Jongin przeczesywał ciemne lśniące włosy mężczyzny, który spał wtulony w jego uda. Siedział pod wezgłowiem dużego, dwuosobowego łóżka. Na jego wyprostowanych nogach spoczywał po prawej stronie Kyungsoo, który po kilkunastu minutach płaczu i prób uspokajania zasnął wtulając się w bok przyjaciela. Natomiast po lewej synek Kima bawił się swoimi zabawkami co jakiś czas relacjonując tacie co działo się przez weekend w jego życiu. Maluch co chwila również sprawdzał stan wujka. Czy przypadkiem się nie obudził. Młody Kim bardzo przejął się stanem mężczyzny.
- Jongjoo szkrabie mój, co myślisz o wujku?
Jongin nie wiedział skąd u niego poczucie ochrony starszego. Po tym jak rozpłakał się na jego oczach coś tkneło szatyna. Nie wiedział czy to było coś dobrego czy nie. Z jednej strony nigdy nie popierał miłości pomiędzy tą samą płcią, ale z drugiej odkąd dowiedział się o uczuciach Soo, nie mógł od tak zostawić go samego. Sam nie wiedział co ma myśleć.
- Hmm wujek jest bardzo kochany! Zawsze jest chętny się ze mną bawić. Dba bym nie chodził głodny. Umie bardzo dobrze gotować! Wymyśla równie dobre bajki co ty tato.
Jongin uśmiechnął się do malucha i rozłożył ręce czekając aż Jongjoo przyjdzie się przytulić. Nie musiał długo czekać. Trzymając w swoich ramionach syna oraz będąc obejmowanym przez Kyungsoo poczuł jak jego serce przepełnia radość. Kiedy zorientował się jaki jest powód nagłego przypływu tej emocji, zląkł się. Szybko zerknął na zegarek i uświadamiając sobie, która jest godzina zmęczony ziewnął. Dwudziesta druga to była dobra godzina do pójścia spać. Delikatnie odsunął od siebie ramiona przyjaciela i bez budzenia go udało mu się wstać. Zabrał śpiącego malca, biorąc go na ręce i ruszył w kierunku salonu. W innej sytuacji usnąłby obok D.o jednak teraz nie chciał go nie pokoić.
Kyungsoo obudził się z potwornym bólem głowy. W sypialni nadal było ciemno, więc mężczyzna szybko zorientował się, że nadal jest noc. Dźwignął się na dłoniach i z przyzwyczajenia sięgnął pod poduszke po telefon. Ku jego zaskoczeniu nie było tam przedmiotu. Dopiero teraz zorientował się co działo się zanim usnął. Jego policzki nabrały koloru purpury. Czemu musiał być tak głupi? Nie zdziwiłby się jakby Jongin zabrał ze sobą Jongjoo i najzwyczajniej w świecie usnął. Mężczyzna złapał się za głowę. Płacz wykończył go, odebrał mu resztki energii, a pozostawił po sobie jedynie otępiający ból.
Brunet wstał i chwiejnym krokiem skierował się do kuchni. Potrzebował wody. Po drodze minął kanapę w salonie. I ku jego zaskoczeniu jego przyjaciel wcale nie spał. Powoli głaskał plecy synka. Patrzył się w sufit nie zwracając uwagi na otoczenie, pochłonięty w własnych myślach.
- Nini powinieneś się przespać.
Cichy szept Kyungsoo wyrwał mężczyznę z letargu. Następnie Kim poczuł materiał puchowego koca, który wcześniej złożony idealnie w kostkę położony był na fotelu. Jongin spojrzał w przemęczone oczy Soo. Szybko wolną ręką dotknął policzka przyjaciela i przejechał po nim kciukiem.
- Jedynym który potrzebuje snu jesteś Ty Soo.
D.o wzdrygnął się jednak nie z zimna, a z nagłego kontaktu i troski mu okazanej. Sądził, że po poznaniu prawdy szatyn wyjdzie, zostawi go.
Ku jeszcze większemu zaskoczeniu bruneta, młodszy wstał tak aby nie budzić synka. Oboje udali się do kuchni, gdzie zrobili sobie herbatę i usiedli przy stole. Przez cały ten czas cisza jaka panowała w pomieszczeniu nie była niczym przerywana, jednak nie można było zaliczyć jej do niezręcznej. Jongin wziął głęboki wdech. To on musi wziąć się w garść. Nie D.o, tylko on.
- Pocałuje cię hyung.
Brunet zakrztusił się herbatą, którą akurat pił. Nie spodziewał się żadnej takiej wiadomości o, jak dobrze spojrzał na zegarek, trzeciej w nocy. Spojrzał zaskoczony na przyjaciela, który o dziwo spokojnie spoglądał na czerwieniejącą twarz starszego.
- Nini, nie musisz. To była głupia prośba. Wręcz desperacka. Nie przejmuj się tym, zobaczysz Wendy przemyśli swoje zachowanie i się pogodzicie.
Jongin z niewiadomych przyczyn poczuł złość. On wcale nie chciał godzić się z Wendy. Dziewczyna z roku na rok pokazywała mu jak niewiele znaczy dla niej rodzina. Przejmowała się pracą bardziej niż spędzeniem z nim czasu.
- Podejdź Soo.
Brunet niemal po raz kolejny zakrztusił się. Władczy ton Jongin zawsze przyprawiał go o gęsią skórkę. Nie ważne czy był skierowany w stronę jego podwładnych czy niego samego. Mężczyzna wstał i niepewnie stanął przed szatynem. Jego ręce raz po raz ściskały materiał koszulki. Nie wiedział czego ma się spodziewać.
Jongin wstał i zbliżył się do mężczyzny. Złapał go delikatnie za policzek i kciukiem pogładził delikatnie skórę bruneta. Kim nachylił się nad brunetem tak, że jedynie milimetry dzieliły go od ust Soo. Szatyn pokonał dzielącą ich odległość. Całował bez pośpiechu, delikatnie. Objął dwiema dłońmi twarz bruneta. Poczuł jak dłonie niższego przenoszą się na jego klatkę piersiową i zaciskają się na materiale jego koszuli. Z każdą sekundą pocałunek przeradzał się z tego delikatnego w bardziej nacechowany pożądaniem.
Kim nie wiedząc nawet kiedy, jedną rękę przeniósł na biodro starszego i zaczął bawić się rąbkiem jego koszulki co chwila zachaczając palcami o fragmenty skóry. Drugą natomiast przycisnął ciało mężczyzny bliżej siebie, samemu napierając na niego. Zmusił Kyungsoo do cofnięcia się. Dopiero kiedy plecy bruneta natrafiły na blat zrozumiał jak bardzo zatracił się w tym pocałunku. Jednak Jongin nie śmiał nawet przerywać. Złapał za pośladki przyjaciela i podniósł go, umieszczając na blacie.
Dopiero wtedy Kyung z nieskrywanym smutkiem przerwał wszystko odsuwając się. Położył dłoń na głowie Kima.
-Nie powinniśmy dalej w to brnąć. Masz Wendy, Jongjoo, nie zmarnuj tego.
Jongin zdjął powoli dłoń przyjaciela i dalej ją trzymając ponownie musnął wargami usta bruneta.
- Będę brnął dalej w to co chce. A ja chce byś był zawsze blisko mnie hyung.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro