Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

13 - stracone zaufanie

Tutaj na górze nuta klimatyczna do rozdziału jakby ktoś chciał ʕ ꈍᴥꈍʔ

Rezydencja rodziny Bligh

Alador właśnie skończył naprawę portalu z którym zmagał się już przez dłuższy czas. W końcu, udało mu się sprawić aby głębokie rozcięcie na walizce zniknęło oraz żeby portal sprawnie i szybko się otwierał. Wiedział że jeszcze dzisiaj uda im się sprowadzić córkę spowrotem do domu jednak niepokoił go fakt że Cesarski Sabat ma być przy tym wszystkim. Wiedział że będą chcieli oddać portal cesarzowi ale uważał to za nieuczciwe wobec Sowiej Damy. Wierzył że jego rodzina zawsze dotrzymuje obietnic ale...cóż, tu się jednak mylił.

- Portal jest już skończony? - niespodziewanie do pokoju weszła Odalia.

- Tak, jeszcze dzisiaj będziemy mogli sprowadzić Amity do nas - odpowiedział brunet wycierając ręce od pracy.

- Doskonale, gdy tylko Cesarski Sabat przybędzie postaram się połączyć z Amity za pomocą naszych naszyjników - mówiąc to zielonowłosa dotknęła swojego klejnotu na naszyjniku - przekaże jej że jesteśmy gotowi z jej powrotem i że może użyć już klucza.

- Naprawdę chcesz mieszać Amity w sprawy Cesarskiego Covenu? - zapytał z niepewnością Alador.

- Nasza córka ma naprawdę spory potencjał aby kiedyś stać się jego częścią - odpowiedziała krótko niebieskooka - chodźmy już lepiej w umówione miejsce. Cesarski Sabat zapewne na nas czeka.

Alador niechętnie podał żonie portal po czym ruszył za nią. Razem z członkami Cesarskiego Sabatu mieli się spotkać na wytyczonej polanie. Sowia Dama również miała przyjść, tyle że ona nic nie wiedziała o ukrytych strażnikach w pobliskim lesie którzy czekali tylko aby przejąć portal w swoje ręce.

Zgodnie z umową spotkali się tam równo o dwunastej. Eda czekała na państwo Blight razem z niewielkim demonem który z wyglądu przypominał trochę psa. Przy szybkiej ocenie Odalia stwierdziła że raczej nie będzie on żadnym groźnym  przeciwnikiem.

- Jak rozumiem, udało wam się naprawić portal - Eda bez żadnego przywitania przeszła od razu do konkretów.

- Oczywiście - Odalia uśmiechnęła się do niej prezentując naprawiony portal - teraz wystarczy tylko że skontaktujemy się z Amity aby razem z twoim człowiekiem otworzyły portal za pomocą klucza.

- A potem portal trafi spowrotem do mnie, tak? - siwowłosa przymrużyła oczy podczas gdy Odalia odchodziła na bok aby skontaktować się z córką.

- O nic się nie musisz już martwić...

Zielonowłosa dotknęła kamienia na naszyjniku po czym starała się skontaktować ze swoją córką.

Amity

Nadszedł ten dzień. Dzień kiedy ja i Luz wrócimy spowrotem na Wrzące Wyspy.
Pomimo tego że naprawdę spodobał mi się tu pobyt, miejsca oraz tutejsze atrakcje, to obydwie wiedziałyśmy że musimy już wracać do tamtego świata.

Szczerze w głębi serca mimo wszystko wierzyłam że być może uda nam się tu już za niedługo wrócić aby Luz mogła mi pokazać resztę tego świata. Chciałabym z nią spędzić jeszcze kiedyś czas na tego typu przygodach. Gdy tylko o tym pomyśle czuje się tak jakbym miała zaraz dostać ataku serca.

- Jak tam emocje przed powrotem? - zapytała Luz dopinając swój plecak tym samym chowając już ostatnie rzeczy.

Szczere? To jeszcze nigdy nie byłam tak zdenerwowana powrotem do domu.
Nie mogłam jednak dać po sobie tego poznać. Muszę być przecież silna dla Luz.

- Jakoś się trzymam - odpowiedziałam wymijająco - myślisz że to nam się uda?

- Musi! - latynoska popatrzyła na mnie z iskierkami w oczach - o Jezu zapomniałam z góry telefonu! Zaraz będę! - oprzytomniała brunetka i z prędkością światła pobiegła na górę.

W tym czasie postanowiłam upewnić się czy aby na pewno wszystko inne zabrałyśmy.

Te czynność przeszkodziło mi dziwne wibrowanie mojego naszyjnika.
Szeroko otworzyłam oczy widząc jak zaczyna się błyszczeć gdy stanęłam bliżej klucza. Najwidoczniej emanował dość sporą ilością magii która jakimś cudem urochomiła na nowo mój naszyjnik.
Wiedziałam jednak że to, nie oznaczało niczego dobrego.

- Amity? Amity odezwij się! - w głowie usłyszałam słowa mojej mamy która prawdopodobnie próbowała się ze mną skontaktować.

- M-mamo? - dotknęłam drżącą ręką wisiorka.

- Jak dobrze, już myślałam że ten człowiek ci coś w tym świecie zrobił - powiedziała z nutką kpienia - przechodząc jednak do konkretów to radzę ci teraz słuchać uważnie tego co zamierzamy zrobić . Za chwilę otworzysz za pomocą klucza drzwi od portalu który jest już naprawiony. Gdy tylko przejdziesz przez portal masz natychmiast przejąć walizkę oraz klucz W razie kłopotów, pomoże nam Cesarski Sabat. Wszystko jest już gotowe...czekamy tylko na ciebie.

Na te słowa poczułam jak moje serce zamarło. Wiedziałam że moja matka będzie coś kombinować ale nigdy bym nie przypuszczała żeby posłużyła się do tego w tak dużej mierze mną.
Co pomyśli Luz gdy się o tym wszystkim dowie!?

- Nie - powiedziałam stanowczo - nie będę w tym uczestniczyć i nie zamierzam ci w niczym pomogać - odpowiedziałam chwytając za naszyjnik aby przekazać tę informację.

- Cóż...ujmę to więc w ten sposób, jeśli nam nie pomożesz w zdobyciu tego portalu to Cesarski Sabat doskonale będzie wiedział jak wykorzystać tego człowieka od Sowiej Damy - poczułam jak cała sztywnieje - oni potrafią bardzo dobrze zdobywać to czego chcą...przemyśl więc czy chcesz to załatwić po dobroci czy też w bardziej...brutalny sposób...

Po tych słowach poczułam jak moc klejnotu słabnie. Wszystko jak dla mnie w tamtej chwili się po prostu rozpadło.
Poczułam jak kręci mi się w głowie więc postanowiłam się czegoś chwycić aby nie stracić równowagi.

Usiadłam na kanapie powoli wszystko analizując. Jeżeli ja nie zdobędę portalu to Cesarski Sabat zmusi Luz do wydania go. Nieważne w jaki sposób by to zrobili, nie chciałam aby jakkolwiek krzywdzili moją Luz. Ale...co ona sobie pomyśli gdy to ja ukradnę portal? Znienawidzi mnie...to pewne...
Poczułam jak do moich oczu napływają łzy jednak bardzo szybko je zatrzymałam słysząc jak Luz schodzi już na dół.

- Znalazłam już go! - latynoska radośnie pokazała mi trzymany przez nią telefon - możemy otwierać portal! - mówiąc to nacisnęła na klucz.

Coś przez chwilę zaskrzeczało, błysnęło aż w końcu przed nami pojawił się w swojej pełnej okazałości portal na Wrzące Wyspy. Świecił bardzo jasno i nie było widać co się za nim czai. Ja jednak wiedziałam,musiałam jakoś powstrzymać Luz przed przejściem przez portal. Problem był jednak w tym, że kompletnie nie wiedziałam jak.

- Wszystko w porządku Ami? - zapytała brunetka chwytając mnie za rękę.

- Nie możemy przejść przez portal Luz! - powiedziałam stanowczo ściskając ją mocno za rękę.

- Co? Dlaczego?

- To jest...ja-

Nie wiedziałam jakby logicznie jej to wszystko wytłumaczyć tak aby to dobrze zrozumiała. Wszystko tu działo się po prostu za szybko. Potrzebowałam czasu ale nie miałam jak go pozyskać.

- Pracowałyśmy tak długo nad naszym powrotem! Nie możemy się teraz wycofać - mówiąc to zrobiła krok w stronę portalu.

- Luz nie!

Było już jednak za późno. Luz pociągnęła mnie za sobą przez co obydwie przeszłyśmy przez portal trafiając spowrotem na Wrzące Wyspy.

Dosłownie po sekundzie poczułam jak upadam na trawę i uderzam głową o ziemię przez co przez chwilę  próbowałam przeanalizować co się dokładnie stało. Gdy tylko obraz wokół mnie się wyostrzył dostrzegłam przed sobą moich rodziców, Sowią Damę oraz Kinga. Po dosłownie sekundzie poczułam jak ktoś zaciska moją rękę.

- Udało się! - Luz uśmiechnęła się radośnie.

Wiedziałam jednak że to jeszcze nie koniec. Stanęłam przed najtrudniejszym wyborem w moim życiu. Jeśli teraz pobiegnę do portalu wyrywając przy okazji z ręki Luz klucz to czy kiedykolwiek mi to wybaczy? Nie. Zdecydowanie nie, ale ja nigdy bym sobie nie wybaczyła gdyby to jej coś się stało.
Wiedziałam co muszę zrobić.

Czym prędzej wstałam i przechwyciłam klucz który trzymały Luz po czym czym prędzej pobiegłam w stronę portalu przejmując go.

- Łapy z daleka od portalu! - Sowia Dama już chciała rzucić w moją stronę jakieś zaklęcie jednak niespodziewanie zza krzaków wyskoczyła cała armia Cesarskiego Sabatu.

Szybko pobiegłam w stronę moich rodziców stając obok nich i patrząc jak siwowłosa próbuje odparować ataki.

- Amity!? - Luz popatrzyła na mnie w szoku - to tylko żart tak? Oddasz mi ten portal? Prawda!? - latynoska miała łzy w oczach.

Chciałabym żeby tak było jednak gdy tylko popatrzyłam w stronę mojej matki wiedziałam że już odwrotu nie będzie.
Posłałam jej tylko swoje typowe spojrzenie na które zwiesiłam głowę i przycisnęłam portal mocniej do piersi.

- Przykro mi Luz...tak trzeba - odpowiedziałam ledwo powstrzymując łzy - to...dla twojego dobra...

Po tych słowach dziewczyna pokręciła tylko głową i wściekła ruszyła prosto w moją stronę jednak jej atak dość szybko został przerwany przez chłopaka w złotej masce.

- Ze spokojem człowieku...jeśli chcesz aby twojej mentorce nie stała się żadna krzywda, to radzimy się wam wycofać...

Luz stanęła patrząc w stronę Edy i Kinga którzy próbowali odgonić od siebie ludzi od cesarza jednak ich działania były na nic. Mieli tu znaczącą przewagę przez co siwowłosa nie wyrabiała z rzucaniem zaklęć. Golden Guard spojrzał na mnie robiąc krok w moją stronę. Dla bezpieczeństwa rzucił jeszcze zaklęcie które unieruchomiło Luz w jakieś dziwnej bańce przez co nie mogła ruszyć dalej do boju.

- Twoja pomoc Cesarskiemu Sabatowi panno Blight doprawdy nam się dzisiaj przydała - niemal mogłam zobaczyć ten jego złowrogi uśmiech spod złotej maski - twoja pomoc zostanie zapamiętana i w przyszłości dobrze nagrodzona, a teraz poproszę portal - mówiąc to wyciągnął w moją stronę swoją dłoń.

- Proszę...nie...- spojrzałam na Luz która desperacko próbowała jakoś wydostać się z banki.

Teraz byłam już pewna że mnie za to znienawidzi. Prawdopodobnie nawet jeśli powiem jej prawdę to i tak wątpię czy po tym wszystkim mi jeszcze uwierzyła.
Jednak co poradzić na to jeśli chce się kogoś chronić, jeśli nam na tej osobie zależy?

Ze spuszczoną głową i odwracając wzrok podałam mu walizkę oraz klucz starając się zagłuszyć jakoś desperackie krzyki latynoski.

Golden Guard obejrzał walizkę bardzo dokładnie aby zapewne upewnić się czy wszystko jest w porządku. W końcu, gdy miał już absolutną pewność wyjął swoją laskę i wzbił się w górę podając klucz jednemu ze strażników.

- Kończyny na dziś! Mamy to co chcieliśmy! - zawołał do reszty swoich sojuszników po czym przeteleportowal się a wszyscy ruszyli za nim.

Gdy tylko strażnicy puścili Edę ta ruszyła do boju. Wtedy ponownie zaczęła się walka tyle że tym razem Sowia Dama była już zbyt zdesperowana. Z łatwością przejęła klucz od jednego ze strażników który wyleciał po chwili w powietrze.
Golden Guard obserwował z szokiem na zaistniałą sytuację jednak był teraz pewny że on będzie następny na celowniku. Wydał więc czym prędzej rozkaz do odwrotu po czym szybko odleciał na swoim kiju wraz z walizką.

Stałam po środku polany czując jak do moich oczu napływa coraz więcej łez.
Co teraz mam zrobić? Próbować wytłumaczyć wszystko Luz czy sobie pójść? Odpowiedz jednak przyszła sama gdy poczułam jak koło mnie przelatuje kula ognia.

- Jak mogłaś to zrobić!? - dosłownie kilka metrów przedemną stała wściekła Luz, najwidoczniej czar przestał już działać - ufałam ci! Myślałam że jesteśmy przyjaciółkami, tyle znaczy dla ciebie nasza przyjaźń!? - krzyczała ze łzami w oczach.

Wiedziałam że ją zraniłam ale musiałam to zrobić, to dla jej dobra!

- Oszukaliscie mnie! - Sowia Dama również była wkurzona po tym wszystkim.

- To już nie nasza wina że nasza córka postanowiła postąpić posłusznie, prawda Amity? - mówiąc to matka położyła mi swoje ręce na ramionach.

- Nie wierzę że po tym wszystkim...jak ja w ogóle mogłam ci kiedykolwiek zaufać?

- Luz to nie tak jak myślisz...

- I pomyśleć że mi kiedykolwiek na tobie zależało? Żałosne...prawda? - dziewczyna odwróciła się do mnie kierując się powoli za swoją mentorką która zbulwersowana postanowiła opracować swój plan zemsty w drodze do domu - noprawde liczyłam że się zmieniłaś. Że mimo wszystko  tobie też na mnie zależy... Już zawsze miałaś być przy mnie a ja przy tobie, pamiętasz?

- Chce być przy tobie Luz, naprawdę...

- Teraz to już niemożliwe Amity... zniszczyłaś wszystko - po tych słowach latynoska odeszła zostawiając mnie samą.

Poczułam jak cały mój świat pęka. Upadłam na kolana już nie powstrzymując łez. Luz ma rację, zniszczyłam tu wszystko, dosłownie wszystko co udało nam się przez ten czas między nami wybudować.
Upadając, kwiat we włosach który mi podarowała Luz spadł prosto w moje dłonie. Ostatnia rzecz dzięki której będę mogła poczuć jakąś bliskość od niej oraz fakt że tak naprawdę mnie tu nie zostawiła? Już nigdy nie będzie chciała ze mną rozmawiać...już nigdy do mnie nie podejdzie, nie pocieszy ani już nigdy nie przytuli.

- Chodźmy już Amity - matka podeszła do mnie patrząc z góry - nie mów mi że w jakikolwiek sposób zależało ci na tym człowieku? - zaśmiała się na co ja poczułam jak jeszcze bardziej mnie to wszystko rani - postąpiłaś słusznie i to najważniejsze. Wracajmy do domu, tam porozmawiamy. A już szczególnie o tych twoich włosach. Trzeba z nimi coś za jakiś czas zrobić...

Wstałam na nogi i cały czas ze spuszczoną głową stanęłam przed rodzicami po czym ruszyłam z nimi w stronę naszej rezydencji aby tam móc dalej pogrążyć się w swoich smutkach i bólu który zadalam nie tylko sobie ale także i Luz.
Nic już nie naprawi tego co zrobiłam Luz. Stracić zaufanie do kogoś to chyba najgorsze co może się w życiu stać....

☁︎꧁꧂☁︎

Rozdział zakończony dość chamskim Polsatem no ale cóż 😌 trochę zwrotu akcji co do powrotu na Wrzące Wyspy ale jak podejrzewam, większość z was i tak się zapewne tego spodziewała.
Powolutku zbliżamy się tych końcowych ostatecznych rozdziałów gdzie będzie się już działo.
No ale to jeszcze trochę.

A tymczasem żegnam i pozdrawiam ❤️

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro