Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

7

— Nie słuchałem tego — stwierdził Antonio, gdy Dean pokazał mu tytuł piosenki – Jesus to a Child. — To jakaś religijna, co nie?

Dean spojrzał na niego trochę oburzony tym stwierdzeniem. Faktycznie było tam nawiązanie do Jezusa, ale nazywanie najważniejszej według niego piosenki George'a religijną było dla niego wręcz zbrodnią.

— Żartujesz sobie ze mnie w tym momencie, prawda? — spytał, mając nadzieję, że Antonio żartuje, albo jest zmęczony. Dochodziła szósta rano, a trochę wcześniej wypili, więc mógł po prostu nie kojarzyć.

Antonio pokręcił jednak głową.

— A o czym to jest jak nie o Jezusie? Imię Jezus jest dosłownie w tytule tej piosenki.

— Poważnie grasz postać Anselmo i nie wiesz, że to piosenka ku jego czci? — spytał Dean, a Antonio zmarszczył brwi.

— To czemu w tytule nie ma imienia Anselmo tylko Jezus?

Dean zaczął się zastanawiać co Antonio robi w tej produkcji, skoro nie wie tak podstawowych rzeczy. Wybrał go, bo mu zaufał, a teraz odniósł wrażenie, że popełnił błąd sugerując Jo akurat Antonio.

— Ty mówisz poważnie? Masz pojęcie w którym roku to było nagrywane?

— Nie bardzo.

— A wiesz chociaż z jakiej to płyty?

— Też nie bardzo — przyznał niepewnie.

Dean opadł zrezygnowany na kanapę. Siedzieli w jego przyczepie od dobrych paru godzin, próbując złapać lepszy kontakt. Scena kompletnie im nie wyszła, więc Jo stwierdziła, że nie ma nadziei na to, aby wyszła im też następnego dnia – kazała im się lepiej poznać i dać znać jak poczują, że są gotowi, aby wrócić do tej sceny, więc ostatecznie sobota na planie ograniczała się do nagrania występu Somebody to Love. Do nagrania zostało im siedem godzin – może Dean powinien w końcu iść spać? Zabawne, że po dwóch miesiącach w Anglii wciąż nie przyzwyczaił się do europejskiej strefy czasowej.

Older, Antonio, do jasnej cholery, Older — westchnął, słyszalnie zrezygnowany. —George twierdził, że to jego największe dzieło. Older jest o żałobie i wychodzeniu z niej. Ten album pomógł wielu ludziom. Przed nagraniem go George długo nic nie pisał, bo był w żałobie po śmierci Anselmo. Zresztą prawdopodobnie był w tej żałobie do końca życia, bo nigdy więcej nie był w stanie nikogo pokochać. Próbował z Kennym, ale ten zostawił go, gdy George ładował się w kłopoty prawne, bo nie potrafił tego udźwignąć. Fadiego notorycznie zdradzał, bo już nie potrafił pokochać go tak, jakby chciał, próbował stłumić cierpienie... Podobno chciał z nim zerwać. Myślę, że chciał wrócić do Kenny'ego, bo znowu zaczęli się spotykać na krótko przed jego śmiercią, a George powtarzał, że to Anselmo zesłał mu Kenny'ego. Nie przeżyłby śmierci matki, gdyby nie Kenny...

— Skąd wiesz, co powtarzał George? Nie jesteś nim...

— Nie, ale są dwa dokumenty o nim — poinformował go, mając wrażenie, że Antonio próbuje mu zarzucić, że za bardzo wczuł się w rolę. — Mówił tam o wszystkim. Obejrzałem je, aby mieć lepszy ogląd na to, co mam grać.

Antonio przytaknął i wcisnął play na telefonie Deana, aby odtworzyć piosenkę Jesus to a Child. Z głośnika telefonu zaczęła wydobywać się spokojna melodia, do której po chwili dołączył smutny, ale przy tym piękny i pełen emocji głos George'a Michaela, w którym było słychać ból i cierpienie – nikt nie mógł temu zaprzeczyć.

Kindness
In your eyes, I guess
You heard me cry
You smiled at me
Like Jesus to a child

— Rozumiesz te wersy? — spytał Dean, pauzując utwór, a Antonio przytaknął niepewnie.

— Nazwał Anselmo Jezusem? — odpowiedział pytaniem, a Dean przytaknął i puścił utwór dalej.

I'm blessed
I know
Heaven sent
And Heaven stole
You smiled at me
Like Jesus to a child

— Nie rozumiem — stwierdził Antonio, a Dean znowu zatrzymał utwór, gdy Antonio się odezwał. — Niebo zesłało i ukradło mu Anselmo?

— George, niezależnie co ludzie mówią, był religijny, dlatego miał problem ze swoim wizerunkiem. Nazywał to próżnością i tak dalej. Mówił, że Niebo zesłało mu Anselmo, aby go czegoś nauczyć, aby mu coś pokazać. To dzięki niemu zaakceptował to, kim był.

Antonio zmarszczył brwi.

— W sensie gejem?

— Tak — odparł Dean i puścił utwór dalej.

And what have I learned
From all this pain
I thought I'd never feel the same
About anyone
Or anything again

Tym razem Dean znowu zatrzymał utwór, aby wytłumaczyć coś Antonio.

— Śpiewa tu o bólu i o tym, że nigdy nie poczuje tego samego do nikogo innego. I myślę, że faktycznie tak było. Anselmo był jego pierwszą i prawdziwą miłością, a gdy George go stracił, nigdy się nie pozbierał, nie potrafił nikogo pokochać tak szczerze jak jego.

— To przygnębiające. Ile on miał lat, gdy Anselmo umarł?

— Dwadzieścia dziewięć albo trzydzieści. Rocznikowo trzydzieści.

— To jakbym ja stracił miłość życia za trzy lata...

— Jeśli poznałbyś tą osobę w ciągu roku i szczerze pokochał to faktycznie poczułbyś to samo.

— Nie potrafię sobie tego wyobrazić.

— Ja też nie, a muszę to zagrać. Pewnie będę płakał, szczerze płakał, na niektórych naszych scenach, więc z góry cię za to przepraszam.

Antonio chciał coś powiedzieć, ale Dean puścił piosenkę dalej, więc zrezygnował.

But now I know
When you find your love
When you know that it exists
Then the lover that you miss
Will come to you on those cold, cold nights

When you've been loved
When you know it holds such bliss
Then the lover that you kissed
Will comfort you when there's no hope in sight

Dean znowu zatrzymał piosenkę i spojrzał Antonio w oczy. Jego oczy naprawdę przypominały te Castiela, więc szybko zjechał trochę wzrokiem, bo czuł się z tym niezręcznie.

— Tutaj jest duże pole do interpretacji, ale wydaje mi się, że chodzi o sny, że Anselmo nawiedzał go w tych snach. Potwierdza też, że przy nim uwierzył w istnienie miłości i podkreśla, że za nim tęskni.

— Ta piosenka jest depresyjna — stwierdził Antonio.

— A czego się spodziewałeś po piosence o śmierci ukochanego?

— Myślałem, że to piosenka religijna — przypomniał mu, a Dean znowu wcisnął play.

Sadness
In my eyes
No one guessed
Or no one tried
You smiled at me
Like Jesus to a child

Dean znowu zatrzymał piosenkę i przymknął oczy. Zawsze chciało mu się płakać, gdy słuchał tej piosenki, szczególnie gdy znał jej znaczenie.

— Te wersy są najgorsze, bo pokazują, że był z tym sam — stwierdził. — Nikt nie próbował się domyślić o co chodzi, co się stało, co go spotkało albo nikt po prostu tego nie próbował. Był w żałobie latami, a nikt nie wiedział, że stracił ukochanego. Znaczy... Myślę, że Andrew wiedział, ale tylko on jeśli w ogóle ktoś. Elton podobno wiedział, ale nie wiem kiedy się dowiedział, równie dobrze George mu o tym powiedzieć, gdy już zaczął jakoś żyć.

— Elton John? — spytał zdezorientowany Antonio.

— Tak, przyjaźnili się. Nadal nie mogę wybaczyć twórcom Rocketmana, że zapomnieli o tym wątku — westchnął i puścił piosenkę dalej, na kolejne kilka wersów.

Loveless and cold
With your last breath
You saved my soul
You smiled at me
Like Jesus to a child

— Dosłownie stwierdził tu, że Anselmo, umierając, ocalił jego duszę. Nie rozumiem tego do końca. Próbuję to zrozumieć odkąd zacząłem słuchać tej piosenki i poznałem bliżej historię George'a, ale przesłuchałem Jesus to a Child dosłownie setki razy, a nadal tego nie rozumiem. Jak umierająca miłość twojego życia może ocalić ci duszę? Moją by to chyba zabiło — stwierdził Dean, bo nie potrafił sobie wyobrazić pożegnania z Castielem w tak młodym wieku. Myślał, że nawet jeśli Castiel umrze, gdy będą już starzy, wciąż będzie to przeżywał i będzie miał wrażenie, że jakaś część jego duszy odeszła razem z ukochanym.

And what have I learned
From all these tears
I've waited for you all those years
And just when it began
He took you away

Te wersy Dean zaśpiewał razem z głosem George'a, zaskakując Antonio szczerością w swoim głosie.

— Przeżywasz to — zauważył, a Dean przytaknął.

— Wyobraź to sobie. Czekasz na tego jedynego latami. W końcu go poznajesz. Zakochujesz się. Jesteś szczęśliwy. Pół roku później dowiadujesz się, że twój ukochany ma pieprzone AIDS. Nieco ponad rok później umiera.

— Nie mogę sobie tego wyobrazić, bo jeszcze nigdy się nie zakochałem — przyznał Antonio. — Nie wierzę w to, że jest mi to pisane.

— George w twoim wieku też tak myślał — stwierdził Dean, a Antonio uśmiechnął się ironicznie i pokręcił głową. 

— Nie jestem nim. Jestem raczej skazany na samotność.

— Pamiętaj, że miłość naprawdę przychodzi w najmniej oczekiwanych momentach. Zaufaj mi, wiem coś o tym.

Antonio zmarszczył brwi i przyjrzał się Deanowi uważnie, próbując przeanalizować jego słowa.

— Czyli doświadczyłeś tego? 

— Pytasz czy poznałem miłość mojego życia? — spytał, a Antonio przytaknął.

— Myślę, że tak — przyznał i nagle, jakby Castiel wyczuł, że Dean o nim mówi, na telefonie pojawiła się wiadomość od męża.

Dean zmarszczył brwi, gdy wiadomość mignęła mu na banerze, bo Castiel bardzo rzadko pisał całe słowa dużymi literami. Skupił się na tym, zamiast na wiadomości. Wszedł więc w aplikację i pobladł widząc wiadomość:

Zadzwoń jak tylko będziesz mógł, proszę. PILNE

Dean poczuł jak przyśpiesza mu serce. Wróciło złe przeczucie, które być może nigdy nie powinno było zniknąć. Przymknął oczy, próbując powstrzymać łzy, które w panice napływały mu do oczu. Castiel zawsze używał emotikonek, gdy stwierdzał, że coś jest pilne, aby dać Deanowi znać, że wszystko było w porządku. W tej wiadomości nie było żadnej emotikonki. 

— W porządku? — spytał Antonio, a Dean pokręcił głową. 

— Zostaw mnie samego — poprosił, a Antonio skinął głową i wyszedł bez słowa, czując, że żegnanie się nie jest dobrym pomysłem w aktualnej sytuacji. 

Czuł się źle z faktem, że zostawił Deana samego, ale co mógł zrobić? Nie radził sobie w takich sytuacjach, nie umiał pocieszać ludzi. Lubił Deana, ale nie miał pojęcia jak mu pomóc, szczególnie, że ledwie go znał.

Z kolei Dean od razu zadzwonił do Castiela przez kamerkę, próbując uspokajać się, że może to jednak nic takiego, że może Castiel zapomniał wysłać emotikonki, albo uznał, że jest już na nie zbyt dorosły.

— Hej — zaczął Dean i czuł jak serce bije mu coraz szybciej na widok łez Castiela. — Cas, co się stało?

Castiel przetarł twarz i odwrócił wzrok, jakby nie wiedział, co ma mu powiedzieć. Deanowi przeszło przez głowę wiele różnych scenariuszy ze zdradą włącznie. 

Byłem u lekarza — zaczął, a Dean momentalnie zrozumiał, że nie chodzi o zdradę. Jak mógł w ogóle o tym pomyśleć? Castiel był ostatnią osobą, która by mu to zrobiła.

— Proszę nie... — powiedział prawie niesłyszalnie. Modlił się o to, aby Castiel nie powiedział, że jest na coś chory. To by byłaby cholerna ironia losu, żeby poinformował go o tym akurat wtedy, gdy Dean kilka minut wcześniej tłumaczył komuś o czym jest Jesus to a Child. Przed wylotem czuł, że popełnia błąd wylatując. Teraz modlił się, aby ten błąd nie oznaczał, że więcej go nie zobaczy.

Mam raka, Dean — powiedział cicho, a Dean mógłby przyrzec, że w tym momencie jego serce przestało bić. Niczego nie słyszał, niczego nie czuł. Mógłby wybuchnąć pożar, a on niczego by nie zauważył. Czuł się tak jakby wchłonęła go pustka, odcinając go od wszystkiego, co związane z prawdziwym światem, którego częścią nie chciał już dłużej być. Jeśli Castiel miał umrzeć to on chciał umrzeć razem z nim. — Dean? — Głos Castiela sprawił, że wrócił do świata żywych. 

Dean spojrzał z przerażeniem na swojego męża, którego tak bardzo chciałby teraz przytulić, a nie mógł, bo widział go na ekranie swojego telefonu, który jakimś cudem nie wypadł mu z ręki po usłyszeniu zdania, które brzmiało jak jakiś cholerny wyrok.

— Tak bardzo się teraz nienawidzę — stwierdził. Powiedział to cicho, ale jego mikrofon był na tyle czuły, że Castiel to usłyszał.

To nie twoja wina.

— Moja, bo powinienem być teraz przy tobie! — krzyknął, po czym przejechał wolną ręką po twarzy, próbując się uspokoić. — Kurwa mać...

Dean...

— Czułem, że coś się stanie, rozumiesz? — spytał z wściekłością w głosie, bo był wściekły na siebie. Jego intuicja nigdy się nie myliła. Czemu, do jasnej cholery, nie mógł się nauczyć tego, aby tej intuicji słuchać? — Czułem, że nie powinienem lecieć, tylko zostać przy tobie. Powinienem być teraz przy tobie...

Dean, uspokój się — przerwał mu, nie mogąc dłużej słuchać jego lamentowania. Dean zachowywał się tak, jakby usłyszał, że jego ukochany umrze za kilka minut, a przecież tak nie było.

Oczywistym było, że Castiel też się bał i chciałby, aby Dean był teraz obok, ale nie umierał. Poradzi sobie bez niego obok, da radę. Nie chciał, żeby jego choroba była powodem, dla którego Jo będzie musiał przerwać produkcję, bo Dean się wycofa. Nie chciał tego robić ani Jo, ani Deanowi.

— Jak mam być spokojny, Cas? Mogę cię stracić. Jutro.... raczej dzisiaj, nieważne, mam kręcić występ z Somebody to Love, gdzie George wiedział, że jego ukochany jest śmiertelnie chory i że go straci i modlił się za niego na tej scenie... — wziął głęboki oddech. — Rozumiesz, że teraz czuję dokładnie to samo, co on wtedy? Sam mówiłeś, że dużo osób w twojej rodzinie...

Dean! — Castiel nie wytrzymał i krzyknął. — To wczesne stadium, wykryli mi go bardzo szybko i lekarz daje mi ponad dziewięćdziesiąt procent...

— Ale nikt nie da stu procent, Cas — powiedział, słyszalnie załamany. — Idę do Jo powiedzieć jej, że wracam...

Dean — głos Castiela był stanowczy, bo irytowało go podejście Deana. Jasne, zawsze było te kilka procent, ale była bardzo duża szansa, że pokona nowotwór i będzie żył. Nie mogli rzucić wszystkiego w obawie przed kilkoma procentami, które były tak naprawdę niczym. — Równie dobrze na dom może spaść samolot. Nic mi nie jest, okej? Najchętniej nie mówiłbym ci o tym i cię nie martwił, bo to nic poważnego...

— Jak możesz mówić, że rak nie jest poważny? Ludzie umierają na to gówno...

Umierają, bo się nie badają i lekarze wykrywają im to, gdy jest już za późno. Badam się regularnie, wiesz o tym. Wyjdę z tego, zobaczysz. A ty powinieneś skupić się na filmie. Mówię ci to tylko dlatego, że obiecaliśmy sobie szczerość, a wyczułbyś, że coś ukrywam. Ale nic mi nie jest, nic mi nie będzie. Znaczy... — westchnął. — z tego co wyczytałem w internecie to grozi mi bezpłodność, ale w naszej sytuacji to bez znaczenia...

— Czego to rak? — spytał Dean, próbując zachować spokój, ale to nie było łatwe. Myśl o tym, że może go stracić praktycznie go zabijała. Nigdy nie czuł się tak bardzo źle, tak bardzo przybity, jak w tym momencie.

Jądra — powiedział Castiel. — Większość z tego wychodzi. W poniedziałek idę do lekarza ustalić co dalej. Uznał, że muszę ochłonąć, aby podejść do tego na spokojnie.

— Przylecę — zadeklarował Dean. — Będę tam przy tobie....

Pracujesz — przypomniał mu Castiel, a Dean z trudem powstrzymał krzyk.

Miał wrażenie, że Castiel go odpycha i przez to bał się, że mąż nie mówi mu całej prawdy, że może to wcale nie jest początkowe stadium. Czemu Castiel miałby płakać, jeśli to nie byłoby nic poważnego? Aktualnie Deanowi naprawdę ciężko było uwierzyć w szczęśliwe zakończenie.

— Naprawdę myślisz, że dam radę pracować w tym stanie? 

Musisz, Dean — powiedział Castiel, starając się patrzeć na męża, nawet jeśli robił to przez ekran. — Nie umieram, dobrze? Znaczy, jest jakiś mały procent na to, że umrę, ale nawet jeśli on się sprawdzi to zdążysz do tego czasu wrócić. Po prostu dokończ ten film, dobrze? Proszę.

Dean westchnął. Jak mógł mu odmówić? Mógł go stracić, nie chciał, aby ostatnie tygodnie czy miesiące spędzili na kłótniach – chciał, aby Castiel był z niego dumny, chciał, aby mimo wszystko był szczęśliwy, chciał widzieć uśmiech na jego twarzy.

— Spróbuję — obiecał, bo mógł obiecać tylko tyle, że spróbuje – nie był w stanie obiecać, że to zrobi, bo w głębi duszy czuł, że nie da rady normalnie pracować nad filmem po tym, co usłyszał od Castiela. 

Teraz miał przeżywać nie tylko cierpienie George'a, ale też swoje własne. Nie był pewien czy da radę to udźwignąć, ale postanowił, że spróbuje – dla Castiela.

A/N

Szczerze mówiąc nawet nie wiem co tu napisać, więc po prostu zamilknę. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro