Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

17 - kolacja cz.I


Amity

Minęło trochę czasu już od balu. Zbliżają się powoli święta, a co z tym idzie - kolacja z moimi rodzicami.
Taak... niestety, to wydarzenie zbliża się nieubłaganie, a ja nie jestem na to gotowa. Luz tym bardziej. Ustaliliśmy już ponownie jak będzie to wszystko przebiegać, i tym razem Luz ma przyjść do mnie już rano. Rodzice mają być akurat na obiadzie, więc chyba tym razem się wyrobimy. Miejmy nadzieję.

Odłożyłam pamiętnik na miejsce, po raz kolejny wzdychając i rozmyślając, co znowu pójdzie nie tak.
Już wczoraj myślałam nad wszystkimi strasznymi sytuacjami, które mogą się zadziać podczas kolacji.
Czemu ja się tak głupio stresuje?! Przecież to jest idiotyczne! To tylko kolacja, Amity! Taak...kolacja, od której będzie zależeć czy nadal Luz pozostanie dla ciebie kimś bliskim czy będziesz musiała ją odrzucić. Naprawdę nie chcę, aby coś się złego stało... Chyba jeszcze nigdy się tak nie stresowałam.

- Hej Mittens, schodzisz na kolację? - zapytała Emira, wchodząc do mojego pokoju.

- Nie jestem chyba głodna....

- Stres?

Pokiwałam twierdząco głową. Naprawdę stresowałam się jeszcze bardziej niż kiedykolwiek. Nawet przed balem nie byłam aż ta zestresowana.

- Dobrze wiesz jak zawsze to się kończy...- westchnęłam, patrząc na obraz za oknem.

- Nooo...a może teraz będzie inaczej? Razem z Luz przećwiczyłyście to już po kilkanaście razy, to po prostu musi się udać! A poza tym z Edriciem stwierdziliśmy, że jeśli rodzice się zgodzą na to, abyś przyjaźniła się z Luz to namówimy ich na zwierzaka!

- Wy chyba serio żyjecie w innym świecie - pokręciłam głową i zaśmiałam się cicho.

- Dobra, a teraz lepiej się już zbieraj do snu - zielonowłosa poczochrała mi włosy - jutro ważny dzień.

- Dobranoc.

- Branoc! - Emira wyszła z pokoju, zostawiając mnie samą.

Jutrzejszy dzień jest najważniejszym dniem mojego życia. Za nic w świecie nie mogę tego zepsuć.
Nie mogę i już!

Następnego dnia poziom mojego stresu się ani trochę nie zmniejszył. Już od rana chodziłam w zgryzocie, a w dodatku zaspałam przez, co śniadanie aktualnie jadłam jeszcze w pidżamie i w nieuczesanych włosach.
Leniwie grzebałam w misce z płatkami przy okazji, bawiąc się moją gumką do włosów, gdy nagle mój przedmiot rozrywki zabrał mi Edric.

- Coś ty taka nieprzytomna Mitty? - chłopak stanął naprzeciw mnie.

- Po prostu oddaj mi gumkę - wstałam od stołu próbując chwycić gumkę jednak Edric podniósł rękę wysoko w górę przez co nie dosięgałam - Edric!

- Znowu bawimy się w męczenie Amity? - Emira przechwyciła gumkę do włosów, odbiegając w głąb salonu.

- To nie jest śmieszne! - pobiegłam za siostrą jednak  drogę zagrodził mi Edric który mnie przytrzymał - nie przestaniemy, dopóki się nie uśmiechniesz! - zielonowłosy podniósł mnie do góry i położył mnie na barana tak jak to robił, gdy byłam mała - co powiesz na atak na siostrę?

- Eh...niech wam będzie - delikatnie uśmiechnęłam się pod nosem.

Edric ruszył w stronę Emiry i gdy byliśmy tuż obok niej w końcu mogłam dosięgnąć gumki, jednak nie było to łatwe ze względu na to, że Emira cały czas robiła sprytne uniki.
Przez cały czas śmialiśmy się i genialiśmy po całym salonie.
W końcu po piętnastu minutach takiej zabawy padliśmy zmęczeni i roześmiani na kanapę.

No dobra, Edric i Emira są czasem dobrym rozweselsczem i pocieszeniem.

Leżąc tak i śmiejąc się o mało nie dostaliśmy zawału słysząc pukanie do drzwi. Jak oparzona wstałam szybko z kanapy i pobiegłam otworzyć.
Przed drzwiami stała Luz, która na widok mnie w piżamie uśmiechnęła się cicho chichocząc.

- Jestem za wcześnie? - wskazała na moją miętową piżamę.

- Nie! To znaczy-... zaraz zejdę na dół - zarumieniona pobiegłam od razu do góry się przebrać.

Gdy już w miarę byłam ogarnięta i ubrana, zeszłam na dół, gdzie czekali już na mnie Luz razem z bliźniakami.
Wszyscy wesoło o czymś rozmawiali, siedząc w salonie.
Patrząc na śmiejąca się Luz poczułam jak moje uszy lekko drgają a policzki stają się czerwone. Muszę się ogarnąć!
Potrząsnąłam głową po czym podeszłam do nich, aby ustalić plan działania.

- Rodzice mówili że będziemy musieli jedzenie na kolację zrobić sami. Wrócą o piątej po południu, więc dobrze by było, gdybyśmy byli już gotowi na szesnastą trzydzieści. Mówiąc gotowi mam na myśli ubrani, wyszykowani i przede wszystkim czyści Edric - tutaj spojrzałam na brata, który udawał niewiniątko.

- Oj no weź! To się zdarzyło tylko jeden raz! Nie moja wina, że Emira wtedy dała mi za wyzwanie walnąć sobie w twarz tymi babeczkami!

- Cały czas nie wierzę że to zrobiłeś - Emira i Luz zaśmiały się.

- Wracając jednak do tych istotnych rzeczy - ponownie zabrałam głos - Luz, masz ze sobą sukienkę?

- Oczywiście!

- Okej, w takim razie ustalmy lepiej, co zrobimy na kolację.

Zaczęliśmy, więc ustalać menu, które podamy na kolacji. Stanęło na tym, że będzie sałatka, makaron z sosem, kilka przystawek oraz dodatkowo jakieś babeczki i ciasto.
Wiązało się to z wielką ilością pracy, jednak jestem pewna, że damy rade. Oczywiście jeśli Edric i Emira znowu czegoś nie odwalą.

Po przydzieleniu zadań oraz dań, które mieliśmy zrobić, poszliśmy do kuchni, aby tam wszystko przygotować.
Zaczęłam wyjmować składniki potrzebne do przygotowania babeczek natomiast Edric i Emira mieli w tym czasie pokroić warzywa na sałatkę i pójść później po makaron do sklepu. Luz miała mi pomóc z babeczkami, więc aktualnie nurkowała w szafce szukając odpowiedniej miski.

- Jakie babeczki tak właściwie robimy? - zapytała, wyjmując miskę i stając koło mnie.

- Lubisz babeczki marchewkowe? - zapytałam szykując szklankę do mąki.

- No pewnie, że tak! A zrobimy do nich polewę? - dziewczyna zrobiła słodkie oczka, którym nie mogłam odmówić.

- Eh...dobra, Edric, Emira! - obydwoje wyłonili się zza szafy - jak będziecie szli do sklepu to kupcie też jakąś polewę do babeczek i Emira, przestań się bawić tymi warzywami! To samo tyczy się ciebie Edric.

- Oj no weeeeeź, nie możesz przecież być aż tak sztywna.

- Nie jestem sztywna, chcę tylko, aby ta kuchnia wyglądała porządnie, gdy rodzice wrócą do domu, więc dobrze by było, gdybyście przeszli do robienia sałatki.

Bliźniaki szybko pokiwaly głowami i wspólnie zabrali się za krojenie warzyw.
Ja i Luz zaczęłyśmy robić ciasto na babeczki. Praca szła nam całkiem spokojnie i przyjemnie. W towarzystwie Luz w sumie zawsze jestem radośniejsza, więc nie dziwię się że praca minęła nam szybko i przyjemnie.

Po skończonej pracy z babeczkami postanowiliśmy pomóc Edricowi i Emirze w robieniu makaronu, z którym już wrócili. Podczas tej czynności jak się okazało, napotkaliśmy kilka przeszkód.
Takich jak na przykład to, że podczas robienia sosu, Emira przez przypadek chlasnęła nim Edrica który w zemście wylał na nią całą miskę przez co nie mieliśmy sosu.
Musieliśmy więc zmienić koncepcje na nasze danie i zrobić spaghetti.

- No dobra, która jest? - zapytałam gdy wszystko leżało już gotowe na blacie.

- Około 16, trochę nam to zajęło przez ten sos, ale chyba się jeszcze wyrobimy - stwierdziła Luz - może od razu się już przebierzemy. Mam całą bluzę od mąki...- mówiąc to otrzepała trochę rękawy.

Również musiałam się już przebrać. Obydwie byłyśmy całe brudne, a Edric i Emira byli cali umazani w sosie.
Na szybko jeszcze ogarnelismy w kuchni i pobiegliśmy na górę się przebrać.
Z szafy wyjęłam sukienkę podarowaną od Luz. Specjalnie na dzisiaj ją przygotowałam.
Myśląc jednak o kolacji ciarki mnie przechodziły. Jeszcze dzisiaj mogę stracić moją przyjaźń z Luz. Nie mogę do tego przecież dopuścić.

- Denerwujesz się? - obok mnie stanęła Luz, która była już przebrana.

- Po prostu...nie chcę, aby to skończyło się tak jak zawsze - przysiadłam na krawędzi łóżka - naprawdę mi na tobie zależy Luz...

- Zobaczysz będzie dobrze - brązowooka usiadła koło mnie - przećwiczyłyśmy to po kilkanaście razy, więc nie ma opcji, aby to nie wyszło!

- Jakim cudem ty cały czas potrafisz myśleć tak pozytywnie? - uśmiechnęłam się do niej.

- Oj już przestań i idź się przebierać. Twoi rodzice pewnie zaraz tu będą! -
Luz wepchnęła mnie do łazienki gdzie się przebrałam.

Kiedy wszyscy byliśmy już przebrani i gotowi, zeszliśmy na dół, aby wszystko poustawiać na stole.
W czasie gdy Emira zabrała się za ustawianie zastawy, to Edric wziął się za przynoszenie kolacji. Ja postanowiłam poszukać zapalniczki, by zapalić świecznik stojący na stole, a Luz mi we wszystkim pomagała.

- Ami! Rodzice już są! - zawołał Edric, wchodząc do jadalni i stawiając tam miskę z sałatką.

Na szybko zapaliłam świecznik jednak chyba to był błąd, ponieważ w tym samym czasie do pokoju weszła Emira która niosła ze sobą stos serwetek który nieszczęśnie położyła za blisko świecznika.

- EMIRA NIE! - próbowałam ją powstrzymać jednak serwetki już zaczęły łapać ogień przez co część z nich się podpaliła.

- Biegnę po wodę! - Luz szybko wybiegła do kuchni - dzień dobry państwu! - zawołała do moich rodziców, którzy stali w drzwiach.

Edric latał wokół serwetek i starał się je jakoś ugasić, podobnie jak Emira, ale i tak to nic nie dawało.
Szybko chwyciłam za stojąca obok szklankę i wylałam jej zawartość na serwetki, dzięki czemu przestały się palić.

- Czy ktoś mi powie co tutaj-

- Mam wodę! - do pokoju wróciła Luz niosąc dwie szklanki z wodą - o! Już ugasiliście pożar...

- Emira, posprzątaj ten bałagan, który narobiłaś - mój ojciec popatrzył surowo na zielonowłosą, która westchnęła.

- Dobraaa, Edric pomożesz mi - pociągnęła chłopaka w stronę kuchni.

- Mamo, tato poznajcie Luz - stanęłam przed rodzicami, przyciągając do nas Luz.

- Miło nam cię wreszcie poznać.

- Mnie państwa również - Luz wyjęła w ich stronę drżąpcą rękę.

- Zasiadajmy już do kolacji. Wygląda całkiem dobrze.

Uśmiechnęłam się nerwowo do Luz.
Obydwie nie do końca byłyśmy na to gotowe i było to chyba widać.
Dzisiejsza kolacja zapowiada się naprawdę ciekawie.

***

Dzisiaj trochę później ale jest 😌
Dopiero co wróciłam z rowerów i jestem tak padnięta że nwm ale póki pamiętam to wstawiam rozdział.
Zakończyłam wam go chamskim Polsatem ale trzeba trochę was potrzymać w niecierpliwości xD

A teraz żegnam i pozdrawiam ❤️😁

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro