Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 28: Just My Luck

-Charlotte?

-Nie, nie dotykaj mnie. Proszę- błagałam, rozpoznając głos Eleanor.

-Nie przyszłam cię zranić- utuliła mnie.

Nie chciałam być dotykana, ani rozmawiać, ani niczyjej obecności.

Lekko zmknęła drzwi i usłyszałam czyjeś głosy z korytarza.

-Ona jest zwinięta w kłebku na łóżku i płacze Harry!- krzyknęła Eleanor.

-Coś ty jej kurwa zrobił!- wrzasnął Niall i usłyszałam kogoś- najprawdopodobniej popchnął Harrego.

-Wkurzyła mnie, przepraszam!

-Nie chciałem tego. Czuję się okropnie- usprawiedliwiał się.

-Nie masz za co przepraszać. Mogłeś jej nie ranić. Ona jest bystrą dziewczyną- powiedziała Danielle z powagą.

-Zrobię to. Ona mi wybaczy. To był błąd.

Wybaczyć mu?

W porządku.

Było po wszystkim. Skończyliśmy.

-Porozmawiaj z nią- mruknął Zayn.

Usłyszałam jak idą na dół, a kroki Harrego kierowały się w kierunku drzwi.

Byłam przerażona.

On był taki zły.

Nigdy nie widziałam czegoś takiego, nigdy nie znałam kogoś, kto mógłby być tak wściekły.

Otworzyły się drzwi i podszedł do mnie.

-Nie dotykaj mnie- mocno błagałam mając mniej sympatii do niego niż do Eleanor.

-Charlotte...

-Po prostu mnie zostaw- powiedziałam płaczliwym głosem.

Jego obecność denerwowała mnie tej nocy.

-To był błąd.

Rzeczywiście tylko błąd.

Racja.

On mógł tylko chcieć, abym została na noc, a ja z pewnością nie miałam takiego zamiaru.

-Zostajesz tutaj na noc, czy ci się to podoba, czy nie- powiedział, praktycznie czytając mi w myślach.

-Nie będę tu z tobą nawet minuty- splunęłam, przezwyciężając mój strach.

-Odwiozę cię do domu, jutro. Po prostu zostań na noc.

Zeszłam z łóżka, otworzyłam drzwi i ruszyłam na dół.

Dobrze.

Zostanę, tylko nie z Harrym.

Znalazłam kanapę i przykryłam się kocem.

-Charlotte...

-Zostaw mnie samą i zadzwoń do Taylor.

Przerwałam mu, leżąc na sofie.

...

-O kurwa- zawołał Louis.

-Świetnie- zgodziła się Perrie. Otworzyłam zmęczone oczy.

-Nikt nie będzie wchodził, ani stąd wychodził- oznajmił Liam, między śmiechem innych. Na kanale pogodowym, zapowiadali deszcz, wiatr, grzmoty i błyskawice.

Usiadłam poprawiając koszulę i koka. Próbowałam się wybudzić.

Eleanor, Dani, Perrie i Demi przysiadły się do mnie na kanapę.

El przytuliła mnie.

-Jak się czujesz, kochanie?

Popatrzyłam na nie.

-W porządku- kłamałam.

-I jestem gotowa wrócić do domu- powiedziałam, siedząc.

-Um, Charlotte- powiedziała Demi.

Czekałam na jej odpowiedź.

-Sądzę, że nigdzie nie pójdziesz.

Uniosłam brwi, wstałam i skierowałam się w kierunku frontowych drzwi.

Deszcz padał ulewnie.

Na moje nieszczęście.

-Przypuszczalnie będzie padał do następnej środy- powiedziała Perrie.

Ja pierdole.

_____________________________________________________________________________

kolejny rozdział za nami, Miśki ^^

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro