16.
Thot wprowadził mnie do pokoju na pierwszym piętrze w którym siedziało już siedem osób. Pokój był trochę mniejszy od głównego salonu i znajdowały się w nim dwie kanapy, duże biurko z fotelem, dwa fotele przed biurkiem i parę regałów za nim. Pomieszczenie tak jak poprzednie nie miało okien, więc wszędzie znajdowały się lampy rzucające światło na ciemne ściany.
– A więc to jest ten piesek! – zawołała Mara Drobkins zeskakując z oparcia kanapy i uśmiechnęła się do mnie wesoło – Nanna jestem, a ty? – zapytała wyciągając dłoń w moim kierunku, a Thot pacnął ją po wyciągniętej dłoni. Kobieta uśmiechnęła się ironicznie do Alfy i również walnęła go w ramię, tylko już z większa siłą.
– Ludzie to jest Aidana Mormont, ale możecie do niej mówić Selene – zaczął Jones, a ja spojrzałam na niego zdziwiona.
– Skąd ci się do kurwy nędzy wzięła jakaś Selene? – zapytałam poirytowana zachowaniem O.G, a Jason uśmiechnął się i poprawił włosy. Dopiero teraz dostrzegłam atrakcyjność mężczyzny w pełnej okazałości. Czarne włosy i jasno zielone oczy połączone z zadziornym uśmieszkiem nadawały mu wygląd boga od którego nosił pseudonim.
– Musiałem ci wybrać jakiś pseudonim, a Selene jest akurat wolna i spoko – wzruszył ramionami i pociągnął mnie za nadgarstek do fotela przy biurku. Obrócił fotel w kierunku ludzi i polecił mi na nim usiąść, a ja niepewnie wykonałam polecenie widząc rozbawienie na twarzach zgromadzonych. Gdy tylko oparłam dłonie na podłokietnikach metalowe zabezpieczenia zamknęły się na moich nadgarstkach i kostkach.
– Co do kurwy?! – zaklęłam próbując się uwolnić, a Jones położył mi palce na ustach. Nie wiele myśląc ugryzłam gangstera, który odskoczył jak poparzony machając palcem, a obecni w pomieszczenie głośno się zaśmiali. Mara śmiała się chyba najgłośniej wskazując z rozbawieniem swojego szefa i klepała się po udach, a karłowaty mężczyzna podtrzymywał ją również chichocząc.
– Kurwa mać! Pies z wścieklizną! Ale do rzeczy słońce i nie gryź mnie już więcej, jasne? – powiedział klepiąc mnie drugą ręką po policzku, a ja westchnęłam będąc bezsilna w takiej sytuacji.
– No to może wszyscy przedstawimy się naszemu pieskowi. Gula zaczniesz? – zapytał Thot zwracając się do rudowłosej lekarki siedzącej na brzegu jednej z kanap.
– Gula, ale my już się poznałyśmy, prawda? – rudowłosa mrugnęła do mnie wkurwiając mnie samym swoim istnieniem. Brunetka o ciemnej karnacji przedstawiła się jako Skadi, czarnoskóry chłopak młodszy ode mnie to Tsuki, karzeł o blond włosach nazywał się Chang, kobieta o mocno kręconych włosach i ciemniejszej karnacji przedstawiła się jako Lupa oraz Loran – brunet o jasnej karnacji . Oprócz w nich w pomieszczeniu znajdowała się Nanna i Cassandra Jackson, która przestawiła się jako Diana.
Thot przeszedł za moje plecy i odchylił mnie z całym fotelem do tyłu tak, że mogłam spojrzeć mu w oczy, a luźna koszulka podwinęła się pokazując mój brzuch. Harry zaśmiał się cicho i postawił mnie z powrotem do przodu. Zdziwiłam się, bo myślałam, że zielonooki zareaguje obrzydzeniem na ranę na brzuchu, ale najwidoczniej taki wygląd nie był dla niego odstraszający.
– Za chwilkę pójdziesz z Tsukim do garażu i wyjmiesz wszystkie nadajniki podrzucone do samochodów–zaczął Jones, a ja uniosłam palec na tyle ile mi pozwalały zabezpieczenia tego jebanego fotela. Pomysł Harry'ego od razu spisałam na straty. Zbyt szybkie "odnalezienie" nadajników mogło zwrócić uwagę szefostwa, a ja nie wyszłabym z takie gówna obronną ręką. Tylko ja znałam dokładną lokalizację nadajników, a Joe nie był taki głupi, za jakiego uważałam go na początku naszej znajomości.
– Lepiej przypiąć je do innych samochodów i wywieźć daleko od bazy, a czasami nimi pojeździć, aby nie zbudzić podejrzeń – stwierdziłam, a Lupa pokiwała głową i klepnęła Thota w ramię.
–Piesek dobrze gada, ale do kurwy nędzy Thot! Mamy ją w garści, a ty i tak się bawisz w jakieś kajdanki, więc powiedz mi po jaką cholerę? Kreci cię to?–prychnęła kobieta, a Thot wcisnął guzik na oparciu fotela.
– Cholernie – skomentował żartobliwie, kiedy wstałam pocierając nadgarstki. Posłałam Jonesowi znaczące spojrzenie rozbawiona jego częstymi, jednoznacznymi komentarzami, a czarnowłosy posłał buziaczka w moim kierunku.
– Weź nie pierdol Jassie! Musimy się skupić na robocie, bo piesek musi wiedzieć co ma robić, a Chellie napisała, że mają wezwanie do pracy – przerwała Cassandra odczytując wiadomość na telefonie. Czarnowłosy jęknął i posłał mi smutny uśmiech, a potem roześmiał się głośno. Po dłuższej chwili spędzonej z gangsterem mogłam śmiało powiedzieć, że facet nie jest do końca normalny.
– Ty masz jakieś odchyły? Diana dobrze mówi. Po co ja tu jestem? – zapytałam zakładając dłonie na piersi.
– Nazwisko gościa, który zrobił nalot, w którym złapali Dianę i Nan – powiedział Thot, a mój telefon się rozdzwonił. Uniosłam palec i wyjęłam urządzenie z tylnej kieszeni.
– Kurwa mać. Cicho bo dzwoni mój szef – poleciłam i włączyłam aplikację do zmieniania lokalizacji odbierając połączenie.
– Cześć Aidy. Przyjedź jak najszybciej do biura. Megan znalazła jeden z głównych magazynów Lupi w Waszyngtonie i musimy przygotować obławę na piątek za dwa dni, bo potem mogą go przenieś. Ta rozmowa jest tajna. Nie będziecie wiedzieć wszystkiego, tylko poszczególne zadania, a każdy z analityków przygotuje część planu. Mamy kreta i to bliżej niż się wydaje –wydyszał Joe, a po jego urywanym oddechu wywnioskowałam, że gdzieś biegnie.
– Daj mi czterdzieści minut, bo jestem na granicy miasta, a broń i odznakę mam w domu –powiedziałam klucząc między prawdą, a półprawdą i rozłączyłam się, nawet się nie żegnając.
– Będzie obława, ale jeszcze nie wiem na który magazyn – wyjaśniłam, a Jones zaklął pod nosem. Podszedł do biurka i wyciągnął z niego dość stary telefon jeszcze z klawiszami i bez lokalizacji GPS, więc nie do namierzenia.
– Masz tam numer mój, Chonsu, Nan, Diany, Tsuki, Changa, Guli i Lorana. Dzwoń jak się czegoś dowiesz do kogokolwiek, kto odbierze, a jakbyś chciała się pierdolić to tylko do mnie – Thot mrugnął do mnie porozumiewawczo, a ja przewróciłam oczami odbierając komórkę od czarnowłosego.
– Nan masz dwadzieścia minut aby odwieźć ją do domu i tu wrócić, więc wybierz zabawkę –zwrócił się do Drobkins, a gangsterka przewróciła oczami i wzięła kluczyki z wieszaka, który dopiero teraz dostrzegłam na ścianie. Wisiało na nim z dwadzieścia kolorowych kluczyków do aut, a ja przeszłam obok niego idąc za kobietami nie zauważając jego istnienia.
– Tylko mi go nie rozpierdol Nan! – krzyknął jeszcze za nami Thot, a niebieskowłosa uśmiechnęła się szeroko.
– Specjalnie zarysuje! – odkrzyknęła otwierając drzwi, a Thot zaklął w akompaniamencie śmiechu reszty gangsterów.
Mara wyprowadziła mnie przez salon, a ja starałam się ignorować odgłosy dochodzące z burdelu. Wyszłyśmy przed budynek, a Drobkins ruszyła na prawo w przeciwną stronę z której przyjechałam dwadzieścia minut temu. Weszłyśmy między drzewa, a za nimi na polance stał olbrzymi magazyn. Nanna uniosła dwa palce, potem dodała dwa i zamknęła pięść, a na koniec pokazała środkowy palec, a zielone kropki laserów zniknęły z naszych ciał. Blaszany budynek okazała się rajem w którym mieściło się dwadzieścia sportowych aut genialnej jakości.
– Bierzemy to cudeńko – poinformowała mnie Mary wskazując na granatowe Porsche 911 GT3, a ja uśmiechnęłam się zadowolona
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro