Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

02 Swagger Jagger

- Dałbyś w końcu spokój - usłyszałem, niestety, już znajomy głos. Zayn stanął przy mnie, siedziałem na krawężniku pod szkołą czekając na Vennę - Wrobiła cię, nie zamierzała przyjść - prychnął wyciągając z kieszeni paczkę papierosów. Patrzyłem jak wyjmuje papieros i wkłada je między wargi. Wziąłem mały drżący oddech obserwując go. Wyciągnął paczkę papierosów w moją stronę ale potrząsnąłem głową. Zerknąłem na niego gdy przypalał papierosa.

- Venna na serio nie przyjdzie? - spytałem cicho wstając z krawężnika. Słońce zaczynało już zachodzić, było piątkowe późne popołudnie.

- Umówiliśmy się z resztą na palarni, potem idziemy na piwo. Wąpię by wybrała ciebie mając oprócz ciebie do wyboru schlanie się. Uwierz mi, znam moją dziewczynę - powiedział wyjmując papierosa z pomiędzy warg. Wypuszczał dym z każdym słowem. Stałem chwilę w miejscu niedowierzając że dałem się jej wyrolować. Zayn nagle złapał mnie za ramię i przycisnął do ściany. Przerażony i zdezorientowany obserwowałem jak zaciąga się fajkiem. Jedną dłoń podpierał się o ścianę obok mojej głowy, a ja wpatrywałem się w niego będąc z nim twarzą w twarz. Drugą ręką wziął papierosa i również tą dłonią się podparł. Bałem się że przypali mi włosy jarzącym się niecałe trzy centymetry dalej papierosem. Patrząc mi w oczy powoli wypuścił dym prosto w moją twarz. Nie zakrztusiłem się dymem co zwykle łączyło się z każdym kontaktem moim i dymu. Byłem za bardzo zahipnotyzowany jego tęczówkami wpatrzonymi w moje by w ogóle się ruszyć. Zbliżał się do mojej twarzy, jego wargi od moich dzielił zaledwie centymetr. Przymykałem już oczy czując jego ciepły oddech na ustach, nagle przygryzł moje ucho, a ja pisnąłem zdziwiony. Zayn zaśmiał się wprost do mojego ucha, a ja zadrżałem.

- Jesteś taki.. - urwał wzdychając do mojego ucha. Ucałował linię mojej szczęki na co przymknąłem oczy odchylając delikatnie głowę. Musnął wargami moją brodę i nagle przycisnął swoje wargi do moich. Uniosłem dłoń automatycznie kładąc ją na jego karku. Odsunął się ode mnie z cwaniackim uśmiechem. Wpatrywałem się w niego z trudem oddychając, oparty o ścianę. Oblizał wargi przez co na trzy sekundy straciłem tlen. Zaciągnął się papierosem, trzymając go potem między palcami sięgnął do moich okularów i zdjął mi je. Zamrugałem kilka razy musząc przyzwyczaić się do rozmazanego obrazu prócz w miarę wyraźniej twarzy i sylwetki Zayna. Złożył je i wsunął do kieszeni.

- Oddaj mi je - powiedziałem chcąc mu wyjąć je z kieszeni ale uderzył mnie w dłoń. Zmarszczyłem brwi - Nic nie widzę.

- Ogarnij sobie kontakty. Bez okularów wyglądasz dwieście razy lepiej - odparł przyglądając mi się. Wyrzucił niedopałek papierosa na ziemię i zgniótł butem.

- To nie jest nawet zabawne, potrzebuję okularów - zrobiłem krok w jego stronę.

- Musisz zasłużyć by je odzyskać - powiedział uśmiechając się. Uniosłem brwi.

- Co masz na myśli? - spytałem niepewnie.

- Zgadnij kwiatuszku - zaśmiał się. Wyjął telefon i chwilę patrzył na ekran. Wsunął telefon z porotem do kieszeni i sięgnął znów po paczkę.

- Palisz jednego za drugim - mruknąłem patrząc jak podpala papieros. Wzruszył tylko ramionami.

- Do poniedziałku - kiwnął do mnie głową cofając się.

- Oddaj mi okulary - powiedziałem biorąc plecak i idąc za nim. Starałem się nie potknąć o nic.

- Nie. Wracaj do domu zanim się ściemni. Narka - patrzyłem jak odchodzi i znika w lesie. Westchnąłem cicho i ruszyłem na przystanek. Musiałem stanąć na ławce by odczytać powieszony wyżej rozkład jazdy. Cholerny Malik.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro