić się w myślach. Był wkurwiony, bo po części go to trochę bawiło. Czuł w sobie taką nieopisaną lekkość. Radość — na widok tej niefrasobliwej łobuziary, jednak gdzieś z tyłu głowy miał świadomość... Utwierdzał się w przekonaniu, że on przecież taki nie jest. Sfrustrowany nachylił się nad nią i tym razem nie siląc się na delikatność, zerwał z niej tę przeklętą kołdrę, którą odrzucił gdzieś w bok. Ujrzał uchachaną Lucy, jednakże nie powstrzymało go to przed nachyleniem się nad nią. Miał zamiar ją stąd wynieść, czy jej się to podoba, czy też nie.

   Jego ręce powędrowały do jej odsłoniętych łydek, ale gdy tylko spróbował ich dotknąć, dziewczyna zaczęła wariować i nimi wierzgać. Zrezygnowany w końcu chwycił ją za biodra i siłą przysunął na kraniec materaca. Po chwilowej batalii jedną ręką okiełznał jej uda, a drugą wsunął pod plecy. Nie dawała mu innego wyboru jak tylko wzięcie na ręce, wyniesienie i pozbycie się siłą.

   Heartfilia nie dawała za wygraną. W momencie, w którym Natsu chciał ją dźwignąć do góry, intuicyjnie złapała za jego koszulę i pociągła, a w konsekwencji przygarbiony mężczyzna stracił równowagę i upadł na nią.

   — Co robisz? — warknął zły, natychmiast prostując łokcie i uważając, żeby nie przygnieść ją zbytnio swoim ciężarem. — Jesteś wariatką, wiesz?

   — Daj spokój, nic się nie stało. — Zaśmiała się z dozą niewinności, lecz widząc jego ciskające piorunami tęczówki, nieco spoważniała. Nie rozumiała, dlaczego taki był. To przecież tylko zabawa. Normalna, ludzka zabawa. — Czemu zawsze się tak wstrzymujesz ze wszystkim?

   Odpowiedziało jej milczenie.

   — Czemu choć raz sobie nie odpuścisz?

   Znów cholerne milczenie.

   Gdy tak wisiał nad nią w ciszy i ciężko łapał oddech, wpadła na kolejny genialny pomysł. Czy to możliwe, żeby ktoś o tak twardym duchu i niezwykle opanowanym wnętrzu jak on miał gilgotki? — pomyślała i nie czekając na oklaski, wcieliła swój szatański plan w życie. Uniosła dłonie i niespodziewanie zaczęła go łaskotać po brzuchu i żebrach. Jakie było jej zdziwienie, kiedy jego z początku kamienna twarz zaczęła stopniowo się rozluźniać, by w efekcie Natsu parsknął pod nosem, a w końcu zaczął się śmiać. Jednak to nie był jego standardowy śmiech, o nie. Ten brzmiał kompletnie inaczej. Był taki, jakiego jeszcze nigdy u niego nie słyszała; szczery i niczym nieskrępowany. Był niepohamowany, lecz chyba musiało to do niego dojść, co właśnie uczynił, bo po paru kolejnych salwach zaczął się stawiać.

   — Dobra, przestań. Stop Lucy — powiedział, odchrząkając, kiedy rozczulona Heartfilia posłusznie zabrała ręce.

   Dziewczyna spojrzała na niego z łagodnym uśmiechem, lecz gdy coś sobie uświadomiła, i on zaczął stopniowo zanikać. Od pewnego czasu coś się z nim działo, a ona nie potrafiła do niego dotrzeć. Nie rozumiała, z czym się zmagał, choć bardzo chciała.

   Natsu szybko dostrzegł jej przygaszenie i frasunek. Nie chciał, żeby Lucy była smutna, dlatego postanowił, choć na chwilę odrzucić swoją pyszałkowatą dumę w kąt.

   — Lepiej się pilnuj, bo zaraz cię tak wygilgam, że zesikasz się ze śmiechu — zagroził z cynicznym uśmieszkiem, co zbiło ją z tropu. Jego jak dotąd idealnie ułożona fryzura była w nieładzie, a parę pojedynczych pasm opadało mu na czoło i przysłaniało ciemnozielone oczy, które teraz zadziornie się w nią wpatrywały. — Chcesz tego? — spytał odrobinę zachrypniętym głosem, od którego Lucy dostawała dreszczy.

   Trwali tak w nie pasującej do sytuacji ciszy, którą to ona przerwała.

   — Widzisz? — zaczęła, na nowo obdarzając go delikatnym uśmiechem. — To nie takie trudne i w końcu nieco odpuściłeś.

   Jej słowa w pewnym stopniu zaczęły otwierać mu oczy. Przecież on też miał zabawną stronę i potrafił się wyluzować, chociaż przy niej zdarzało się to zdecydowanie zbyt często. Pogrążając się w zadumie, dopiero po paru sekundach dostrzegł, że jego koszula, którą Lucy na sobie miała, podwinęła jej się pod same pośladki, a guzik na dekolcie był rozpięty. Tym samym ukazał zarys skrytych pod nią okrągłych piersi. Rozsypane w nieładzie złote włosy przypominały letnie kłosy, które tworzyły nad jej głową swego rodzaju aureolę.

   Ona — ta irytująca dziewucha, którą nieustannie wyzywał i z której szydził, ta, którą prawie trzy lata temu omal nie zabił na pasach, teraz według niego była... Po prostu piękną i dojrzałą kobietą. I choć w przeszłości wiele razy zarzekał się, że jest gruba i brzydka, to tak naprawdę nigdy tak nie uważał.

   — Skąd wiesz, że już to zrobiłem? — szepnął mrukliwie, nadając atmosferze wokół nich nowego wymiaru. Takiego, jakiego ona nie rozumiała.

   Tym stwierdzeniem utwierdził ją w przekonaniu, jak skutecznie potrafił ją zaskoczyć. Heartfilia dostrzegła, jak poważniejąc, Natsu groźnie ściąga brwi i powoli wyciąga ku niej rękę. Uznała, że sprezentuje jej kolejne łaskotki, od których spłakała się dziś jak nigdy. Odruchowo zacisnęła powieki oraz spięła mięśnie — czekała.

   Jakie było jej zdziwienie, gdy nie poczuła jego wpinających się palców na brzuchu, a na swoim policzku. Na powrót gwałtownie otworzyła oczy, a wtedy ujrzała go niemal przed swoją twarzą. Zatrwożona tą nagłą bliskością, jak i dotykiem z jego strony, aż wstrzymała powietrze. Nie dość, że wisiał nad nią w jego łóżku i stykali się ciałami to on... Po prostu spoglądał na nią. Jednakże nie tak jak zazwyczaj. Ten wzrok był inny i zawierał w sobie...

... Pożądanie.

   Nim Lucy zdążyła pomyśleć, czy jakkolwiek zareagować, poczuła jego gorący oddech na twarzy.

   Natsu widział, co się dzieje, jak emocje zaczynają w niej buzować. Przed chwilą była taka cwana i nieustraszona, a teraz potulna jak baranek. Była wręcz strwożona, co nader mu się spodobało. W pewien sposób się tym sycił.

   — Co robisz...? — spytała, usilnie starając się opanować drżący głos i uważnie śledząc wszelkie jego poczynania.

   Chyba właśnie upadam na głowę — odpowiedział jakiś uporczywy głos w umyśle, kiedy ledwie panując nad swoim rozszalałym wnętrzem, zaczął zmniejszać dystans pomiędzy nimi. Był tak blisko, że już ocierał się delikatnie o jej usta.

   — Odpuszczam... — wyszeptał prawie bezgłośnie, równocześnie muskając jej słodkie wargi. Najpierw dolną, a potem górną. Pomimo swojej zaborczej natury, robił to bardzo niespiesznie. Powstrzymywał się. Nie chciał jej spłoszyć, czy wprawić w zakłopotanie. On po prostu pragnął zaznać jej ciepła i uśmiechu na punkcie którego jego serce biło szybciej. Chciał, żeby po tym, jak się od niej oderwie, móc ujrzeć w tych wielkich jej bursztynowych oczach to, co od pewnego czasu tak bardzo go do niej ciągnęło.

   Z początku oszołomiona Lucy, teraz zaczęła oddawać każde jego pocałunki. Już nie dbała o to, że za dnia sprowadził ją do poziomu przyjaciółki. Była świadoma, że to najprawdopodobniej jedynie uniesienie i ulotna chwila. On nie uznaje uczuć, jednak tak bardzo pragnęła jego bliskości i czułości, że nie protestowała. Nie wiedząc co zrobić z rękami, jedną ulokowała na jego zarysowanym obojczyku, a drugą wplotła w jego gęste czarne włosy. Przeczesała je palcami, a wtedy Natsu wydał siebie pomruk zadowolenia. To był moment, w którym jego hamulce puściły. Bardzo szybko rozchylił jej usta i swoim językiem zaczął pieścić jej podniebienie. Całowali się bez opamiętania. Zupełnie tak, jakby otaczający ich świat przestał istnieć. Teraz nie liczyło się nic, prócz ich samych. Dragneel, który niemal całkowicie poddał się wobec tej kobiety, powoli zaczął rozpinać jej guziki od koszuli. Poddała mu się.

   Wzajemnie siebie pragnęli — byli stęsknieni niczym rozdzieleni przez wojnę kochankowie.

   W końcu zziajany od łapczywych pocałunków Natsu stanął na kolanach. W świetle przytłumionej lampki nocnej, która znajdywała gdzieś w kącie pokoju, ujrzał jej zarumienioną i zawstydzoną twarz. Potem przerzucił przymglony wzrok na jej klatkę piersiową, która unosiła się od niebezpiecznie przyspieszonego oddechu. Potargana koszula, którą rozpiął aż do linii jej kobiecego wcięcia, ukazała skryte za nią dorodne piersi. Widok na wpół rozebranej Lucy o mało nie przyprawił go o zawrót głowy. Poprzez swoją nieporadność była tak cholernie pociągająca, że aż przemknęło mu przez myśl, czy to do końca normalne.

   Dragneel szukał u niej jakichkolwiek oznak sprzeciwu, lecz w zamian za to dziewczyna obdarowała go ufnym uśmiechem i dyskretnym skinięciem. Zrozumiał, co chciała przez to powiedzieć. Wciąż spoglądając na nią z dziką władczością, zaczął pozbywać się swojej koszuli, a potem zwędrował to klamry od spodni, które chwilę później wylądowały na podłodze. Nawet w tym słabym świetle, nie miał problemu z odnalezieniem malinki, jaką nosiła po spotkaniu z zasranym Borą. Przypomniał mu się, jak bardzo był wtedy wściekły, że jej na to pozwolił i jak okropnie negatywne emocje nim targały. Już nigdy więcej nie chciał widzieć jej w objęciach innego mężczyzny. W ogóle jakiegokolwiek mężczyzny...

   — Czy... Możesz zgasić lampkę? — zapytała pełna konfuzji, starając się dłońmi zasłonić roznegliżowane ciało, oraz piersi.

   Jej proszący ton i lekko rozchylone, opuchnięte od żarliwych pocałunków usta tylko kusiły, żeby Dragneel ponownie się w nie wpił i nie czekając ani sekundy dłużej tak też uczynił. Chciał jej posmakować, zagarnąć coraz więcej. Kawałeczek po kawałeczku. W tym momencie zapragnął ją mieć na wyłączność; tylko dla siebie.

   — Nie mogę tego zrobić, bo wtedy nie będę cię widział, a uwierz mi, ty nie masz się czego wstydzić — wymamrotał między nieustającymi pieszczotami, tym samym pozbywając się jej koszuli, która podobnie jak jego ubrania poleciała gdzieś w głąb pokoju.

   Wolną ręką zaczął gładzić po jej odsłoniętym udzie i delektować się cudownym dziewczęcym zapachem zawierającą kwiatową nutę. Odrywając się od jej ponętnych ust, zawędrował nosem w zagłębie jej szyi, na której począł składać kolejne mokre ślady. Łapał jej skórę i zasysał, tworząc krwiste malinki, lecz były one podobnie jak ciało dziewczyny pod jego dyktando. Pod wpływem pieszczoty, jaką ją obdarował, poczuł, jak Lucy spina mięśnie, a jej nagie ciało spowijają dreszcze. Odgięła szyję do tyłu, a on od razu to wykorzystał. Po raz pierwszy dotykał jej dorodnych piersi i kciukiem drażnił stwardniały sutek, a wtedy z jej krtani wydobył się niekontrolowany jęk. Był on jak kojąca melodia dla jego zdziczałej i nieujarzmionej duszy.

   Pewnie nawet tego nie wiedziała, ale działała na niego jak płachta na byka, i z trudem opanowywał swój porywczy temperament. Nigdy wcześniej nie był z dziewicą i musiał się ostro kontrolować, by przez przypadek nie zrobić jej krzywdy. W zamian za to skrzętnie badał zakamarki jej ciała i dokładnie zapamiętywał, jak na niego reagowała. Językiem kreślił bliżej nieokreślone ślady na gładkiej jak jedwab skórze, a ona wiła się pod nim i prężyła. Sunął palcami wzdłuż płaskiego brzucha Lucy i wsłuchiwał się w jej uroczo przyspieszony oddech. Heartfilia nie pozostała dłużna — wzdychając, błądziła swoimi ciepłymi dłońmi po jego umięśnionych barkach, karku oraz włosach. Rysowała paznokciami znaki, zostawiając po nich przyjemne uczucie mrowienia. Jej dotyk choć delikatny, działał na niego w taki sposób, że aż na parę chwil przymknął powieki. Nawet nie sądził, że można pragnąć drugiej osoby, tak jak w obecnej chwili pragnął jej.

   Jakiś jego wewnętrzny głos podpowiadał mu, żeby zaprzestać tego, w co aktualnie brnął, ale z drugiej strony spragnione serce podpowiadało, by kroczył dalej.

   Lucy nie była przedtem w takiej sytuacji i nie wiedziała, jak powinna się zachować. Wszystko to, co się tu odbywało, przyprawiało ją o palpitacje serca. Było jej nieprzyzwoicie dobrze, choć czuła się zagubiona. Zupełnie jak odgrodzona od stada owieczka. Każdy kolejny dotyk i pocałunek, którymi Dragneel ją obdarowywał, pozostawiał po sobie palący na skórze ślad i kolejne buchające stado motyli w podbrzuszu, a przecież to był dopiero przedsmak tej nocy.

   Z każdą kolejną chwilą, gdy tak napierał na nią ciałem, czuła w swoich okolicach intymnych jego twardą erekcję, która wprost błagała o uwolnienie z bokserek. Jej dotąd głęboko uśpione zmysły zaczęły wariować. Chyba nie do końca wierzyła w to, co się teraz dzieje i ku czemu nieubłaganie się to sprowadza. Postanowiła zdać się na swoją wrodzoną intuicję i działać tak, jak jej szeptała.

   Raptem Dragneel chwycił ją i ścisnął za pośladek, a potem palcami zaczął gładzić ją po wewnętrznej stronie uda. Zmierzał prosto w kierunku skrytej za koronkowymi majtkami kobiecości. Spięła się jak struna, co on od razu wyłapał, lecz nie powstrzymało go to przed kontynuacją.

   Był nauczony, że to on zawsze dominował i wyznaczał zasady. Bez problemu odsunął zbędny materiał na bok i zuchwale pozwolił sobie przejechać palcem po wilgotnej już pochwie. Po paru intensywniejszych ruchach zsunął go odrobinę niżej i nie zaprzestając okrężnych ruchów na łechtaczce, Natsu pochylił się nad jej uchem i ledwo się temperując, szepnął chrapliwie:

   — Tak bardzo cię pragnę, że już nie potrafię się dłużej kontrolować... — Wrócił na wysokość jej urokliwej twarzy i z podziwem zapatrzył się w jej sławne bursztynowe tęczówki, które za dnia iskrzyły niezgaszoną siłą i determinacją, lecz teraz za okrywą nocy czaiło się w nich coś tajemniczego, a zarazem niebywale pociągającego. Były nieco przymglone i patrzyły na niego ze szczerym uczuciem oraz zaufaniem. To właśnie nimi świadomie lub nie go oczarowała. Miał wrażenie, że jedno jej spojrzenie wystarczało, żeby przebiła go na wskroś i ujrzała jego zniszczoną duszę, oraz cały czający się tam mrok. — Pozwól mi...

   Ton, z jakim to wypowiedział, można było porównać do prośby, a przecież on nigdy nikogo o nic nie prosi... Zdumiona Lucy uniosła dłonie i ulokowała je na jego odrobinę szorstkich policzkach, po których czule go pogładziła. Następnie chwyciła pasma czarnej jak heban grzywki i zaczesała je do tyłu, jednak to nie miało znaczenia, bo one i tak powróciły na swoje wcześniejsze miejsce. Wbiła wzrok prosto w jego oczy o oliwkowej barwie, które same przez się mówiły, jak bardzo chciał ją mieć. Miękko skinęła podbródkiem.

   — Dobrze.

   To jedno krótkie, aczkolwiek proste słowo było dla niego znakiem. Przyzwoleniem, po którym zdecydowanej mógł pójść o krok dalej.

   Lucy nie musiała drugi raz powtarzać, bo już po chwili Dragneel dźwignął się na kolana. Zabrał palce z jej jak dotąd nieskalanej kobiecości, wyprostował i bezczelnie na nią patrząc, lubieżnie je oblizał. Obserwująca go dziewczyna poczuła się speszona do granic możliwości i gdyby tylko mogła, zapadłaby się pod ziemię. Natsu zsunął z siebie bokserki, odwrócił się w stronę swojej szafki, po czym wyjął z szuflady opakowanie prezerwatywy, które sprawnie rozerwał zębami.

   Korzystając z chwilowej okazji do złapania oddechu, Lucy podparła się na łokciach i zawiesiła oko na jego nagim wysportowanym ciele. Na widok jego jędrnych pośladków zrobiło jej się słabiej. Idąc w ślad za nim, nieśmiało zsunęła z siebie dół bielizny. Gdy mężczyzna ponownie zwrócił się do niej przodem i nakładał prezerwatywę na w pełni naprężonego i gotowego do działania członka, zdębiała z wrażenia i zagryzła wargę. Duży, to zbyt delikatne określenie... To miał być jej pierwszy raz i przez moment zawahała się, czy aby na pewno podoła zadaniu? W momencie, gdy poruszony Dragneel ponownie nad nią zawisł zrozumiała, że nie ważne jak bardzo się bała, nie było odwrotu.

   — Zaczekaj Natsu... — wymamrotała, z trudem opanowując nierówny głos i szalejące w piersi serce. Czuła, jakby mknący czas przyspieszył i uciekał jej pomiędzy palcami. Ugięła łokcie i oparła dłonie na jego klatce piersiowej, czym skutecznie go zatrzymała. On był doświadczony, a ona jako cnotka jedynie co teraz mogła, to przestrachem spojrzeć mu w oczy — ja nigdy tego nie robiłam, nie wiem jak...

   — Spokojnie, daj mi się tobą zająć. — Jakie było jej zdziwienie, kiedy przekrzywił głowę lekko na bok i posłał jej zniewalający, a wręcz rozczulający i pełen wyrozumiałości uśmiech. — To nie będzie jedynie szybki seks, Lucy. Będziemy się kochać bardzo, bardzo powoli...

   Tymi słowami Dragneel przypieczętował to, co niebawem miało się stać. Lucy nigdy wcześniej nie kochała się z mężczyzną — poniekąd schlebiała mu świadomość, że jest jej pierwszym.

   Ona była zakazanym jabłkiem, po które on sięgnie jako pierwszy, ale czy również odczuwał obawy? Nie.

   Fakt, że robił to po raz pierwszy z dziewicą, rozpalał w jego wnętrzu dotąd nowe nieznane uczucie; namiastkę niezgłębionej ciekawości. Wiedział, że Lucy będzie odczuwała dyskomfort, lub nawet ból, ale nie wątpił w swoje umiejętności. Na powrót zaczął muskać jej słodkie usta, a tym samym nakierował w pełni naprężoną męskość ku jej łonu. Parokrotnie po nim przejechał w górę i dół, a potem ostrożnie zaczął się w nią wsuwać. Jako pierwszy mężczyzna w jej życiu niespiesznie rozwierał ścianki jej pochwy i wchodził coraz to głębiej i głębiej. Na chwilę odsunął ją od siebie, żeby sprawdzić reakcję.

   Pomimo mocnego grymasu na twarzy uśmiechnęła się cierpko, aczkolwiek dla niego w pewien sposób zachęcająco. Zlękniona dziewczyna, odruchowo oplotła dłonie na jego szyi i kurczowo zacisnęła powieki, ponieważ Dragneel bardzo szybko natrafił na przeszkodę, którą nie chcąc niepotrzebnie przedłużać, przebił jednym stanowczym ruchem.

   — Natsu... — kwiknęła w tak perwersyjny sposób, że już dalej nie potrafił się jej oprzeć.

   Nie zwlekając, Natsu wszedł w nią niemal do samego końca, a Lucy w tym samym momencie naprężyła ciało i jęknęła mu niemal w usta, lecz on szybko stłumił go głębokim i namiętnym pocałunkiem. Jednocześnie przytulił ją, dając poczucie bezpieczeństwa. Gdy odczekał parę sekund i upewnił się, że wszystko jest w porządku, zaczął opieszale się w niej poruszać.

   Bolało ją i to bardzo, jednak zrobiłaby dla niego wiele, jak nie wszystko.

   Ledwo powstrzymywała się przed wydawaniem z siebie niemego krzyku. Zbierało jej się na płacz, lecz ze wszystkich sił starała się z tym walczyć. Jej rozgrzane do maksimum wnętrze, jak i każda najmniejsza komórka w jej ciele pulsowały z nadmiaru emocji. Ten specyficzny rodzaj bólu uświadomił ją i postawił przed faktem dokonanym, że oto właśnie kochała się z Natsu Dragneelem — mężczyzną, w którym przecież tak bardzo jest zakochana...

   Zająknąwszy się, zerwała fizyczny kontakt ich wzajemnie pieszczących się warg i teraz łapczywie chłonęła jego męski zapach, wodząc nosem po obojczykach. Zawędrowała dłońmi do jego pracujących pleców, po których finezyjnie zaczęła go gładzić. Od zawsze o tym marzyła.

   Dragneel jakby wyczuwając jej postępującą śmiałość, nieco przyspieszył, a wtedy kochanka wbiła paznokcie prosto między jego łopatki. Nie bolało go to, a jedynie szczypało, choć w jego przypadku określenie ''ból'' to pojęcie szeroko względne. Lucy była wilgotna i niesamowicie ciasna. Bardzo ściśle przylegała do jego sprawnego prącia. Mimo prezerwatywy, którą jak każdy szanujący się facet darzył szczerą nienawiścią, poczuł przyjemne prądy rozchodzące się po całym jego ciele. Było mu niesamowicie dobrze i błogo. Mówiąc wprost, po prostu zajebiście.

   Przeszywający ból między jej udami zaczął ustępować niebotycznej rozkoszy, a grymas na twarzy Lucy ulegał stopniowego złagodzenia. Gdy nieco się rozluźniła, a w efekcie odczuła narastającą ze stosunku przyjemność, odważnie zaczepiła nogi o jego biodra. W odpowiedzi mężczyzna musnął jej drobny podbródek. Po paru pełniejszych ruchach ich ciała zgrały się niemal idealnie i działały jak mechanizm w szwajcarskim zegarku.

   Natsu już od dłuższego czasu walczył ze sobą, lecz gdy tak spoglądał na nią w jego koszuli... Na te ponętne kształty pod nią skryte, długie złote włosy sięgające do bioder, uśmiech ukazujący dwa urokliwe dołeczki, a przede wszystkim jej oczy, jak dwa zwierciadła, które były tak czyste, że widział w nich samego siebie — stopniowo pękał i zatracał się w labiryncie własnych uczuć, jak i myśli.

   Jej dobrotliwe serce, szlachetny charakter oraz delikatna, a równocześnie nieugięta osobowość i siła wprowadzała w nim stan dziwnej zadumy, z jaką nigdy wcześniej nie przyszło mu się mierzyć. Uważał, że Lucy była naprawdę wyjątkową kobietą — jedyną w swoim rodzaju. Rozumiała go bez słów, czytała niemal jak z otwartej księgi. Dostrzegała w nim o wiele więcej niż każdy inny, a być może i nawet o wiele więcej niż on sam...

   Łamała jego fundamentalne ''ja'' i sprawiała, że zaczynał zastanawiać się nad swoimi przekonaniami, którymi tak usilnie się w życiu kierował. Kruszyła jego zewnętrzną warstwę, pod którą kryje się zwyczajny zagubiony człowiek. Wszystko to scalone w jedno doprowadzało go do istnego szaleństwa, choć nie dość, że nie chciał tego przyznać na głos, przede wszystkim nie chciał tego przyznać przed samym sobą.

   Dragneel z oddaniem całował i pieścił delikatną skórę na jej długiej szyi, ramionach oraz żuchwie, a wszystko to niespiesznie, by delektować się zarówno nią, jak i każdą spędzoną z nią chwilą. W tej chwili jedyną rzeczywistością była teraźniejszość. Nie liczyło się nic prócz nich i przeszywających pokój pomruków i jęków dwojga kochanków. Scalał ich ciała w jedno. Smakował i odkrywał centymetr po centymetrze. Czerpał z tego seksu tyle, ile tylko zdołał, ale chciał, by i ona tego kosztowała. Lucy jest kobietą, którą pożądał od tak dawna, że nie sposób było teraz mu jej zabrać, a samobójca, który spróbowałby mu teraz przerwać, skończyłby szybciej niż mrugnięcie oka, głębiej niż siedem metrów pod ziemią.

   Milczał, lecz gdy skupiony sunął rozgrzanymi ustami od dziewczęcego policzka do skroni i od skroni przez szyję do mostka, po wyrazie jego twarzy poznała, że mimo jej braku doświadczenia jest mu zwyczajnie dobrze.

   Lucy z natury była wobec niego charakterna i nieustępliwa, a w łóżku była kompletnym tego przeciwieństwem. Pociągało go to i wprawiało w wyższość, bo uraczyła go jedną ze swoich odsłon, które swoją drogą tak bardzo uwielbiał odkrywać. Jej wykrzywiona w rozkoszy mimika utwierdzała go w przekonaniu, że już całkowicie się odprężyła, a wszelki ból poszedł w niepamięć.

   Spoglądając na nią triumfalnie, wyprostował plecy i chciwie chwytając za dziewczęce biodra, przysunął ją do siebie. Ledwie ujarzmiając swoje gwałtowne zapędy, mocno zacisnął na nich palce, lecz najwyraźniej jej to nie przeszkadzało. Teraz z podziwem lustrował jej rytmicznie kołyszące się piersi, jakie wprawiał coraz szybszymi ruchami. Sycił się tym, jak potrafił doprowadzić ją na skraj obłędu i szaleństwa. Z jego gardła wydarł się przeciągły pomruk, bo dzięki zmianie pozycji zaczął w nią wchodzić jeszcze głębiej. Pozwalał sobie na coraz więcej, lecz wciąż z umiarem. Przede wszystkim miał na uwadze jej komfort.

   Heartfilia nie potrafiła zapanować nad swoim rozanielonym ciałem, jak i opuszczającymi jej krtań rozkosznych jęków, które swoją drogą nie wiadomo kiedy przestała tłumić. Z bezradności odchylając głowę do tyłu, chwyciła rękoma kołdrę i mocno zacisnęła w pięści. Czuła, jak Natsu coraz bardziej ją dociska i dobija twardym podbrzuszem. Palce, które zaciskał na jej miednicy, sprawiały odrobinę bólu, lecz znikał on w akompaniamencie podniecenia, jakie nią targało. Echo skrzypnięć łóżkowej ramy i plasków coraz donioślej przeszywało sypialnię, a ona powoli zaczynała odczuwać zmęczenie. Nogi, które jak dotąd samodzielnie utrzymywała w powietrzu, miarowo zaczęły opadać.

  Dragneel, który od razu wyczuł jej drgające mięśnie, przeniósł dłonie z jej ud na łydki, pod którymi stanowczo ją pochwycił. Napawał się widokiem jej warg, które co rusz zagryzała, a potem, by łapczywie nabrać powietrza, rozchylała. Obydwoje czuli, że granica wyznaczająca ich fizyczną wytrzymałość zaczyna się zbliżać. Ciała obojga kochanków raz po raz pokrywał cierpki w smaku pot, a mięśnie wyły w spazmach ogromnego wysiłku. Byli blisko. Bardzo blisko.

   — Aah! — zawyła bezsilnie, wyginając ciało niczym napięty łuk. Nigdy w życiu nie doznała uczucia tak dziwnie zbliżającej się ekstazy, jak teraz. Jedyne co mogła i była w stanie zrobić to wykrzyczeć jego imię. — Natsu!

   Dragneel poczuł, jak ścianki jej pochwy zaciśnięte na jego sporej męskości spowijają szarpiące skurcze. W tej samej chwili doczekał się wytrysku.

   — O kurwa... — ledwie wysapał zachrypniętym do oporu głosem, kiedy pochylając się nad Lucy, z całych sił zagryzł zęby i oparł mokre czoło na jej ramieniu.

   Zarówno on, jak i ona szczytowali w tym samym czasie. Trwali tak wtuleni w siebie do momentu aż ich wstrząśnięte mięśnie odpuściły i nieco się rozluźniły.

   Odczekując chwilę, Natsu zwlókł się z wykończonej dziewczyny, opadł obok na plecy i głośno sapiąc, na chwilę zamknął powieki. Musiał ochłonąć, bo w takim tempie szalejące tętno wyśle go na drugi świat. To był wyjątkowo silny orgazm. Taki, jakiego chyba w całym swoim życiu nie uświadczył.

   Zdrowo zarumieniona Lucy wplotła dłoń w swoje włosy i nerwowo nabierała powietrza. Miała wrażenie, że serce dosłownie wyskoczy jej z piersi i zejdzie na zawał. Po niespełna dwóch minutach łapczywej walki o oddech usłyszała cichy, aczkolwiek wyluzowany śmiech Dragneela.

   Był zmęczony, lecz w żadnym stopniu nie przeszkadzało mu to w posiadaniu iście dobrego humoru. Lucy mozolnie przewróciła głowę na bok, a wtedy uraczył ją swoim cwanym uśmieszkiem, który ukazał rzędy równych zębów. Odwzajemniła go, lecz nawet nie miała siły unieść choćby małego palca.

   Leżeli tak w ciszy i przez pewien czas po prostu na siebie spoglądali. Jako pierwszy do sprawności doszedł Natsu, który mozolnie zrywając się z łóżka, rzucił krótko, że idzie się wykąpać.

   Nim Lucy zdążyła się obejrzeć, usłyszała trzask sypialnianych drzwi, a wtedy jakimś cudem przekręciła się na brzuch i próbując uspokoić szum w uszach oraz w skołowanej głowie zamknęła oczy.

C.D.N

Cóż mogę rzec... ^.^''
No w końcu... Chyba macie, co chcieliście, co nie ? :D

Wgl mam jakiś odpływ weny ostatnio >.> Odnoszę wrażenie, że wszystko co pisze nie ma ani nóg ani rąk... Eh :( 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro