Prolog
Gundalianie oraz Neathianie odkąd pamiętam żyli obok siebie w zgodzie. Nigdy nie dochodziło do wojen lub sporów. Pomagaliśmy sobie na wzajem oraz szanowaliśmy. Jednak kiedy władzę objął Barodius wszystko zaczęło się zmieniać. Gundalianie coraz bardziej byli do nas wrogo nastawieni. Zaczęli pragnąć władzy. Chcieli, żeby każdy padł im do kolan. Kiedy dowiedzieli się o Świętej Kuli w naszej Świątyni zaczęli nas atakować. Naszą jedyną szansą na uratowanie się było włączenie trzech tarcz. Artefakt z świątyni zniknął. Nie wiedzieliśmy co robić. Wiedzieliśmy doskonale, że bez niej możemy zginąć a niegdyś nasi sojusznicy powalą na kolana cały świat. Postanowiłam posłać moją siostrę na misję. Miała odnaleźć Świętą Kulę i wrócić z jej mocą. Ja i Fabia zostałyśmy na Neathii jej bronić.
Moja siostra Serena wysłała mnie na poszukiwania Świętej Kuli. Szczerze mówiąc nie miałam najmniejszej ochoty na pomaganie moim. Niby rodzina i jestem Rycerzem Zamkowym i Księżniczka ale po pewnej sytuacji moje serce okrył mrok i zapałałam chęcią zemsty na najbliższych. Nie miałam zamiaru wracać do Neathii z mocą Kuli aby pomóc. Postanowiłam ją wykorzystać do własnych celów.
Portal wyrzucił mnie na jakieś pustkowie. Wstałam i otrzepałam ubranie z kurzu i ziemi. Podniosłam książkę, którą zawsze mam przy sobie i się rozglądnęłam.
-Aeron gdzie jesteśmy?-zapytałam bakugana.
Aeron jest gryfem domeny Ventusa. Dostałam go od ojca kiedy miałam 5 lat. Od tamtego czasu jesteśmy nie rozłączni. Jesteśmy jak jedna dusza.
(Aeron) 👇
-O ile się nie mylę to Nowa Vestroia. Świat z, którego pochodzą bakugany-odpowiedział.
-Myślałam, że wasz świat jest bardziej zielony i pełny życia. No i skoro to świat bakuganów to dlaczego jesteś w formie kulistej?-zapytałam.
-Nie mam pojęcia. To jest jednak teraz nie istotne-stwierdził Aeron.
Pokiwałam głową w znaku zgody i przyłożyłam książkę do piersi.
-No proszę kogo my tu mamy. Dziewczyna i beznadziejny bakugan Ventusa-rzekł jakiś głos śmiejąc się.
-Beznadziejny bakugan?! Odszczekaj to bo nie ręcze za siebie!-krzyknął wkurzony Aeron.
Nigdy nie umiał przymknąć się na chwilę. Reagował krzykiem i złością o byle jakie rzeczy i te poważne również. Był moim przeciwieństwem.
-Haha! Nie bądź śmieszny. Co mi zrobisz? Pozwól, że się przedstawię. Jestem Lync. Najlepszy wojownik Ventusa-powiedział różowowłosy chłopak.
Lync... Lync.. Gdzie ja już słyszałam to imię. Ah no tak! Lync był jednym z tych całych Vexosów. Byłam ciekawa czy jest rzeczywiście tak poężnym wojownikiem domeny Ventusa.
-Co powiesz na mały pojedynek Lync?-zapytałam spokojnym i łagodnym głosem.
-Niech będzie. Ale pamiętaj, że nie masz szans-odpowiedział.
Uśmiechnęłam się pod nosem. Aktywowałam na ręce bransoletkę, która umożlwiała mi walkę w Vestroii bez tego sprzętu co ma ten chłopak. Posiadała wszystko co potrzebowałam. Zaczynając rzuciłam kartę zagłady przez co po przegranym pojedynku Lync trafił ze swoimi bakuganami do wymiaru zagłady. Nie było mi go jakoś szkoda. Kątem oka zobaczyłam jego sprzęt, którym walczył. Podeszłam i go podniosłam.
-Guntlet. Więc tym się tu walczy-powiedziałam do siebie.
-Skąd wiesz jak to się nazywa i do czego służy?-zapytał Aeron.
-Podczas walki aktywował tym super moce to po pierwsze a po drugie cały czas coś czytam i podkradam informacje siostry-odpowiedziałam.
Przeglądnęłam Guntlet dzięki czemu się dowiedziałam, że Święta Kula jest w posiadaniu Vexosów. Dokładnie ic h księcia Hydrona. Ułorzyłam w głowie plan i się uśmiechnęłam. Znalezienie artefaktu poszło szybko. Teraz jeszcze jeden krok i moc będzie moja.
Tak wtedy myślałam...
================================
Kolejne opowiadanie i kolejny krótki prolog. Nie bijcie proszę! XD
Mam nadzieje że wam się podobał i zachęcił do wyczekiwnia kolejnych rozdziałów ^^
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro