Tom I: Rozdział V
Kyungsoo zamarł. Jego serce niebezpiecznie zaczęło szalony galop i nie myślało nawet o zwolnieniu. W kącikach oczu mężczyzny zaczęły pojawiać się pierwsze łzy. Była to mimowolna reakcja. Nie spodziewał się, że Jongin kiedykolwiek się dowie. Dolna warga bruneta zaczęła drżeć. Dłonie Kima na jego ramionach ciążyły mu coraz bardziej. Nie roznosiły już tego ciepłego, miłego mrowienia. Zamiast tego stały się niczym kamienie przypierajace go do ziemi. By nie mógł uciec, by nie mógł się bronić. Pomimo, że napłynęły do niego same czarne scenariusze, nie mógł wyzbyć się jednej ze swojej głowy. "Kim Jongin chce zostać u mnie wraz z Jongjoo".
Mężczyzna poczuł jak po policzkach zaczynają spływać mu pierwsze łzy. Odruchowo uniósł rękę by je zetrzeć. Ku jego zaskoczeniu Kim był szybszy. Przeniósł swoje dłonie z ramion na policzki Kyunga i kciukiem ścierał słone krople.
- Proszę Soo nie płacz. To, że wiem nie oznacza, że cię znienawidzę.-Jongin westchnął ciężko i ponownie spojrzał w wielkie, teraz przerażone, ciemne oczy przyjaciela- Wiem co mówiłem wcześniej, jednak zrozumiałem, że Ty zawsze będziesz dla mnie wyjątkiem.
-Pocałuj mnie.
Głos Kyungsoo drżał. Te dwa słowa zostały wypowiedziane szybciej niż mężczyzna mógłby pomyśleć nawet co zamierza powiedzieć. Nie mógł ich zatrzymać dla siebie. Zaskoczona mina Jongina jedynie świadczyła o tym jak bardzo D.o się pogrążał.
-C-co?
Soo spuścił wzrok na swoje stopy. Cała jego twarz płonęła. Najchętniej zakopałby się w pościeli i nigdy z niej nie wychodził. Przerażenie w pytaniu przyjaciela potęgowało to uczucie. Uczucie zawodu, ogarniającej go większej pustki. Soo zacisnął dłonie na materiale swoich spodni. Przyszykował się choć odrobinę mentalnie na następne zdanie jakie opuściły jego usta.
- Proszę. Pocałuj mnie. Wiem, że nigdy nie będziesz mną zainteresowany. Wendy i Jongjoo są dla ciebie najważniejszi, rozumiem to. Po prostu chciałbym ten jeden raz móc się przekonać jak to mogłoby wyglądać. Ja, zrozumiem jak odmówisz.
Jongin obserwował reakcje przyjaciela i stwierdził, że wszystko jest szczere. Kyung pogodził się z faktem, że nie będzie mógł zbudować związku z Kimem. Był zrezygnowany, gotowy na cierpienie by trwać dalej w tej pokręconej relacji. Serce D.o ponownie niebezpiecznie przyspieszyło, kiedy Jongin zbliżył swoją twarz do tej jego. Kim przez chwilę sprawdzał czy na pewno da radę to zrobić. Była to tylko prośba jego przyjaciela nic więcej. Więc czemu się wahał. Czemu miał wrażenie, że po tym pocałunku nic nie będzie jak dawniej?
- Nie wiem czy chcę. Nie wiem czy dam radę. Przepraszam.
Szatyn odsunął się od Kyungsoo, po czym odwrócił się z zamiarem wyjścia z łazienki. Jednak nie dane było mu przejść nawet jednego kroku. Poczuł silne ramiona mężczyzny oplatające go w brzuchu. Zarejestrował policzek przyciśnięty do jego pleców, poczuł jak łzy moczą jego koszulkę.
- Nini, proszę cię, wręcz błagam, nie zostawiaj mnie. Nie odchodź. Nie zniosę myśli, że mógłbym cie już więcej nie zobaczyć. Proszę nie znienawidź mnie.
Kyungsoo rozpłakał się na dobre. Co chwila ściskał mocniej przyjaciela nie chcąc go puścić. Dał upust swoim emocjom. Nie chciał więcej kłamać. Nie chciał nic ukrywać. Żal, frustracja, nie moc, nieodwzajemniona miłość, które zbierały się przez te wszystkie lata teraz znalazły w końcu miejsce by wyjść z cienia. D.o nie mógł oddychać, starał się to zrobić, jednak szloch jaki nim wstrząsnął uniemożliwił mu to. Mężczyzna dusił się własnymi emocjami. Doperio kiedy poczuł ramiona Kima oplatające jego własne, powoli zaczął się uspokajać. Oboje nie zauważyli nawet, że narobili rabanu, przez który Jongjoo przyszedł sprawdzić co się dzieje.
- Wujku czemu płaczesz?
Drobne rączki oplotły się wokół jego nóg. Kyungsoo nie wytrzymał. Płakał bez oporów, na wierzch wyszło każde negatywne uczucie jakie w sobie trzymał. Nie tylko te związane z Jonginem, ale i te połączone z stratą rodzicielki. Wszystko to zlało się w jedno i znalazło upust w płaczu. Nogi załamały się pod brunetem i nawet pomimo rąk oplatajacych jego ramiona, upadł na podłogę. Schował twarz w dłoniach i podciągnął kolana pod klatkę piersiową.
Obwiniał się za wszystko co się stało. Dopiero teraz zrozumiał, że w książce był jego list z swoich urodzin. Popełnił tak wiele błędów. I już nic nie można było cofnąć. To on poprosił o pocałunek. To on zawalił.
Jongin widząc Kyungsoo w totalnej rozsypce ukląkł i wtulił w siebie roztrzęsione ciało przyjaciela. Jednocześnie widział jak Jongjoo również zaczyna powoli płakać. Mężczyzna westchnął i lewą ręką pogłaskał synka po włosach.
- Jongjoo, przygotuj wujkowi łóżko, jest niesamowicie zmęczony. Damy mu trochę odpocząć.
Maluch otarł rękawem swetra swoje wilgotne oczka i pobiegł do sypialni. W tym czasie Jongin powoli wstał i nie słuchając protestów Soo wziął go na ręce.
-Wszystko będzie w porządku Soo. Nie martw się. Nie zostawię cię.
***
Drogie pomarańczki, powracam again, mam ostatnio dużo weny na to opowiadanie, więc myślę, że to je najpierw dokończę.
Miłego dnia!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro