Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

6 - chwila szczerości

Wrzące Wyspy

Willow i Gus zaczęli poważnie martwić się o Luz. Nie było jej na zajęciach szkolnych ani nie odpowiadała na wiadomości które do niej wysyłali. To się nigdy wcześniej nie zdarzało więc od razu postanowili odwiedzić Sowi Dom.
Co ciekawe,przez cały dzisiejszy dzień nie widzieli też Amity. To było jeszcze bardziej nieprawdopodobne. Młoda Blight zawsze ale to ZAWSZE pojawiała się na każdej lekcji i nigdy ich nie opuszczała. Zniknięcie tego dnia tych dwóch osób wydawało się naprawdę dziwne. 

- Myślisz że fakt że nie było dzisiaj w szkole Amity ma pewne powiązania z Luz? - zagaił Gus gdy szli w stronę Sowiej Chaty.

- Wiem że miały wspólnie robić eliksir dla Edy ale nic więcej. Eghh, wiedziałam że to nie mogło się dobrze skończyć! - warknąła z frustracji okularnica - to na pewno wszystko wina Amity. Nie wiem co jeszcze mogła zrobić ale to na pewno jej wina!

Gus jak i podobnie reszta szkoły wiedziała że relacje Willow i Amity zawsze były... tajemnicze i niezrozumiałe. Nikt nigdy nie wiedział co się pomiędzy nimi stało ani dlaczego tak to wszystko wygląda ale jedno było pewne - żadna z nich nie chciała o tym rozmawiać. Tak też było i w tym przypadku, więc Gus postanowił nie naciskać na Willow.

W końcu doszli pod Sowi Dom gdzie przy drzwiach stała Eda z dość sporym workiem. Widząc dwójkę uczniów Hexside zrobiła zdzwioną minę i odłożyła worek od razu przyglądając się młodzieży.

- A wy to kto? - zapytała bez ogródek przyglądając się im - lepiej żebyście mieli jakiś dobry powód aby tu przychodzić. Mam drapieżnego ptaka i groźnego demona, więc radzę ze mną nie zadzierać.

- Jesteśmy przyjaciółmi Luz - wyjaśniła na szybko Willow - chcieliśmy się tylko dowiedzieć czy wszystko u niej w porządku. Nie było jej dzisiaj w szkole i w ogóle...- na słowa o Luz Sowia Dama spuściła głowę smutniejac lekko.

- Luz z młodą Blight trafiły przez portal do świata ludzi - odpowiedziała krótko.

- Jak!? - wykrzyknęli równocześnie patrząc z szokiem na siwowłosą.

- Długa historia - Eda machnęła niedbale ręką - portal niestety z lekka się uszkodził i podejrzewam że klucz również. Klucz posiada Luz a ona jest w świecie ludzi więc może być ciężko.

- A co z walizką?

- Eghhhh oddałam ją Blightą - warknąła sfrustrowana całą tą sytuacją - tylko oni mogli naprawić tą walizkę a przecież ich córka niestety też utknęła razem z Luz.

- Jeśli Amity jest razem z Luz...oh to się dobrze nie skończy...- Willow przed oczami miała już tysiące czarnych scenariuszy.

- No niestety, musimy póki co czekać na to co nadejdzie. Nic nie poradzimy i tyle - wzruszyła ramionami spowrotem zakładając worek na plecy.

- I ciebie to w ogóle nie obchodzi? - Gus zrobił zdzwioną minę.

- No przecież że obchodzi! Nie widzicie jak się przejmuje! - Sowia Dama zrobiła oburzoną minę.

- Wiesz....chyba musisz jeszcze popracować nad okazywaniem niektórych uczuć ...

- Uważaj żebym ja ci zaraz nie pokazała czegoś innego! - obydwoje na te słowa cofnęli się o krok - cóż, w każdym razie aktualnie nic tu po was. Nic i tak nie możecie zrobić bo portalu nie odzyskam póki co a od rodziny Blight nikt nie wyciągnie sensownych informacji. Tak więc żegnam! - Eda ruszyła przed siebie w stronę miasta nie zwracając już na nic uwagi.

Willow i Gus jednak wiedzieli jak można zdobyć w inny sposób informacje o portalu który ma teraz rodzina Blight.
Sposób ten nie wydawał się mimo wszystko łatwy ale jednak...mógł wypalić.

Luz

- Tooo...o co w ogóle chodzi z tym "Parkiem Rozrywki"? - Amity szła koło mnie obserwując blask atrakcji w Wesołym miasteczku.

Były tu przeróżne gry, kolejki górskie czy też miejsca gdzie można było coś zjeść.
Już z daleka wyczułam pyszny zapach waty cukrowej i popcornu. Szczerze, to naprawdę mi tego brakowało jeśli chodzi o mój pobyt na Wrzących Wyspach, dlatego cieszyłam się nawet na taki chwilowy pobyt w domu.

- Nie mam pojęcia jak na Wrzących Wyspach, ale tu po prostu chodzi o zabawę i rozrywkę. Są tu kolejki górskie, diabelski młyn, gry w których można coś wygrać no i mnóstwo pysznego jedzenia! - na ostatnie poczułam jak mój brzuch prosi się o popcorn.

- Tak dobrego jak tosty? - zapytała zielonowłosa uśmiechając się i unosząc jedną brew.

- O wiele lepsze! - podskoczyłam w górę zachwycona widokiem Parku rozrywki w nocy - od czego chcesz zacząć?

- Ja...w sumie to nie wiem...- Amity rozejrzała się wokół - rzadko mam w ogóle szansę skorzystać z czegokolwiek co jest związane z rozrywką, nawet na Wrzących Wyspach...

- Dlaczego?

- Dość często pomagam rodzicom w ich pracy...mają kilka pomysłów co do przyszłości i abominacji więc dość często urządzają pokazy aby to wszystko zaprezentować. Oczywiście poza tym muszę ogarniać szkołę a mama czasami lubi na mnie naciskać.

- A tata?

- Przyszłyśmy tu się bawić czy rozmawiać o moim życiu? - ucięła temat ruszając przed siebie - oo co powiesz na to?

Amity wskazała ogromną kolejkę górską do której stawali już ludzie.

- Chodźmy się zabawić!

Z Amity naprawdę pomimo różnych wątpliwości, świetnie się bawiłam. Jeździłyśmy na kolejkach górskich, grałyśmy w różne głupie gry, jadłyśmy watę cukrową i nawet udało nam się wejść do tunelu strachów który swoją drogą za straszny nie był ale i tak komentarze Amity na temat niektórych dekoracji dość często mnie rozśmieszały.
Zaczynałam czuć do niej coraz większą sympatię i tym bardziej chęć do zaprzyjaźnienia się z nią. Niestety, ale czułam też że jeszcze dość długa do tego droga. Gdzieś głęboko przeczuwałam że Amity coś przedemną ukrywa. Długo też myślałam nad jej zachowaniem względem Willow. Od okularnicy wiem tylko tyle że kiedyś się przyjaźniły ale potem...cóż, więcej nic nie wiem.
Jeśli mamy w końcu razem współpracować to przydałoby się pracować w przyjaźni i szczerości. Im bardziej się w sumie nad tym zastanawiam tym jeszcze bardziej się nakręcam na to że może Amity naprawdę skrywa jakiś mroczny sekret i-

- Jak leziesz!? - przez zawirowanie moich myśli nie zauważyłam jak na kogoś wpadam.

Na moje nieszczęście, wpadłam akurat na Amber i jej grono przyjaciółek.
Najwidoczniej postanowiły wybrać się tu, i to jeszcze akurat dzisiaj kiedy i my.
Amber uśmiechnęła się chytrze na mój widok i złożyła ręce na piersi.

- No no no...Luz Noceda w towarzystwie swojej ukochanej przyjaciółki elfa-miętówki - zaśmiała się kiwając głową w stronę Amity która stała koło mnie.

- A zaczepiasz nas booo? - Amity podeszła o krok bliżej unosząc jedną brew.

- Bo jest to idealna okazja aby pokazać takim dziwadłom jak wam gdzie jest wasze miejsce - mówiąc to Amber odkręciła kubek z lemoniadą którą trzymała i wylała mi go prosto na głowę.

Cały napoój się do mnie kleił a moje włosy i bluza były całe mokre. Wyglądałam też najpewniej jak tysiąc nieszczęść jednak wiedziałam że to w końcu mój nie pierwszy i nie ostatni moment gdy ktoś mnie poniża. Amber akurat należała do tych osób które robiły to bardzo często i to z byle powodu. Okej...ona może ma jeden pewien powód ale i tak był on tak absurdalny i przykry że chyba nie chce o nim tu teraz wspominać.

Oblanie lemoniadą to w sumie nic w porównaniu do tego jak na cały weekend zatrzasnęła mnie w sali od matematyki. Do dziś zapamiętam wzrok tych wszystkich liczb przez całą noc.

- No i po co to robisz Huh? - zielonowłosa wyrwała jej kubek z ręki odrzucając go na bok - powiedz mi...co ci Luz tak właściwie zrobiła? Co ja ci zrobiłam? A no tak! - dziewczyna pstryknęła palcami - nie chciałam dołączyć się do tej twojej śmiesznej grupy wczoraj - po tych słowach Amity zaśmiała się.

- Zaczepiam cię bo jesteś takim samym dziwadłem jak ona! - blondynka poczerwieniała ze złościi na twarzy.

- W takim razie bardzo mi przykro że musisz znosić nasze towarzystwo w tym jakże dużym mieście. A teraz, mogłabyś już iść? Nie zamierzam stać zbyt blisko tych "normalnych ludzi" bo jeszcze przesiąkne ich zwyczajnością i nudnością!

Kilka dziewczyn z paczki Amber zachichotało jednak szybko przestały widząc wściekłe spojrzenie swojej przywódczyni.
Blondynka tylko machnęła włosami i dała znak ręką żeby dziewczyny za nią poszły.
1:0 dla Amity.

- Potrzebujesz się przebrać? - złotooka wyrwała mnie z zamyślenia.

Amity przystanęła koło mnie oglądając stan moich ubrań. Nie wyglądało to znowu aż tak źle. Co prawda, byłam tak lepka i mokra że pewnie z łatwością by mnie zaatakowało stado os, ale i tak dało się to mimo wszystko przeżyć.

- Ehhh nie trzeba - machnęłam niedbale ręką - może...pójdziemy w jakieś spokojne miejsce? Diabelski młyn chyba będzie dobrą opcją - zaproponowałam.

Tak jak mówiłam, tak też zrobiłyśmy.
Razem z Amity usiadłyśmy w jednym z wagoników aby choć na chwilę się wyciszyć. Jeszcze w dość lepkich i mokrych ciuchach usiadłam w wagoniku rozkoszując się widokiem wieczornego nieba. Akurat dzisiaj jakimś cudem udało mi się wypatrzeć kilka jaśniejszych gwiazd, co było w mieście dość sporą rzadkością. Wokół w parku rozrywki wszędzie zapaliły się niewielkie lampki które dodawały klimatycznego oświetlenia.

W tym pięknym i przyjemnym klimacie zaczęłam myśleć nad sprawą która przed chwilą miała miejsce. Zastanawiało mnie... dlaczego Amity już drugi raz mnie broni? Mogła równie dobrze dołączyć do Amber lub w ogóle się nie wtrącać a jednak...

- Masz taką minę jakby głowa miała ci zaraz wybuchnąc - zielonowłosa spojrzała na mnie z lekkim rozbawieniem - no dalej. Wyrzuć to z siebie bo zaraz rozsadzisz ten wagonik z tych myśli.

- Zastanawia mnie... dlaczego się za mną wstawiłaś? - zapytałam spoglądając jej prosto w oczy - już drugi raz to zrobiłaś chociaż tego nie musiałaś.

Amity przez chwilę milczała zbierając myśli. Może jednak nie potrzebuje wiedzieć wszystkiego a to pytanie nie było odpowiednie?

- Nigdy nie możesz pokazać że jesteś słabsza dla tego że inni ci tak mówią. Znam po części to uczucie...no wiesz, gdy jesteś inna od reszty, nie wpasowujesz się i trudno ci zdobyć akceptację przez co jesteś gorsza od reszty - zielonowłosa na chwilę spuściła wzrok.

- Ty? No ale przecież jesteś Amity Blight! Jedna z najlepszych uczennic Hexside i w dodatku niesamowicie uzdolniona wiedźma! Nie przypominasz ani trochę dziwadła jakim ja jestem.

- Nie trzeba być dziwadłem aby nie móc się dopasować - westchnęła - ...zawsze musiałam dwa razy mocniej pracować na to aby zdobyć aprobatę mojej mamy. Wymagała odemnie naprawdę dużo... szczególnie w dzieciństwie. Jeśli miałam gorsze oceny, zawsze posyłała mi to zawiedzione spojrzenie i mówiła że przez to chańbie dobre imię naszej rodziny i że mogłabym być tak dobra przecież jak moje rodzeństwo. Przyjaciół również nie mogłam mieć takich jakich chciałam, Willow ci pewnie powiedziała że kiedyś się przyjaźniłyny huh?

- Nie powiedziała mi jednak dlaczego przestałyście...

- Moi rodzice nie pozwoli mi się z nią przyjaźnić. Była według nich za słaba a poza tym twierdzili że i ja słabnie przez nią... Byłam inna od reszty dzieci z bogatych rodzin. Uwielbiałam fantazjować i wymyślać różne rzeczy. Inne dzieci takie nie były. Często między sobą szeptały i miałam problem aby się do nich dopasowac, bardzo mi w tamtym okresie brakowało Willow ale...cóż, po pewnym czasie się przystosowałam.

- I...to przez to tak się zachowujesz? Przez cały ten czas chcesz zdobyć akceptację rodziców i otoczenia? - dopytywałam nie spuszczając z niej wzroku - to przez to że chciałaś zaimponować rodzicom... chciałaś ukraść portal?

Amity przez chwilę milczała, nerwowo skubiąc rękaw od koszuli. Nie chciałam być dla niej namolna jednak chciałam znać do końca prawdę, dlaczego Amity jest jaka jest?

- Tak...liczyłam że gdy im go przyniosę to oni dadzą go cesarzowi i wtedy ktoś dostrzeże we mnie potencjał na członka Cesarskiego Sabatu - powiedziała z trudem - Wiem że zrobiłam głupio i przepraszam. Nie chciałam aby do tego wszystkiego doszło... Naprawdę nie wiem czemu ci to wszystko teraz mówię...

- Wiem że nie chciałaś abyśmy tu trafiły... - położyłam jej rękę na ramieniu - jestem chyba w stanie teraz zrozumieć twoje zachowanie i...wiesz, czasem jest łatwiej wyżalić się osobie której prawie nie znasz...i się z nią nie przyjaźnisz...- ostatnie słowa wypowiedziałam ze smutkiem który Amity chyba zauważyła.

- Nie wiem czy byłabym w stanie się z tobą przyjaźnić Luz....- powiedziała po chwili milczenia - znaczy...lubię cię. Może z początku byłaś dla mnie strasznie irytująca...no dobra...nadal jesteś ale mimo swoich dziwadctw jesteś pełną życia i pasji osobą. Dla każdego taka przyjaźń to wielki skarb jednak...moja mama łatwo potrafi mi zniszczyć wszystko co daje mi radość. Nawet jeśli byśmy się przyjaźniły, nie spodobałoby się jej to i nawet nie chce wiedzieć co by mogła zrobić...

- Czyli...ty byś chciała się ze mną przyjaznić?

- Tego nie powiedziałam ale...tak...chyba tak - odpowiedziała wpatrując się w gwiazdy na niebie - jesteś naprawdę dobrą osobą Luz. Pełną wyobraźni i fantazji...może i jeszcze za wcześnie abyśmy się przyjaźniły jednak...pomimo tego że przysięgłam sobie że nigdy nie zaprzyjaźnie się z tobą to...wiem że w głębi duszy chciałabym mieć w życiu kogoś takiego jak ty...

- Więc miejmy nadzieję że nawet twoja mama nie przeszkodzi nam w tej przyjaźni - mówiąc to uśmiechnęłam się do jej szeroko, chwytając za rękę - no wiesz, jesteśmy teraz w świecie ludzi. Nie ma jej tu więc...nie musi się chyba o tym dowiedzieć - Amity na te słowa delikatnie się uśmiechnęła.

- Skoro ja ci się zwierzyłam to...chciałabym również wiedzieć pewną rzecz i o tobie - zaczęła złotooka patrząc w moją stronę - o co chodzi z tym obozem gdzie mieliby uleczyć twoje dziwadcwa? Ten o której wspominała Amber.

Nie chciałam z początku o tym wspominać jednak skoro Amity mi o sobie coś opowiedziała to i z mojej strony byłoby dobrze cis również powiedzieć.

- Moja mama...cóż, ona stwierdziła że moje fantazje robią się powoli coraz bardziej niebezpieczne...- westchnęłam - potrafiłam robić naprawdę szalone rzeczy takie jak na przykład przyniesienie węży do szkoły - na to zdanie zaśmiałyśmy sie cicho - niestety, nie miałam przez to w ogóle przyjaciół. Mama liczyła że może na obozie jakiś zdobędę gdy trochę "znormalnieje".

- Musiałoby być ci ciężko...

- Trochę...ale przyzwyczaiłam się do tego. Poza tym, mam mnóstwo przyjaciół w tym ciebie no...prawie..Mój mały świat fantazji jak widać stał się prawdziwy...

Obydwie zamyślone patrzyliśmy teraz w ciszy na nocne niebo. Taka chwila była odpowiednia dla nas obydwu. Tego właśnie potrzebowaliśmy obydwie, chwilą wyciszenia i szczerości...

☁︎꧁꧂☁︎

Przepraszam że dzisiaj tak późno ale trch pobyłam sobie na mieście ( ͡°ᴥ ͡° ʋ)
W każdym bądź razie udało mi się dzisiaj wstawić rozdział i idk czy relacja Amity i Luz tu nie pójdzie za szybko? Nwm, ale jest mi to po części potrzebne to rozwinięcia dalszej akcji ʕ ꈍᴥꈍʔ

A teraz żegnam i pozdrawiam ❤️

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro