Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

|Kochanie?|


- Witaj... - podszedł pewnym krokiem do Marinette, skutecznie przerywając ich rozmowę. – Kochanie.

Nagle poczuła jak złość zaczyna się w niej zbierać. Poczuła się rozdarta, ponieważ jeszcze przed paroma tygodniami piszczała na widok blondyna. A teraz? Teraz nie czuła żadnej ekscytacji, żadnego entuzjazmu na widok tego konkretnego chłopaka, znanego z paryskich magazynów. Stała się wobec niego obojętna, chciała o nim zapomnieć i zainteresować się kimś innym. Kimś, kto będzie w stanie ją pokochać, łącznie z jej wadami, których miała całkiem sporo.

I wtedy pojawił się Luka. Chłopak, którego praktycznie jeszcze nie znała, a jednak w jej oczach stał się atrakcyjniejszy. Jego turkusowe oczy, idealnie komponujące się z ciemnymi, niebieskawymi włosami.

I nagle, znikąd, młody Agreste sobie przypomniał o jej istnieniu. Dokładnie tak, jakby odkopał jej osobę spod warstwy gruzu i żwiru. Postanowił naprawić to, co już zniszczył? Zechciał przywrócić głupie marzenia, które w ułamku sekundy stały się jedynie głupimi błahostkami? Luka szybko ulotnił się i poszedł w stronę szatni, rzucając jedynie ciche "cześć" na odchodne. Dziewczyna spojrzała gniewnie na chłopaka, a on spotkał się z jej spojrzeniem.

- "Kochanie"?! - wykrzyczała wyraźnie zdenerwowana.

- Mari, ja... -blondyn w jednym momencie stracił entuzjazm i zdał sobie sprawę z tego, co zrobił.

- Nie tłumacz się! Jesteś idiotą! Na początku mnie ranisz, a teraz, kiedy już wychodzę na prostą, przypominasz sobie o moim istnieniu?!

- Ja... - zielonooki odwrócił wzrok, chcąc uciec przed granatowowłosą, jak i przed samym sobą.

- Adrien, jesteś debilem... - westchnęła zrezygnowana.

- Przepraszam, nie chciałem...

- A może jednak? - zaśmiała się szturchając przyjaciela w bok. W jednym momencie złe emocje po prostu opadły, a na jej twarz wkradł się promienny uśmiech. - Dzisiaj jedziemy do tego fanclubu, dobrze pamiętam?

- Tak, tak. Dzisiaj - powiedział lekko zdezorientowany.

- A jak chcesz się tam dostać?

- Em, autem - powiedział prosto z mostu.

- Będziesz prowadził? Ha! To ja podziękuję, nie mam zamiaru zginąć przez Adriena Agresta! - zaśmiała się, a on razem z nią.

- Nie, no coś ty! Śmierć przez wypadek jest raczej mało bolesna. Lepiej wprowadzić kogoś do piwnicy, torturować, a potem odciąć głowę i wsadzić na taki patyk. Potem taki szaszłyk można wystawić przed dom i straszyć małe dzieci - zaśmiał się złowieszczo.

- Ja z Tobą nigdzie nie jadę... - prychnęła patrząc na niego jak na wariata.

- Oj, Mariś, pojeeeedziesz - zaśmiał się. - Najwyżej Cię uśpię, tabletki nasenne i te sprawy.

- Po pierwsze, to kiedy ja Ci pozwoliłam tak do mnie mówić? - skrzyżowała ręce na piersiach.

- Sam sobie pozwoliłem - wyszczerzył rząd białych zębów.

- Dobra, Adrienku - prychnęła tak, jakby przyjmowała wyzwanie - Ale przyjaźń z Alix źle na Ciebie działa...

- Nieee, skąd - machnął ręką. - Ostatnio nawet pomagałem jej szukać jednorożca! Na dachu! (katte_love musiałam XD)

- O Panie! Ty masz gorączkę! - krzyknęła przykładając swoją rękę do jego czoła. - Ha! Widzisz, masz gorączkę, czyli nie możesz nigdzie jechać!

- Nie mam żadnej gorączki, więc pojadę, czy tego chcesz, czy nie, moja droga! - spojrzał na przyjaciółkę z rozbawieniem.

- Niestety nie masz... - dodała udając smutną. - A ile to będzie trwało, wiesz może?

- Samo spotkanie raczej krótko, a później zależy ile będziemy tam siedzieć... - powiedział lekko tajemniczo. - A co? Panienka jest z kimś umówiona? - dodał pewny siebie.

- Może tak, może nie... - zaśmiała się rozkładając ręce. - Najgorsze jest to, że ten ktoś nigdy nie przychodzi umówiony. Wiesz, nagle puka do drzwi i tak po prostu się wprasza! Nie mówię, że to źle, czy coś. Ale nie chciałabym, aby poczuł się źle z powodu mojej nieobecności - wyjaśniła szybko. - Zwłaszcza, że ostatnio obiecał mi rewanż w monopoly.

Oczywiście obiektem, o którym mówiła Marinette, był sam Czarny Kot - obrońca Paryża i powód jej uśmiechów. Doradca i przyjaciel. Oraz chłopak, którego darzyła jedynym w swoim rodzaju uczuciem.

- Oj, sądzę, że się nie pogniewa - uśmiechnął się pod nosem. Zrozumiał, o kim mówi jego przyjaciółka i czuł się przez to szczęśliwy.

- Mam taką nadzieję - dziewczyna również się uśmiechnęła. - Najwyżej przekupię go rogalikami z piekarni albo ciastkami.

- Ale pamiętaj też o mnie, dobrze? - zaśmiał się.

- Dobrze. Dzisiaj mam nawet większy przydział, więc możemy go wykorzystać na tej niespodziance - dziewczyna puściła oczko blondynowi, na co on tylko się uśmiechnął.

- Zaklepuję rogale i ciastka!

- Chciałbyś, Alya i Nino Cię ubiegli - prychnęła granatowowłosa. - Przykro mi.

- DAM CI AUTOGRAF CZARNEGO KOTA, TYLKO DAJ MI CIASTKAAA - chłopak zaczął udawać, że płacze, lecz nawet to nie działało na Marinette.

- Pff, spóźniłeś się. Mam już od dawna! Nawet taki wielki plakat i figurki!- prychnęła rozbawiona.

- A Biedronki?

- Też mam - odparła triumfalnie.

- A mój autograf? - błagał dalej.

- Nie jest wart ciastek - zaśmiała się wrednie.

- O PANI! PROSZĘ! MARINETTE, JA MUSZĘ MIEĆ CIASTKA! CIASTKA TO MÓJ TLEN! NIE MOŻNA ŻYĆ BEZ TLENU! - teraz chłopak uklęknął przed dziewczyną i błagał ją w takiej pozycji, czym oczywiście zwrócił uwagę pozostałych uczniów z klasy.

- Nic nie musisz. I puść moje rajstopy, najlepiej w ogóle wstań. Jestem w spódnicy i to źle wygląda, jak przede mną klęczysz - popatrzyła na niego jak na wariata.

- Dobra, dostanę ciastka innym sposobem...

- Jakim niby? - spytała właścicielka fiołkowych oczu.

- Zobaczysz za niedługo... - zaśmiał się szyderczo.

- Już się boję... - spojrzała na niego niczym na psychopatę. – Dobrze, ja lecę do Alyi, widzimy się później, tak?- zagadnęła, nadal uśmiechnięta od ucha do ucha.

- Tak, pewnie. Jeszcze raz przepraszam za to z Luką...

- Nic się nie stało, na prawdę. - posłała mu promienny uśmiech. - To do później, Adrien! - machnęła mu ręką na pożegnanie i po chwili zniknęła z jego pola widzenia.

Czuła się szczęśliwa, ponieważ znowu mogli rozmawiać jak ludzie, że stali się przyjaciółmi na nowo i że teraz ich relacja wskoczy na wyższy poziom, na który nigdy nie mogli sobie pozwolić. Teraz wiedziała, że będzie lepiej. Wierzyła w to całym sercem. I choć nadal bolały ją gorzkie słowa wypowiedziane przez blondyna zaledwie parę dni wcześniej, to chciała aby wszystko wróciło do normy. Chciała o nim zapomnieć, chciała wymazać go ze swojego serca i zatrzeć wszystkie pozostawione przez niego ślady, lecz zdała sobie sprawę, że zajmie jej to dużo czasu więc, postanowiła podjąć się wyzwania i skupić się na rzeczach bardziej istotnych.

Odnalazła wzrokiem swoją przyjaciółkę, która, wraz z Nino, siedziała na szkolnej ławce. Uśmiechnęła się pod nosem, widząc dwójkę zakochanych, którzy tworzyli na prawdę piękna parę.

Poszła pewnym krokiem w ich stronę i jakby nigdy nic usiadła koło dziewczyny, którą czule obejmował mulat.

- I wy wszystkim wmawiacie, że nie jesteście parą! No proszę ja was! - zaśmiała się patrząc na swoich przyjaciół, a oni kiedy się spostrzegli, iż nie są sami, odskoczyli od siebie jak oparzeni i spojrzeli na dziewczynę lekko gniewnie.

- Em, my nie... - Alya postanowiła sprostować sytuację. - To nie tak!

- Mhmm, właśnie widzę! Chcę być chrzestną waszych dzieci, o ile dożyję do tego momentu! - zaśmiała się Marinette.

- Dobrze, niech Ci będzie. Masz moje pozwolenie - Nino uśmiechnął się w stronę granatowowłosej. - Ale chyba musimy już się zbierać, za chwilę po nas przyjadą. Nie wiecie gdzie jest Adrien?

- Rozmawiałam z nim jakieś pięć minut temu. Za chwilę pewnie nas znajdzie, a jak nie, to my znajdziemy jego - fiołkowooka uśmiechnęła się w stronę przyjaciół.

- Jestem! Możemy jechać? - usłyszała spokojny głos swojego przyjaciela.

- Pewnie, Adrienku - zaśmiała się, po czym ominęła chłopaka i skierowała się w stronę wyjścia ze szkoły.


xxx

<3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro