Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

|Pomocy|

-Ale Mistrzu, nie możesz od razu przypuszczać, że będzie tak samo jak wtedy!- oburzyła się mała istotka

-To prawda, ale mimo wszystko musimy być bardzo ostrożni...-powiedział starzec odwracając się plecami, do swojego towarzysza

-Musimy zacząć szukać, nowych pomocników. Bo, kiedy Władca Ciem przyjdzie po swoje, wtedy będzie za późno...

-Co proponujesz?- zagadnął Fu, spoglądając przez swoje ramię na żółwika 

-To co zawsze...-lekki uśmiech wkradł się na ich usta.

***

Otworzył powoli oczy, zamrugał energicznie parę razy, oraz przetarł twarz dłonią. Był cały obolały, czuł niemiłosierny ból, w praktycznie wszystkich ścięgnach. Jego mięśnie, w okolicach serca strasznie piekły, a Adrien czuł jakby dodatkowo się przy tym rozrywały na tysiące części. 

'Ale przecież, nie powinienem nic czuć, czyż nie? Gdzie ja jestem? I gdzie jest Marinette?'- pomyślał.

Nie minęło dużo czasu, a usłyszał dziwny szum, który z każdą sekundą był coraz to głośniejszy, i głośniejszy. Prawie od razu poderwał się na równe nogi. Czekał, aż tajemniczy szum będzie na tyle głośny, żeby zrozumieć cokolwiek z niego. Wtedy przed jego oczami pojawił się obraz. Widział Marinette, zalaną łzami. Szlochającą nad jego ciałem. Poczuł ukłucie w sercu, odwrócił wzrok, chcąc uniknąć przykrego widoku. 

Wtedy usłyszał coś, w rodzaju nawoływania. Stawało się ono coraz głośniejsze, a wcześniejszy szum ucichł na dobre, pozwalając na całkowite skupienie się na słuchaniu. 

-Doktorze tracimy go!

-Widzę! Dobra, przygotujcie się! Raz, dwa, trzy!- silny ból zwalił go na ziemię, czy gdziekolwiek indziej był

-Jeszcze raz!

-Raz, dwa, trzy!- chłopakowi zaczynało brakować powietrza, lecz mimo wszystko, pragnął skupić się na tym, co ważne.

-Adrien! Proszę nie!- rozpoznał ten głos, ten charakterystyczny, leciutki głosik, który szybko wymieszał się z pozostałymi dźwiękami.

-Adrien! Co z moim synem? Gdzie go przewozicie?!- kolejny głos, tym razem nieco wyraźniejszy. Go także rozpoznał, w końcu słyszał go dosyć często, a jego właściciela widział tylko w szarości, bo taki kolor miało jego serce, i dusza.- Jestem Gabriel Agreste, i mam prawo wiedzieć co się dzieje z moim synem!- wykrzyczał, lecz jego ton był przepełniony smutkiem, i bezradnością

-Dasz radę, Adrien. Wierzę w Ciebie, mój synku, pamiętaj.

-Mamo?-zapytał na głos, a wszystko wokół ucichło 

-Tak, syneczku to ja.- przed jego oczami pojawiła się piękna, zielonooka kobieta o złocistych włosach i radosnym uśmiechu. Poczuł lawendowy zapach- jej ulubiony. Nim się spostrzegł był już na łące, z daleka od wszystkich problemów, i zmartwień. 

-C..co się stało?- wyjąkał rozglądając się na wszystkie strony

-Nic ważnego, to tylko chwilowe. Za moment będzie po wszystkim, będziemy w końcu razem. Tak jak parę lat temu.- powiedziała smutno- Nie cieszysz się?

-Cieszę się, i to jak!- wypalił wesoło, mało myśląc nad swoimi słowami 

Ona właśnie taka była. Potrafiła każdemu poprawić humor. Każdemu, i to bez wyjątku. Kolorowała ludzi milionem kolorów tęczy. Zawsze była uśmiechnięta, a radość wręcz emanowała od niej na kilometr. Była najwspanialszą osobą na świecie. Była żoną, i jego ukochaną mamą. Byli naprawdę szczęśliwi, razem, w trójkę. A przez jeden, niefortunny wypadek to wszystko stracili. 

-To wspaniale! Nawet nie wiesz jak bardzo za Tobą tęskniłam, mój mały Adrienku.- zaśmiała się lekko, patrząc w zielone oczy chłopaka 

-Ja też mamo. Dużo się zmieniło, odkąd Cię nie ma...-odparł smutno, a pojedyncza łza spłynęła po jego policzku

-Na przykład?- kobieta otarła łezkę z policzka swojego syna, uśmiechając się przy tym, a jej oczy przepełniała czysta ciekawość

-Tata się strasznie zmienił. Jest oschły, gburowaty, nieczuły. Sądzę, że nadal się nie pogodził z Twoją stratą...

-A nadal nosi te ohydne czerwone, i mocno obciskające rurki?-zaśmiała się, chcąc trochę rozpogodzić atmosferę

-Tak, niestety tak.- blondyn dołączył do swojej matki- Ale mamo, muszę wiedzieć- co się ze mną stało?

-Umarłeś, synku. Ratowali Cię, ale, niestety nie dali rady przywrócić Ci funkcji życiowych...-powiedziała spuszczając głowę.

-A..ale jak to? T..to niemożliwe!- wykrzyczał zrozpaczony- To nie może być prawda! To sen, najgorszy z koszmarów!

-Adrien, ja rozumiem, że nie umiesz pojąć tego co się stało, ale popatrz na to z innej strony- teraz jesteśmy w końcu razem.- spojrzała modelowi prosto w oczy, pragnąc choć odrobinę go uspokoić

-Co rozumiesz?! Jaka inna strona?! Mamo, nie zrozum mnie źle, ja naprawdę chciałbym zostać, i być tu z Tobą, ale nie mogę. Ja muszę żyć. Mam dla kogo, dla taty, dla moich przyjaciół, i dla niej.- powiedział uśmiechając się pogodnie- Muszę wracać.

-Jak się nazywa?

-Ona? Marinette, i jest naprawdę wspaniałą dziewczyną.- delikatny rumieniec wkradł się na policzek blondyna- Jest bardzo utalentowana, i ma piękne fiołkowe oczy. 

-Piękne imię, a fiołkowe oczy muszą być naprawdę cudowne.-uśmiechnęła się lekko- Szkoda, że nie mogę jej poznać. Ale sam rozumiesz, byłoby trochę...niezręcznie.

-Tak, rozumiem doskonale.- powiedział cicho- Tak bardzo za Tobą tęsknię, mamo. Tak bardzo brakuje mi twoich rad, uśmiechów, i żartów. Czemu nas wtedy opuściłaś? Czemu wyjechałaś do Tybetu?- dodał z smutkiem słyszalnym w głosie

-Jesteś jeszcze za młody, aby to zrozumieć. Ale proszę, nie kłóćmy się o błahostki.- uśmiechnęła się niewyraźnie- Zawsze byłam, jestem, i będę przy Tobie. Będę mieszkać w twoim sercu dopóki mnie nie zapomnisz.- ucałowała delikatnie swojego syna w czoło na pożegnanie.

-Nigdy Cię nie zapomnę, mamusiu.- ostatkiem sił zdołał wtulić się w ciepłe ramiona kobiety. 

Lawendowa łąka po prostu znikła, tak jak Emilie. Znowu słyszał wiele głosów na raz. Ten sam szum wypełnił jego uszy. A przeraźliwe krzyki, i błagania jego bliskich jeszcze bardziej go dołowały. Jednakże rozmowa z matką wyjaśniła trochę spraw, odpowiedziała na kilka dręczących go pytań. Mimo to, i tak zostało wiele pytań, które nadal sterczały pod znakiem zapytania. 

***

-Mistrzu! Mistrzu Fu, obudź się, proszę!-  powiedziało głośniej małe stworzonko, szarpiąc przy tym za koszulę nocną swojego opiekuna

-Co się stało, Wayzz?- zapytał siwowłosy- Jest przecież trzecia w nocy! Kwami, jak i ludzie, śpią normalnie o tej porze, więc dlaczego mnie budzisz?

-Wyczuwam złą energię.- odpowiedział żółwik cichutko 

-Znowu chodzi o Nooroo? Oh, mój przyjacielu, znajdziemy ją. A do tego czasu, takie sygnały ostrzegawcze mogą być normalne. Ba! Nawet powinny! Musisz się po prostu przyzwyczaić, i nauczyć się z tym spać.- staruszek okrył się ponownie kołdrą, kompletnie lekceważąc swojego towarzysza 

-Nie Mistrzu! Tym razem chodzi o Plagga, i Tikki!- naprostowało kwami, a starzec prawie od razu poderwał się na równe nogi

-Co się z nimi stało?- zapytał szybko zapalając lampkę 

-Właściwie to nie wyczuwam nic konkretnego, jedynie, że są w wielkim niebezpieczeństwie.- w jego cichutkim, i ledwo słyszalnym głosie, można było wyczuć niepokój, a na małej główce pojawił się cień smutku

-Skup się Wayzz, co im grozi?- Fu również był zaniepokojony dziwnymi przeczuciami kwami, a myśl o straceniu dwóch najważniejszych mirakul o mało nie przyprawiła go o zawał.

-Są bardzo zmęczeni, oraz znajdują się niedaleko.- w małych oczkach pojawiła się nadzieja- Nic więcej nie czuję Mistrzu. 

-Niedaleko?- zdziwił się starszy mężczyzna- To przecież niemożliwe, aby opuściły swoich opiekunów. Coś jest nie na swoim miejscu. Są sami, czy z towarzyszami?

-Sami. Wyczuwam tylko Plagga, i Tikki. Nikogo więcej.- Wayzz rozłożył bezradnie ręce.

Wtedy, nagle ciche skrzypnięcie drzwiami przerwało grobową ciszę...

xxx

Nie, nie wyzdrowiałam z dnia na dzień. 

Po prostu znalazłam mój zagubiony rozdział, który był napisany nieco wcześniej ;)

Ale wracając, trochę się tu porobiło!

Aczkolwiek Adrien ma przynajmniej fajny Dzień Matki <3 

To wyjątkowy dzień, a spędzenie go na rozmowie z naszą ukochaną rodzicielką jest czasami najpiękniejszym prezentem jaki możemy jej podarować! 

Ponieważ czasem, w ciągu dnia, jesteśmy bardzo zabiegani. Nie mamy czasu praktycznie na nic. 

A dzisiaj naszym obowiązkiem jest, aby go podarować naszej mamie. 

I aby podziękować jej za wszystko. 

Dzisiaj też możliwe, że pojawi się special w Cytatowniku, z okazji tego, wspaniałego dnia. 

On również jest napisany wcześniej ;* 

Możecie napisać w komentarzach, jak wy spędzacie ten dzień. 

No i swoje wrażenia po tym rozdziale! 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro