Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

|Noże|

-Masz jakiś pomysł?- Krzyknął do partnerki, w ostatniej chwili wykonując unik.

-Jedyne, na co mam teraz pomysł, to moje samobójstwo- odparła, wychylając się lekko zza auta, które stanowiło ich tarczę.

Z każdą kolejną sekundą jej ciało coraz bardziej zaczynało przypominać bezwładny, sflaczały worek ziemniaków, zmęczenie powoli dawało się we znaki, a mięśnie zachowywały się, jakby zostały przyklejone na szybko do kości. Jednym słowem- było tragicznie. Najgorsze w tym wszystkim było to, że dziewczyna nie miała pewności czy jej dziadek zdążył przekazać komukolwiek miraculum lisa. Wprawdzie był w mieszkaniu, więc powinien być bezpieczny, ale co jeśli choćby jeden sztylecik wleciał przez okno, którym wyskoczyła Valeria?

Podczas gdy Lavelle starała się przestać myśleć o swoim dziadku i swoim poprzednim miraculum, Dylan zdążył powstrzymać co najmniej pięć fal szalonych noży. W dodatku utrzymał swoją partnerkę przy życiu.

-W takim razie musimy coś szybko wymyślić- powiedział poważnym tonem, uważnie patrząc na swoją towarzyszkę.

Valeria jasno zrozumiała przekaz jego wypowiedzi i dodatkowych gestów, przyjmując do wiadomości, że nie ma czasu na skakanie sobie do gardeł. Atmosfera diametralnie uległa zmianie. Tak jakby w powietrzu zawisła niewidzialna energia, pomagająca we wspólnym główkowaniu.

Paryż wyglądał jak jedno, wielkie pobojowisko; wszędzie leżały porozrzucane części, samochody były wywrócone, chodniki i niektóre budowle wyglądały jakby, za chwilę miały runąć, niszcząc przy tym ocalałą część miasta miłości. Powietrze było bardzo wilgotne, a chłód przeniesiony wraz z wiatrem niemiłosiernie szczypał bohaterów w nosy, napełniając ich płuca rześkim powietrzem.

-Czy to czas, żeby, no wiesz...- zaczęła niepewnie, nie mogąc znaleźć odpowiednich słów.- Bibbidi- Bobbidi- Boo?

Blondyn spojrzał na nią, ze wszystkich swoich sił powstrzymując się przed głośnym parsknięciem, o dziwo udało mu się utrzymać powagę.

-Chodzi Ci o użycie naszych mocy?- uśmiechnął się pod nosem.- Sam nie wiem, pierwszy raz w życiu uczestniczę w takim spektaklu na żywo- dodał, krzyżując ręce.

-Nie sądziłam, że wraz z miraculum dostaniesz jeszcze w pakiecie kiepskie poczucie humoru- westchnęła.- Spróbować nie zaszkodzi.

-Spoko, najwyżej wszyscy zginiemy z ręki Władcy Much.

Valeria natychmiastowo odwróciła głowę w kierunku, z którego dochodził głos dziewczyny. Odetchnęła z ulgą, widząc całą trójkę, oraz ich miracula- żółwia, pszczoły oraz lisa. Poświęciła chwilę na przyjrzenie się im, analizując i planując następne ruchy w walce z Nożownikiem.

-Bee to nie jest Władca Much, tylko Władca Ciem- poprawiła ją mulatka.

-Jedno i to samo, i tak skończy przyklejony do łapki- blondynka wzruszyła ramionami, patrząc na Biedronkę.

-Długo nas podsłuchujecie?

-Czy to ważne? Teraz się liczy pokonanie tego...czegoś, tak?- powiedziała Lisica.- Tak w ogóle, mówcie mi Rena Rouge- dodała, wyciągając w ich stronę dłoń, którą zarówno Valeria, jak i Dylan przyjaźnie uścisnęli.

-Carapace- odezwał się chłopak w kapturze, patrząc na nich, jednocześnie się uśmiechając.

-Queen Bee- przedstawiła się krótko, odrzucając włosy do tylu.- Więc jaki mamy plan?

-I oto jest pytanie...

***

Zniszczyłaś wszystko, co mogłaś.

Rozejrzałam się dookoła, błądząc wzrokiem na wszystkie strony. Podniosłam się do pozycji siedzącej, przecierając dłonią twarz. Zamknęłam oczy tylko na parę sekund! Co się mogło stać podczas pięciu sekund? Potrząsnęłam głową, wstając na równe nogi. Wszystko było takie samo, oprócz jednego.

Gdzie jest Adrien?

Zaczęłam panikować, w napływie emocji wołając imię chłopaka. Poczułam łzy w kącikach oczu, które chwilę później już tańczyły walca na moich policzkach. Zbyłam to, idąc dalej przed siebie i usilnie szukając blondyna. Bez skutku. Westchnęłam ciężko, wycierając łzy. Powinnam być na to przygotowana, w końcu parę razy już zostałam tutaj sama.

Wspominałam już, jak bardzo jestem już tym wszystkim zmęczona?

Zrujnowałaś mój świat.

Spojrzałam za siebie natychmiastowo, potem ponownie rozejrzałam się dookoła. Chyba naprawdę zaczęłam świrować, skoro nawet głosy sobie wyobrażam. Swoją drogą ciekawe, kiedy to się wszystko skończy. Boże jakbym chciała, żeby to już się skończyło! W końcu moglibyśmy wrócić do normalności i żyć tak jak wcześniej. Dlaczego to wszystko się tak skomplikowało?

Utopiłaś go w swojej nienawiści do mnie.

Potrząsnęłam głową chyba już setny raz. Czy to możliwe, żeby ten głos nie był tylko pstryczkiem w nos mojej wyobraźni? Czyżbym nie była sama? Nie jestem już w stanie odróżnić czy coś jest moim wyobrażeniem, czy dzieje się naprawdę.

Zatrzymałam się na chwilę, zastanawiając się co dalej zrobić. Zrobiłam parę kroków do przodu, przełknęłam ślinę, włożyłam kosmyk za ucho, obejrzałam się jeszcze raz za siebie i... zaczęłam biec.

Nie wiedziałaś, że to ty jesteś całym moim światem, czyż nie?

Odezwał się znowu, chyba już czwarty raz, a ja biegłam dalej przed siebie, najszybciej jak potrafiłam. Właściwie to nie myślałam zbytnio, nad tym co robię, ani nad tym, co zrobię następne. Coś kazało mi biegnąć, a ja, niczym bezwładna lalka wykonywałam dany mi rozkaz. Nie miałam odwagi przestać, mimo że powoli traciłam płuca- bałam się tego, co mogłoby się stać gdybym przestała biec. Może nic by się nie stało, a może stałoby się coś bardzo złego?

Ufałem Ci, a Ty mnie oszukałaś.

Piąty raz, za chwilę wypluję płuca. Skupiłam się na słowach chłopaka- albo przynajmniej tak mi się wydaje, że jest to chłopak. Kto zniszczył cały jego świat i oszukał go? Niewątpliwie była to jakaś dziewczyna albo kobieta. Chyba ją kochał?

Co ja mam z tym wspólnego?

Wszyscy mnie przed tobą ostrzegali.

Przełknęłam ślinę, chcąc, choć w minimalnym stopniu nawilżyć swoje wysuszone gardło. Poczułam małe kropelki na swoim czole, formujące się w małe strumyczki, które powoli spływały po moich skroniach. Nie miałam czasu poprawić swoich kucyków, przez co kosmyki zaczęły z nich wypadać, zasłaniając mi pole widzenia, albo przyklejając się do mojej twarzy. Czułam się, jakbym miała za chwilę zemdleć, ale biegłam dalej, czekając na dalsze wydarzenia.

Ale ja ich nie słuchałem.

Kogo? Pomyślałam w napływie informacji i wysiłku. Cała ta historia, którą usiłował mi przekazać, stawała się coraz bardziej zagmatwana, a ja zdołałam z niej zrozumieć tylko tyle, że zaufał nieodpowiedniej osobie, która później go oszukała.

Mimo tego, że rozumiałam z tego dość niewiele, zaczęło mnie to coraz bardziej intrygować. Chciałam poznać całość tej opowieści, dowiedzieć się więcej o tajemniczej dziewczynie, jej motywach, o ich relacji. Moja ciekawość z każdą sekundą stawała się jeszcze większa i chyba tylko dzięki niej miałam siłę biec dalej.

Wszystkich.

Zatkało mnie. Szybko zamrugałam parę razy, zdezorientowana do szpiku kości. Dziwnie się poczułam, myśl, że ktoś jest, w stanie przejrzeć moje myśli przyprawiała mnie o ciarki, a teraz stała się prawdą, w którą musiałam uwierzyć. W dodatku on mi odpowiedział, dostałam doskonały dowód na to, że go sobie nie wyobraziłam.

Wiesz czemu?

Tym razem postanowiłam nic nie mówić, a szczególnie nie w myślach. Nie miałam zamiaru przerywać tej historii, pragnęłam ją wysłuchać i spróbować, choć w minimalnym stopniu zrozumieć. Oprócz tego zaczynałam rozumieć powód mojego maratonu, a przynajmniej takie odniosłam wrażenie. Według teorii, którą wymyśliłam, moim zadaniem było dostać się do tego, który mi to opowiadał. Możliwe, że mój bieg ma zakończyć się, dopiero gdy narrator przekaże mi wszystko, to byłoby zrozumiałe, patrząc na to, że zaczęłam swój bieg wraz z jego pierwszymi słowami.

Ponieważ chciałem się przekonać, jaka jesteś naprawdę.

Kucyki zdążyły się już całkowicie rozlecieć, ale nie obchodziło mnie to- nie tylko one nie dawały sobie rady. Dopadła mnie niemiłosierna kolka, stopy piekły mnie przy każdym kolejnym spotkaniu z podłożem, a gardło mogłoby spokojnie konkurować z Saharą pod względem suchości- mimo to nie dawałam za wygraną.

I teraz jestem pewien, że oni mieli stuprocentową rację.

Im bardziej zagłębiam się w to bagno, tym ciężej jest mi za nim podążać. Mimo że fizycznie*nie słyszę jego głosu, ani nie widzę jego twarzy, czuję, że w środku jest pełen żalu. Sposób, w jaki mówi, zdania, jakie układa, pauzy, które stawia po każdym zdaniu, są wręcz przepełnione emocjami, które dusi głęboko w środku.

Sądziłem, że jestem w stanie Cię zmienić, zrozumieć, naprawić.

Wsłuchiwałam się w głos, a on odbijał się głośnym echem w mojej głowie. Odnosiłam wrażenie, że młody mężczyzna przestawał kontrolować swoje uczucia, zaczęłam się bać, w każdej chwili mógłby wybuchnąć, niczym wulkan. Co by się wtedy stało ze mną, nadal biegłabym przed siebie, mimo przerwania opowieści?

Okazało się, że nawet ja jestem zbyt słaby, żeby Cię przemienić.

Usłyszałam głośne uderzenie, które wręcz rozsadziło moją czaszkę. Dokładnie tak jakby ktoś walił w nią od środka- może faktycznie tak było? Głowa zaczęła pulsować, przyłożyłam dłonie do skroni, a moje nogi trochę zwolniły. Syknęłam z bólu, masując skronie. Czułam, jak moje kości czaszkowe łamią się na małe kawałeczki- choć to chyba niemożliwe.

Przepraszam...

Uśmiechnęłam się pod nosem. Nigdy nie byłam zwolenniczką telepatii, było to dla mnie coś tak abstrakcyjnego, innego, nieznanego. Nie powiedziałabym, że się jej boję, tylko że nie jestem do niej przyzwyczajona. Jakkolwiek dziwacznie to nie brzmi.

Nic nie szkodzi. Pewnie zrobiłeś to w przypływie emocji.

„Odpowiedziałam" tak jak wcześniej. Nie mam pojęcia czy przyniosło to zamierzony efekt, czy też nie. Po chwili ból ustąpił całkowicie, zostawiając za sobą jedynie nieprzyjemne wspomnienie. Moje nogi wróciły do biegu, a ja w oczekiwaniu na dalszy ciąg zaczęłam analizować jeszcze raz, wszystko co do tej pory przekazał mi nieznajomy.

Myślałem, że pewnego dnia coś się w tobie ruszy.

Największą zagadką nadal była ona. Wiedziałam tylko tyle, że w jakiś sposób go zraniła. Nie chciałam ingerować w sposób przekazywania mi historii na przykład telepatycznym zadawaniem pytań. Po pierwsze, odpowiadała mi aktualna forma wypowiedzi nieznanego narratora, a po drugie, tak jak mówiłam, telepatia nadal stanowiła dla mnie jeden, wielki znak zapytania, którego wolałam na chwilę obecną nie tykać.

Nic takiego się nie stało.

Z niewiadomych przyczyn poczułam, że za chwilę wszystko dobiegnie końca. Chłopak dokończy swoją powieść, moje ciało w końcu się zatrzyma, a ja nareszcie odzyskam zdolność normalnego oddychania. Może dlatego, że nie miałam już energii na dalszy bieg, albo dlatego że mój organizm już od dłuższego czasu domagał się odpoczynku.

Mimo to ja nie mogłem o tobie zapomnieć.

Nie wiem, czy mój słuch jest już aż tak zepsuty, czy ja sobie nadpisuję niektóre rzeczy, ale on chyba się cicho zaśmiał. Nadal niewiele rozumiałam z tego wszystkiego, jednak jedno było pewne: on ją kochał, albo nawet nadal kocha.

Nadal nie mogę.

A nie mówiłam?

Tyle razy próbowałem wymazać Cię z pamięci, ale zawsze na marne.

Ton jego głosu się zmienił. Nie był już taki melancholijny jak wcześniej, tylko bardziej przygaszony. Trochę jak głos dziecka, które coś przeskrobało i boi się do tego przyznać.

Za każdym razem wracałaś.

Powiedz mi dlaczego?

Mimo że nie znam go, to jego historia wzbudziła we mnie wiele emocji. Chociaż nie wszystko jestem w stanie w niej pojąć, to sposób, w jaki przedstawiał mi wydarzenia z swojej przeszłości, był bardzo poruszający. Zrobiło mi się go na swój sposób żal, zakochał się w jakiejś dziewczynie, a ona naruszyła w jakiś sposób jego postrzeganie świata, na tyle, że przestał w cokolwiek innego wierzyć.

Tak bardzo chciałbym zapomnieć, o tym co zrobiłaś.

To jedno zdanie wypowiedział tak cicho, że ledwo go usłyszałam. Wstrzymałam oddech, moje źrenice się powiększyły, a serce na chwilę stanęło- to było to, punkt kulminacyjny w całej powieści. Poczułam lekki dreszczyk emocji, nigdy, żadna opowieść nie wzbudziła we mnie takiej ciekawości jak ta.

Tak bardzo chciałbym przeprosić te wszystkie osoby, które zraniłaś.

Co ona mogła takiego zrobić? Musi chodzić o coś bardzo poważnego, skoro aż tak pragnął o niej zapomnieć. Dlaczego on to wszystko tak przeciąga? Czy nie lepiej byłoby powiedzieć szybko, zwięźle i na temat? Jaki ma cel w opowiadaniu tego wszystkiego mi?

Ale to jest niemożliwe, ponieważ odebrałaś im głos.

Raz na zawsze.

Co? Czyli ona jest... morderczynią? Nie, nie, nie, nie, dlaczego ona miałaby zabijać kogokolwiek? To się nie trzyma kupy! Jakim cudem on się w niej zakochał, skoro od samego początku wiedział, kim jest, jakie ma cele i zamiary? Czy tylko ja tego nie rozumiem?!

JESTEŚ MORDERCZYNIĄ!

Krzyknął, wydzierając sobie chyba wszystkie struny głosowe. Właśnie w tym momencie coś w nim pękło i mimo tego, że sekundę wcześniej wrzasnął, jakby ktoś obdzierał go ze skóry, teraz łkał tak głośno, że moje, jak i jego bębenki słuchowe cierpiały przy tym katusze. Jednak nie one mnie teraz obchodziły.

W końcu przestałam biec. Oczy zalały się łzami, ponownie nie mogłam oddychać, ani się ruszyć.

Jesteś...

Spojrzałam przed siebie, orientując się, że nie jestem otoczona znanym kolorem. Stałam na chropowatej skale, albo raczej klifie, niebo było strasznie ciemne, a jedynym źródłem światła był wielki księżyc, który akurat okazał się nam podczas pełni. Z prawie wszystkich stron otaczała nas ciemna, wręcz czarna woda, która co chwilę uderzała o klif.

Nigdy nie widziałam czegoś tak zachwycającego.

Zamarłam nagle, zauważając skulonego chłopaka na krawędzi skały. Nadal łkał, co jakiś czas krzycząc niezrozumiałe dla mnie słowa albo podnosząc głowę do nieba, jakby czegoś w nim szukając. Wyglądał tragicznie w tej postawie; klęczał, a raczej siedział na stopach, lekko przygarbiony, z pochyloną głową i opuszczonymi dłońmi.

Podeszłam parę kroków, nie zważając na swój obecny stan.

Dlaczego po tym wszystkim, co zrobiłaś, nadal każesz mi siebie kochać?!

Sprawia Ci to przyjemność?!

Krzyknął rozpaczliwie w stronę nieba i wody, jego głos rozniósł się echem po całej okolicy, ale on sam nie wydawał się tym faktem zbytnio zdziwiony. Był w jakimś chorym transie, którego nie byłam w stanie pojąć, i nawet nie chciałam go zrozumieć.

Po co dałaś mi nadzieję, skoro od zawsze miałaś zamiar mi ją zabrać?!

Chwycił za mały medalik, szybko za niego szarpiąc i przerywając łańcuszek. Nie mogłam bliżej przyjrzeć się ani medalikowi, ani chłopakowi, dlatego zrobiłam kolejne parę kroków, zmniejszając odległość między nami. Zacisnął swoją dłoń, w której znajdował się wisiorek, mamrocząc coś pod nosem.

Przekręcił głowę w bok, jakby czegoś nasłuchując. Moment później odwrócił się całkowicie przez prawe ramię. Dzielił nas mały odcinek, zaledwie trzy metry. Na pierwszy rzut oka wydawał się bardzo zaskoczony moją osobą, później uśmiechnął się smutno i wrócił do swojej poprzedniej pozy.

-Nie sądziłem, że tak szybko do mnie dotrzesz.

Przyznał, dając mi znak, abym podeszła bliżej niego i zajęła miejsce po prawej stronie. Szybko pokonałam dystans, siadając na skale, nogi spuszczając z niej swobodnie. W końcu moje ciało mogło odpocząć od wysiłku. Myślę, że jeszcze parę minut a zamiast siedzieć teraz na skale to wpadałabym teraz do morza, niczym bezwładna kłoda.

-Dlaczego opowiedziałeś mi to wszystko?- Spytałam prosto, patrząc przed siebie.- Znaczy, nie zrozum mnie źle, bardzo wżyłam się w tę historię, ale...

-Wydałaś mi się odpowiednim słuchaczem- uśmiechnął się lekko, wzruszając ramionami.

Wykorzystałam chwilę ciszy na przyjrzenie się chłopakowi, na całe szczęście Księżyc oświecał zarówno jego, jak i moją twarz. Byliśmy do siebie bardzo podobni, prawie że identyczni. Tak samo ciemnogranatowe włosy, błękitne oczy, tak samo zadarte nosy. Uśmiechnęłam się lekko, wyśmiewając w duchu swoją teorię o rzekomym naszym pokrewieństwie.

-Przepraszam, że pytam tak wprost, ale...- zaczęłam, a granatowo włosy brutalnie mi przerwał.

-Mike- odparł, patrząc w moją stronę.

-A ona jak...- chciałam zapytać o imię tej tajemniczej dziewczyny, a Mike znowu mi wszedł w wypowiedź z butami.

-Agata- odpowiedział cicho, spuszczając głowę, wbijając palce w skałę.

Westchnęłam ciężko, klepiąc błękitnookiego przyjacielsko po ramieniu. Nie miałam zamiaru mówić głupiego „tak mi przykro" bo z doświadczenia wiem, że to wcale nie pomaga, a wręcz przeciwnie- denerwuje jeszcze bardziej. Dlatego postanowiłam pozostać w ciszy, niż denerwować go swoich nieodpowiednim zachowaniem.

-Na Ciebie już czas, Marinette- powiedział spokojnie, posyłając mi serdeczny uśmiech.

-A jak mam wrócić?- Spytałam cicho, uśmiechając się głupio.

-Tak samo, jak tu weszłaś- pokręcił głową, widząc moje zdezorientowanie.- Po prostu zamknij oczy.



xxx

2441 słów nie wliczając notki.

No moi drodzy, chyba ustanowiłam nowy rekord xD

Więc tak w skrócie: Mike jest takim moim odwzorowaniem Mike'a od _katte_love_, możecie go spotkać w "Texting Story" i "MLB Story" . Wątek Agaty też planuję jakoś rozwinąć, i myślę że będzie to wyglądać podobnie jak tutaj, tylko w bardziej drastycznej wersji :D 

Wgl nie ma to jak z siebie zrobić morderczynię cnie? 

A i chyba będę częściej pisać w formie pierwszoosobowej, bo tak łatwo mi się pisało, że jejuu <3 

Tą piosenkę dodaję, bo ona była pierwsza na mojej playliście na Spotify którą sobie puściłam jak zaczęłam to pisać ;)

Plus jak w dobrym momencie ją włączycie i będziecie przewijać żeby mieć jeden fragment (np. 0:25- 0:44) to fajnie się wczujecie w klimat Mike'a ;*





















Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro