Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Tom I, Rozdział 14. Marionetka.

Sorki, że rozdział tak późno, ale byłam obłożnie chora dlatego się przedłużyło ^.^' Dzisiaj fan servis, bowiem cały, długi [7 k słów] rozdział niemal w całości poświęcony jest naszym ulubionym bohaterom <3 Ah i wstawiam go w fazie beta, bo napisałam go na szybko, więc za jakieś błędy z góry sorki, potem poprawię.

Tak w ogóle to leci dedyk dla AyameShuuya ;* Dzięki za troskę kochana, już czuje się lepiej <3 !

***

Dragneel dość dokładnie omówił plan z Ojcem i Kagurą. Po uzyskaniu pełnej zgody i poparcia od Makarova, Natsu wraz z Laxusem bez zbędnej zwłoki wsiedli w samochód i udali się do Babylonu. Mięli spotkać się na miejscu. Oczywiście zaproponowali Kagurze podwózkę, ale kobieta stanowczo zaprzeczyła mówiąc, że ma jeszcze coś ważnego do załatwienia. Nikt więc się nie spierał i każdy zajął się swoim zadaniem.

Wychodzący z siedziby mafiozi z godnym pożałowania wzrokiem zerknęli w stronę sofy stojącej w barze na której zalegał stękający Gray. Gołym okiem było widać, że wyraźnie cierpi, a na podłodze przy meblu stała plastikowa miska. Nie ciężko było się domyśleć jej zawartości..[]

Wokół niego, dosłownie jak zatroskana matka, skakała wyraźnie zmartwiona Kinana.

Laxusowi już się cisnęło na język parę kąśliwych uwag, ale stanowcza ręka Dragneela skutecznie go ostudziła. Może i słusznie? Może nie warto było strzępić ryja na kogoś, kto tej nocy stoczył się na własne życzenie. Oboje pozostawili to bez komentarza i machnęli ręką. Wychodząc w kierunku podziemnego parkingu, rzucili tylko marne „do później".

Nie usłyszeli za sobą żadnej odpowiedzi, bo nawet na nią nie czekali. W tym momencie dla nich, liczyło się tylko wypełnienie zadania i porozpierdalanie łbom paru kolesi. Na rozpustne przyjemności przyjdzie czas później.

***
Na dworze panował okropny skwar i zaduch. Powietrze było kompletnie nieruchome. Próżno liczyć na jakikolwiek wiaterek. Słupki rtęci z pewnością wskazywały na nie mniej niż trzydzieści pięć stopni w cieniu. Czarny asfalt na ulicy wydawał się parować ku górze co powodowało dziwne ,,zwidy''.

Słońce wschodziło coraz wyżej, a korki na ulicy tylko potęgowały wkurwienie u blondyna. Siedząc za kierownicą co chwilę spoglądał na Dragneela który o dziwo wydawał się być w dobrym humorze. Laxus mógłby policzyć na palcach jednej dłoni, kiedy widział go w takich skowronkach. Szczerze mówiąc zastanawiał się, co spowodowało taki jawny zapał do działania. Dragneel zawsze jarał się takimi akcjami, ale rzadko kiedy to okazywał w aż tak widoczny sposób.

Dreyar zmrużył oczy, gdy słonce zaczęło walić mu po oczach. Uchylone po obu stronach szyby, w tracie jazdy dawały lekki i kojący przewiew. Sunąc tak po ulicach zakorkowanego Los Angeles, słupek sygnalizacji wskazał na kolor czerwony. Zatrzymali się, a powietrze znów przestało się poruszać.

- Kurwa, zapowiada się kolejny, upalny dzień - warknął wyraźnie podirytowany Dreyar z uparciem wpatrując się w jebaną sygnalizacje - Zaraz się tu roztopie.

- Mnie tam nie przeszkadza. Ja lubię taki upał. - mruknął niczym nie wzruszony Dragneel odpalając papierosa.

- No tak, we Włoszech macie chyba podobne temperatury, więc być może odporność na takie diabelskie temperatury dostałeś w genach. Fajnie mieć takie egzotyczne korzenie.

- Bo ja wiem czy egzotyczne? Ostatni raz we Włoszech byłem dwa lata temu i szczerze mówiąc nie było jakoś zajebiście gorąco.

- Na pewno było, tylko ty tego nie odczułeś. Gray mówił, że prawie się tam roztapiał. Swoją drogą mógłbyś częściej tam jeździć w odwiedziny. Twoja babka z pewnością tęskni za takim nicponiem jak ty - zaśmiał się po czym gwałtownie i dość niespodziewanie uderzył w klakson samochodu - Kurwa, ruszcie się bo w takim tempie tabletki na lokomocje przestaną mi działać!

Narzekanie Laxusa nijak, nie zostało skomentowane. Dragneel wywrócił oczami, wydawał się go nie słuchać. Siedział w szerokim rozkroku, wystawiając prawy łokieć i nadgarstek za drzwi. Na jego ustach błąkał się przebiegły uśmieszek, a oczy niebezpiecznie zaiskrzyły.

Wyobrażając sobie reakcje grubej krowy, aż chciało mu się z niej śmiać. Będzie miał niezły ubaw, nie ma co. Zobaczenie jej w tak dwuznacznej sytuacji będzie dla niej głębokim upokorzeniem. Już on się postara, żeby dostała nauczkę jakiej nie zapomni do usranej śmierci. Myśląc o tym, nieświadomie zaśmiał się pod nosem.

- Ty młody, co tak cieszysz michę? - spytał podejrzliwie Laxus, zerkając kontrolnie w boczne lusterko. Nigdy nie wiadomo kiedy jakiś frajer się zagapi i wpierdoli ci się w tył samochodu.

- Coś ty - machnął ręką strzepując popiół z białej koszulki. - Wydaje ci się.

Dreyar widział , że coś było na rzeczy, ale wstrzymał się od ciągnięcia tematu. Najwyraźniej Dragneel nie chciał mówić. W tym samym momencie, słupek sygnalizacji pokazał zielone światło, a Laxus depnął pedał gazu do oporu.

- Tak w ogóle, to jesteś pewny, że ta twoja koleżanka zgodzi się na ten numer? To może być chyba niebezpieczne.

Laxus w odpowiedzi usłyszał najpierw prychnięcie, a potem wybuch śmiechu. Zdziwiony, kątem oka zerknął na niego.

- Spokojna głowa, jak ją ładnie poproszę to się zgodzi - mruknął zaciągając się papierosem po czym zerknął wymownie na blondyna - Przecież wiesz, ze mi żadna nie odmawia.

Laxus ciężej westchnął, a na jego czole pojawiły się pierwsze krople potu. Nie znosił upału jak jasna cholera, a dzisiaj słonce nie miało zamiaru odpuścić. Cale szczęście, że są już w ruchu, a sztucznie wytworzony wiatr daje choć odrobinę przewiewu.

- No to pozostaje nam liczyć na twój dar przekonywania, co nie? - zapytał ironicznie, gdy mocniej zacisnął palce na kierownicy. Chyba przez ten zaduch wypocił tabletki z organizmu. By zapobiec katastrofie w ruchu lądowym, szybkim ruchem sięgnął po tabletkę do kieszeni.

Dragneel przerzucił swój wzrok z Laxusa, na widok za prawą szybą. Że też akurat obydwoje musieli cierpieć na te samą chorobę. Doprawdy, przykra przypadłość ich spotkała.

- Uwierz mi, nie będzie miała wyboru. - syknął z wyższością, wyrzucając dopalonego peta za okno.

***

Klub Babylon, dzielnica Białej Damy.

Czarny Peugeot 403 zaparkował pod Babylonem. Obydwaj mężczyźni wyszli z samochodu, ale Laxus postanowił zaczekać na zewnątrz. Odpalił papierosa i oparł się pośladkami o bok samochodu czekając, aż szanowny Dragneel raczy się zjawić ze swoją blondyną. Swoją drogą to zastanawiał się dlaczego znajdywała się akurat w Babylonie, bo przecież to burdel pełen zepsutych i rozpustnych kobiet. Choć z drugiej strony w takim właśnie towarzystwie obracał się Dragneel, więc nie powinno go to dziwić.

Z oddali dostrzegł stojącego przy drzwiach Elfmana, który skinął do niego na powitanie. Laxus odmachał mu po czym swój groźny wzrok wbił w kręcących się po okolicach patusów. Oczywiście wszyscy go tu dobrze znali i nie musiał się o nic obawiać. W końcu był wnukiem samego Makarova Dreyara.

Właściwie to nikt nie śmiałby nawet do niego podejść bo podobno jego spojrzenie skutecznie odstraszało, ale on tego chyba nie zauważał. Mierzył ponad dwa metry, ćwiczył boks, a siła jego mięśni już nie raz łamała kości lub roztrzaskiwała ludziom czaszki.

Gdy wypalił pierwszego papierosa, przeczesał dłonią swoje blond włosy. Cholernie chciało mu się pić, ale z tego pośpiechu zapomnieli wziąć ze sobą butelki wody. W głębi poganiał Dragneela bo miał wrażenie ze zaraz się rozpuści z tej gorączki..

***

Natsu wpadł do klubu niczym strzała. Zerknął pobieżnie na bar za którym o dziwo nie było białowłosej barmanki. W jego wrażliwe uszy uderzyła głośna muzyka, a w nos, dym papierosowy. Tu jak zwykle, nie bacząc na porę dnia czy nocy, klub był praktycznie pełny, a drzwi się nie zamykały.

Przeklął siarczyście w głębi siebie i nie patrząc na boki ruszył prosto w kierunku prywatnego pokoju Miry. Nawet nie zwrócił uwagi na Lisannę, która gdy tylko go ujrzała, zaczęła ochoczo machać i nawoływać jego imię.

Natsu wszedł w długi lecz wąski korytarz, wyłożony czerwonym dywanem. Z wypisanym grymasem na twarzy, szybkim krokiem zbliżał się do ostatnich drzwi po lewej, a gdy już stał przed nimi, zamachnął się i otworzył je barkiem.

Użył tyle siły, że drzwi otworzyły się i z hukiem odbiły o wewnętrzną ścianę. Wparował do środka, a swój przeszywający wzrok skierował na siedzącą na sofie blondynkę. Na widok jego ostrego wyjścia, zaskoczona dziewczyna wyraźnie podskoczyła do góry, a jedną dłoń przycisnęła do klatki piersiowej w geście przestrachu. Jej skóra przybrała bladszy odcień, a usta zacisnęła w cienką linię.

Dragneel ucieszył się, gdy dostrzegł wyraźny lęk w jej dużych oczach. Schlebiało mu to. Czuł się nad wyraz zajebiście, że gruba krowa ma przed nim respekt. I prawidłowo, bo tak miało być. Wbił ręce w boczne kieszenie spodni.

- Ty, gruba, zbieraj się, masz zadanie do wykonania. - rzucił jak gdyby od niechcenia stając nad nią jak kat.

Dziewczyna podążała za każdym jego ruchem, co nie umknęło jego czujnej uwadze. Gdy jej chwilowy szok minął, zmarszczyła gniewnie brwi krzyżując z nim spojrzenie. Po raz kolejny wyzwał ją od grubej. To zaczynało być monotonne i wkurzające.

- Jakie zadanie? - zapytała po chwili siląc się na taki sam ton jak jej rozmówca. Zadarła głowę wyżej bo nie będzie unikać jego groźnego spojrzenia. Nie mogła pokazać, że się go obawia. Nie da mu tej chorej satysfakcji. Jego gwałtowne wejście po prostu wyrwało ją ze stanu głębokiej zadumy i tyle.

Dragneel pochylił się nad nią, opierając teraz obydwie dłonie po bokach sofy na której siedziała. Na ten niespodziewany gest, dziewczyna zareagowała automatycznym odsunięciem się na co mężczyzna prychnął. Z uparciem wpatrywała się w jego oczy z których biła bezczelność i arogancja.

- Powiem wprost. - warknął zbliżając się do niej na niebezpieczną odległość - Podłożysz się jednym z burdeli dla takiego jednego kebaba, który odpowiedzialny jest za te wszystkie porwania kobiet. Zakręcisz trochę tą szeroką dupą i sprawisz, że koleś będzie chciał z tobą wyjść do prywatnego pokoju - powiedział bezuczuciowym tonem, po czym dodał ze sztucznym uśmiechem - A ja go sprzątnę.

Heartfilia w pierwszej chwili myślała, że się przesłyszała. Chwilę zajęło jej analizowanie tego co powiedział i pomyślała, że sobie żartuje. Jednak gdy spoglądała w te jego oczy i dostrzegała poważny wyraz twarzy, utwierdzała się w przekonaniu, że on wcale nie żartował.

- Kpisz sobie ze mnie? Mam być przynętą i grać prostytutkę, żebyś ty mógł sprzątnąć jakiegoś obcokrajowca?!

Jej opór i wybuch emocji mocno mu się nie spodobał, ale też nie bardzo go interesował, bowiem ona zrobi dokładnie to, czego od niej zażąda. Nie było mowy, by ktoś taki jak ona mu się postawiła. Zmierzył ją pogardliwie od góry do dołu, co nie umknęło jej uwadze. Dragneel stwierdził, że trzeba ją przebrać. W zwykłej czarnej sukience w białe groszki, żaden koleś nie zwróciłby na nią uwagi, tym bardziej w burdelu.

- Ciapatego - poprawił ją, w tym samym momencie pochylając się nad nią i chwytając za przedramię - Wstawaj i przebieraj się, czas nas goni.

Dziewczyna nie miała tyle siły by się wyszarpać. Trochę zbita z tropu jego słowami i gestem, pociągnięta niczym lalka zmuszona została do wstania.

- Co ty wyprawiasz? - ryknęła spanikowana, gdy chwile potem poczuła jego ciepłe dłonie na swojej talii - Nie dotykaj mnie!

- Szukam zapięcia, nie widać? - zapytał jak gdyby to co robi, było czymś zupełnie normalnym.

Zamaszyście odwrócił ją plecami do siebie, wsuwając kolano pomiędzy jej nogi. Nie zwracając uwagi na protesty Heartfilii, odgarnął jej włosy na bok i sięgnął do ciągnącego się od szyi aż po dolne partie pleców, zamka.

- Zabieraj te łapy, sama mogę to zrobić! - krzyknęła mu niemal do ucha, gdy pod wpływem jego dotyku, wygięła się niczym struna.

Dragneel zaczynał tracić cierpliwość. Stojąc tuż za nią, jedną rękę boleśnie docisnął do jej płaskiego brzucha, a drugą dość mocno chwycił za jej delikatną szyje. Prawe kolano wciskał między jej drżące uda. Zapanował nad jej ciałem, zmuszając tym samym by na niego patrzyła. Pochylił się nad nią i z bardzo bliska spoglądał jej w oczy.

Ona była zacięta i uparta, a on arogancki i bezlitosny. Ona próbowała maskować swój strach, a on pastwił się nad nią.

- To boli - szepnęła, gdy palce jego dłoni, mocniej zacisnęły się na dziewczęcym gardle. Próbowała zignorować, boleśnie dociskająca dłoń na brzuchu, a walczyła teraz z tą, którą zaciskał na jej drobnej szyi - Puść mnie.

Mężczyzna pochylił się nad jej lewym uchem. Parę pojedynczych blond włosów załaskotało go w prawy policzek a do jego nosa doszedł zapach jakiegoś olejku. Jej prośba go nie interesowała. Szarpnął nią i mocniej przycisnął do swojego ciała. Dominował.

- Słuchaj no, jak nie chcesz stracić tu i teraz swojego życia, zrobisz to co ci każe - cedził przez lekko zaciśnięte zęby, a jego gorący oddech drażnił dziewczęcy kark na który zerknął przelotnie - Jeśli wywiążesz się ze swojego zadania, pomyślę nad puszczeniem cie wolno.

Te słowa sprawiły, że po paru chwilach, dziewczyna zaczęła rozluźniać swoje mięśnie. Wyraźnie biła się ze sobą wewnątrz głowy. Miała już serdecznie dosyć tego wszystkiego i zrobi wiele, by móc wyjść z tego całego gówna. Jednakże był jeden mankament - nie ufała mu.

- A co jeśli coś mi się tam stanie? - zapytała nie przestając spoglądać w jego dzikie tęczówki, które z bliska wydawały jej się mienić z odcieniem oliwkowej zieleni. Odnosiła wrażenie, ze można się było zatracić w tym spojrzeniu. Było aroganckie, lecz bystre i inteligentne. Te oczy idealnie komponowały się z jego opaloną cerą.

Pomimo beznadziejnej sytuacji w jakiejś się znajdywała, dostrzegła jego gęste i czarne rzęsy. On również ją analizował, widziała to. Trafiła kosa na kamień, bo ani ona, ani on nie dawał za wygraną.

Czuła jego gorący, wręcz palący oddech na swoim odsłoniętym karku. Mimo bólu jaki jej sprawiał, musiała przyznać coś za co wylewała wiadra pomyj na swoją głowę. A mianowicie, że ten pajac jest nawet przystojny.. Tego niestety, ale nie da się zaprzeczyć..

Gdy doszło do niej o czym pomyślała, aż odwróciła od niego wzrok. Nie chciała na niego patrzeć z tak bliskiej odległości. Wprawiało ją to w dziwny stan zakłopotania. Nigdy nie była tak blisko cieleśnie z żadnym mężczyzną.

- Będę tam, więc nic się nie stanie - odpowiedział z powagą niemalże natychmiast. Gdy poczuł że trochę odpuściła, on również rozluźnił uścisk na jej ciele po czym dodał - Włos ci z głowy nie spadnie, obiecuję.

Jego słowa, zupełnie nie przekładały się na jego myśli. Szczerze mówiąc miał głęboko gdzieś czy coś się jej stanie czy nie. Gdyby nawet coś się stało to nie miałby żadnych wyrzutów sumienia z tego powodu. Była mu potrzebna tylko do osiągnięcia celu i nic więcej się dla niego nie liczyło. Będzie dążył do zrealizowania swoich celów, nawet jeśli po trupach. Jednakże musiał dobrze grać i coś powiedzieć, żeby jako tako się na to zgodziła. Musiał ją nieco ugłaskać.

Uśmiechnął się przebiegle, gdy najwyraźniej jego słowa podziałały, a on poczuł jak napięcie jej mięśni całkowicie słabnie. Wystarczyło tylko zapewnić, że przy nim będzie bezpieczna. Głupie kobiety są takie naiwne, da się nimi sterować jak zza kurtyny. Pusta, dosłownie jak marionetka - pomyślał.

''Będę tam, więc nic ci się nie stanie. Włos ci z głowy nie spadnie, obiecuję''. Na te odpowiedź, Lucy zmarszczyła swoje brwi, a po paru sekundach lekko puściła jego dłonie. Złożona obietnica była dla niej pusta i nic nie znacząca. Wiedziała, że on jedynie grał przed nią. Osoba która zabija innych z zimną krwią, nie może być wiarygodna. Być może myślał, że mu uwierzyła, lecz wcale tak nie było.

- Ale po tym wszystkim, nie chce cie już więcej widzieć na oczy. - syknęła z jadem w głosie nawet na niego nie patrząc.

W odpowiedzi usłyszała jego sztuczny śmiech.

- Spokojnie, jeśli ponownie nie zdecydujesz się wpaść pod koła mojego samochodu, nie ujrzysz. - zapewnił z rozbawieniem.

W prawdzie niezbyt wierzyła w jego słowa. Jednak chciała odbębnić te głupią rolę i być już wolną. Nie chciała więcej widzieć go w swoim życiu. Nie chciała mieć z nim nic wspólnego.

- Naucz się prawidłowo jeździć. - dodała z pogardą na co mężczyzna prychnął.

- Pierwszy raz ci darowałem, ale jeśli drugi raz wpadniesz mi pod koła, zabije cie. - zagroził takim tonem, że gdyby się dało to jego słowa przecięły by ciężkie powietrze.

Lucy nie zamierzała dalej ciągnąc tych bezsensownych przepychanek słownych. Mogła już zacząć wyliczać, ile razy groził jej śmiercią. Mogłoby się to ciągnąć w nieskończoność, ale ani on ani ona nie chcieli marnować swojego cennego czasu. Nie będzie głupia, więc odpuściła. Swoje dłonie spuściła wzdłuż ciała. Jego ręce też już nie sprawiały jej bólu. On również odpuścił.

- No, grzeczna dziewczynka - powiedział i ponownie zmusił ją by się do niego całkowicie odwróciła. Nim zdążyła jakkolwiek zareagować, złapał za zapięcie od sukienki i jednym sprawnym ruchem zsunął suwak do dolnej partii jej pleców. Wbrew wcześniejszym zapewnieniom, że przy nim nic jej się nie stanie, to jego gesty były gwałtowne i bardzo niedelikatne.

- Co ty wyprawiasz? - krzyknęła nagle, gdy poczuła jak chwyta za materiał na ramionach i bez żadnego ostrzeżenia zsuwa w dół. Ponownie zaczęła się z nim siłować, próbując strącić jego silne dłonie i w tym samym czasie na powrót naciągnąć na siebie sukienkę.

- Miałaś się przebrać do cholery! - warknął wytrącony z równowagi, próbując znów ciągnąć według niego zbędny materiał w dół, jednak blondynka wcale łatwo nie dawała za wygraną.

Obydwoje, pochłonięci sprzeczką, nawet nie zwrócili uwagi na kobietę, która w tym samym momencie stanęła w progu drzwi.

- Jesteś nienormalny! - spanikowana, odwróciła się do niego profilem i wolną ręką zaczęła go odpychać. Pod palcami wyczuła jego idealnie wyrzeźbione mięśnie na klatce piersiowej. Czując ten jak dotąd nieznany dotyk, aż na moment zwątpiła.

W całej tej aferze, Dragneel dopiero teraz zwrócił uwagę na zapięcie od jej stanika i ledwo widoczne koronkowe, białe majtki. Wyobrażając sobie jak ta sytuacja musi wyglądać z punktu obserwatora, poczuł się dziwnie nieswojo. Niekomfortowo? Sam też chyba zwątpił.

Dosłownie przez moment zawiesił wzrok na jej zarysowanym kręgosłupie, dostrzegając na dziewczęcych plecach, gęsią skórkę i parę pieprzyków. Nie no, niech go ręka boska od tego broni - pomyślał po czym odwracając się w stronę drzwi, wydarł się na cały głos.

- Mira!!!

Nawet nie zauważył, że od paru chwil w progu drzwi stoi Lisanna i z wymalowanym szokiem spogląda na odgrywającą się scenę. Zaraz po jego wrzasku, w drzwiach stanęła równie zdziwiona Mira. Co jak co, ale takiego widoku się nie spodziewała. Z niedowierzaniem spojrzała na Dragneela stojącego za w połowie rozebraną Lucy.

- Natsu co ty wyprawiasz?! - ryknęła wyraźnie przejęta na cały swój głos, wbiegając w głąb pokoju. - Jak chciałeś ją przelecieć to źle się do tego zabierasz!

Słysząc niepoprawne słowa swojej siostry, Lisanna aż zaniemówiła i z wymalowaną wściekłością, zabijała wzrokiem niczego nieświadomą Lucy. Uwięziona w jego uścisku blondynka, aż mocniej musiała zamrugać oczami, a Dragneel udawał że tego nie usłyszał.

- Natsu! Kto to jest?! - wtrąciła z furią młodsza Strauss, która chwile po tym, oprzytomniała.

Dragneel nawet nie zaszczycił jej wzrokiem.

- Lucy. - odpowiedziała z automatu Mira, przybierając swój standardowy i błogi uśmiech na usta.

- Opacznie to zrozumiałaś, Mira. - ryknął Dragneel, który niczym oparzony odsunął się od blondynki - Mamy zadanie do wykonania, a ona jest nam potrzebna. Zresztą już nie ważne, pospiesz się i przebierz ją w jakieś swoje ciuchy, ma wyglądać jak najlepsza kurwa do towarzystwa.

Mówiąc to, nie zważając na sytuacje, wyjął z kieszeni papierosa i zażenowaniem usiadł na czerwonej sofie. Był wkurwiony prawie do granic możliwości, a to co się tu działo można było nazwać cyrkiem na kółkach.

Rozsiadł się w wygodnym rozkroku i obserwował poczynania trzech kobiet. Można powiedzieć, że tak właściwie; Burdel Mamie, prostytutce dorabiającej jako masażystka i grubej krowie, która chuj wie jak się tutaj znalazła. Ta pierwsza jak zwykle się uśmiechała, a druga zabijała wzrokiem tę trzecią. Cudowne połączenie nieprawdaż?

Rozkoszując się ukochanym papierosem, nawet nie zwrócił uwagi na Lisannę, która spoglądała na niego w poszukiwaniu jakiejkolwiek odpowiedzi na jej pytanie. Gdy w dalszym ciągu nie reagował, z pretensjami i furią ciskała pioruny w kierunku niczego nieświadomej blondynki.

- Jeśli potrzebujecie kogoś do odegrania roli to ja z chęcią mogę to zrobić! - ryknęła Lisanna, zwracając na siebie uwagę Miry i Lucy. Chciała by Dragneel chociaż na nią spojrzał.

- Nie możesz. Potrzebna jest blondynka. - odpowiedział bez emocji, nawet na nią nie patrząc.

- To założę perukę. - odparła nie dając z wygraną.

- Wykluczone.

Jego suche i krótkie odpowiedzi wywołały w niej falę wściekłości. Już dawno nie zachowywał się tak oschle w stosunku do niej. Już otwierała usta by coś powiedzieć, ale przerwała jej Mirajane.

- Natsu, ale chyba nie będziesz tu siedział? - zapytała bardziej ze stwierdzeniem Mira, która w tym samym momencie podeszła do swojej ogromnej szafy.

- Co za różnica? - wzdrygnął ramionami i przelotnie spojrzał na Lucy, wypuszczając siwy dym z płuc - Kobiece ciało nie jest jakąś tajemnicą.

Skonfundowana Heartfilia już otwierała usta by coś powiedzieć, ale w pokoju dało się usłyszeć pukanie do drzwi. Wszystkie głowy automatycznie powędrowały w tamtą stronę. W progu stanęła skąpo ubrana kobieta i gestem dłoni nawoływała wkurwioną koleżankę z pracy.

- Lisa, klient upomina się o ciebie, chodź już. - mruknęła po czym zniknęła z pola widzenia.

Lisanna spojrzała ostatni raz na mężczyznę, który w dalszym ciągu zdawał się nie zwracać na nią żadnej uwagi, a potem na blondynkę, która próbowała zakryć swoje odsłonięte ramiona. Kobiece ciało nie jest jakąś tajemnicą?! Przecież on mógł oglądać jedynie ją! Owszem, wiedziała że Dragneel sypia nie tylko z nią, ale za nic nie chciała dopuszczać tej myśli do siebie. Jedno jest pewne, żadna inna kobieta nie ma prawa go nawet dotykać, gdy ona jest w pobliżu.

Jej wewnętrzny głos aż się wydzierał, kim była ta blondyna i dlaczego od czasu, gdy weszła do pokoju, Natsu więcej razy spojrzał na tę całą Lucy zamiast na nią? Dlaczego ją trzymał i zdzierał z niej ubrania? Nie podobało jej się to wszystko. Nic z tego nie rozumiała.

Lisanna prychnęła pogardliwie posyłając ostatnie, mrożące krew spojrzenie w kierunku blond pindy, odwróciła się na pięcie i wyszła z pokoju, trzaskając drzwiami. Drobiny tynku opadły z framugi.

- Rety, rety - westchnęła Mira, wcale nie zdziwiona zachowaniem siostry. Trzymając w ręce ubrania jej klubowych dziewcząt, podeszła do Natsu. - Myślisz, że takie coś się nada? - zapytała pokazując mu przed nosem kawałki materiału które mają być ,,ubraniami''.

Dragneel zerknął na nie ze znużeniem i machnął ręką.

- Obojętnie, byle było skąpo. - westchnął, jednak widząc nieusatysfakcjonowany wzrok Miry, dodał - Jestem facetem, nie umiem sobie tego od tak wyobrazić. Muszę to zobaczyć, żeby ocenić.

No w sumie, czego ona od niego oczekiwała? Przecież to jasne, że faceci są wzrokowcami.

- W takim razie - westchnęła, uprzejmie zwracając się do blondynki - Chodź do toalety, skoro Natsu nie zamierza stąd wyjść.

Szczerze mówiąc Lucy nie chciała brać w żadnych takich typu akcjach udziału, ale skoro ten debil powiedział, że ją po tym wszystkim wypuści i da spokój, ostatecznie ją to przekonało. Albo inaczej, miała nadzieję że po tym wszystkim już go więcej nie zobaczy. Myśląc o tym, obydwie zaczęły kierować się ku drzwiom prowadzącym do dużej toalety. Lucy była wyraźnie niezadowolona, a Mira szczęśliwa i cała w skowronkach.

***

Natsu w tym czasie dogaszał drugiego papierosa. Cieszył się w duchu, że prywatne pomieszczenia klubowe są dobrze klimatyzowane. Pomyślał o biednym Laxusie, którego zapewne jasny chuj strzela na zewnątrz. Choć Dragneel ostrzegał go, że to może chwilę potrwać bo musi się przebrać, to i tak nie dał za wygraną i nie chciał tutaj wchodzić. Domyślał się, że to najprawdopodobniej przez obecność Miry. Tych dwoje też ma ze sobą jakieś dziwne relacje.

Co jakiś z niecierpliwością zerkał na drzwi zza których dobiegały go przeplatające się, irytujące damskie piski. Wydawało mu się, że Mira świergotała jak podekscytowana nastolatka, a krowa ostro protestowała. Baby to jednak są głupie - pomyślał.

Spodziewając się, że jeszcze chwilę to potrwa, rozsiadł się wygodniej, opierając łokcie po obu stronach oparcia. Odchylił głowę do tyłu, spoglądając w sufit. Na moment przymknął powieki, ale wtedy stało się coś dziwnego. Przypomniał mu się widok jej pieprzyka pod prawą łopatką. Gwałtownie otworzył oczy. Zdziwiony tym wspomnieniem, skarcił się w myślach. Dlaczego zapamiętał taki durny szczegół? Zmarszczył gniewnie brwi.

Wyrzucając te wspomnienie z głowy, westchnął przeciągle po czym wstał na równe nogi. Przecież też będzie musiał się przebrać, bo nie pójdzie do ekskluzywnego klubu w białej, przepoconej podkoszulce. Dłonią zaczesał włosy do tyłu, a parę niesfornych kosmyków opadło na opalone czoło. Obejrzał się w dużym wiszącym lustrze i przyznał, że faktycznie na żebrach miał plamkę krwi tamtego skurwiela. Odcinając mu palec, skurwysyn tak się szamotał, ze aż musiał się upierdolić jego krwią.

- Obrzydlistwo.

W czasie gdy te dwie wariatki siedziały zamknięte w toalecie, Dragneel podszedł do dużej szafy i wyjął z niej coś na przebranie. Jak przychodzi do Lisanny to warto mieć tu zapas świeżych ubrań. Zastanawiał się tylko, czy przebierać się teraz, czy jak dojadą na miejsce. Kątem oka zerknął na drzwi od toalety. Nie wiedział ile im tam jeszcze zejdzie, a nie chciał marnować cennego czasu, więc chwycił obiema rękoma za podkoszulek z zamiarem zdjęcia go, ale wtedy dobiegł go dźwięk przekręcanego zamka i otwieranych drzwi.

- O Natsu, ty też się chcesz przebrać? - zapytała z większym zapałem białowłosa, klaskając w dłonie.

Spoglądający na ich odbicia w lustrze, Natsu nie skomentował tego pytania. Skrzyżował ze sobą ręce i odwrócił się przodem do nich. Bez żadnego gestu czy słowa, wpatrywał się w blondynkę. Jego mocno ściągnięte brwi i wymowny grymas na twarzy sugerowały, że wnikliwie analizował.

- No i co, kopara opadła? Cały czas jej powtarzam, że ma piękne ciało i nie powinna wstydzić się go pokazywać. W dodatku te ubrania leżą na niej fenomenalnie! - Mira zaświergotała cala w skowronkach, a potem uwiesiła się na jej ramieniu i jedną wolną ręką próbowała podwijać jej miniówkę do góry.

Próbowała, bo Lucy wcale nie dawała sobie w kaszę dmuchać.

- C-czego się tak gapisz? - wydukała z zakłopotaniem zerkając na wymownie milczącego Dragneela. Ta cisza, wyjątkowo ją peszyła. Spodziewała się, że zaraz usłyszy jakąś obelgę od niego. Tylko na to czekała.

Jedną ręką próbowała zakryć swoje zbytnio wyeksponowane piersi, a drugą walczyć z Mirą, która uparcie powtarza, że taka ,,spódniczka'' ma za zadanie odsłaniać trochę pośladków. W dużej mierze tyle czasu zeszło im w tym kiblu, bo Lucy wstydziła się wyjść stamtąd w czymś takim.

Mężczyzna dosłownie ,,przejechał'' po niej wzrokiem od czubka głowy, aż po same stopy. Próbowała się zasłaniać na wszystkie możliwe sposoby, a na jej policzkach malowały się czerwone rumieńce. Widać było, że kompletnie nie pochodzi z tej branży.

Ubrana była w czarną i obcisłą sukienkę mini, która ledwo sięgała końca pośladków, ciemne zakolanówki z czerwonymi koronkowymi podwiązkami, a na górze obcisły top uwydatniający jej obfity biust. Blond włosy były rozpuszczone w nieładzie i lekko pofalowane, sięgały jej do bioder. Śmiało można powiedzieć, że miała więcej gołego ciała, niż ubrań na sobie. Ale przecież właśnie o to chodziło.

- No powiedz coś! - zabiegała Mira, spoglądając to na niego, to na swoje dzieło.

- Przeciętna. - mruknął po chwili i by podkreślić swoje zdanie, teatralnie złapał się za podbródek.

Usłyszawszy jego odpowiedź Mira, nadal się uśmiechała. Natsu mógłby przysiąść, że gdyby się dało to ten fałszywy uśmiech by go zabił tu i teraz. Natomiast Lucy, wbiła swój wzrok w jakiś punkt na podłodze. Spodziewała się jakiejś większej obelgi na swój temat. Przeciętna? Określił to zadziwiająco delikatnie.

Cały czas próbowała zakryć swoje wyeksponowane piersi, które nawet pozbawione zostały biustonosza. Serio, pod tym topem nie miała nic. W duszy cieszyła się, że jest lato, to przynajmniej pod wpływem zimna sutki jej nie staną bo chyba całkowicie zapadłaby się pod ziemie. Była strasznie czuła na tym punkcie.

- Ah, nie zwracaj uwagi na jego pierdolenie. Wiesz co ci powiem Lucy? - zagadała Mira, zwracając uwagę zakłopotanej blondynki - Jakbyś chciała to mogę cie tu u mnie zatrudnić! Z pewnością miałabyś branie. Szczególnie z takim seksownym ciałkiem, uwierz mi, znam się na tym. - mówiąc to puściła do niej oczko, a przebiegły uśmiech przewinął się przez niewinną twarzyczkę.

Usłyszawszy te propozycję, Lucy zerknęła na nią z ukrytym niesmakiem.

- Przepraszam, ale nie skorzystam - odparła siląc się na uprzejmy ton głosu. Białowłosa mimo wszystko, była dla niej bardzo miłą osobą. Lucy nie mogła powiedzieć złe na jej temat, ale co jak co, jakby miała zacząć pracować w burdelu to chyba najpierw musiałaby się pozbyć resztki swojej dumy i godności. Wolałaby zapierdalać na jakimś zmywaku za najniższą krajową, niż robić furorę jako prostytutka.

Jej uwagę zwróciło poruszenie się jak dotąd stojącego mężczyzny.

- Dobra, nie ma czasu. - Dragneel przewiesił sobie ubrania na zmianę na łokciu - Laxus i tak pewnie będzie marudził, że tyle to trwało.

Ruszył z miejsca, pewnym krokiem w ich kierunku. Gdy był już praktycznie przed nimi, posłał Heartfilii te swoje cyniczne spojrzenie, a potem niespodziewanie się schylił i chwycił ją pod kolanami. Dziewczyna niekontrolowanie pisnęła na ten odważny gest, ale nawet nie zdążyła zareagować.

Dragneel bez żadnego problemu wyprostował się, ale już z przewieszoną dziewczyną na jego prawym barku.

- Co ty wyprawiasz?! - krzyknęła z przestrachem spoglądając na profil jego twarzy i próbując wierzgać nogami - Postaw mnie natychmiast! - stanowczo zażądała.

Jej słowa spłynęły po nim jak woda w kranie. Na dowód tego, jeszcze mocniej ścisnął za jej uda, co spotkało się z sykiem z bólu i grymasem na twarzy. Wbrew protestom, poprawił ją sobie, lekko podrzucając.

- Przestań się wierzgać bo zrzucę cie ze schodów po drodze. - syknął, gdy zaczął kierować się w stronę wyjścia.

- O rety! - pisnęła podekscytowana Mira klaskając radośnie w dłonie. Wzrokiem odprowadziła Dragneela, aż pod same drzwi.

Heartfilia cały czas się wierciła, a na czole mężczyzny można było dostrzec pulsującą żyłkę wściekłości. Rzucił przez ramię, że wrócą po skończonej robocie.

- Dobrze, życzę wam przyjemnej misji! - krzyknęła za nimi spoglądając na czerwoną twarz Lucy. Mira zachichotała pod nosem i pomachała jej na odwidzenia. Doprawdy, Lucy tak słodko się rumieniła.

- Palant. - mruknęła Lucy.

- Ciężka jesteś. - on również nie był jej dłużny.

Słysząca to Mira, szerzej się uśmiechnęła. Doprawdy, ich wymiany zdań były bardzo interesujące.

- Puszczaj. Myślisz, że jak się czegoś złapiesz, to mnie to powstrzyma?

Strauss usłyszała ten rozkazujący ton głosu Dragneela, a potem jego prychnięcie. Natsu był silny, więc nawet złapanie futryny nic nie dało.

- Nie, czekaj! - krzyknęła spanikowana Lucy mocniej chwytając się za futrynę, ale w tym samym momencie Dragneel wyszedł z pokoju, dosłownie odrywając ją jak plaster, a ich głosy urwały się w połowie wraz z zamykanymi drzwiami.

Biedna Lucy - pomyślała.

Mira dopiero po chwili, zorientowała się, że dziewczyna zostawiła swoją torebkę na stole. Zebrała jej porozwalane ubrania z łazienki i złożyła w schludną kostkę. Podparła się dłońmi na biodrach, gdy przypomniało jej się, że zapomniała dać Heartfilii buty. Może dlatego Natsu wziął ją na ręce? Albo był już tak zniecierpliwiony, że chciał zaoszczędzić czas? No nie ważne. W sumie to nawet fajnie ze sobą wyglądali.

Mira nie ukrywała, że zdążyła polubić tę całą Lucy. Mimo, że znała ją parę godzin, dziewczyna wydawała się być poukładana i mimo sytuacji w jakiej się znalazła, była bardzo sympatyczna. Natsu wciąż jej powtarzał, że była gruba. Według Miry musiał być chyba tak ślepy, albo tak bardzo uparty.

Ta dziewczyna sprawiała, że Lisannę jasny chuj trafiał. Generalnie jej młodsza siostra wkurwia się na każdą dziewczynę kręcącą się obok Dragneela, ale tu sytuacja była chyba nieco inna, bowiem Lucy zdecydowanie nie pasowała do otoczenia mafii i towarzystwa w jakim Natsu się obracał. Lucy była bardzo piękną kobietą i miała wszystko co powinna, a nawet więcej. Piękne ciało, rzadko spotykane, naturalne blond włosy i całkiem niezły charakterek, który od samego początku jej się spodobał.

Jak on ją nazywał? Grubą krową? Na te wspomnienie, zareagowała cichym chichotem.

- Jejku, jejku. - westchnęła przeciągle, a przebiegły uśmieszek tylko się poszerzył - Trafiła kosa na kamień co nie, Natsu?

***
Lucy nawet nie próbowała wymachiwać nogami, bo jego żelazny uścisk skutecznie jej to uniemożliwiał. Pierwszy raz w sowim życiu wisiała u kogoś na ramieniu, które swoją drogą, dość boleśnie wbijało jej się w brzuch. Obojczyk też miał twardy jak cholera. Trzymał ją jedną ręką i nie wyglądał na takiego, co by mu to sprawiało trudność. Obydwiema dłońmi podpierała się o jego plecy i starała się, żeby buzująca z nerwów krew całkowicie nie odpłynęła jej z głowy.

Pod opuszkami palców, wyczuwała jego silnie zarysowaną łopatkę. W jej nozdrza po raz kolejny uderzył zapach wody kolońskiej, zmieszanej z jego własnym. Ciężko było jej określić co przypominał. Już wtedy, gdy się nad nią pochylał wyczuła to. Pomijając nieprzyjemną woń papierosów, nawet ładny był ten zapach. W momencie, gdy się nad tym zastanawiała i gdy się na tym złapała, na jej policzki wkradło się zakłopotanie. Skarciła się za swoją własną głupotę. Uzmysłowiła sobie, że zaczyna jej podobać zapach własnego oprawcy? To chyba jakieś zaburzenie psychiczne. Z pewnością kwalifikuje się do leczenia.

Przeklinała siarczyście wewnątrz siebie, gdy dochodziło do niej jak muszą wyglądać. Facet był dość wysoki i w pewnym momencie bała się, że ją upuści i zaraz spadnie na podłogę. Znała go na tyle, by stwierdzić że był do tego zdolny. Nigdy nikomu się nie przyznawała, ale cierpi na lęk wysokości. Chyba tylko Levy to wiedziała.

W końcu i jej udzielił się beznadziejny humor. Wydała z gardła jęk bezsilności i by to podkreślić, prawą dłonią uderzyła go w plecy, ostatni raz krzycząc by postawił ją na ziemi. Jak się można było spodziewać, spłynęło to po nim całkowicie. Szedł dość szybko, a ona kołysała się w rytm jaki nadawał swoimi pewnymi krokami. Niby wyzywa ją od grubej krowy, ale gdyby faktycznie tak było to nie mógłby jej unieść. Powiedział że jest ciężka, ale czy faktycznie tak było? Ważyła około pięćdziesięciu ośmiu kilogramów przy metrze sześćdziesiąt pięć wzrostu. To przecież dobra waga..

Wisiała na barku mordercy, ubrana jak najbardziej rozpustna dziwka w mieście, z prawie gołą dupą na wierzchu. Bo jak inaczej nazwać fikuśne, koronkowe figi i miniówkę ledwo sięgającą pośladków. W dodatku w tej pozycji jej piersi praktycznie wyskakiwały z obcisłego topu. W całym tym zamieszaniu Mira zapomniała dać jej buty. Chyba zapadnie się pod ziemie gdy wyjdą tak ubrani na ulice. Chciała uciec i schować się gdzieś. Byle gdzie, jak najdalej stąd!

Głos sadysty, wyrwał ją z zamyśleń.

- Jakby się ktoś pytał, jesteś moją koleżanką, która bez problemu zgodziła się na to wszystko. Jeśli spróbujesz skłamać, odstrzelę ci łeb. - rzucił zwracając się do niej profilem, tak by przez muzykę mogła go usłyszeć.

Lucy nie skomentowała tych słów, ale w zamian za to posłała mu wymownie wściekłe spojrzenie. Dostrzegła tylko jego przebiegły uśmiech, gdy odwrócił się w swoją stronę.

Dziewczyna wypuściła całe nagromadzone powietrze z płuc, powodując że parę kosmyków grzywki podleciało do góry. I tak nie było sensu się z nim spierać. Póki co, całkowicie się poddała.

***

Mimo, że poczuł jak uderza go w plecy, nie zabolało go to wcale. Jego mięśnie pleców były wystarczająco twarde i dobrze wyćwiczone. W fizycznym sensie go to nie zabolało, ale wkurwiło w mentalnym. Jednakże w obecnej sytuacji nie miał czasu na użeranie się z nią.

Nie zwracając uwagi na protesty dziewczyny, Dragneel niosąc ją na barku przez cały korytarz, wszedł na dużą, klubową salę. Nikt specjalnie nie był przejęty takim widokiem, bowiem to burdel i zdarzały się rzeczy dziwniejsze. Idąc przez klub niczym burza, nawet nie zwrócił uwagi na gapiące się na niego, szepczące prostytutki w których towarzystwie siedziała Lisanna.

Już z oddali kiwnął podbródkiem w stronę mężczyzny stojącego przy wyjściu z budynku, więc gdy do nich podszedł, ten bez słowa mu je otworzył na oścież, życząc mu udanego dnia. Gdzieś z oddali dobiegł go głos Lisanny, która nawoływała jego imię. Nie miał teraz na to czasu, a ona była dla niego tylko zabawką.

Wyszedł z klubu, a jego uderzyło gorące powietrze i promienie słońca, przez które musiał zmrużyć oczy i nos. Nie był do tego przyzwyczajony bo w środku było dość ciemno, czerwono i fioletowo. Wolna dłonią przysłonił twarz, na szybko przyzwyczajając się do oślepiającego światła.

Dziewucha tak bardzo zaczynała mu działać na nerwy, że gdy schodził ze schodów, specjalnie mocniej nią potrząsał. W momencie, gdy poczuł jak jej dłonie kurczowo zaciskają się na jego plecach, uśmiechnął się kpiąco. Po chwili do jego uszu dobiegł grymaśny pomruk, poczuł się odrobinę usatysfakcjonowany.

Podbiegł w stronę palącego papierosa Laxusa. Tuż za nimi z klubu, wybiegła Lisanna.

- Dokąd jedziecie? Ja też chce! - krzyknęła w pośpiechu zbiegając ze schodów.

Elfman nawet nie zdążył jej zatrzymać.

- Czego się pchasz? Będziesz zawadzać jak rzep na psim ogonie, wracaj do środka! - krzyknął w jej kierunku zniecierpliwiony Laxus.

Szepty dookoła dodatkowo go wzburzały. Niektórzy oglądali się za nimi, a inni pożerali wzrokiem blondynkę, którą trzymał Natsu. Widocznie nie była znana w tej okolicy, więc to normalne, że wzbudza sensację. W dodatku w takim stroju..

- Ale dlaczego!? - wciąż nie dawała za wygraną - Weźcie mnie ze sobą, a z pewnością się przydam.

Jej twarz wyglądała jakby miała się zaraz popłakać. Dreyar już chciał jej powiedzieć, żeby po prostu, po ludzku wypierdalała, ale nie chciał robić awantury przy jej bracie. Już otwierał usta by jej odpowiedzieć, ale uprzedził go głos Dragneela.

- Wracaj do środka i nie rób scen.

Wypowiedział to z takim jadem, że aż można było się wzdrygnąć. W dalszym ciągu wisząca na barku Heartfilia nic nie powiedziała. Z wymalowanym szokiem spoglądała na to wszystko z wysokiej perspektywy. Zresztą co miała powiedzieć? Po pierwsze kompletnie jej nie znała, a po drugie już od samego początku czuła, że białowłosa jej nienawidzi. Z pewnością zajebałaby ją przy pierwszej lepszej okazji. Nie wiedziała jaka relacja łączy ją z tym różowym sadystą, ale zdecydowanie nie chciała mieć z tym nic wspólnego.

- Ale Natsu.. - zaczęła łamiącym się tonem. Już chciała do niego podejść, ale wtedy poczuła jak ktoś delikatnie łapie ją za ramię. Odwróciła się za siebie i dostrzegła brata.

- Chodź już i nie zatrzymuj ich.

Lisanna zacisnęła usta w wąską linie. Spoglądała najpierw na Laxusa, który jej nie znosił i ona dobrze o tym wiedziała. Sądziła jednak, że może Dragneel wstawi się za nią pozwoli jej jechać. Spojrzała na niego, a wtedy ich oczy spotkały się dziś po raz pierwszy. W końcu na nią spojrzał. Chciała się do niego uśmiechnąć, ale ponownie usłyszała ten lodowaty ton, który odebrał jej wszelkie nadzieje.

- Wracaj do środka. - powtórzył bezbarwnie, zrywając z nią kontakt wzrokowy.

Lisanna poczuła jak gdyby ktoś wbijał jej kołek w serce. Nie pamięta, by Natsu był dla niej aż w takim stopniu oschły. Przecież ona znała się z nim od wielu lat. Ba! Sypiała z nim nawet, a te pindę na jego ramieniu widziała po raz pierwszy. W ogóle to dlaczego on ją trzymał? Sierota sama nie umie łazić? Nie rozumiała ich relacji. Gdyby nie to, że znajdują się na ulicy, rzuciłaby się na nią tu i teraz.

Młodsza Strauss, chciała być blisko niego, chciała mu towarzyszyć zawsze, czy to coś złego? Dlaczego odpychał ją od siebie, a tej głupiej blond pindzie pozwalał ze sobą jechać? To przecież niesprawiedliwe! Ostatecznie pod naporem gromiącego wzroku Laxusa, dała za wygraną i wściekła jak osa, wyrwała się z uścisku brata. Klnąc pod nosem i rzucając obelgi odnośnie blondynki, pobiegła z powrotem do klubu, gdzie w drzwiach stała zmartwiona Mira. Jednak Lisanna, bez żadnego słowa, wyminęła ją.

- Wybaczcie jej, ostatnio nie panuje nad sobą. - powiedział na usprawiedliwienie siostry, Elfman. Życzył im udanej akcji i wrócił do klubu. Laxus odprowadził go wzrokiem dopóki nie zniknął za drzwiami.

Lucy aż musiała przełknąć ślinę. Chyba właśnie nabyła wroga.. W dodatku ludzie się na nią dziwnie gapili. Chciała by ten kołek ją postawił, ale wiedziała że tego nie zrobi, bo mogłaby próbować mu uciekać. Teraz to on uczepił się jej jak rzep psiego ogona.

Po chwilowym napięciu blondyn spojrzał na Dragneela.

- Kurwa mać, dłużej się nie dało!? - ryknął odrywając swoje pośladki od drzwi samochodu. Postanowił zignorować całą tą akcję z Lisanną.

Zilustrował Dragneela bacznym, wręcz karcącym spojrzeniem, ale zatrzymał się na przewieszonej przez bark kobiecie. Widząc jak jest ubrana i że faktycznie jest blondynką z długimi włosami, dodał z niekrytym uśmieszkiem - Widzę, że nie próżnowaliście.

Nie rozumiał dlaczego jej nie postawił, ale wtedy dostrzegł że nie miała butów. To na pewno nie jest przyczyna, ale już o to nie pytał.

- Wystąpiły drobne komplikacje. - odparł otwierając jedną ręką tylne drzwi. Bez delikatności, dosłownie zrzucił ją z siebie i wcisnął na kanapę samochodu. Zagrodził wyjście nogą i oparł się łokciem o dach - Jedziemy czy będziemy tu stać i się smażyć? - warknął tym samym wsiadając do samochodu i trzaskając drzwiami.

Idąc za jego śladem, Laxus wyrzucił niedopałek na ziemie, przydepnął ciężkim butem i wsiadł do samochodu. Zerknął w przednie lusterko, dokładnie wertując dziewczynę. Widział, że jest mocno zakłopotana i rękoma zakrywała swoje piersi. Nie odzywała się ani słowem i nawet na nich nie patrzyła. Wbiła swój wzrok w jakiś nieokreślony punkt za szybą i dociskała się do boku samochodu za każdym razem, gdy Dragneel się do niej przysuwał.

Blondyn odwrócił się do nich bokiem, opierając dłoń na fotelu pasażera. Całkiem niezła - stwierdził. Duże zderzaki, krągła dupa, twarzyczkę też ma niczego sobie, będzie idealna - pomyślał uradowany.

Po dokonanej na szybko analizie, swój wzrok przerzucił na Dragneela, który siedział dość blisko niej. Wyglądało to zupełnie tak, jakby jej pilnował.

- A ty nie siadasz z przodu? - zapytał zdziwiony podnosząc jedną brew do góry, co nie uniknęło uwadze Dragneela, który na to pytanie nieznacznie zmarszczył swoje.

- Nie, dotrzymam jej towarzystwa z tyłu. Wiesz, nie chce by czuła się zestresowana. - odparł znacząco się uśmiechając. W tym samym momencie przysunął się do niej jeszcze bliżej i zupełnie beztrosko oparł łokieć na jej ramieniu, na co zareagowała takim spojrzeniem, że gdyby się dało, oboje padli by tu trupem.

Najwyraźniej musiało jej się nie podobać branie udziału w całej tej akcji. Laxus nawet zrezygnował z podania jej ręki na przywitanie. Na widok jej naburmuszonych policzków, zaśmiał się pod nosem. W sumie na swój sposób, to była nawet słodka.

To w końcu znajoma Młodego i zapewne gdyby nie chciała, to by z nimi nie pojechała no nie? Laxus już nie pytał o nic więcej i nie komentował. Wiedział jedno, ci dwoje zachowywali się bardziej niż dziwnie. Zrezygnowany odwrócił się do przodu, ale zanim ruszył wycisnął z blistra tabletkę. Natsu widząc jego poczynania jakby oprzytomniał i zrobił dokładnie to samo.

Odczekali parę chwil, po czym odpalił samochód i z głośnym piskiem opon odjechał z miejsca. Teraz zmierzali do Mermaid Heel, potocznie zwanych Syrenkami. W końcu zadanie samo się nie zrobi.

C.D.N

================

Hah dajcie znać czy wam się podobało XD
Ciekawa jestem, ale mam wrażenie, że rozdział wyszedł dość fajnie :D

PS - Biedna Liss co nie? ^^

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro