Tom I, Rozdział 1. Wszystko się gdzieś zaczyna.
23 sierpnia, 1960 rok, Los Angeles Stan Kalifornia, Dom Rozkoszy „Babylon" gdzieś na obrzeżach, godziny wieczorne.
Zza drzwi dochodziły mnie rożne dźwięki. Przytłumiona muzyka klubowa mieszająca się z odgłosami seksu i krzykami rozkoszy jakiś dziwek. Co chwilę słyszałem salwy śmiechów czy odgłos tłuczonych szklanek. Jakieś nieprzyzwoite teksty starych zboczeńców, którzy przyszli do klubu się rozerwać. Do moich nozdrzy dochodził zapach dymu, jak i rożnych używek. Ale nie przejmowałem się tym w danym momencie. Miałem na to totalnie wyjebane. Nikt nie ma prawa mi przeszkadzać, kiedy sobie tego nie życzę. Teraz jestem tylko ja i moje przyjemności.
- O tak, rozmasuj mnie jeszcze między łopatkami dziecino. - jęknąłem z nosem wbitym w czerwoną satynową poduszkę. - O tak, to lubię. - zamruczałem niewyraźnie, kiedy poczułem jak delikatne dłonie zjeżdżają w prawidłowe miejsce.
- Heh, za każdym razem przychodzisz tutaj na masaż, gdy masz ciężki dzień. - usłyszałem uwodzicielski kobiecy głos tuż przy swoim uchu, a po chwili poczułem ciepły oddech drażniący moją odsłoniętą szyję. - Opowiesz mi dziś coś równie ciekawego, Natsu? - mocniej zaakcentowała moje imię.
- Już ci mówiłem, byś nie nazywała mnie po imieniu, dla ciebie jestem Panem. - warknąłem w jej stronę już mniej przyjacielsko. - Lisanno. - również mocniej zaakcentowałem jej imię.
- Oj no weź, już nie bądź dla mnie taki oschły i formalny. Przecież już wiele wieczorów spędzaliśmy w swoim towarzystwie. - jęknęła w moją stronę, mocniej naciskając swoim ostrym i długim paznokciem w mocno zarysowaną łopatkę.
- Zamknij się i przyłóż się do masażu. Tylko i wyłącznie po to tu przychodzę. - warknąłem do niej odwracając głowę i zerkając na nią moim groźnym, przeszywającym spojrzeniem.
- To dom publiczny, a nie jakiś salon piękności. - wypaliła po chwili, a szyderczy uśmieszek nie schodził z jej ust.
- Wszyscy wiedzą że po godzinach dorabiasz jako masażystka więc łaskawie skończ pierdolić i bierz się do roboty. Chyba że chcesz mnie zdenerwować. - syknąłem w jej stronę odrywając twarz od miękkich poduszek.
- A możliwe, że chcę. - szepnęła uwodzicielsko po czym korzystając z tego, że na nią patrzę, przyłożyła swój palec wskazujący do ust, lekko go oblizując.
- Chcesz się ze mną droczyć? - zapytałem z figlarnym uśmieszkiem, teraz podpierając się na łokciach.
- Ależ skądże, ja tylko daję ci propozycję. To od ciebie zależy czy ją wykorzystasz, czy nie. - mówiąc to mrugnęła do mnie jednym okiem, a kącik jej ust uniósł się do góry.
Nie trzeba mi było powtarzać drugi raz. W tym momencie zerwałem się z dużej, obitej czerwoną skórą kanapy. Chwyciłem dziewczynę za szyję po czym popchnąłem ją do tyłu, przybijając ją teraz mocno do poduszek.
- Nie zadzieraj ze mną, bo w końcu się doigrasz, kotku. - syknąłem jej do ucha, tym samym pochylając się nad nią. Po chwili jedną ręką zacząłem masować ją po gładkim udzie co rusz palcem zahaczając o czerwoną podwiązkę.
- Lubię gdy mnie dominujesz. - odparła szybko lubieżnie się oblizując.
- Uważaj, bo zerżnę cię tak, że jutro nie będziesz mogła chodzić. - ryknąłem jej wprost do ucha, zaczynając nadgryzać płatek delikatnej małżowiny.
- Dajesz Natsu, chcę tego.
Chwilę analizowałem to, co do mnie powiedziała.
- Dobrze, tylko nie wiń mnie za to później.
Po chwili zacząłem dobierać się do jej stanika, ale gdy tylko zacząłem majstrować przy zapięciu usłyszałem pukanie do drzwi. Skrzywiłem się, a zadziorny uśmieszek zniknął z mej twarzy.
- Nosz kurwa mać mówiłem, że ma mi nikt nie przeszkadzać! - krzyknąłem w stronę drzwi, które po chwili niepewnie się uchyliły. W nich stanął jakiś pierdolony, przestraszony lokaj z telefonem na długi kabel.
- Czego kurwa nie rozumiecie w słowie „nie przeszkadzać"?! Mam wam to następnym razem przeliterować, pierdoleni analfabeci!? - ryknąłem do niego jak rozjuszone dzikie zwierzę.
Złość wręcz kipiała ze mnie.
- P-przepraszam Panie Dragneel, ale telefon do szanownego Pana od.../
- Od kogo kurwa?! - krzyknąłem nerwowo przerywając mu, tym samym sięgnąłem do ławy po palące się cygaro.
- Od Pana Fullbustera... - jęknął cały już spocony ze strachu lokaj.
- Od Fullbustera huh? - mój wyraz twarzy nieco złagodniał - O to zmienia postać rzeczy. - wstałem po chwili przeczesując w tym samym momencie swoje krótkie wiśniowe włosy do tyłu. Z cygarem w ustach podszedłem do czarnego telefonu z tarczą z cyferkami, po czym chwyciłem za słuchawkę.
- Co jest? - rzuciłem od niechcenia.
-Natsu? Gdzie ty się do chuja podziewasz!? Zapomniałeś już, gdzie mięliśmy dzisiaj jechać w nocy? - usłyszałem zirytowany głos Greya. Na tyle wkurwiający, że aż musiałem trochę odsunąć słuchawkę od ucha.
- Oh, ja też się cieszę, że cię słyszę mordo. Co tam? - zapytałem trochę niewyraźnie przez dość grube cygaro w ustach. Drugą wolną rękę oparłem na biodrze.
-Ty się jeszcze pytasz co tam? Byliśmy przecież umówieni kretynie.
- Ta? Serio? Sory, ale ja umawiam się tylko z panienkami. - powiedziałem z udawanym przejęciem, śmiejąc się pod nosem - Przypomnij, bo chyba wyleciało mi z głowy. - specjalnie się z nim droczyłem.
-Bo pewnie jak zwykle zabawiasz się w burdelu ty kurwiarzu.
Słysząc tę obelgę nieznacznie się skrzywiłem. Przecież korzystałem z usług prostytutek tylko parę razy w tygodniu a nie cały czas. Wielkie mi co.
- Ej ej, tylko bez takich - zaciągałem się teraz mocno po czym wypuściłem dym ze swych ust - Do rzeczy Gray. - ponagliłem go tym samym strzepując popiół z moich czarnych spodni.
-Ty już dobrze wiesz co masz robić. Pakuj manatki i zbieraj się, za dziesięć minut będę pod klubem, a ty masz być gotowy, jasne?
- Ta ta, jasne.
-I pamiętaj.../
- Tak, tak. - nie dałem mu dokończyć.
W tym momencie odłożyłem ciężką słuchawkę na starym telefonie. Nawet nie słuchałem do końca co Fullbuster ma mi do powiedzenia. Szczerze mówiąc gówno mnie to interesowało. Dobrze wiedziałem co miałem robić. Ale faktycznie, nasz dzisiejszy wypad całkowicie wyleciał mi z głowy.
- T-to ja już idę przepraszam, że przeszkodziłem. - powiedział mocno speszony lokaj, który po chwili nisko się ukłonił i wyszedł trzaskając drzwiami.
- Jednak musisz iść? - usłyszałem jej zawiedziony głos zza pleców.
- Ta, to co zwykle. Jadę na akcję. - odparłem po chwili nawet na nią nie patrząc, podchodząc do dużej czerwonej sofy, zbierając po drodze wszystkie swoje rzeczy. Paradowałem w samych bokserkach i czarnych spodniach z odpiętym rozporkiem. Zarzuciłem na siebie biały, przylegający do ciała podkoszulek na ramiączkach, a na swoich biodrach zamieściłem gruby skórzany pas ze złotą klamrą. Poprawiłem na swojej szyi srebrną pancerkę po czym schyliłem się w stronę szklanej ławy, na której leżały jakieś porozwalane narkotyki, a gdzieś pomiędzy leżał mój pistolet Browning M1903 kalibru 9mm. Kochałem tę spluwę, moja maleńka nigdy mnie nie zawiodła, a nie raz uratowała mi dupę.
Sięgnąłem jeszcze do kieszeni upewniając się, że mam ze sobą pudełko z nabojami, tak w razie czego. Zwykle nie potrzebowałem dodatkowych pocisków, gdyż zawsze strzelałem celnie. Ale upewnić się nigdy nie zaszkodzi. Schyliłem się jeszcze raz by tak na szybko wciągnąć białą krechę. Aż chwilowo zakręciło mi się w głowie.
- Mam nadzieję, że następnym razem zabawisz trochę dłużej. - mówiąc to Lisanna wstała z sofy i zaczęła iść w moim kierunku kołysząc przy tym zmysłowo biodrami. Kusiła mnie nie powiem. Gdy była już dostatecznie blisko przylgnęła do mnie całym swoim ciałem i stając na palcach przyssała się do mojej skóry na obojczyku. Nie ruszyłem się nawet o minimetr. Jedyne co zrobiłem to ręka złapałem ją za goły dziewczęcy pośladek i mocniej ścisnąłem. W efekcie, czego usłyszałem jej cichy pomruk. Po chwili oderwała się ode mnie spoglądając z istnym pożądaniem w moje tęczówki.
- Ty lubieżna suko. - syknąłem jej do ucha szyderczo się przy tym uśmiechając, wpatrując się w jej niebieskie oczy.
- Lubisz to, Natsu. - odparła pewnie z wyższością.
Mówiąc to chciała przyssać się do mych ust, lecz ja szybko się wyprostowałem, uniemożliwiając jej dostęp do mej twarzy. Byłem od niej wyższy o co najmniej głowę.
Nigdy nie traktowałem kobiet na serio. Były tylko moimi zabawkami i każda bez wyjątku tańczyła tak jak jej zagram. Ale i nie powiem, od czasu do czasu z jakimiś się zabawiałem, bo czemu nie? Seks jest dla ludzi. Zresztą nie uznaje czegoś tak śmiesznego jak jakieś uczucia. Uważam to za coś zbytecznego i pozbawionego sensu. W mojej branży uczucia trzeba odrzucić w bok. Trzeba być zimnym skurwysynem i zachować zimną krew.
- Mówiłem ci już, żebyś nie nazywała mnie po imieniu. - mówiąc to mocno ścisnąłem ją za szczękę wpatrując się z wyższością w jej błękitne oczy, po czym mocno pchnąłem ją w stronę sofy. Pod wpływem mojej siły i zderzenia jej łydek z rantem łóżka obaliła się do tyłu.
- Ach~!
Usłyszałem jak wydaje z siebie cichy jęk.
- Do następnego. - powiedziałem w jej stronę tym samym gasząc cygaro na grubej szklanej popielnicy. I udałem się w stronę dużych drzwi - A, i nie zapomnij schować towaru, jak widzisz nie mam czasu się tym teraz zająć. - powiedziałem na odchodne ostatni raz zerkając na stół z porozwalanymi używkami.
Po czym otworzyłem drzwi i wyszedłem z pokoju. Teraz do moich oczu doszedł siwy dym z każdej strony, jak i głośna muzyka dudniąca teraz w moich uszach. Schowałem swój pistolet do kieszeni spodni i już kierowałem się w stronę wyjścia, ale usłyszałem czyjś głos zza lady klubu który skutecznie mnie zatrzymał.
- Oh Natsu, już wychodzisz?
Usłyszawszy pytanie zwróciłem swoją głowę w stronę białowłosej kobiety.
- Ta, jadę na akcję z Greyem, który zaraz powinien tu podjechać. Do następnego. - rzuciłem jej przelotne spojrzenie i już chciałem wyjść.
- Nie zapomniałeś czegoś czasem? - zapytała Mira z uśmiechem na twarzy, tym samym kładąc blister tabletek na wysokim bufecie.
- Oh racja, zapomniałbym, dzięki Mira! - z wdzięcznością posłałem jej lekki uśmiech tym samym jednym ruchem dłoni zabierając tabletki. Ale by było, gdybym znów zapomniał ich wziąć ze sobą. Gray na pewno by mnie zajebał za uwalenie jego lśniącej tapicerki.
- Uważaj na siebie. - dodała jeszcze machając mi jedną ręką, a w drugiej trzymając białą chusteczkę, która zapewne przed chwilą polerowała jakieś kufle.
Nic już nie odpowiedziałem tylko zmierzałem ku wyjściu przeciskając się po drodze pomiędzy ludźmi. Pragnąłem już zaciągnąć trochę świeżego powietrza. Zapach potu zmieszany z oparem alkoholu zaczynał działać mi już na nerwy. Gołe tancerki wywijały swoje wygibasy na rurach, ale ja całkowicie je ignorowałem, wyciskając w tym samym czasie tabletkę z listka i sprawnie ją połknąłem. Będąc już przy wyjściu pchnąłem ciężkie klubowe drzwi po czym wyminąłem jeszcze po drodze Elfmana, który pilnował wejścia niczym goryl swojej dżungli.
- Addio*! - rzuciłem mu na odchodne na co on tylko skinął głową i nadal z wymalowaną powagą na twarzy stał jak paker bacznie ilustrując każdego przechodnia. Sprawnie zbiegłem ze schodów zeskakując z dwóch ostatnich stopni na raz, a gdy niedaleko dostrzegłem zaparkowanego czarnego Cadillaca pewnie ruszyłem w jego kierunku. Otworzyłem drzwi po czym wsiadłem do środka.
- Yo Gray. - rzuciłem w jego stronę, trzaskając drzwiami.
- Ja ci dam kurwa 'Yo" wiedziałem, że cię tu znajdę. - syknął zirytowany Gray, choć nawet nie raczył na mnie spojrzeć.
- Czego się buczysz, przecież mówiłem, że wyleciało mi z głowy. - mówiąc to podniosłem obie dłonie do góry w teatralnym geście obronnym. - Czyżbyś znów pokłócił się z Juvią czy co? - zapytałem przez śmiech. Dobrze wiedziałem, że to był jego czuły punkt.
- Nie twój zasrany interes, wcale się z nią nie pokłóciłem. - syknął wyraźnie rozjuszony zerkając na mnie kątem oka.
- To czego wieszasz na mnie psy? Zluzuj trochę chłopie i sztachnij się, poczujesz się lepiej. - zapewniłem go po chwili i już chciałem sięgnąć do kieszeni po małą torebeczkę z białym proszkiem.
- Nie chce teraz.. Nie ważne, skup się. Na siedzeniu leżały papiery dotyczące naszego dzisiejszego zadania.
- Wops, to pewnie te na których usiadłem. - mówiąc to skrzywiłem nieco swoje ciało próbując wyszarpać plik dokumentów spod własnego siedzenia.
- Dokładnie przeczytaj. - już zamierzał ruszyć z parkingu gdy jeszcze zapytał - Mam nadzieję że wziąłeś tabsa? Dopiero co wypucowałem tapicerkę.
- Tak, tak, Mira jak zwykle uprzejmie mi o tym przypomniała. - mówiąc to nawet na niego nie spojrzałem, uważnie wertowałem teraz plik dokumentów, linijka po linijce. Po czym uniosłem do góry jedną brew.
- Chciałem ci przypomnieć ale jak zwykle w połowie odłożyłeś słuchawkę... - stwierdził z przekąsem Gray.
- Serio mamy sprzątnąć jakiegoś szmaciarza z Oracion Seis? - zapytałem nie kryjąc swojego zdziwienia.
- Ta, ale spoko to tylko płotka. - mówiąc to odpalił silnik i z piskiem opon ruszył do przodu.
- Co jest, nigdy wcześniej z nimi nie zadzieraliśmy. Skąd ta decyzja?
- Szmaciarze zaczęli węszyć na naszych terenach. Ojciec kazał się zając jakimś blaszanym garażem w Santa Monica.
- Heh, może być ciekawie. - mówiąc to zmarszczyłem brwi, śmiejąc się pod nosem.
- Jesteś pojebem. Wcale nie musisz tego robić. Masz kupę hajsu, a mimo to.../
- Lubię tę robotę, mam to we krwi i nic na to nie poradzę. - przyznałem bez większego wzruszenia.
- Serio jesteś pojebem. - powiedział po chwili śmiejąc się ze zrezygnowania.
- A ty Gray? Wcale nie jesteś lepszy ode mnie. Masz na koncie prawie tyle samo morderstw co ja.
- Ale ja robię to, bo nie mam wyboru, potrzebuje kasy.
- A widzisz. Ja robię to, bo lubię i chcę.
- Jesteś niemożliwy. - mówiąc to zerknął w przednie lusterko dokładnie obserwując drogę za nami.
- Depnij gazu, bo nudzi mi się, a w takim tempie dojedziemy tam za tydzień. - mruknąłem opierając łokieć o bok samochodowych drzwi.
- Tsh... - usłyszałem tylko jego prychnięcie pod nosem, a potem dodał gazu zgodnie z moją sugestią.
Hmpf, będzie się działo pomyślałem tym samym podnosząc jeden kącik ust do góry. Swój pewny siebie wzrok wbiłem w boczną szybę, przyglądając się teraz w wieczorną panoramę miasta. Po chwili jednak swój wzrok skupiłem na odbiciu swych ciemno zielonych oczu.
Oczu, w których krył się niebezpieczny i nieokiełznany błysk.
C.d.n
------------------------------------
Addio*- koleżeńskie pożegnanie po włosku.
No więc ten.. Postanowiłam wrzucić drobny początek. Mam nadzieję że przypadnie do gustu 🤔 liczę na komentarze a szczególnie od moich przyjaciół którzy są tu ze mną jeszcze z mojego pierwszego opowiadania 😅 dajcie znać co myślicie, kocham was ❤️ mam nadzieję że odpisałam wszystko na tyle jasno że każdy sobie umiał wyobrazić scenerię xdd
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro