Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

15.

Przez całą drogę powtarzałam w głowie wiarygodny plan wydarzeń, które nie uwzględniał mojej umowy z Lupi. Byłam spięta, chodź starałam się tego nie okazywać, a gdy Joe zapytał czy chcę kawę, nieomal zeszłam na zawał wyrwana ze swoich niecnych planów. Lupi miało mnie w garści, a to wszystko dlatego, że mój kochany brat istniał. Zastanawiałam się czego tak konkretnie chcąc ode mnie gangsterzy, bo za ogólnym słowem "informacji" mogło kryć się dużo innych wymuszeń.

–Usiądź–polecił Thomson wskazując krzesło, a sam zajął miejsce na wygodnym fotelu. Wyciągnął z szuflady dyktafon i położył go na środku stołu.

–Możemy zaczynać?–zapytał, a gdy pokiwałam głową włączył dyktafon–Raport słowny z przebiegu porwania agenta wracającego z akcji 78/9A. Przesłuchiwana agentka Aidana Callie Mormont, numer identyfikacyjny 962015K. Proszę opowiedzieć przebieg zdarzenia od momentu wyjścia z mieszkania, do momentu wejścia oddziałów szturmowych–zaczął Thomson, a potem wskazał na mnie. Zaczęłam wszystko zgodnie z faktami opowiadając o konfrontacji z pijakiem przechodząc do momentu porwania. Opowiedziałam wszystkie tortury jakie zastosował Chonsu, ale moment, w którym zawarliśmy układ z Thotem, zastąpiłam kolejnymi uderzeniami kija. Thomson czasami pytał o szczegóły, ale ja byłam gotowa na większość pytanie, ponieważ przeanalizowałam możliwości w domu i przygotowałam odpowiedzi. Nie zająknęłam się ani razu, a Thomson zakończył przesłuchanie i polecił mi powrót do obowiązku.

Opuściłam jego gabinet i dopiero wtedy rozluźniłam napięte mięśnie rąk. Reakcją mojego organizmu na stres było napinanie wszystkich mięśni w ciele co mnie niezmiernie wkurwiało ilekroć byłam w stresującej sytuacji. Ludzie często drżeli, obgryzali paznokcie, mrugali czy wykonywali nerwowe ruchy, ale przez lata ćwiczeń pozbyłam się tych tików, więc organizm znalazł własny sposób na odreagowanie. Wiedząc o tym defekcie, mimo ciepłej pogody założyłam dzisiaj luźną czarną bluzę z kapturem i luźne czarne dresy, które ukryły napięcie w moim ciele.

Weszłam do swojego biura i zajęłam miejsce przy swoim biurku. Otworzyłam skrzynkę elektroniczną i zapoznałam się z zadaniami które rozdzielił Johanson i zabrałam się za korygowanie raportów, które zaległy na mojej skrzynce przez te trzy dni. Na biurku znajdowało się również pudło z papierowymi raportami do podpisania, które trzeba było później dostarczyć do archiwum. Niby złożenie paru podpisów nie było wymagającym zajęciem, ale raporty liczyły średnio pięć stron od każdego pracownika, a w każdym trzeba było się podpisać cztery razy. Nie sztuką było znaleźć miejsce do podpisania, ale również musiałam zapoznać się z raportem i odesłać lub wydrukować go na nowo, jeżeli by były jakieś błędy.

Po trzech godzinach wypełniania papierków złożyłam podpis w ostatnim raporcie i zamknęłam pudełko nalepiając na niego specjalną naklejkę. Wcisnęłam przycisk z literą A znajdujący się na panelu obok mojego biurka, a po chwili do biura wszedł statysta.

–Zanieś to do archiwum i przynieś dwie kawy–poleciłam, a brunet odszedł nie będąc zadowolonym, że jakaś "paniusia" mu rozkazuje. Wybrałam numer do Zoei zaproponowałam kobiecie wyjście na spacer do parku podczas naszej przerwy, na co blondynka przystała. Zgłosiłam przerwę do elektronicznego grafiku i zabierając kawy od praktykanta wyszłam przed budynek.


Otworzyłam drzwi do mieszkania i weszłam do środka rzucając plecak na kanapę. Spojrzałam na zegarek i westchnęłam wiedząc, że do spotkania z gangsterami mam niecałe trzy godziny. Postanowiłam wziąć prysznic i zdjąć wszystkie opatrunki, aby nie wyjść na "słabą jednostkę". Chcąc nie chcąc wykonałam polecenia gangsterskiej pani doktor. Wysuszyłam włosy i zabrałam się za makijaż. Nawet nie pomyślałam o zakryciu rany na twarzy nakładając nawilżający krem i zrobiłam kreski eyelinerem. Wytuszowałam rzęsy, a na usta nałożyłam bezbarwną pomadkę ochronną. Założyłam czarne jak smoła dżinsy i obcisły, czarny, krótki top z odkrytymi ramionami. Ułożyłam jako tako włosy i przygotowałam skórzaną kurtkę oraz czarne, sportowe buty.

Idąc za poradą Catariny przygotowałam cappuccino dla Thota i dwie mocne kawy dla mnie oraz Chonsu. Dochodziła godzina dziewiętnasta, ale moi goście jak na razie się nie pojawili, więc postanowiłam jeszcze przy okazji wstawić pranie. Poszłam do łazienki i wrzuciłam do pralki ubrania nastawiając program. Wróciłam do salonu połączonego z aneksem kuchennym i nieomal zeszłam na zawał serca widząc najbardziej poszukiwanych ludzi w Stanach siedzących sobie na krzesłach. Thot uśmiechnął się do mnie rozbawiony, a Chonsu wskazał na dwa kubki z czarną kawą.

–Która moja?–zapytał blondyn posyłając mi wesoły uśmiech, a ja przewróciłam oczami podchodząc do "gości". Wyjęłam z lodówki mleko i postawiłam je przez mężczyznami wraz z cukrem. Zdziwiło mnie to, że nie za bardzo bałam się ludzi, którzy skatowali mnie parę dni wcześniej i od tak na luzie przygotowałam im kawę. Moja psychika była mocno zjebana przez pojebane dzieciństwo, ale wolałam zachowywać się normalnie, niż udawać przerażoną.

–Moja jest w żółtym kubku–odpowiedziałam wystawiając dłoń, a Chonsu podał mi mój kubek. Thot odstawił cappuccino i oblizał wargi lustrując mnie spojrzeniem.

–Przyznam, że jak na szczekającego psiaka masz super gust–oznajmił wskazując moje ubrania–i nie zasłaniasz ran, a to się ceni–dodał dotykając palcem mojej rany na twarzy, a ja mocniej ścisnęłam kubek spinając się.

–Łapy przy sobie–mruknęłam, a czarnowłosy zaśmiał się kpiąco i położył dłoń na moim policzku.

–Teraz jesteś taka wyszczeka, słońce, bo jesteś u siebie, ale za chwilę to się skończy. Zbieraj zgrabną dupę i jedziemy na wycieczkę krajoznawczą. Chyba nie muszę mówić, że masz zostawić odznakę–zacmokał i pacnął mnie palcem w nos śmiejąc się nieco psychicznie. Westchnęłam nie widząc innego wyjścia i włożyłam broń za pasek. Zarzuciłam kurtkę i spojrzałam na moich osobliwych towarzyszy. Obaj byli ubrani na czarno, choć Chonsu miał na sobie bluzę, a Thot skórzaną kurtkę.

Blondyn skłonił się teatralnie przepuszczając mnie w drzwiach, a Thot luźno objął mnie w pasie szczerząc się wesoło. Zakluczyłam drzwi, a klucze schowałam do wewnętrznej kieszeni kurtki i spojrzałam krytycznie na dłoń czarnowłosego odlepiając ją od swojego ciała. Niestety wszędobylskie dłonie Jonesa wróciły na poprzednie miejsce, a ja westchnęłam poirytowana. Wyszliśmy z bloku schodząc po schodach i znaleźliśmy się na ruchliwej ulicy Waszyngtonu. Na chodniku stało zaparkowane niebieskie Porsche Panamera. Jason prześmiewczo się kłaniając otworzył mi drzwi do tyłu, a ja ponownie podczas tych dziesięciu minut przewróciłam oczami zajmując miejsce na środku. Chonsu usiadł na miejscu kierowcy, a Thot na miejscu pasażera.

–Gotowa na wycieczkę psinko?–Zapytał kpiąco blondyn patrząc na mnie w lusterku, a ja założyłam ręce na piersi i oparłam nogi o fotele gangsterów.–Nie upierdol mi foteli piesku–dodał Chonsu widząc moje buty na siedzeniu Thota.

–Specjalnie ujebię–powiedziałam i posłałam blondynowi chamski uśmiech. Niebieskooki westchnął i płynnie ruszył włączając się do ruchu.

Początkowo jechaliśmy przez główne ulice Waszyngtonu, ale później Chonsu zaczął wybierać mniej uczęszczane drogi zjeżdżając na same granice stolicy. Zatrzymaliśmy się przed olbrzymim pustostanem przeznaczonym do rozbiórki, a Thot otworzył mi drzwi. Zdziwiona wysiadłam i podążyłam niepewnie za gangsterami w kierunku budynku. Thot uniósł do góry trzy palce, potem schował dwa zostawiając kciuk i zacisnął dłoń w pięść, a ja usłyszałam zabezpieczanie broni. Przyjrzałam się i w oknach zauważyłam kilka luf, a na swojej piersi dostrzegłam zieloną kropkę, która po chwili zniknęła. Thot otworzył drzwi i wprowadził do budynku. Najpierw weszliśmy do około półtora metrowej pustej przestrzeni i znaleźliśmy przed kolejnymi drzwiach. Thot zapukał najpierw trzy razy szybko, raz i znowu cztery szybkie stuknięcia, a z drugie strony rozbrzmiały dwa puknięcia. Usłyszałam otwieranie zamka, potem dwie kłódki spadły na ziemię i przesunęły się trzy zasuwki, a po chwili drzwi stanęły otworem.

–Jaki śliczny piesek! Ciekawe czy w miarę kompetentny–zaśmiała się Cassandra Jackson opierając się o framugę drzwi, a ja mimo nietypowej sytuacji postanowiłam zażartować.

–Valar Morghulis–powiedziałam używając zwrotu z Gry o tron , a oczy czarnoskórej zaświeciły radośnie. Thot spojrzał na mnie jak na niezrównoważoną, a Chonsu uśmiechnął się rozbawiony.

–Valar Doaheris. No! W końcu przyprowadziłeś w końcu kogoś spoko! Jednak nie cofasz się w rozwoju Jassie–zaśmiała się Cassandra i pacnęła Jonesa w ramię, a czarnowłosy wywrócił oczami i pociągnął mnie do środka. Pomieszczenie było zaskakująco nowoczesne, biorąc pod uwagę to, że znajdowało się w środku pustostanu. Podłoga była wyłożona płytkami, a ściany pomalowane na szary kolor. Z racji braku okien w pokoju znajdowało się mnóstwo neutralnych lamp. Na ścianie po prawej stronie wisiała broń różnych rodzajów, a po lewej około dwudziestu gangsterów siedziało na kanapach rozmawiając przy alkoholu. Między mężczyznami przechadzały się kolorowo i skąpo ubrane kobiety na wysokich obcasach, a kilka zajmowało miejsca na kolanach członków gangu. Między facetami nie dostrzegłam żadnej ubranej na czarno kobiety, więc ja i Cassandra byłyśmy jedynymi wyglądającymi groźnie kobietami w całym pomieszczeniu. Moją uwagę przyciągnęły jednak odgłosy wydobywające się zza ściany z bronią. Odgłosy jęków, dyszeń i ciał uderzających o ciało jasno dawały do zrozumienia co mieściło się za ścianą.

–Serio macie burdel tuż obok salonu?–spytałam unosząc brwi, a Thot puścił mi oczko i pociągnął na środek salonu centralnie przed kanapy.

–Ekipa! To jest hmm... Selene i uprzedzając pytania nie jest dziwką!–krzyknął Jason, a w pomieszczeniu rozległy się zawiedzione jęki. Spojrzałam na Jonesa jak na debila i chciałam zapytać jaka kurwa Selene, ale czarnowłosy rzucił mi rozbawione spojrzenie i przyłożył palec do ust.

–Laska umie przywalić, więc radzę jej nie zaczepiać. Jakby przyjechali ludzie z Vendai jestem u siebie–poinformował Thot i pociągnął mnie w kierunku schodów po drugiej stronie .

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro