Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

20.

– Mówiłam że przyjdzie! – zawołała Mara Drobkins podbiegając do mnie i zlapala moją dłoń, ciągnąc na kanapę. Usiadłam obok niej, a się głośno, a Jason zaśmiał się głośno widząc mnie w salonie.

– Nie podobało się moje łóżko? Wszystkie mówią, że bardzo wygodne – skomentował upijając łyk, piwa, a ja uśmiechnęłam się wrednie patrząc prosto w jego zielone oczy.

– Łóżko nawet okej, ale gospodarz został krótko. Wręcz bardzo krótko – rzuciłam, a wszyscy gangsterzy siedzący w salonie, oprócz Jonesa, wybuchnęli śmiechem. Thot przewrócił oczami gdy Chang zbił ze mną piątkę, a ja posłałam mu zadowolony uśmiech.

– Nie boisz się takich odzywek w stosunku do mnie, kochanie? Mógłbym rozkazać cię zabić i to za pomocą jednego palca, a potem wymordować całą twoja pierdolona rodzinkę i wszystkich ludzi których znasz. Te kurwy z baru, te dziwki z pracy. Wyrwać wszystkie kudły twojej szwagierce, a bratanicę sprzedać do burdelu w Indiach. I ty się jeszcze stawiasz? – zaśmiał się Jason, a w salonie zapanowała cisza. Moja głowa nie była zbyt dobrym miejscem, a to co zrobiłam po słowach Thota, tylko utwierdziło mnie w tym. Wstałam i przesiadłam się obok gangstera. Złapałam go za oba ramiona i obróciłam lekko do siebie.

– Tak. A co do wcześniejszych propozycji, możesz wszystko zrobić. Zabić te kurwy. Zabić mojego brata i jego żonkę. Sprzedać to dziecko. Nie ma problemu, ale kochanie. Nie denerwuj się o to, że nie dajesz już rady – rzuciłam i przesunęłam dłonią po twarzy Thota uśmiechając się szeroko. Wszyscy w pomieszczeniu się nie odzywali, czekając na reakcje swojego szefa. Gangsterzy mimo groźniejszej powierzchowności, bali się Jasona Jonesa. Był on nieobliczalny i bezlitośnie skuteczny pod każdym względem. Czarnowłosy również przesunął dłonią po mojej twarzy, a następnie pokiwał lekko głową.

– Co ty robisz w FBI, kochanie . Chyba cię sobie przywłaszczę z tej żałosnej organizacji – stwierdził zielonooki, przerywając uciążliwa ciszę, którą mąciły jedynie odgłosy zza ściany. Jason pochylił się do stołu I podał mi butelkę piwa, wcześniej ją otwierając. Przyjęłam browar, a ten gest dał wszystkim do zrozumienia, że mordercza natura Alfy nie wyjdzie dzisiaj z cienia. Wróciłam na swoje miejsce, a wszyscy powrócili do przerwanych rozmów. Dopiero teraz do mnie docierało, co ja przed chwilą powiedziałam. Zgodziłam się na wymordowanie wszystkich znanych mi osób i to bez mrugnięcia okiem. Zaczynałam się obawiać tego, co ze mnie wychodziło. Czułam się, tak jakby jakaś drugą osobą bez zahamowań, wyganiała i niszczyła tą kulturalną część mnie. Mój ojciec kiedyś powiedział, że każdy, kto chociaż pomyśli o morderstwie bez konkretnego powodu, ma w sobie zabójcę, który może się kiedyś zerwać ze smyczy. Obawiałam się, że właśnie ten morderca się ze mnie wyłania. Tata byłby zawiedziony, gdyby mnie teraz widział. Siedziałam i piłam piwo z gangsterami, a za godzinę miałam jechać z nimi, aby skrzywdzić człowieka. Powinnam czuć wyrzuty sumeinai, ale ja nic nie czułam. Moja osoba była wyprutym z emocji bytem, ktory nie przejmowal się losem innych. Z przerażeniem uświadomiłam sobie, że nie przejęłabym się śmiercią brata i jego rodziny. Ja sobie po prostu wmawiałam, że się tym przejmuję , bo tak trzeba bylo.

– Ej okej młoda? Nie Wyglądasz za dobrze – szepnął dyskretnie Chang, wyrywając mnie z rozmyślań. Zamrugałam i pokiwałam głową, lekko przerażona wnioskami do jakich doszłam. Zignorowałam natłok myśli i włączyłam się do rozmowy, a po parunastu minutach już nie pamiętałam o wcześniejszych myślach.

Nagle mój telefon się rozdzwonił, a ja uniosłam go i z przerażeniem dostrzegłam numer Thomsona.

– Zaraz wracam – rzuciłam zysków i wbiegłam po schodach do góry, zostawiając gangsterów na dole. Weszłam do gabinetu Jasona i odebrałam połączenie.

– Ja pierdole Thomson. Jestem po czterech zmaiqnch, a ty dzwonisz do mnie kurwa o drugiej w nocy? Pojebało czy jak? – zapytałam udając zaspanym głos i modliłam się, aby szef nie usłyszał jak bardzo przerażona jestem.

– Wiem i przepraszam, ale mamy kryzys. Sierżant David Strong wpadł przed chwilą do biura, mówiąc, że chcą go zabić i że go śledzą. Jest zesrany jak ja pierdole, a nasi ludzie potwierdzili, że go ścigali zanim dotarł do biura. Nie możemy go tu trzymac , a niestety potrzebujemy twojego podpisu na przydzielenie ochrony. Bardzo cię przepraszam, ale głupi przepis – powiedział Joe, a jęknęłam ze złości. Byłam zła i jednocześnie trochę szczęśliwa. Niestety musiałam znowu jechać do biura, ale z drugiej strony była opcja, że Thot odpuści mi na razie udział w zemście na Strongu.

– Będę za godzinę. Do tego czasu spraw, aby nie czuł się komfortowo, bo niekoniecznie się lubimy z sierżantem – powiedziałam i słysząc tylko cichy śmiech Josepha, rozłączyłam się. Zeszłam na dół i zaśmiałam się widząc miny gangsterów, którzy zaciekawieni czekali na nowe informacje.

– Twoi ludzie są okropnie nieudolni, Thot skoro podstarzały sierżancik ich zauważył – zaśmiałam się, a Jones uniósł zdziwiony brwi. Wyjaśniłam całą sprawę, a czarnowłosy warknął pod nosem I uderzył pięścią w ścianę.

– Pierdoleni Diablos –  warknął, a na twarzach wszystkich znajdujących się w pomieszczeniu pojawiło się wkurwienie.

– Kto? –  zapytałam nie kojarząc poddaję nazwy, a zielonooki zaśmiał się i kiwnął dłonią na Dianę.

– Los Diablos to nas największy przeciwnik, a my nie wysyłaliśmy nikogo do Stronga. Sierżancik musial im też zaleźć za skórę, więc postanowili się go pozbyć, a ta cuchnąca amatorszczyzna akcja doskonale do nich pasuje – wyjaśniła szybko Mara Drobkins, a ja przypomniałam sobie Julię Hobbs, która przeszukiwała mi mieszkanie. Ta dziewczyna rozpracowala jakaś klikę w Chicago, właśnie Los Diablos.

– Skoro będzie mieć ochronę, to Diablos odpuszcza, jeżeli jakoś bardzo ich nie wkurwił. My damy radę, więc nie odpuszczamy, ale to w sumie dobrze, że się boi. Spadaj do FBI Selene i możesz potem już nie wracać w sumie, bo się nie opyla. Do zobaczenia, kochanie –  powiedział Jones machając mi, a ja wystawiłam mu środkowy palec I ruszyłam do drzwi. Nagle się zatrzymałam i wróciłam na kanapę siadając na swoim miejscu.

–  Czego znowy zapomnialas, psinko – zapytal prześmiewczo Leo, a ja westchnęłam. Thot na bank zapomnial się o to zapytać, ale ja już wiedziałam że mi się oberwie za to, że nie przekazałam im szczegółów bez względu na to czy się pytali czy nie.

– Nie ja, ale wasz szefunio zapomnial. Oddziały chciałeś, ale planów nie chciałeś  –  zwróciłam się do Jonesa, a czarnowłosy uśmiechnął się rozbawiony.

– Miło, że sie tak martwisz, ale ja juz mam plany i juz na was czekam o równej piętnastej trzynascie, kochanie. Do zobaczenia jutra, a w sumei dzisiaj – powiedział Jason, klepiąc mnie lekko po policzku. Lekko w szoku uśmiechnęłam się ironicznie do gangstera i wstałam z kanapy, ponownie ruszając do drzwi. Informacje Jasona utwierdziło mnie w przekonaniu, że Zoe była wtyka Lupi. Jej zachowanie na to wskazywało,  a do tego do tak dokładnych informacji miało dostęp pięć osób. Ja, Thomson, Johanson i właśnie di Angelo. Nie mogłam również wykluczyć pozostałej dwójki, ale blondynka swoim zachowaniem wskazała dużą czerwona strzałka wprost na siebie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro