3 - pierwsze kroki do współpracy
Amity
Świat ludzi. Nie wierzyłam, że kiedykolwiek będzie dane znaleźć się tutaj, a już tym bardziej w towarzystwie wkurzającego człowieka, przez którego tu wylądowałyśmy. No dobra, może to nie była do końca jej wina tylko moja. Zapewne was zastanawia dlaczego tak bardzo chciałam zdobyć ten portal? Odpowiedź jest prosta, to nie ja go chciałam mieć - tylko moi rodzice. Byli oni wiernymi poddanymi Cesarza Belosa, który szukał takiego portalu już od lat. Gdyby tylko udałoby mi się go zdobyć i dostarczyć rodzicom, to może w końcu dostrzegliby we mnie potencjał na dobrą wiedźmę? No i może cesarz pozwoliłby mi dołączyć Cesarskiego Sabatu?
Była to okazja wręcz nie do przegapienia, jednak wszystko musiało pójść nie tak.
- Dlaczego to zrobiłaś?! - Luz spojrzała na mnie z furią w oczach, ściskając w ręce połamany klucz.
- Ja...ja nie...- widząc złamany klucz od razu wiedziałam, że mamy ogromne kłopoty.
Klucz był naszą jedyną szansą do przejścia przez portal. Teraz jednak skoro tkwimy tutaj z połamanym kluczem i bez portalu, to możemy mieć poważne kłopoty.
- Zrobiłaś to specjalnie?! Czemu ci zależało tak na tym portalu?! - Luz podniosła się z ziemi, otrzepując swoje ubranie.
- Naprawdę nie chciałam, aby tak to się skończyło...- powiedziałam lekko skruszona tym wszystkim - po prostu potrzebowałam tego portalu, bo cesarz go potrzebuje i-
- Pracujesz dla cesarza?! - Luz rozszerzyła szerzej swoje brązowe oczy - No przecież, jesteś z bogatej i ważnej rodziny. To nie jest nic dziwnego, że współpracujecie...
- Nie będę odpowiadać za to kim jest moja rodzina okej?! - popatrzyłam oskarżycielsko na latynoskę - jak widać i tak się nie dogadamy. Portal jest zniszczony i raczej nic nie zdziałamy. Utknęłyśmy tu i to by się nigdy nie stało gdybyś mi po prostu oddała ten portal!
- Nie doszło by do tego gdybyś się na mnie nie rzuciła! -brunetka poczerwieniała ze złości na twarzy - To wszystko, co się przed chwilą wydarzyło to tylko i wyłącznie twoja wina!
- Dobra, nieważne - mruknęłam pod nosem, spuszczając wzrok - lepiej chyba będzie, gdy każda z nas pójdzie w swoją stronę. I tak się nie dogadamy, a z tobą raczej nie wymyślę niczego sensownego.
- Nie znasz nawet tego świata! Gdzie ty niby zamierzasz iść?! - krzyknęła za mną dziewczyna, gdy zaczęłam iść w stronę ścieżki do lasu.
- Gdziekolwiek byle z daleka od ciebie!
Szybkim krokiem ruszyłam przed siebie, nie zwracając uwagi na Luz, która jeszcze coś do mnie wołała.
Co z tego że nie znam tego świata?! Ja w przeciwieństwie do Luz na pewno sobie poradzę!
Niestety, ale nie było to takie łatwe jak wcześniej myślałam. Po pierwsze, zaczął wiać straszny wiatr i zrobiło się zimno, co było w mojej sytuacji mało komfortowe. Na sobie cały czas miałam mundurek z Hexside, co spotykało się z kilkoma dziwnymi spojrzeniami od tutejszych ludzi. Co ciekawe, wszyscy wyglądali jak Luz. Mieli okrągłe uszy i typowe dla ludzi ubranie. Strasznie się wyróżniłam na ich tle. Szczególnie moje szpiczaste uszy, których nie udało mi się na żaden sposób ukryć.
Szłam w sumie dość długo do nikąd. Może gdyby była tu ze mną Luz to byłoby mi łatwiej?
Nie. Nie potrzebuję pomocy jakiegoś człowieka. Chociaż w sumie… w jednym Luz niestety miała rację. Nie znałam tego świata. Nie znam nawet tutejszych mieszkańców, więc...jak miałabym sobie poradzić?
Przez jakiś czas myślałam nad opcją zapytania kogoś o pomoc, ale po kilku dość krzywych spojrzeniach od strony ludzi stwierdziłam, że to chyba nie najlepszy pomysł. Na Wrzących Wyspach pewnie nie byłoby różnicy. W moim świecie praktycznie każdy by chciał kogoś przekupić czy też oszukać.
Ten świat był inny. Dziwny. Praktycznie każdy człowiek gdzieś się spieszył albo ignorował wszystko i wszystkich, idąc po prostu przed siebie. Jeśli więc tak wyglądają ludzie to czym tak właściwie jest Luz? Ona jako jedyna chyba na tym świecie jest wiecznie radosna i szczęśliwa.
- Przepraszam? Wszystko w porządku? - na dźwięk obcego głosu podskoczyłam.
Odwracając się za siebie zobaczyłam faceta coś około po czterdziestce. Miał brodę, a ubrany był w dużą szarą bluzę i brudne dżinsy.
Chyba to dość typowy człowiek, bo za przyjaźnie nie wyglądał.
- Eeee tak...tak...ja właśnie...szłam eee - starałam się myśleć na szybko - do sklepu.
- Może ci pomóc?
- Nie, naprawdę nie trzeba - posłałam mu wymuszony uśmiech, po czym szybkim krokiem skierowałam się w stronę pobliskiej alei.
Jeśli wszyscy ludzie w tym świecie tacy są to chyba za długo tu nie przetrwam.
W pewnym momencie doszłam do jakiegoś parku. Zrobiło się jeszcze chłodniej i nie miałam już sił aby nigdzie iść więc jedyne co mi pozostało to usiąść na ławce i marznąć. W pewnym momencie pomyślałam, że dobrym pomysłem byłoby wyczarować jakiś ogień czy coś, jednak moje czary tu nie działały. Może to była kwestia tego że byłam jeszcze stosunkowo młoda i moja magia nie była jeszcze na tak wysokim poziomie aby się tu rozwinąć.
Nikogo nie było w pobliżu, a jedynie jakieś dziwne upierzone latające pseudo szare ptaki siedziały na drzewach i mnie obserwowały. Skuliłam się na ławce myśląc nad moją sytuacją. Nie była ona za ciekawa. Nie wiedziałam gdzie dokładnie jestem, zostałam sama i co najważniejsze i zarówno najgorsze - nie miałam pojęcia jak wrócić z powrotem na Wrzące Wyspy. To Luz miała i tak potrzaskany klucz do portalu, ale co my z nim zrobimy? Samo sklejenie raczej nie pomoże. To jest magiczny artefakt a nie byle jaki klucz do domu.
- No to genialnie Amity....- westchnęłam sama do siebie - to chyba jednak jest po części moja wina....
Oparłam głowę o kolana już totalnie się załamując. Jeśli na tym świecie jest ktoś kto ma aż tak masakryczną sytuację jak ja - niech rzuci kamieniem.
- Widzę, że jednak przyznajesz się do błędów - powoli uniosłam wzrok na postać która stała przede mną - nawet nie chcesz wiedzieć jak długo cię szukałam i jakie miałam już scenariusze - Luz uśmiechnęła się delikatnie do mnie, podając mi rękę.
- Ty mnie.... szukałaś?- zapytałam zdziwiona postawą dziewczyny.
- Może i jestem nadal na ciebie zła, ale to nie oznacza, że mam cię zostawić na pastwę świata, którego kompletnie nie znasz.
- W takim razie, dokąd chcesz iść i co chcesz zrobić? - wstałam z ławki podchodząc do Luz.
- Pójdziemy do mnie.
Dom Luz okazał się bardzo przytulny. Był pięknie urządzony i to w typowo rodzinnym stylu. Była tu duża kanapa, przytulny dywan, kuchnia urządzona jak z bajki i nawet w holu można było już wyczuć rodzinną atmosferę. Co ciekawe, miałyśmy go na wyłączność, ponieważ jej mama wyjechała na miesiąc w sprawie swojej pracy. Plusem również był fakt, że Luz nie posiadała zbytnio sąsiadów, więc chyba nikt nie będzie zbytnio zwracał uwagi na to, że zatrzymamy się tu same na dłuższą chwilę. Ułatwiało to w sumie co nieco sprawę.
Gdy tylko chwilę odpoczęłam przy kubku gorącej czekolady, Luz przyniosła mi ciepłe ubrania. Pomimo tego, że praktycznie nie rozmawiałyśmy to i tak czułam się o wiele spokojniej i lepiej niż na ulicach tego zwariowanego świata.
- Tu masz trochę moich ubrań na przebranie. Będziesz musiała je chyba nosić, aby nie wyróżniać się wśród innych ludzi.
- Dzięki - wzięłam do ręki stertę ubrań, które podała mi Luz - dlaczego nagle stwierdziłaś, że jednak warto mnie przygarnąć i zacząć jakąś współpracę?
- Może i z początku byłam zła...w sumie to nadal trochę jestem. Jakby nie patrzeć to właściwie przez ciebie tu jesteśmy - na te słowa spuściłam wzrok na podłogę - dlaczego to zrobiłaś? Po co ci portal do mojego świata?
Przez chwilę milczałam. Nie chciałam mówić Luz o całej prawdzie. Już i tak wiedziała że chciałam go dać cesarzowi i lepiej aby na tym to się tak zakończyło.
Nie chcę, aby była jeszcze bardziej na mnie zła, a już szczególnie nie chce ponownie wylądować sama na ulicy.
- Powiedzmy, że był mi on po prostu potrzebny aby spełnić czyjeś wymagania. Wiem, że postąpiłam głupio. Przepraszam - odpowiedziałam wymijająco wpatrując się na twarz Luz, która nie okazywała żadnych oznak złości - to nie jest jednak teraz istotne. Istotne jest to, że obydwie musimy wrócić na Wrzące Wyspy.
- Aby tam wrócić musimy naprawić klucz - westchnęła latynoska pokazując złamany klucz - nie będzie to też za łatwe...nie wiemy czy walizka również nie uległa jakimś uszkodzeniom, jednak mam nadzieję że Eda coś na to poradzi.
- A co my możemy zrobić?
- Musimy znaleźć sposób na naprawę klucza. Nie mam pojęcia jak to zrobimy, ale nie możemy siedzieć bezczynnie.
Spojrzałam za okno. Skoro naprawa tego klucza nie będzie za łatwa, to pewnie tu na trochę zostaniemy. Pytanie: na ile?
Dobrze by było wrócić na Wrzące Wyspy jeszcze przed powrotem mamy Luz. Pytanie czy do tego czasu damy radę naprawić klucz do portalu?
- Cóż, robi się już trochę późno - stwierdziła Luz po dłuższej chwili milczenia - może jutro nam się uda coś wymyślić, a póki co dobrze by było pójść spać. Poszukam jakieś kołdry dla ciebie.
Luz udała się na górę, podczas gdy ja zaczęłam przeglądać ubrania od niej.
Była wśród nich również pidżama. Co ciekawe miała ona nadruk z "Dobrej wiedźmy Azury". Ciekawe. Z Luz już przedtem udało mi się o tej serii rozpocząć ciekawą rozmowę. Może i teraz warto o tym trochę pogadać? W końcu, mamy od teraz współpracować. Bez dobrego kontaktu może to się nie udać a skoro Luz jest fanką tej serii, to jest szansa że będziemy miały choć jeden wspólny temat.
W momencie gdy akurat już miałam odkładać koszulę od piżamy, na dół zeszła Luz.
- Nie wiedziałam, że istnieje takie coś jak piżama z "Dobrej wiedźmy Azury"...
- No pewnie, że istnieje! Mam jeszcze jedną taką, a na górze mam chyba wszystkie rzeczy związane z Azurą! - Luz rozmarzyła się na chwilę - a co powiesz na to abym ci tą moją kolekcję pokazała?
- Eee... no dobra.
- O jejkuś. wspaniale!!! - tym razem Luz zaczęła już skakać jak piłka - mamy tyle rzeczy do obgadania! Chodź na górę!
Dziewczyna pociągnęła mnie za rękę w stronę schodów. Przez chwilę nie wiedziałam zbytnio co się dzieje i dostałam lekkich zawrotów głowy, ale po sekundzie gdy byłyśmy już w jej pokoju, zawroty głowy minęły.
Pokój Luz prezentował się… cóż, całkiem przytulnie. Na biurku, które stało obok łóżka było porozrzucane mnóstwo wszelakich rzeczy. Były tu kredki, książki, zeszyty i piórnik, z którego wylatywało całe wyposażenie. Na półce obok łóżka stała cała seria "Dobrej wiedźmy Azury", a na ścianie wisiały plakaty oraz lampki, które dodawały temu miejscu uroku. Okno miała idealnie nad łóżkiem i dodatkowo w rogu stała szafa z ubraniami. Gdzieniegdzie walały się przeróżne pluszaki. Pokój jak z bajki mogłabym wręcz powiedzieć.
- Ładnie tu masz - stwierdziłam, siadając na łóżku - przytulnie...
- Naprawdę tak uważasz? - Luz zdawała się być z lekka zdziwiona - gdy tylko kogoś tu przyprowadzałam to mówił, że jest tu albo za dziecinnie albo że panuje tu chaos. Po części chyba muszę się zgodzić.
- Moim zdaniem masz tu fajnie - nie wiadomo czemu, ale chciałam ją trochę pocieszyć.
Luz uśmiechnęła się do mnie ciepło po czym sięgnęła do półki po książkę.
Usiadła tuż obok i otworzyła ilustracje z książki, na której Azura i Hekate walczyły ramię w ramię.
- Uwielbiam tę scenę - zaczęła brązowooka, wpatrując się w obrazek - pomimo ich sprzecznych charakterów i różnych innych przeciwności potrafią współpracować. Poza tym, byłyby cudowne jako para!
- Fakt, ich związek byłby naprawdę udany - uśmiechnęłam się również, biorąc książkę do ręki.
- Myślę, że my też będziemy musiały tak jak one pogodzić różne sprawy i zacząć współpracować. Walczyć w ramie w ramie, a nie przeciwko sobie...
- Tak...naprawdę przepraszam i jest mi przykro że tu wylądowałyśmy....- westchnęłam, podkurczając nogi.
- Wiem, ale teraz musimy zacząć myśleć nad tym jak wrócić z powrotem na Wrzące Wyspy - mówiąc to Luz wyciągnęła z kieszeni złamany klucz - wątpię, aby od tak dał się skleić a i tak póki co nie działa. Nie masz może pojęcia jak naprawia się magiczne klucze?
- Gdyby była tu gdzieś biblioteka to może udałoby mi się przyrządzić coś, co naprawi ten klucz, jednak-
- W ludzkim świecie też są biblioteki! Niedaleko mojego domu jest taka jedna do której możemy iść! - powiedziała z ekscytacją.
- Bez urazy, ale...ludzie raczej nie piszą książek o tym jak poskładać magiczne klucze z innego świata...
- W bibliotece natknęłam się kiedyś na dziwny dział, było tam pełno dziwnych książek opisujących rzeczy jak nie z tego świata. Różne demony i inne takie. Jestem pewna, że tam coś znajdziemy, czuję to! - powiedziała Luz z pewną miną.
- Cóż, warto spróbować. I tak nie mamy zbytnio innego wyboru, więc jutro możemy się tam wybrać.
- Zobaczysz, jeszcze polubisz ten świat!
- Sama nie wiem...nie wydaje się on póki co przyjazny....
- Kwestia przyzwyczajenia, może uda mi się go pokazać od tej lepszej strony, ale póki co, zajmiemy się sprawą poskładania tego klucza.
- Dobry pomysł - uśmiechnęłam się do niej, ledwo powstrzymując ziewanie.
Luz też wydawała się już trochę zmęczona. Położyła się na łóżku koło mnie, ledwo powstrzymując sen.
- Wiesz Amity, może jeszcze uda nam się zaprzyjaźnić? Jesteś chyba inna niż z początku myślałam...- wymamrotała Luz przymykając zmęczone powieki.
- Dzięki....chyba...
Ziewnęłam po raz ostatni, po czym zamknęłam oczy, oddając się w krainę Morfeusza.
☁︎꧁꧂☁︎
Witam was serdecznie w trzecim rozdziale (ᵔᴥᵔ)
Jak tam po pierwszym dniu szkoły? Ja osobiście umieram po wstawaniu o 5:30 ale jutro na szczęście tylko 2 lekcje i wolność. Nie zmienia to faktu że strasznie dziwnie się czuję przechodząc koło najstarszych uczniów xdd a pani od geografii mnie czasami przeraża...słowo "konturówka" mi wystarczyło abym miała dość xd poza tym obawiam się że mieszka gdzieś blisko mnie...zna stajnie do której chodzę...jechała ze mną tramwajem chyba ...help xD
Jak chcecie to z chęcią też poczytam jak wam życie mija ʕ º ᴥ ºʔ
A teraz żegnam i pozdrawiam ❤️
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro