20.
– Mówiłam że przyjdzie! – zawołała Mara Drobkins podbiegając do mnie i zlapala moją dłoń, ciągnąc na kanapę. Usiadłam obok niej, a się głośno, a Jason zaśmiał się głośno widząc mnie w salonie.
– Nie podobało się moje łóżko? Wszystkie mówią, że bardzo wygodne – skomentował upijając łyk, piwa, a ja uśmiechnęłam się wrednie patrząc prosto w jego zielone oczy.
– Łóżko nawet okej, ale gospodarz został krótko. Wręcz bardzo krótko – rzuciłam, a wszyscy gangsterzy siedzący w salonie, oprócz Jonesa, wybuchnęli śmiechem. Thot przewrócił oczami gdy Chang zbił ze mną piątkę, a ja posłałam mu zadowolony uśmiech.
– Nie boisz się takich odzywek w stosunku do mnie, kochanie? Mógłbym rozkazać cię zabić i to za pomocą jednego palca, a potem wymordować całą twoja pierdolona rodzinkę i wszystkich ludzi których znasz. Te kurwy z baru, te dziwki z pracy. Wyrwać wszystkie kudły twojej szwagierce, a bratanicę sprzedać do burdelu w Indiach. I ty się jeszcze stawiasz? – zaśmiał się Jason, a w salonie zapanowała cisza. Moja głowa nie była zbyt dobrym miejscem, a to co zrobiłam po słowach Thota, tylko utwierdziło mnie w tym. Wstałam i przesiadłam się obok gangstera. Złapałam go za oba ramiona i obróciłam lekko do siebie.
– Tak. A co do wcześniejszych propozycji, możesz wszystko zrobić. Zabić te kurwy. Zabić mojego brata i jego żonkę. Sprzedać to dziecko. Nie ma problemu, ale kochanie. Nie denerwuj się o to, że nie dajesz już rady – rzuciłam i przesunęłam dłonią po twarzy Thota uśmiechając się szeroko. Wszyscy w pomieszczeniu się nie odzywali, czekając na reakcje swojego szefa. Gangsterzy mimo groźniejszej powierzchowności, bali się Jasona Jonesa. Był on nieobliczalny i bezlitośnie skuteczny pod każdym względem. Czarnowłosy również przesunął dłonią po mojej twarzy, a następnie pokiwał lekko głową.
– Co ty robisz w FBI, kochanie . Chyba cię sobie przywłaszczę z tej żałosnej organizacji – stwierdził zielonooki, przerywając uciążliwa ciszę, którą mąciły jedynie odgłosy zza ściany. Jason pochylił się do stołu I podał mi butelkę piwa, wcześniej ją otwierając. Przyjęłam browar, a ten gest dał wszystkim do zrozumienia, że mordercza natura Alfy nie wyjdzie dzisiaj z cienia. Wróciłam na swoje miejsce, a wszyscy powrócili do przerwanych rozmów. Dopiero teraz do mnie docierało, co ja przed chwilą powiedziałam. Zgodziłam się na wymordowanie wszystkich znanych mi osób i to bez mrugnięcia okiem. Zaczynałam się obawiać tego, co ze mnie wychodziło. Czułam się, tak jakby jakaś drugą osobą bez zahamowań, wyganiała i niszczyła tą kulturalną część mnie. Mój ojciec kiedyś powiedział, że każdy, kto chociaż pomyśli o morderstwie bez konkretnego powodu, ma w sobie zabójcę, który może się kiedyś zerwać ze smyczy. Obawiałam się, że właśnie ten morderca się ze mnie wyłania. Tata byłby zawiedziony, gdyby mnie teraz widział. Siedziałam i piłam piwo z gangsterami, a za godzinę miałam jechać z nimi, aby skrzywdzić człowieka. Powinnam czuć wyrzuty sumeinai, ale ja nic nie czułam. Moja osoba była wyprutym z emocji bytem, ktory nie przejmowal się losem innych. Z przerażeniem uświadomiłam sobie, że nie przejęłabym się śmiercią brata i jego rodziny. Ja sobie po prostu wmawiałam, że się tym przejmuję , bo tak trzeba bylo.
– Ej okej młoda? Nie Wyglądasz za dobrze – szepnął dyskretnie Chang, wyrywając mnie z rozmyślań. Zamrugałam i pokiwałam głową, lekko przerażona wnioskami do jakich doszłam. Zignorowałam natłok myśli i włączyłam się do rozmowy, a po parunastu minutach już nie pamiętałam o wcześniejszych myślach.
Nagle mój telefon się rozdzwonił, a ja uniosłam go i z przerażeniem dostrzegłam numer Thomsona.
– Zaraz wracam – rzuciłam zysków i wbiegłam po schodach do góry, zostawiając gangsterów na dole. Weszłam do gabinetu Jasona i odebrałam połączenie.
– Ja pierdole Thomson. Jestem po czterech zmaiqnch, a ty dzwonisz do mnie kurwa o drugiej w nocy? Pojebało czy jak? – zapytałam udając zaspanym głos i modliłam się, aby szef nie usłyszał jak bardzo przerażona jestem.
– Wiem i przepraszam, ale mamy kryzys. Sierżant David Strong wpadł przed chwilą do biura, mówiąc, że chcą go zabić i że go śledzą. Jest zesrany jak ja pierdole, a nasi ludzie potwierdzili, że go ścigali zanim dotarł do biura. Nie możemy go tu trzymac , a niestety potrzebujemy twojego podpisu na przydzielenie ochrony. Bardzo cię przepraszam, ale głupi przepis – powiedział Joe, a jęknęłam ze złości. Byłam zła i jednocześnie trochę szczęśliwa. Niestety musiałam znowu jechać do biura, ale z drugiej strony była opcja, że Thot odpuści mi na razie udział w zemście na Strongu.
– Będę za godzinę. Do tego czasu spraw, aby nie czuł się komfortowo, bo niekoniecznie się lubimy z sierżantem – powiedziałam i słysząc tylko cichy śmiech Josepha, rozłączyłam się. Zeszłam na dół i zaśmiałam się widząc miny gangsterów, którzy zaciekawieni czekali na nowe informacje.
– Twoi ludzie są okropnie nieudolni, Thot skoro podstarzały sierżancik ich zauważył – zaśmiałam się, a Jones uniósł zdziwiony brwi. Wyjaśniłam całą sprawę, a czarnowłosy warknął pod nosem I uderzył pięścią w ścianę.
– Pierdoleni Diablos – warknął, a na twarzach wszystkich znajdujących się w pomieszczeniu pojawiło się wkurwienie.
– Kto? – zapytałam nie kojarząc poddaję nazwy, a zielonooki zaśmiał się i kiwnął dłonią na Dianę.
– Los Diablos to nas największy przeciwnik, a my nie wysyłaliśmy nikogo do Stronga. Sierżancik musial im też zaleźć za skórę, więc postanowili się go pozbyć, a ta cuchnąca amatorszczyzna akcja doskonale do nich pasuje – wyjaśniła szybko Mara Drobkins, a ja przypomniałam sobie Julię Hobbs, która przeszukiwała mi mieszkanie. Ta dziewczyna rozpracowala jakaś klikę w Chicago, właśnie Los Diablos.
– Skoro będzie mieć ochronę, to Diablos odpuszcza, jeżeli jakoś bardzo ich nie wkurwił. My damy radę, więc nie odpuszczamy, ale to w sumie dobrze, że się boi. Spadaj do FBI Selene i możesz potem już nie wracać w sumie, bo się nie opyla. Do zobaczenia, kochanie – powiedział Jones machając mi, a ja wystawiłam mu środkowy palec I ruszyłam do drzwi. Nagle się zatrzymałam i wróciłam na kanapę siadając na swoim miejscu.
– Czego znowy zapomnialas, psinko – zapytal prześmiewczo Leo, a ja westchnęłam. Thot na bank zapomnial się o to zapytać, ale ja już wiedziałam że mi się oberwie za to, że nie przekazałam im szczegółów bez względu na to czy się pytali czy nie.
– Nie ja, ale wasz szefunio zapomnial. Oddziały chciałeś, ale planów nie chciałeś – zwróciłam się do Jonesa, a czarnowłosy uśmiechnął się rozbawiony.
– Miło, że sie tak martwisz, ale ja juz mam plany i juz na was czekam o równej piętnastej trzynascie, kochanie. Do zobaczenia jutra, a w sumei dzisiaj – powiedział Jason, klepiąc mnie lekko po policzku. Lekko w szoku uśmiechnęłam się ironicznie do gangstera i wstałam z kanapy, ponownie ruszając do drzwi. Informacje Jasona utwierdziło mnie w przekonaniu, że Zoe była wtyka Lupi. Jej zachowanie na to wskazywało, a do tego do tak dokładnych informacji miało dostęp pięć osób. Ja, Thomson, Johanson i właśnie di Angelo. Nie mogłam również wykluczyć pozostałej dwójki, ale blondynka swoim zachowaniem wskazała dużą czerwona strzałka wprost na siebie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro