4.
"Znani nam członkowie w klice Waszyngton to..." przeleciałam wzrokiem przez imiona i nazwiska, nie znajdując nic ciekawego w raporcie. Przejrzałam kolejne i kolejne raporty z obław, zatrzymań, ucieczek i różnych podobnych zdarzeń, aż jedno nazwisko zaczęło się powtarzać. "Jason Jones zatrzymany przez policję za udział w handlu narkotykami, uprowadzony z policyjnego konwoju; Jason Jones zauważony na nielegalnych wyścigach w mieście...Podejrzany zbiegł; Obława z dnia 13 czerwca 2015-Jason Jones zdołał zbiec z zabezpieczonego radiowozu; Jason Jones widziany z bronią...;Jason Jones zatrzymany... odbity z policyjnego konwoju." Wstukałam w bazę FBI nazwisko i kliknęłam wyszukaj.
" Dane: Jason Nathaniel Jones , urodzony 10 stycznia 1993 w Blooming, stan Illinois. W 2010 uciekł z domu i szkoły, a dwa lata później po raz pierwszy skojarzono go z gangiem "Lupi".
Wygląd: czarne włosy, zielone oczy, wzrost około 190 cm.
Znaki szczególne: tatuaż przynależności do zorganizowanej grupy przestępczej "Lupi" ( sierp księżyca i łaciński napis lupus na wysokości krzyża, środek pleców) ; rękaw tatuaży na lewej ręce; trzy kropki na prawej ręce; przecięty drut kolczasty wokół lewej kostki; napis "lupus" na lewym biodrze
Zarzuty: udział w zorganizowanej grupie przestępczej; handel narkotykami; handel bronią; nielegalne użycie broni; osiem morderstw udowodnionych; kradzież; rozbój; włamanie; niszczenie mienia publicznego; niszczenie mienia prywatnego; porwanie; tortury; udział w nielegalnych wyścigach; ucieczka z więzienia; ucieczka z radiowozu; napad na funkcjonariusza policji; pobicie; wszystko powyższe powielane więcej niż jeden raz.
Karalność: wyrok za podwójne morderstwo, handel narkotykami, tortury, pobicia, porwania, napady rabunkowe (potrójne dożywocie) [uciekł z pomocą z zewnątrz po dwóch miesiącach odsiadki w więzieniu o zaostrzonym rygorze "Souza-Baranowski Correctional Center"]
Wystawiony list gończy we wszystkich stanach Ameryki oraz list gończy w Interpolu. "
Gwizdnęłam cicho i przybiłam sobie mentalną piątkę, wiedząc, że najprawdopodobniej znalazłam Alfę Waszyngtonu. Facet był często odbijany, a gangi nie odbijają tak często mało znaczących graczy. Jones musiał być kimś znaczącym, a nawet bardzo, a do tego działał głównie w Dystrykcie Kolumbii.
***
– Do domu bachory! – krzyknęłam, kiedy zegar w biurze wskazał szesnastą, a agenciki mierząc mnie kpiącym spojrzeniem, podnieśli się z foteli. Każdy wychodząc, zostawiał raport na moim biurku, które znajdowało się vis a vis od wejścia. Mimo, że nie rzucali żadnymi chamskimi komentarzami, z ich min można było odczytać irytację i brak szacunku.
– Do jutra, proszę pani – odezwał się blondasek, a paru agentów parsknęło śmiechem. Skinęłam głową i wzięłam raporty kierując się do sali konferencyjnej. Weszłam do pomieszczenia i ruszyłam na swoje miejsce, a Zoe posłała mi uśmiech.
– Dobrze. Teraz następuje przekazanie zmiany z oddziału B78 na oddział C78. Ja nazywam się Joseph Thomson i jestem dowódcą oddziału B78 i przełożonym grupy 78. To Aidana Mormont dowódca terenowo-wywiadowczego pododdziału oddziału B78. Zoe di Angelo, główny analityk i Michael Payne, główny informatyk–przedstawił nas Joe, a ja rozejrzałam się po sali. Oprócz mnie i Zoe w sali siedziała jeszcze jedna kobieta o rudych włosach, która przedstawiła się jako Diana Stones–główny informatyk w A78. Informatyką w C78 zarządzał niejaki Wiliam Roberts, który mierzył wszystkich nieobecnym spojrzeniem, co chwilę poprawiają zsuwające się z nosa okulary i przeczesując brązowe włosy. Analityką i psychologią w A78 dowodził George White–niski mężczyzna o spłaszczonej jak mops twarzy i rzadkich, siwych włosach, a w C78 Oscar Brown–równie siwy co poprzednik, podeszły wiekiem, jegomość. Poza mną wywiadem dowodził barczysty mężczyzna o brązowych włosach–Blake Johnson na pierwszej zmianie, który swoimi niebieskimi oczami mierzył mnie kpiącym spojrzeniem, a na trzeciej dowodził brunet Liam Roy. Władze nad A78 sprawował Martin Rodriguez, Hiszpan o ciemnych włosach, mający heterochromię, a w C78 Noah O'Kelly o blond włosach. Reasumując banda facetów, którzy zastanawiali się co my tu w ogóle robimy i trzy młode kobiety.
Zapoznałam Blake'a i Liama z zebranymi informacjami i powiadomiłam ich o moich podejrzeniu na temat Alfy Waszyngtonu. Zoe i Michael przekazali raporty pozostałym dowodzącym i po pierdoleniu Thomsona o zaufaniu oraz o tym, jaka ważna jest nasz praca, mogliśmy wyjść z sali.
– Idziemy? – zapytała Zoe, pokazując kaburę, a ja pokiwałam głową, poprawiając swoją broń. Odblokowałyśmy identyfikatorem windę i zjechałyśmy na poziom minus trzeci, który znajdował się zaraz nad poziomem więziennym. Agent pilnujący strzelnicy, sprawdzał nasze identyfikatory trzy razy, aż w końcu zagroziłam mu skargą, jeżeli nie skończy się pierdolić z tym wszystkim. Skontrolował naszą broń, dał słuchawki i wpuścił na strzelnicę.
– Dziesięć strzałów. Ta która przegra stawia piwo – zaproponowała Zoe, a ja strzyknęłam szyją, rozciągając się. Pozwoliłam zacząć di Angelo, a potem nie patrząc na wynik kobiety uniosłam broń dwiema rękami i rozpoczęłam salwę. Każdy odrzut pistoletu działał na mnie uspokajająco, więc nie bawiłam się w jakieś mierzenie, czy inne pierdoły, tylko wymierzyłam raz i porządnie.
– Strzelasz jak gangster. Aby zabić – skomentowała Zoe, kiedy na wyciągach przyjechały metalowe manekiny. Cel blondynki posiadał sześć ran śmiertelnych i cztery postrzelenia, a u mnie była tylko jedna, duża dziura między narysowanymi oczami.
– Wisisz mi piwo – zaśmiałam się, przechodząc do kolejnego stanowiska. Oddałam dziewięć strzałów i wymieniłam magazynek, przechodząc krokiem skrzyżnym do kolejnego stanowiska i ponownie zrobiłam dziurę w głowie manekina. Przeszłam do ostatniego stanowiska, gdy nagle Zoe złapała mnie za ramiona z zamiarem wystraszenia, ale mi nawet nie drgnęła ręka, tylko wystrzelałam do końca magazynek.
– Ciekawe czy na akcji byś tak potrafiła – zastanowiła się Zoe, a ja schowałam pistolet i ściągnęłam słuchawki, które były obowiązkowe, choć huk wystrzału mi nie przeszkadzał.
– Pojebało? A jak bym inaczej zareagowała i odstrzeliła ci ten tleniony łeb? – zapytałam, mierząc kobietę przenikliwym spojrzeniem. Blondynka roześmiała się niemal psychicznie i zakręciła sobie blond loki na palec.
– Są naturalne, Dany. Odkładamy zabawki, żegnamy się z agencikiem i idziemy na piwo. No! Ruszaj dupę Mormont! – poleciła di Angelo, a ja przewróciłam oczami na zdrobnienie jakiego użyła.
– Agenciku! Przyszłyśmy oddać zabawki i zarezerwuj nam na jutro MG4, bo bym sobie postrzelała z maszynówki. Pa pa i do jutra agencie... – zrobiłam pauzę, aby przyjrzeć się identyfikatorowi i nieomal udusiłam się ze śmiechu –...Papadopulos! Adiós no amigo ! – zasalutowałam niedbale i razem z Zoe weszłam do windy. Wcisnęłam guzik parter i spojrzałam na zegarek.
– Za piętnaście minut otwierają mój ulubiony bar, więc szykuj portfel Angie – udałam słodki uśmiech, a blondynka w odpowiedzi pokazała mi środkowy palec. Zabrałam kask z recepcji w której go z pośpiechu zostawiłam rano.
– Hej Siri. Połącz się z Zoe di Angelo – poleciłam Siri wgranej do kasku, a Zoe odebrała połączenie.
– Jedź za mną – poleciłam odpalając silnik, a blondynka zrobiła to samo w swoim samochodzie. Poprowadziłam brązowooką do parkingu podziemnego w moim bloku i pokazałam jej miejsce obok mojego motocyklu. Zaparkowałam ścigacza i zdjęłam kask zostawiając go w swojej komórce lokatorskiej. Wyprowadziłam koleżankę z garażu i ruszyłam jako pierwsza w kierunku Service Bar, w którym już paliły się światła. Weszłam do środka, a dzwoneczek przy drzwiach oznajmił moje przybycie.
– Cześć Aidy! – zawołała Harper, stojąca za barem, a ja przywitałam się z nią delikatnym uśmiechem. Usiadłam na hokerze, a Zoe zajęła miejsce obok mnie.
– To samo co zwykle do rachunku? – zapytała dla pewności Harper, ale ja pokręciłam przecząco, przez co rudowłosa zaprzestała wstukiwania zamówienia w kasę fiskalną.
– Dwa i piwa, za które zapłaci ta pani – zaczęłam wskazując rozbawiona Suzanne – i dla mnie to co zwykle, ale bez procentów – zakończyłam zamówienie klaskając w dłonie, a Harper przewróciła oczami, nabijając je na kasę.
– Coś jeszcze? – dopytała z miłym uśmiechem, a od jej zielonych oczu biło ciepło pomieszane z radością. Harper była bardzo wesołą i miłą osobą, a do tego cholernie wstydliwą i biorącą wszystko do siebie ładną dziewczyną, co automatycznie skreślało ją z listy moich potencjalnych znajomych. Rozmawiając z Collins, musiałam hamować wyrobiony przez lata język, aby nie zranić niewinnej dziewczyny, choć czasami aż mnie korciło, aby zetrzeć ten przesłodzony uśmiech z jej uroczej twarzyczki.
– Kanapka z camembertem i ogórkami konserwowymi – poprosiła Zoe, uśmiechając się w ten sposób, że tylko po kursach z mimiki twarzy wyłapałbyś ironię. Harper kiwnęła głową i podała nam piwa, a dla Zoe dodatkowy świstek papieru, potwierdzający zakup produktów.
– Usiądźcie tam, a Crystal zaraz przyniesie resztę – poleciła z kolejnym miłym uśmiechem rudowłosa wskazując nam stolik w rogu pomieszczenia.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro