02 Swagger Jagger
- Dałbyś w końcu spokój - usłyszałem, niestety, już znajomy głos. Zayn stanął przy mnie, siedziałem na krawężniku pod szkołą czekając na Vennę - Wrobiła cię, nie zamierzała przyjść - prychnął wyciągając z kieszeni paczkę papierosów. Patrzyłem jak wyjmuje papieros i wkłada je między wargi. Wziąłem mały drżący oddech obserwując go. Wyciągnął paczkę papierosów w moją stronę ale potrząsnąłem głową. Zerknąłem na niego gdy przypalał papierosa.
- Venna na serio nie przyjdzie? - spytałem cicho wstając z krawężnika. Słońce zaczynało już zachodzić, było piątkowe późne popołudnie.
- Umówiliśmy się z resztą na palarni, potem idziemy na piwo. Wąpię by wybrała ciebie mając oprócz ciebie do wyboru schlanie się. Uwierz mi, znam moją dziewczynę - powiedział wyjmując papierosa z pomiędzy warg. Wypuszczał dym z każdym słowem. Stałem chwilę w miejscu niedowierzając że dałem się jej wyrolować. Zayn nagle złapał mnie za ramię i przycisnął do ściany. Przerażony i zdezorientowany obserwowałem jak zaciąga się fajkiem. Jedną dłoń podpierał się o ścianę obok mojej głowy, a ja wpatrywałem się w niego będąc z nim twarzą w twarz. Drugą ręką wziął papierosa i również tą dłonią się podparł. Bałem się że przypali mi włosy jarzącym się niecałe trzy centymetry dalej papierosem. Patrząc mi w oczy powoli wypuścił dym prosto w moją twarz. Nie zakrztusiłem się dymem co zwykle łączyło się z każdym kontaktem moim i dymu. Byłem za bardzo zahipnotyzowany jego tęczówkami wpatrzonymi w moje by w ogóle się ruszyć. Zbliżał się do mojej twarzy, jego wargi od moich dzielił zaledwie centymetr. Przymykałem już oczy czując jego ciepły oddech na ustach, nagle przygryzł moje ucho, a ja pisnąłem zdziwiony. Zayn zaśmiał się wprost do mojego ucha, a ja zadrżałem.
- Jesteś taki.. - urwał wzdychając do mojego ucha. Ucałował linię mojej szczęki na co przymknąłem oczy odchylając delikatnie głowę. Musnął wargami moją brodę i nagle przycisnął swoje wargi do moich. Uniosłem dłoń automatycznie kładąc ją na jego karku. Odsunął się ode mnie z cwaniackim uśmiechem. Wpatrywałem się w niego z trudem oddychając, oparty o ścianę. Oblizał wargi przez co na trzy sekundy straciłem tlen. Zaciągnął się papierosem, trzymając go potem między palcami sięgnął do moich okularów i zdjął mi je. Zamrugałem kilka razy musząc przyzwyczaić się do rozmazanego obrazu prócz w miarę wyraźniej twarzy i sylwetki Zayna. Złożył je i wsunął do kieszeni.
- Oddaj mi je - powiedziałem chcąc mu wyjąć je z kieszeni ale uderzył mnie w dłoń. Zmarszczyłem brwi - Nic nie widzę.
- Ogarnij sobie kontakty. Bez okularów wyglądasz dwieście razy lepiej - odparł przyglądając mi się. Wyrzucił niedopałek papierosa na ziemię i zgniótł butem.
- To nie jest nawet zabawne, potrzebuję okularów - zrobiłem krok w jego stronę.
- Musisz zasłużyć by je odzyskać - powiedział uśmiechając się. Uniosłem brwi.
- Co masz na myśli? - spytałem niepewnie.
- Zgadnij kwiatuszku - zaśmiał się. Wyjął telefon i chwilę patrzył na ekran. Wsunął telefon z porotem do kieszeni i sięgnął znów po paczkę.
- Palisz jednego za drugim - mruknąłem patrząc jak podpala papieros. Wzruszył tylko ramionami.
- Do poniedziałku - kiwnął do mnie głową cofając się.
- Oddaj mi okulary - powiedziałem biorąc plecak i idąc za nim. Starałem się nie potknąć o nic.
- Nie. Wracaj do domu zanim się ściemni. Narka - patrzyłem jak odchodzi i znika w lesie. Westchnąłem cicho i ruszyłem na przystanek. Musiałem stanąć na ławce by odczytać powieszony wyżej rozkład jazdy. Cholerny Malik.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro