Rozdział 2 Skradzione wspomnienia
Amity
Mój telefon nagle zawibrował.
Kiedy sprawdziłam, co tym razem się stało, to okazało się, że to była wiadomość od Willow, w której poinformowała mnie, że samolot Luz ma opóźnienie, które może sięgać do 3 godzin.
- Szlag!- warknęłam.- I co my będziemy robić tyle czasu?- Spojrzałam na brata, który też nie wyglądał na szczęśliwego.
- A na przykład sobie postoimy w korku- wskazał palcem na tworzący się przed nami korek.- Może posłuchamy radia?- zaproponowała, aby nie słuchać kolejnej "genialnej" historii Edrica.
- Ok.- Edric nacisnął na włącznik.- 110,7 fm Non Stop Pop, Non Stop pop.- Rozległo się echo dwójki spikerów.
- Okej mieszkańcy słuchacie teraz Non Stop Pop najlepszy pop każdej epoki. No nie ze wszystkich epok. Nic z epoki wiktoriańskiej. Nic ze średniowiecza oraz nic ze starożytności. Tylko najlepszy pop z ostatnich 30 lat. Nie ważcie się zmieniać stacji!- Głos prowadzącej był bardzo przyjemny dla ucha, co oznaczało, że Edric może spróbować zmienić stację, aby zrobić mi na złość. Sama lubiłam słuchać od czasu do czasu tej stacji, bo puszczali czasem niezłe kawałki.-
Nudaaaaa!- oznajmił Edric i zmienił stację.- Takie jest prawo kierowcy. Ja decyduje czego aktualnie, słuchamy.- Oświadczył dumnie.
- Weekend to czas na zmiany. Wielka wyprzedaż ekspozycji w salonach Ikea trwa. Oferta ważna tylko do niedzieli. Siostrzeniec poprzedniego burmistrza znanego obecnie pod pseudonimem "Belos" został zatrzymany na południu kraju. Zatrzymania dokonano na lotnisku, a jemu mają zostać postawione zarzuty prania brudnych pieniędzy oraz podanie nieprawdy w oświadczeniu majątkowym . A w faktach sportowych powiemy o przebiegu igrzysk w Tokio. Oraz mamy ważne ogłoszenia dla kierowców o rozpoczynającym się dzisiaj remoncie drogi prowadzącej na lotnisko, która potrwa do końca miesiąca. Zostańcie z nami.
- A figę zostaniemy!- Warknął i znów przełączył stację.- Remonty... tylko tego jeszcze brakowało.
- BodyHeat radio na 98.7 fm. Następna nasza piosenka to przebój zespołu Us Cracks PONPON SHIT!- zakomunikował podekscytowany prowadzący.
https://youtu.be/8CwFNFGSQV0
Ostrzegam muzyka ryje mózg!
- Zara co?!- krzyknęłam z przerażeniem w głosie.
Dobrze pamiętałam tę piosenkę, bo mój brat puszczał ją niemal przy każdej okazji. Ian popełnił wielki błąd, że pokazał mu, czym jest CyberPunk 2077, a ta piosenka wypaczyła mojego brata do końca.
Chciałam zmienić stację, ale Edric uderzył mnie w rękę i pogroził palcem no i się zaczęło. Najgorsze 3:35 minut mojego życia. Ja rozumiem, żeby ta piosenka o czymś była, miała jakiś przekaz, ale te słowa nic nie znaczą!
Może coś znaczą, ale dla mnie nie miały za grosz sensu.
Jedyne co mogłam robić to bić głową rytmicznie o szybę i liczyć, że to zagłuszy tę piosenkę. Podczas kiedy Edric bujał się do tej muzyki i za każdym razem śpiewał jej refren. Takie tortury podpadają pod konwencję Genewską. Na szczęście piosenka w końcu się skończyła, ale niesmak pozostał.
Dalsza droga na lotnisko przebiegała bardziej spokojnie. I tylko dzięki zbiegowi okoliczności, jakim był fakt, że Edric dowiedział się o objeździe dzięki czemu, uniknęliśmy przynajmniej 4 godzin bezsensownego stania.
Co prawda staliśmy nieco ponad godzinę, ale przynajmniej dzięki temu mniej będziemy czekać na lotnisku. Reszta drogi była całkiem znośna i gdyby nie to, że Ian miał w samochodzie nawigację, moglibyśmy się zgubić, ale szczęście dzisiaj mi sprzyjało. Cóż... a przynajmniej przez większość dnia.
Inną rzeczą, jaką odczuwałam podczas jazdy, był przeraźliwy upał i gdyby nie klimatyzacja wątpię, czy nasza dwójka przetrwałaby tę podróż, ale widziałam, że ludzi, których mijaliśmy po drodze, unikali nasłonecznionych punktów i trzymali się cieni, ponieważ beton i asfalt tylko potęgowały i tak już nieznośne ciepło, a brak wiatru sprawiał, że przejście kilku kroków było nie lada wyczynem.
Ciotka Iana podjęła w tej sprawie działania, jakimi było zwiększenie liczby drzew i zieleni. Przynajmniej w miejscach, po których ludzie najczęściej się poruszali, a gdzie było to niemożliwe, montowano kurtyny wodne, przez których przejście dawało przynajmniej chwilową ulgę.
Kiedy dojechaliśmy na lotnisko i zaparkowaliśmy samochód, udaliśmy się do punktu gdzie czekało się na przylatujących.
Edric zerknął na plan lotów i szukał samolotu, którym miała przylecieć Luz.
-Samolot z New Delhi pomimo opóźnień wylądował niecałe 15 minut temu- oznajmił Edric. Faktycznie mogło tak być, bo widziałam całkiem sporo osób, które przechodziły odprawę, ale wśród nich nie widziałam Luz, a przez rok nie mogła się aż tak zmienić, a nawet gdyby to znam ją na tyle dobrze, że poznałabym jej charakterystyczne ruchy z daleka.
Nagle przez interkom rozległ się komunikat.
-Osoby mające odebrać Luz Noceda proszone są o udanie się to pokoju ochrony.- Kobiecy głos, obwieścił dość zaskakujący jak dla mnie komunikat.
* W co ty się znowu wpakowałaś?* Pomyślałam i przeszły mnie ciarki po plecach na samą tylko myśl, że mogło to być coś poważnego.
Liczyłam, że Luz nie wpakowała się w jakieś kłopoty przez swoje naiwne podejście do życia i chęć pomocy inny.
Kiedy ja zastanawiałam się, co się stało Edric dowiedział się gdzie mamy iść i poszłam. Po chwili zobaczyłam trójkę ludzi. Kogoś, kto wyglądał na szefa ochrony, jakiegoś gościa w garniturze oraz Ede?
* Co jest?!* Była to pierwsza rzecz, jaką pomyślałam na jej widok, a towarzystwo, z jakim rozmawiała, wcale nie sprawiło, że poczułam się lepiej. Przeciwnie.
- Dzień dobry.- Zagadnęłam. Cała trójka spojrzała na mnie.
- Ach! Amity! Nie wiedziałam, że też tu będziesz.- Odpowiedziała Eda, która zdawała się zadowolona z mojej obecności.
- Willow prosiła, abym odebrała Luz, ale nie wiedziałam, że ty tu będziesz.- Byłam równie zdziwiona, jak ona.
Związek z Luz sprawił, że przeszłam z jej ciotką na ty, bo nie cierpiała, kiedy mówi się jej per pani, tłumacząc to, że czuła się wtedy staro.
Doskonale ją rozumiem, bo niektóre dzieciaki również do mnie zaczynają mówić dzień dobry, a jeszcze niedawno bawiłam się tak jak one...no może nie do końca, ale i tak jest to dziwne.
- Do mnie zadzwonił tu obecny doktor pan...
- dr. Amar Dash. Neuropsycholog.- Mężczyzna dokończył zdanie Edy i wyciągnął w moim kierunku dłoń.
Oczywiście odpowiedziałam na powitanie, ale byłam zaskoczona faktem, co neuropsycholog ma do Luz. Owszem była nieco ekscentryczna, ale bez przesady.
Sam mężczyzna miał typową jak na hindusa urodę. Czarne włosy, ciemna karnacja, ale koloru oczów nie mogłam dostrzec, bo przez okulary, jakie nosił, było ciężko to, stwierdzić, ale wydawał się miły i emanował troską oraz spokojem.
Na oko miał jakieś 40-45 lat, ale w tych czasach ocenianie wieku na oko było dość trudne. Czego świetnym przykładem jest ciotka Iana, która mimo 55 lat na karku trzyma się lepiej niż większość dziewczyn przed 30-stką.
- To wy sobie tu wyjaśnijcie, a ja przyprowadzę pańską pacjentkę doktorze.- Oznajmił strażnik i otworzył drzwi do pokoju, w którym przez ułamek sekundy widziałam Luz.
- Może pan powtórzyć Amity to samo co mnie?- Eda zwróciła się do dr. Amara i chyba liczyła na to, że on wyjaśni mi to lepiej niż ona.
- Cóż...pani przyjaciółka miała wypadek i uderzyła się dość mocno w głowę, co sprawiło częściową amnezję.- Zaczął.- Fizycznie nic jej obecnie nie dolega, ale może nie pamiętać pewnych osób, wydarzeń, miejsc.
- Ale to jej przejdzie prawda?- spytałam przerażona jego słowami i obawiałam się najgorszego. Bałam się, że Luz zapomniała kim jestem i tego, co razem przeżyłyśmy, co było dla mnie straszne.
- Ciężko powiedzieć. Była co prawda 2 tygodnie nie przytomna, ale być może w znajomym środowisku uda się jej odzyskać wspomnienia, albo przynajmniej ich część.
Słowa doktora nie napawały mnie optymizmem, a ja dalej nie wiedziałam, jak wiele zapomniała.- Jak to się stało?- spytałam. Chciałam wiedzieć, poznać szczegóły tego wypadku i może dzięki temu zrozumieć, jak mogło do tego dojść i dlaczego ją to spotkało?
- Nie znam szczegółów, ale mnisi wracający z inną grupą, którzy ją znaleźli, mówili, że wracała po miesięcznym pobycie z sanktuarium Lakshmana.
- Sanktuarium?- ze zdziwienia uniosłam obie brwi, bo Luz nic nie mówiła, że planuje coś takiego.
- Lakshmana, to jedno z bardziej znanych wśród turystów sanktuariów, w których można zostać, jak długo się chce, szuka się tam z reguły odpowiedzi na egzystencjalne pytania. Wiecie kim jesteśmy i te sprawy, a ona wracała do miasta, a z tego co powiedział mi dr Rishi spadła ze szlaku uderzyła głową o skałę. I 2 centymetry więcej i mogłaby pani o niej mówić w czasie przeszłym.- Ostatnie słowa powiedział bardzo poważnym tonem.
Tej ostatniej informacji nie chciałam wiedzieć, ale bardziej mnie interesowało co, nakłoniło Luz wizyty w tym sanktuarium i dlaczego tak długo to trwało?
Owszem wiedziałam, że prochy jej matki udało się rozsypać w ciągu pierwszych trzech 3 tygodni jej pobytu, ale później Luz uznała, że może nie mieć okazji i chciała nieco zwiedzić Azję.
Oczywiście wyraziłam swoje negatywne zdanie, ale ona jak zwykle robiła to na, co miała ochotę i raz w tygodniu, przysyłała mi zdjęcia z miejsc, w których była. Niektóre były naprawdę piękne i żałowałam, że nie mogę być tam razem z nią, ale co miałam zrobić?
Nie mogłam rzucić wszystkiego i ruszyć jej śladem, a może mogłam, ale zabrakło mi odwagi? Wtedy strażnik wyprowadził Luz, która trzymała w jednej ręce uchwyt od swojej podróżnej walizki, a drugą poprawiała swój plecak.
Na jej widok zareagowała impulsywnie, tak jak reaguje się, kiedy nie widzi się kogoś bardzo długo i ten ktoś jest dla ciebie bardzo ważny.
Przytuliłam ją! A kiedy to zrobiłam to kątem oka, dostrzegłam na jej głowie przynajmniej z tuzin szwów, które znajdowały się w miejscu, gdzie zapewne Luz uderzyła głową. Było nawet widać na nich jej zaschniętą krew.
-Cieszę się, że cię widzę!- powiedziałam, przytulając ją, tak jakby miała mi za chwilę uciec, a ja nie chciałam do tego dopuścić. Ona w odpowiedzi poklepała mnie lekko ręką po plecach. A kiedy ją puściłam, spojrzałam na nią i poza tym, że miała nieco dłuższe włosy, to nie zmieniła się nic a nic.
- Cześć.- Powiedziała, lekko się uśmiechając.- Nie spodziewałam się ciebie tutaj.
- Dlaczego?- spytałam zdziwiona jej słowami.- Cóż...nie dogadywałyśmy się najlepiej, ale chciałabym to zmienić.- Odparła.- W sensie zostać twoją przyjaciółką.
- Ja też bardzo bym tego chciała.- Powiedziałam z wymuszonym uśmiechem, ale niech mnie szlag nie było mi wtedy do śmiechu.
- Tutaj są akta medyczne, jakie sporządzili nasi lekarze.- dr. Amar wręczył na ręce Edy teczkę, która była dość gruba.- Zalecam odpoczynek, a wspomnienia powinny z czasem wrócić. Jednak odradzam narażanie siostrzenicy na stres.
Eda pokiwała głową ze zrozumieniem i po wymienieniu grzeczności doktorem wzięła walizkę od Luz i przed wyjściem podeszła do mnie i położyła rękę na moim ramieniu.
- Będziemy w kontakcie- oznajmiła i razem z Luz opuściły lotnisko, a sama Luz odwróciła się w moją stronę tylko raz, aby machnąć mi ręką na pożegnanie.
Nijak nie przypominało to momentu, kiedy żegnałyśmy się rok temu.
- Pani przyjaciółka cierpi na amnezję wsteczną.- Odezwał się nagle dr. Amar.- Ludzie z reguły w większości lub całkowicie odzyskują pamięć, ale dla każdego wygląda to inaczej. Proces ten może przyśpieszyć jakieś znajome miejsce, osoba, potrawa, zapach, wydarzenie. Wszystko, co wpływa na emocje, ale proszę się nie zrażać, jeśli pani znajoma będzie odzyskiwać pamięć wolniej niż pani zakłada, a jeśli miała ukochaną osobę i jej nie pozna, to proszę uprzedzić takową, żeby zbytnio na nią nie naciskała. Najpierw niech zagoi się jej rana na głowie, a później jej wspomnienia stopniowo jakoś wrócą do normy.
Wyjaśnienia dr. Amara były bardzo dokładne, ale nie wiedziałam, czy chcę, aby Luz wróciła do normy sprzed wypadku. Może to jest szansa na nowy początek? Czysta karta dla nas obojga?
- Ja muszę już iść- słowa dr. Amana przerwały moje rozmyślanie.- Życzę szczęścia i powrotu do zdrowia pani przyjaciółki.
-Do widzenia- Powiedział, skinął głową i szybkim krokiem udał się w kierunku punktu odpraw, a ja wróciłam do Edrica. Kiedy oboje byliśmy w samochodzie.
Opowiedziałam mu wszystko, czego się dowiedziałam i o dziwo okazał rzadkie z jego strony zrozumienie. Nie żartował, nie nabijał się, po prostu siedział cicho, a jedynym zdaniem, jakie powiedział, było:
- Przykro mi.
- Mnie też.- Odparłam. Wstydziłam się swojej wcześniejszej myśli. Pamiętałam z opowiadań jak Luz była przy mnie po moim wypadku 7 lat temu i chciała, aby wyzdrowiała, a dzisiaj ja chciałam, aby zapomniała o tym, co razem przeżyłyśmy i to tylko po to, abym to ja poczuła się lepiej.
Było to egoistyczne i głupie myślenie i już więcej nie będę nawet tego rozważać.
Aby nieco odciążyć myśli, postanowiłam włączyć radio i pech chciał, że zaczynała się właśnie piosenka Nine Inch Nails- Hurt, która idealnie pasowała do mojego nastroju.
https://youtu.be/6oGqIfnIAEA
Sama droga powrotna była już znacznie szybsza niż wcześniej, ponieważ godziny szczytu dobiegały końca, ale jakoś średnio mnie to obchodziło.
Słuchałam piosenki i z głową opartą o szybę patrzyłam na zmieniający się za nią krajobraz. Kiedy byliśmy kilka minut od domu, mój telefon zawibrował. Była to wiadomość od Willow, która pytała co słychać u Luz. Ciężko było mi to pisać, ale opisałam jej najdokładniej,, jak potrafiłam to, czego się dowiedziałam.
Cieszę się, że nie musiałam jej tego mówić na głos, bo pewnie nie dałabym rady, bo już pisanie o tym samo w sobie było dla mnie bardzo trudne.
Willow podobnie jak Edric napisała, że jej przykro i pytała, czy może jakoś pomóc, ale ja odpisałam, że na razie musimy poczekać i liczyć, że będzie lepiej, a jeśli nie to wtedy będziemy się martwić.
- Do zobaczenia.- Napisałam, kończąc rozmowę i to akurat, wtedy kiedy zatrzymaliśmy się przed domem.
Weszłam do środka jako pierwsza i słyszałam jak Ian i Emira rozmawiają, ale nie chciałam z nimi gadać, bo wiedziałam, że zaczną się o mnie martwić. Wystarczyło mi, że Edric im to opowie. Kiedy byłam w swoim pokoju, spojrzałam na nasze ostatnie wspólne zdjęcie i przez kilka minut tak na nie patrzyłam, licząc, że to, co dzisiaj się stało dzisiaj, tylko mi się śni.
Położyłam się, trzymając w ręku jej zdjęcie i prosiłam Boga, prosiłam wszechświat, prosiłam każdego, kto mógł mnie w tej chwili słyszeć...byłam gotowa oddać wszystko, aby Luz znów była taka jak kiedyś, abyśmy były znów razem, abyśmy dostali kolejną szansę. To było moje jedyne życzenie. Nic innego obecnie nie miało znaczenia. Zasnęłam, licząc po cichu, że to życzenie się spełni.
Tutaj miałem niezła zabawę. Liczę, że wy też dobrze się bawiliście :3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro