6.
Dochodziła dwudziesta, więc miałyśmy cztery godziny do przekazania zmiany. Cztery godziny zabawy. Ruszyłam przez miasto, łamiąc parę przepisów drogowych, ale nie zwracałam na to uwagi. Po paru minutach drogi zobaczyłam migające światła, więc podjechałam na parking klubu. Parę osób zwróciło uwagę na mój samochód, ale ewidentnie byli to wielbiciele motoryzacji. Zatrzymałam się przed klubem i dałam delikatnie w palnik na luzie zwracając na siebie uwagę tłumu. Zaparkowałam blisko wyjścia i razem z Zoe wysiadłam z pojazdu.
– Ix! – usłyszałam krzyk i po chwili blondynkę objęła czarnowłosa Azjatka.
– Cześć Tart. Nie spodziewałam się tutaj dzisiaj ciebie, bo miałaś jechać do tej swojej koleżanki z Chicago. Aidy, to jest moja koleżanka Astarte. Tart to Aidana – przedstawiła mnie Zoe, a Azjatka posłała mi delikatny uśmiech i pokiwała głową. Czarnowłosa miała mniej więcej osiemnaście lat, a jej czekoladowe tęczówki skanowały otoczenie wyszukując potencjalnego zagrożenia. Ubrana była w czarny kombinezon, buty na słupku, a jej proste, czarne włosy sięgające pasa i blada cera nadawały dziewczynie upiorny wygląd.
– Jesteś sama czy z kimś? –zapytała Zoe przenosząc ciężar ciała z prawej nogi na lewą, co moja podświadomość zinterpretowała jako nerwowy gest. Pierwszy niepokojący bodziec dla mojego umysłu stanowiło przezwisko jakiego użyła nieznajoma do Zoe, ale może maiała taką ksywkę. Jako drugie zainteresowało mnie imię Astarte, które nosiła fenicka bogini między innymi wojny.
– Michael i Nathaniel musieli odwiedzić... Bena, więc jestem sama choć miała być też... Sue, ale pojechała z ...Robin na zakupy – odpowiedziała Astarte, a w oczach Zoe błysnęła niepokojąca nuta. Astarte dość sztywno wymawiała imiona, jakby zastanawiała się nad każdym z nich, przez co uważniej przyglądałam się dziewczynie, nie wiedząc co o tym sądzić.
– To spoko, ale my musimy się zbierać, bo o północy musimy być w pracy, a chcemy się trochę napić. Do zobaczenia Tart – Zoe objęła na pożegnanie czarnowłosą, a ja posłałam jej wyuczony uśmiech, choć miałam ochotę przycisnąć ją do ziemi i wypytać o wszystko co wie. Czarnowłosa podeszła do zaparkowanego niedaleko Dodge'a i odjechała, wykonując efektowny drift przy wyjeździe z parkingu.
– Mam zapomnieć o tym spotkaniu? – zironizowałam, krzyżując ręce na piersiach, a blondynka popatrzyła w lewą stronę nad moją twarzą.
– Stara znajoma z imprez – odpowiedziała prosto blondynka, a mój instynkt podpowiadał mi, że kobieta nie mówi mi całej prawdy. Nagle poczułam czyjąś dłoń z impetem uderzająca w mój pośladek.
– Seksowne jesteście, dziewczynki – usłyszałam męski głos, a obok mnie stanął wysoki brunet, trzymający jedną dłoń na moim tyłku, a drugą zamierzał objąć Zoe.
– Zabieraj łapy – poleciłam spokojnie, ale mężczyzna uśmiechnął i ścisnął mój pośladek. Uśmiechnęłam się słodko i położyłam prawą rękę na dużej dłoni mężczyzny. Warknęłam i łapiąc napastnika za nadgarstek kopnęłam go w tył kolan. Mężczyzna zachwiał się, więc przykucnęłam i podcięłam mu nogi. Brunet runął na chodnik, a ja założyłam mu dźwignię na przytrzymany nadgarstek.
– Ktoś ci dał jebane prawo, aby mnie dotykać? Teraz grzecznie poleżysz – warknęłam opierając stopę po środku pleców mężczyzny. Brunet stęknął i spróbował wstać, ale ja mocniej ścisnęłam jego nadgarstek. Mimo tego brunet jeszcze raz podjął próbę wstania, jego nadgarstek strzelił pod moją ręką. Delikwent krzyknął z bólu, a ja parsknęłam śmiechem puszczając jego dłonie.
– Co tu się dzieje do kurwy nędzy! – krzyknął ochroniarz, który podbiegł do zbiegowiska. Stanęłam z boku i uniosłam ręce, żeby pokazać, że to nie ja.
– Ta suka złamała mi rękę! – warknął mężczyzna, zwijając się z bólu, a ja prychnęłam zakładając ręce na piersi.
– Chuj mnie obmacywał i nie chciał się odczepić – przewróciłam oczami i "przypadkowo" nadepnęłam na zdrową rękę bruneta.
– Dobra, ślicznotko, bo zaraz nie będzie co zabierać do szpitala – skomentował ochroniarz i wraz z kumplem chuja podnieśli go z ziemi i wrzucili do samochodu. Ochroniarz podszedł do mnie strzepując pyłek z koszulki.
– Mogłabyś nie łamać już nikomu kończyn? – zapytał ochroniarz patrząc na mnie oceniająco, a ja uniosłam ręce do góry posyłając mu szeroki uśmiech.
– Spokojnie mięśniaku! Nie rozjebie ci klubu, tylko grzecznie wyprowadzę delikwenta poza teren tej imprezy – puściłam mu oczko, a mężczyzna przewrócił oczami. Wskazał palcem na drzwi i kiwnął głową w tamta stronę puszczając nas tym samym bez kolejki.
Poprawiłam włosy i łapiąc dwa drinki podeszłam do stolika przy którym siedziała Zoe. Postawiłam napój przed kobietą i zajęłam miejsce naprzeciwko di Angelo.
– Jednak nie masz skrupułów – skomentowała blondynka, a ja przewróciłam oczami widząc jej kpiący uśmiech. Zamieszałam parasolką w niebieskim drinku i wzięłam kolejnego łyka napoju.
– Do ciebie dociera kobieto, że złamałaś mu rękę, prawda? – zapytała Zoe, patrząc na mnie z powątpiewaniem znad drinka. Westchnęłam, bawiąc się parasolką z napoju i uśmiechnęłam się delikatnie. Powinnam czuć się źle, być załamana, mieć wyrzuty sumienia, ale nic nie czułam. Totalne zero, jakby pustka. Żadnych złych emocji. Czułam wręcz satysfakcję, kiedy kość tego kutasa trzasnęła pod moimi palcami.
– Jak najbardziej – odparłam pstrykając palcami, a skąpo ubrana kelnerka podeszła do nas ze sztucznym uśmiechem. Jej brązowe włosy były upięte w wysokiego kucyka, a spódniczka była podciągniętą maksymalnie wysoko i odsłaniała pośladki dziewczyny. Coś się we mnie ścisnęło kiedy zobaczyłam odbitą, czerwoną dłoń i postanowiłam uratować psychikę tej niewinnej dziewczyny
– Jeszcze raz to samo i reszta dla ciebie – oznajmiłam, podając dziewczynie pięćdziesiąt dolarów, a blondynka ze zdziwioną miną odeszła w kierunku baru. Dziewczyna ewidentnie nie była zadowolona, kiedy jakiś starszy facet gwizdnął na nią przeciągle i klepnął w tyłek, ale uśmiechnęła się słodko idąc po zamówienie. Wróciła z naszymi drinkami, a ja złapałam ją za nadgarstek.
– Lubisz tu pracować? – zapytałam szybko, a blondynka pokręciłam delikatnie głową, a w jej oczach błysnęły łzy. Wyciągnęłam telefon i poprosiłam aby podała mi swój numer. Wysłałam jej SMS z adresem Service Bar i napisałam, że szukając dodatkowego pracownika. Dziewczyna pokiwała głową i odeszła w kierunku kolejnego klienta.
– A już chciałam ci zarzucić brak sumienia i empatii, a tu proszę, jednak jakieś resztki ludzkich uczuć – zironizowała blondynka popijając drinka, a ja przewróciłam oczami. Nagle mój telefon się rozdzwonił, więc wyciągnęłam go z tylnej kieszeni spodni. Pokazałam Zoe wyświetlający się kontakt Thomsona, a blondynka ciężko westchnęła.
– Co jest Joe? – zapytałam, odbierając telefon, a Zoe zbliżyła się do mojego ucha, aby słyszeć rozmowę.
– Mamy problem. Policja zrobiła samowolny najazd na miejsce wyścigów i zgarnęła paru delikwentów, więc wyścigi zostały odwołane w Dark Webie. Przyjedź jak najszybciej, bo mamy dwie osoby do przesłuchania – powiedział agent, a ja z warknięciem uderzyłam w stół.
– I miesiąc pracy psu w dupę wsadzić, bo jakiemuś mundurowemu zachciało się zabłysnąć. Kurwa mać! Dobra, ja się zbieram tylko daj mi dwadzieścia minut bo jestem na drugim końcu miasta. Zoe też ma jechać?–zapytałam stukając paznokciami o blat stolika.
– Nie musi. Tylko ludzie z wywiadu będą na spotkaniu, ale jak chce to może pomóc – Joe zakończył połączenie. Zoe jęknęła, a ja schowałam telefon i wstałam od stołu.
– To jest nie fair! Ja też chce być na spotkaniu... Masz mi opowiedzieć wszystko! – zaznaczyła di Angelo zakładając dłonie na piersi, a ja pokiwałam głową.
– Ale i tak nie zdążymy się przebrać – westchnęła Suzanne wskazując na swoja sukienkę, a ja pokręciłam głową. Ruszyłyśmy wymijając ludzi na parkiecie
– I tak musimy pojechać po broń i odznaki, więc może się wyrobimy – stwierdziłam i pomachałam palcami do ochroniarza. Facet parsknął śmiechem odmachując i sprawdził kolejną osobą wchodzącą do klubu. Usiadłam za kierownicą i odpaliłam silnik. Ruszyłam z niedozwoloną prędkością i parę minut później zatrzymałam się przed swoim blokiem. Zoe zdjęła buty i obydwie wbiegłyśmy po schodach na drugie piętro. Blondynka zrzuciła z siebie sukienkę i wsunęła białą koszulę i czarne, skórzane spodnie, które miała na sobie dzisiaj w pracy. Założyła czarne trampki i zmyła pomadkę. Ja w między czasie zapięłam kaburę z Glockiem na udzie, a odznakę przypięłam do paska. Zmieniłam top na czarną koszulkę z logiem zespołu Madness.
– Mówiłam, że się wyrobimy – stwierdziłam, pokazując, że mamy jeszcze osiem minut. Zoe uśmiechnęła się przypinając kaburę do paska razem z odznaką, a ja zamknęłam drzwi do mieszkania.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro