Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

1 - umowa

Amity

Czuliście się kiedykolwiek samotni? Skrzywdzeni? Tak jakby każdy na tym świecie was po prostu opuścił?

Cóż, jeśli nie to zazdroszczę. Niewielu ludziom udaje się tego nie doświadczyć.

Każdy na swojej ścieżce życia zetknie się kiedyś z samotnością lub inną krzywdą.

Niestety chyba tylko ja miałam takiego pecha, że mnie samotność dręczyła już od początku, nawet tuż po narodzinach.

W wieku przedszkolnym to rodzice mi wybrali przyjaciół, z którymi miałam się przyjaźnić. Nie chcieli bowiem, abym zadawała się nie z tym towarzystwem, co trzeba. Wszystko byłoby okej, gdyby nie fakt że moje "przyjaciółki" nie były jak dla mnie prawdziwe. Wolałam się przyjaźnić z kimś innym, jednak rodzice twardo mi za każdym razem odmawiali.

Później w szkole również nie miałam wyboru. Cały czas rodzice kazali mi zadawać się z tymi samymi osobami i nie zbliżać się do tych "słabszych".

Dodatkowo, za każdym razem musiałam  być ze wszystkiego najlepsza. Same szóstki i zero spóźnień lub tym bardziej nieobecności. Wszystko musiało być idealnie.

Szkoda tylko, że ja nie mogłam taka być. Nie chciałam być idealna.

Moje życie to naprawdę niezła katorga. Nie mam ani chwili wytchnienia czy też swobody. No, może nie licząc moich małych wypadów do biblioteki, jednak, to nie to samo, co wyjście z przyjaciółmi. Prawdziwymi przyjaciółmi.

Wszystko jednak miał odmienić jeden dzień. Dzień w którym spotkałam osobę, która zmieniła moje życie o 360 stopni. Zacznijmy jednak od samego początku...

Był to całkiem normalny i nudny poranek. Szłam do szkoły, taszcząc przy okazji część moich książek. Drugą część trzymała za mnie abominacja, którą stworzyłam.

Nie był to dla mnie problem. Byłam z tego dobra, jak praktycznie ze wszystkiego.

Gdy szłam tak w stronę szkoły, w pewnym momencie usłyszałam czyjąś rozmowę. Po głosach stwierdziłam, że to dwie dziewczyny. Jeden głos oczywiście był mi znajomy.

Willow. Drugiego natomiast nie potrafiłam rozszyfrować. Z ciekawości podeszłam parę kroków w ich stronę. Przez chwilę stałam niepewnie, nie widząc co zrobić, jednak wkrótce moja ciekawość zwyciężyła, wychyliłam głowę zza krzaków, aby przyjrzeć się dwójce dziewczyn.

Willow jak zwykle prezentowała się w swoim szaro - zielonym mundurku Hexside. Miała na nosie okulary, a na ramieniu przewieszoną torbę z książkami.

Brunetka obok niej natomiast posiadała cały szary mundurek. Najwidoczniej jest tu nowa. Jednak nie to zwróciło moją uwagę najbardziej. Gdy tylko spojrzałam na jej uszy, nie były one spiczaste jak u wiedźm tylko okrągłe jak u...ludzi.

- Naprawdę można się tam uczyć każdego rodzaju magii?! - ludzka dziewczyna podskakiwała wokół okularnicy.

- Oczywiście, dzisiaj wybierzesz pewnie już dla siebie kierunek. Jestem przekonana, że ci się tu spodoba.

Dziewczyny zaczęły powoli kierować się w moją stronę. Postanowiłam wyjść z kryjówki, aby dowiedzieć się o co tu chodzi. Sami wiecie, nie codziennie spotyka się jakieś ludzkie coś na Wrzących Wyspach.

Wyszłam zza krzaków i jak na zawołanie obie dziewczyny podskoczyły w miejscu i stanęły na mój widok.

Nie wiem czy bardziej ja je przestraszyłam czy też abominacja, która stała tuż za mną.

- Willow, widzę, że znalazłaś sobie jakąś przyjaciółkę. Interesujące - przypatrywałam się brązowowłosej dziewczynie, która stała tuż przede mną.

- Jestem Luz! Luz Noceda! - latynoska uśmiechnęła się do mnie przyjaźnie, co mnie z lekka zdziwiło - a ty?

- Cóż, nie powinnam się dziwić, że mnie jeszcze nie znasz. Jesteś tu nowa tak? - Luz kiwnęła głową - jestem Amity Blight. Tak, ta Amity Blight - podkreśliłam tu swoje nazwisko jak to zawsze kazali mi moi rodzice.

- Eee... nie mówi mi to nic za bardzo...

Spojrzałam na nią spod przymrużonych oczu. No tak, przecież ona jest człowiekiem. To chyba logiczne, że nie będzie mnie w ogóle kojarzyła. Było to w sumie dość ciekawą odmianą.

- Chodźmy stąd Luz - Willow odezwała się pierwszy raz od kiedy się pojawiłam - Amity raczej nie jest osobą, z którą chciałabyś się zadawać.

- Uważaj na słowa - stanęłam im na drodze, patrząc groźnie na okularnice - wiesz dobrze, że potrafię jednym ruchem zniszczyć doszczętnie twoją reputację? O ile jakąkolwiek przedtem miałaś.

Willow spuściła wzrok. Nie chciałam jej tak ranić, jednak wiedziałam też jak muszę w takich sytuacjach postąpić. "Nie pokazuj innym że mogą cię pokonać lub zniszczyć. Zaatakuj pierwsza" - przeleciały mi przez głowę słowa mojej mamy.

- Ej przestań być dla niej taka! - Luz starała się jej bronić, stając tuż przed moją twarzą.

- A co mi zrobisz? Jesteś tylko człowiekiem. Ludzie nie posiadają magicznych zdolności.

- Może i tak, ale ja nie jestem taka jak inni ludzie - powiedziała po czym chwyciła Willow i obydwie mnie wyminęły..

Zostałam teraz już tylko ja i moja abominacja. Ta cała Luz pomimo tego, że jest irytująca to...w sumie jest dość intrygująca. Szczególnie, że jest człowiekiem, który nie wiadomo jak się tu znalazł, co jest chyba największą zagadką. Czy człowiek mógłby mi zaszkodzić w zostaniu najlepsza uczennicą? Nie. Chyba nie. Oni nawet czarować nie potrafią. Jednak czy mógłby mi zaszkodzić w mojej reputacji? Chyba też nie, jeśli będę się trzymać od niego z daleka. Chyba...

Z tego typu myślami podeszłam pod szkołę. Na zewnątrz kręciło się tylko kilkoro uczniów, którzy w pośpiechu starali się odrobić zaległe zadanie domowe lub takich jak moje rodzeństwo, które już opracowywało plan ucieczki. W środku szkoły było jednak trochę bardziej tłoczno. Uczniowie z przeróżnych profili krzątali się po korytarzach, szukając swoich sali lub gawędzili wesoło. Dzień jak codzień w Hexside. Westchnęłam i ruszyłam w stronę sali od abominacji. Nie było tu za dużo uczniów, a nawet jeśli już jacyś byli to i tak nie zwracałam na nich zbytnio uwagi, gdyż w pewnym momencie zauważyłam ponownie tego człowieka. Tym razem Luz szła w towarzystwie dyrektora, który prawdopodobnie szedł ją oprowadzić. Dziewczyna nie zwróciła na mnie zbytniej uwagi, gdyż prawdopodobnie była bardziej zafascynowana otaczającymi ją murami Hexside.

Po co ja w ogóle chce jej uwagi? Jestem Blight! Nie potrzebuję atencji od jakiegoś człowieka! Skarciłam siebie w myślach, zważając na to jakie to było głupie.

Dzwonek zadzwonił, obwieszczając rozpoczęcie lekcji. Razem z resztą uczniów weszliśmy do sali, gdy tylko nauczyciel otworzył nam drzwi.

Zajęłam swoje standardowe miejsce w pierwszej ławce i czekałam aż lekcja się rozpocznie.

Połowa dnia minęła mi w sumie całkiem spokojnie. Zdobywałam dobre stopnie oraz pochwały od nauczycieli. Mój normalny dzień w szkole jak zwykle szedł idealnie jednak w pewnym momencie pojawiła się na mojej drodze pewna przeszkoda. Tą przeszkodą była Luz Noceda. Niestety, ale przez przypadek, idąc po lunch na stołówkę wpadłam prosto na nią, przez co obydwie się wywróciłyśmy, upadając na podłogę.

- Uważaj jak leziesz! - popatrzyłam ostrym wzrokiem na brunetkę, która spojrzała na mnie zaskoczona.

- Heej Amity...- latynoska podniosła się posyłając mi uśmiech - znowu się widzimy…- zaśmiała się niezręcznie.

- Niestety - parsknęłam, również się podnosząc i przyglądając się jej od stup do głowy. Nastolatka przeszła już przez przydział na kierunek jednak - dlaczego masz mundurek we wszystkich kolorach?

- Dyrektor powiedział, że jeśli dam radę to mogę się uczyć każdego z kierunków! - zawołała radośnie podskakując - genialne, prawda?

- Bardziej bym to określiła jako "chaotyczne" - odpowiedziałam oceniająco - cóż, powodzenia. Znając niestety fakt, że ludzie i tak nie potrafią czarować ani nie posiadają żadnych magicznych zdolności...to wątpię, abyś się tu długo utrzymała.

Latynoska spojrzała na mnie z lekka przygnębiona, gdy odchodziłam.

Nie byłam zbyt dobra w kontaktach międzyludzkich. Chyba to widać i to aż za dobrze. Rodzice nigdy nie pozwalali mi się zadawać z gorszymi ode mnie, a już szczególnie moja matka, która kochała mieć nad wszystkim kontrolę.

Byłam pewna, że gdybym nawet postanowiła na jakiś sposób zrozumieć tego człowieka, to i tak ta znajomość skończyłaby się bardzo szybko.
Lepiej będzie trzymać się od niej z daleka.

Po lekcjach postanowiłam od razu udać się do pobliskiej biblioteki. Uwielbiałam tu przesiadywać i spędzać czas w samotności. Tylko ja i książki. Miejsce idealne. Można by nawet rzec, że to moja mała ostoja spokoju. Wzięłam jedną z książek oraz mój pamiętnik,  aby trochę poczytać i się zrelaksować.

Usiadłam na wygodnej pufie w mojej kryjówce, rozkoszując się ciszą i spokojem, gdy nagle usłyszałam rozmowę zza ściany. Chociaż bardziej można by powiedzieć, że to monolog jakieś zagubionej tu osoby.

- No dobra...gdzie tu może być sekcja z eliksirami....- osoba zza ściany ewidentnie nie ogarniała tutejszego systemu.

Wiedziałam, że dobrze byłoby pomóc w odszukaniu odpowiedniego regału, ale i tak było to dla mnie co najmniej irytujące. Nie bez powodu przychodziłam tu na chwilę odpoczynku, prawda?

Westchnęłam i wstałam, wychodząc z mojej kryjówki, jednak gdy tylko spostrzegłam kim jest ta osoba, miałam ochotę od razu się wycofać. Jedynie dwa metry ode mnie stała ponownie ta cała Luz. Jakim cudem my cały czas na siebie wpadamy?! Śledzi mnie czy co?!

- Amity? - latynoska odwróciła się w moją stronę - o jak dobrze widzieć choć jedną znajomą-

- Jeśli skręcisz w prawo i pójdziesz do końca korytarzem to znajdziesz sekcję z eliksirami - przerwałam jej, aby jak najszybciej stąd odejść.

- Och...skąd wiedziałaś, że szukam tej sekcji?

- Po prostu wiedziałam i tyle - poczerwieniałam już lekko zirytowana zachowaniem tego człowieka - właściwie, co człowiek chce szukać w sekcji eliksirów? - zapytałam, unosząc jedną brew.

- Ej! To, że jestem człowiekiem to nie oznacza że nie potrafię czarować! - Luz podeszła o krok bliżej tak, że miałam stąd idealny widok na jej oczy.

- Doprawdy? To jak zamierzasz niby czarować?

- O tak! - mówiąc to nastolatka wyjęła z kieszeni kartkę papieru z jakimś dziwnym rysunkiem, która za pomocą jej dotyku stała się świetlistą kulką.

Spojrzałam na to z lekka zdziwiona. Tego jeszcze nie widziałam. Czarowanie za pomocą magicznych karteczek? Jak to jest w ogóle możliwe?

- Jak ty to zrobiłaś? - zapytałam, nie spuszczając wzroku ze świetlistej kulki.

- Uczę się magii za pomocą glifów - odpowiedziała pokazując mi dziwne rysunki- jak na razie potrafię wyczarować światło i lód - dodała z uśmiechem.

- Widać, że bardzo chcesz stać się wiedźmą.

- Uczy mnie sama Eda Sowia Dama! - Luz wypięła dumnie pierś, przybierając heroiczną pozę.

- Masz na myśli tę kryminalistykę? Tę, którą poszukują na całych Wrzących Wyspach?

- Ona została przeklęta i aktualnie staram się dla niej znaleźć jakieś antidotum, ale...z marnymi skutkami - westchnęła, bawiąc się palcami - dlatego chciałam poszukać czegoś tutaj.

Chęć pomocy Luz swojej mentorce trochę zmiękczyła mi serce. Słyszałam co nieco o tej klątwie, ale nie byłam pewna czy istnieje na to jakiejkolwiek antidotum. Nie byłam specjalistką od eliksirów, ale co nieco tam wiedziałam.

Moja rodzina specjalizowała się co prawda głównie w dziedzinie abominacji, jednak moja babcia kiedyś zdołała mnie nauczyć kilku sztuczek co do eliksirów. Była w nich mistrzynią. Poza tym w dzieciństwie czytałam sporo książek o eliksirach i nawet się zastanawiałam czy nie iść na ten profil jednak...cóż, to już inna historia.

- Eh...nie wierzę, że to robię...- westchnęłam, kierując się w stronę książek o eliksirach.

Luz poszła za mną, przyglądając się w milczeniu, gdy szukałam właściwej książki. Gdy znalazłam odpowiednią książkę zaczęłam ją przeglądać.

- Czego szukasz? - brązowooka przysunęła się do mnie.

W końcu dotarłam na właściwa stronę. Była tu dokładnie opisana klątwa jaką przechodziła mentorką Luz oraz sposób przyszykowania antidotum, które prawdopodobnie powinno pomóc. Kwestią będzie tylko dobra ręka do tego wszystkiego oraz poprawnie wymierzone proporcje.  Luz na pewno takich umiejętności nie posiada, ona ledwo co czarować potrafi...

A gdyby tak zrobić z tego korzyść dla siebie? Ta wariatka na pewno się ode mnie nie odczepi, a jeszcze na dodatek będzie się pewnie chciała zaprzyjaźnić. Więc może by tak gdyby przygotować ten eliksir i tym kupić jej dystans do mnie?

W sumie, genialny pomysł. A matka mówiła że nie mam głowy do interesów.

- No dobra, nie spodziewałam się, że kiedykolwiek do tego dojdzie.. - wzięłam głęboki wdech, zanim ponownie zaczęłam mówić - Mogę ci pomóc wykonać ten eliksir. Potrzeba do niego sprawnej ręki i choć trochę umiejętności, a z dzisiejszych szkolnych plotek słyszałam, że o mało nie wysadziłaś sali.

- To był wypadek! Gdyby nie ta Boscha to może-

- To, co chce powiedzieć to, że mogę ci pomóc z tym eliksirem.

- Naprawdę? - w jej oczach błysnęły iskierki nadziei - tak ci dziękuję Amity! Wiedziałam, że jesteś choć trochę dobra! - mówiąc to dziewczyna mocno się do mnie przytuliła, na co ja poczułam jak się czerwienieje.

- Ale chce coś w zamian - dodałam gdy tylko przestała mnie tulić - gdy tylko zrobię eliksir, to odczepisz się ode mnie raz na zawsze. Mam dość tego, że cały czas mnie zagadujesz i wkurzasz.

Luz spuściła wzrok najwidoczniej lekko zakłopotana. Nie chciałam, aby zrobiło jej się przykro, ale wolałam się w ten sposób się od niej odciąć. Jeszcze zanim zacznę ją lubić.

- No...okej. Gdy tylko mi pomożesz, zostawię cię w spokoju - nastolatka ponownie spojrzała na mnie tym razem z powagą.

- W takim razie przyjdę do ciebie, gdy tylko zdobędę składniki. Jutro po lekcjach wszystko powinno być gotowe.

- Dziękuję.

Nie odpowiadając jej ruszyłam już w swoją stronę, ściskając do piersi książkę o eliksirach. Takie rozwiązanie powinno być najlepsze dla nas obu. Tak... zdecydowanie.

Ja zrobię eliksir dla jej mentorki, a ona będzie szczęśliwa, że udało jej się pomóc.

Chyba to będzie sprawiedliwy układ za cenę odczepienia się ode mnie, prawda?

☁︎꧁꧂☁︎

Pierwszy rozdział nowego ff ʕ ꈍᴥꈍʔ
Czas na kilka dość istotnych informacji które będą ważne więc proszę czytać!!
Bo inaczej dopadnę i nie puszczę.

Po pierwsze - rozdziały zaczęłam już pisać podczas powstawania 2 sezonu TOH przez co niektóre rzeczy nie będą się w 100% zgadzać z oryginałem jednak postaram się aby tych rzeczy było jak najmniej.

Po drugie - jak możecie zauważyć już po tym rozdziale, sposób poznania się Luz i Amity jest inny niż oryginalnie ale to już taki tam szczegół.

Po trzecie - akcja będzie rozgrywała w połowie na Wrzących Wyspach i w połowie w ludzkich świecie ( niektóre rzeczy co do tego dopowiem w następnym rozdziale ale to później )

Po czwarte - rozdziały prawdopodobnie będę dodawać co tydzień w czwartki. Tak jak było w przypadku poprzedniego ff. Nie chcę mieć z tym jakiegoś zamieszania więc myślę że tak będzie okej (ᵔᴥᵔ)

Po piąte - tak. Teraz Amity ma zielone włosy ale kto powiedział że później nie mogą być one fioletowe? ( ͡°ᴥ ͡° ʋ)

A i jeszcze coś o czym zapomniałam wcześniej wspomnieć, cała książkę pomoga mi poprawiać KasiaOlak ʕ ꈍᴥꈍʔ pomaga mi znajdować błędy ortograficzne, interpunkcyjne itp.

To na tyle z takich ważnych informacji.
Mam nadzieję że pomimo że początek nie jest jakiś super to mogę was zapewnić że później akcja się rozkręci.

A teraz żegnam i pozdrawiam ʕ ꈍᴥꈍʔ

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro