Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

16 - bal

Luz

- DAJCIE MI W KOŃCU ŚWIĘTY SPOKÓJ! - krzyk Amity odbił się głucho echem przez cały korytarz.

Wszyscy w szoku patrzyliśmy jak twarz zielonowłosej przybiera czerwoną barwę.

Dlaczego tak bardzo się złości? Przecież ten bal powinien być dla niej jednym z najlepszych wydarzeń w jej szkolnym życiu!
Czemu, więc wydaje się taka nerwowa?

Dopiero po chwili wybudzilam się z moich rozmyśleń.
Wszyscy patrzyli za Amity, jednak nikt nie pobiegł w jej stronę. A w końcu, zaraz ma iść na salę i zatańczyć pierwszy taniec. 

Bez zastanowienia pobiegłam korytarzem za zielonowłosą.
Muszę się dowiedzieć, co się dzieje, skoro tak reaguje na stres.
Niestety nie za bardzo wiedziałam, gdzie mogę jej szukać. Wszędzie było pełno osób, które powoli zmierzały w stronę sali.

No dalej Luz myśl! Gdzie może być Amity? Gdzie na zawsze chodzi gdy jest zła!?

I wtedy mnie olśniło. No tak! Tyły szkoły!
Z tego co mi mówiła to zawsze czuła się tam spokojniejsza, bo nikt tam nawet nie zaglądał.

Czym prędzej pobiegłam w stronę drzwi prowadzących na tyły.
Moja teoria była słuszna. Już przez niewielkie okninko w drzwiach mogłam zobaczyć siedzącą na schodach Amity.

- Amity? - podeszłam do niej, kładąc jej rękę na ramieniu.

Dziewczyna podskoczyła na mój widok od razu się cofając. Jej policzki znowu były lekko zarumienione, a uszy zadgrały  jej nerwowo.
Ewidentnie czym się stresowała.

- Idź lepiej do reszty....- westchnęła ponownie, wracając do swojej pozycji na schodach - zaraz oficjalnie zacznie się bal.

- Nigdzie się nie ruszam dopóki nie powiesz mi dlaczego uciekłaś! To przez stres? - usiadłam koło niej.

- Po części...- odpowiedziała, odwracając głowę w stronę płotu.

Przez chwilę milczałyśmy. Siedząc tak obol Amity, zauważyłam niedaleko małą różową karteczkę. Nie wiem, co mnie tchnęło, aby ją rozwinąć i przeczytać.
Kawałek był niestety urwany.
Czytając liścik coraz szerzej otwierałam oczy.
Złotooka widząc, że trzymam karteczkę czym prędzej wyrwała mi ją z ręki.

- Bałaś się...odrzucenia? - zapytałam spoglądając na nią - ale przecież mówiłaś, że masz już partnera na bal.

- Eh...kłamałam...nie chciałam wyjść na idiotkę, która nie umie nawet zaprosić kogoś na bal... Teraz i tak jest już za późno. Za chwilę mam odtańczyć swój pierwszy taniec, a nawet nie mam do tego partnera! - dziewczyna ukryła twarz w dłoniach.

Przez chwilę siedziałyśmy w ciszy aż w końcu przyszla mi myśl. I to chyba na dodatek całkiem mądry pomysł.

- A...co jeśli ja bym się zgodziła być twoją partnerką? - zaproponowałam lekko się uśmiechając.

- Naprawdę? - spojrzała na mnie z iskierkami w oczach.

- Oczywiście, że tak! Tak robią przyjaciele - mówiąc to wstałam i podałam jej dłoń - chodźmy pokazać kto rządzi na parkiecie!

- W takim razie chodźmy pokazać im na co nas stać! - zielonowłosa wstała, przybierając poze pełną pewności siebie.

Razem z Amity udałyśmy się prosto na sale gimnastyczną. Wszyscy uczniowie już tam czekali, a gdy tylko postawiłyśmy pierwsze kroki, całe światło i uwaga zebranych była skupioną na nas.

- Zapraszam Amity Blight i jej Em..partnerkę do zatańczenia pierwszego tańca! - dyrektor gestem dłoni przywołał nas na środek sali.

Chwyciłam za rękę Amity, która cały czas była w lekkim stresie. Mimo wszystko starała się to ukryć i cały czas dumnie unosiła głowę.

Pierwsze nuty w końcu rozbrzmiały, a my zaczęłyśmy swój taniec.
Amity naprawdę dobrze w tym szło. Widać było że już wcześniej gdzieś ćwiczyła. Postanowiłam, więc nie zostawać w tyle i również dać z siebie sto procent.

- Nieźle tańczysz - zagadnęłam podczas naszego tańca.

- Ty również - dziewczyna ponownie się zarumieniła - i em..Luz? Naprawdę dziękuję ci, że zostałaś moją partnerką na bal.

- Nie ma sprawy! - obróciłam dziewczynę tak aby się lekko zakręciła - mówiłam ci już, tak robią przyjaciele.

Dziewczyna wysiliła się na delikatny uśmiech.
Razem dotańczyłyśny piosenkę do końca, przy okazji wykonując jeszcze kilkadziesiąt różnych skomplikowanych kroków, a gdy melodia już się skończyła wszyscy zaczęli bić brawo i wchodzić na parkiet aby również zatańczyć.
Razem z Amity w tym czasie udałyśmy się do reszty, aby trochę ochłonąć.

- No proszę, nie wiedziałam, że będziecie najwspanialszą parą naszego balu! - Willow uśmiechnęła się do nas - czemu nic nie mówiłyście?

- To...wyszło w sumie tak...nagle...- zielonowłosa odwróciła swój wzrok.

- Amity miała mały problem ze swoim partnerem, więc zaoferowałam jej pomoc.

- Świetnie wam poszło! Zrobiłem nawet kilka zdjęć - mówiąc to Gus wyjął telefon z kieszeni i zaczął nam je pokazywać.

- No proszę proszę, nie sądziłam, że upadłaś tak nisko Amity - z boku podeszła do nas Boscha - widać, że naprawdę jesteście blisko.

- Jesteśmy przyjaciółkami. Pomogłam Amity, jeśli masz z tym jakiś problem to możesz go zachować dla siebie - podeszłam o krok bliżej, aby stanąć na równi z różowowłosą.

- Oj, już się tak nie stresuj Luz, chodźmy lepiej się trochę zabawić - zaproponował Gus.

- No dobra...- stwierdziłam, podchodząc do przyjaciół - to co powiecie na kilka wspólnych fotek?

- Tak!

Całą czwórką udaliśmy się do budki ze zdjęciami, by tam się trochę zabawić.
Amity już nie wydawała się tak zestresowana jak przedtem, jednak cały czas mogłam wyczuć, że jest trochę spięta.
Mimo wszystko to całkiem przyjemnie mijał nam wieczór. Zrobiliśmy dość sporo zdjęć a potem wybraliśmy się trochę potańczyć. Oczywiście cała czwórką.
Później zaczęliśmy obgadywać głupie zachowanie Boschy, a jeszcze później dołączyły do nas bliźniaki. Razem śmialiśmy się i bawiliśmy na parkiecie, który był pełny od ludzi.
W pewnym momencie gdy razem tańczyliśmy zdałam sobie sprawę, że nie ma wśród nas Amity.
Znowu gdzieś uciekła?
Nie..., Przecież wydawało mi się, że wszystko jest w porządku.
Postanowiłam iść jej poszukać.
Tym razem o dziwo poszło mi z tym dość szybko, ponieważ dziewczyna stała na korytarzu przy oknie popijając sok z kubka i wpatrując się w nocne niebo.
Podeszłam po cichu do niej i stanęłam również patrząc na gwiazdy.

- Tooo dlaczego poszłaś? - zapytałam, aby zacząć jakąś rozmowę.

- Chciałam trochę odetchnąć, nie lubię przebywać w aż tak dużym tłumie. A ty? Po co poszłaś za mną?

- Oh chciałam tylko zobaczyć czy wszystko z tobą w porządku - machnęłam ręką posyłając jej uśmiech - jak się bawisz?

- W sumie to...jest całkiem fajnie...- odparła dziewczyna - o wiele lepiej niż rok temu gdy Boscha po tak wielu tańcach nam zemdlała.

- No co ty?! - obydwie się zaśmiałyśmy - szkoda ze mnie tam nie było.

- Wiesz chyba Skara ma to nagrane, może coś uda mi się od niej wyciągnąć.

- Dlaczego z nimi nie spędzisz choć trochę wieczoru? Ze Skarą, Boschą...- zapytałam ciekawa - wiem, że ty i Boscha nigdy się naprawdę nie przyjaźniłyście, ale mimo wszystko i tak zamieńcie ze sobą kilka słów. Co do Skary to chyba nawet się kolegujecie. Co nie?

- Sama nie wiem Luz...- zielonowłosa ponownie popatrzyła na nocne niebo - może kiedyś rzeczywiście się przyjaźniłyśmy, ale...teraz? Naprawdę nie wiem czy ta przyjaźń ma jakikolwiek sens...

- Dobra...nie będę się w to mieszać...- westchnęłam, również patrząc na gwiazdy na niebie - ładna dziś noc w sumie...

- Uwielbiam gdy widać tak pięknie gwiazdy...w mieście praktycznie nie można ich dostrzec, więc to naprawdę wielka rzadkość...- Amity z iskierkami w oczach była zapatrzona w okno jak w obrazek - gdy byłam mała bardzo lubiłam jeździć razem z moim rodzeństwem na biwaki. Często wtedy obserwowaliśmy nocne niebo i w ogóle...

- To dlaczego nie robicie tego i teraz?

- Bo to była tajemnica. Rodzice dowiedzieli się po czasie że my wcale nie nocujemy u naszych znajomych podczas gdy oni są na swoim wyjeździe. Zazwyczaj razem z przyjaciółmi Edrica i Emiry jeździliśmy na jakieś plener czy coś. Niestety...eh...nasi rodzice to odkryli i zakazali tego, twierdząc że to głupie...

- Może gdy będzie lato i się trochę ociepli to wybierzemy się gdzieś razem? Biwaki są super!

Amity uśmiechnęła się do mnie ciepło.
Towarzyszyły jej delikatne rumieńce na twarzy jednak nie było ich praktycznie widać ze względu na pół mrok który panował na korytarzu.

- Wiesz Luz...naprawdę ci dziękuję. Że zostałaś moją przyjaciółką i sprawilaś, że moje życie stało się lepsze...

- Nie musisz mi dziękować! Nie bez powodu się przecież z tobą zaprzyjaźniłam - mówiąc to, mocno ją do siebie przytuliłam - ja również się cieszę, że jesteś w moim życiu. Dzięki tobie poczułam, że mogę dokonać wielkich rzeczy!

- Cóż...w takim razie to dobrze, że ta nauczycielka przydzieliła nas razem do tego projektu. Głównie dzięki temu się zaprzyjaźniłyśmy.

- Choć raz ta kobieta podjęła mądrą decyzję - obydwie się zaśmiałyśmy.

- No wiesz, na każdego przychodzi pora - poraz kolejny wybuchnęłyśmy głośnym radosnym śmiechem.

- Dobra, wracajmy już lepiej do reszty zanim zaczną się martwić.

- No to prowadź!

Chwyciłam dziewczynę za rękę i razem pobiegliśmy aby dalej celebrować ten niezapomniany wieczór.

Do domu wróciłam dość późno. Głównie dlatego, że impreza przedłużyła się trochę po tym jak Edric i Emira urządzili małą ( czyt. Dużą) bitwę na balony z wodą które jakimś cudem udało im się wnieść do szkoły. Wszyscy dobrze się bawili nie licząc dyrektora, który wyszedł wściekły prawdopodobnie przemyślając dlaczego jeszcze tu pracuje.

W domu czekała już na mnie Eda, która o dziwo nie spała. Hm, myślałam, że już da mi na dziś spokój, jednak zamiast tego zaczęła rozmowę, skazując mnie na siedzenie w kuchni.

- Toooo jak tam pierwsza imprezka? - zapytała popijając kawę.

- Całkiem całkiem - stwierdziłam, siadając na krześle naprzeciw niej - udało mi się nawet zatańczyć pierwszy taniec.

- Byłaś partnerką młodej Blight? - spytała najwidoczniej zainteresowana.

- Miała...mały problem, więc postanowiłam jej pomóc.

- Yhmmmmmm - Eda uśmiechnęła się chytrze jednak postanowiłam to zignorować - jesteś pewna, że to była tylko chęć pomocy?

- Amity jest moja przyjaciółką. I tyle. Chciałam jej pomóc, bo to uważałam za słuszne.

- Skoro tak twierdzisz - kobieta wzruszyła ramionami - kładź się już lepiej spać. Jutro wyskoczymy po kilka rzeczy na miasto, a nie chcę ciągnąć cię pół przytomną przez chodnik, tak więc do łóżka.

- Okej okej - podniosłam ręce na znak poddania się - dobranoc! - zawołałam wchodząc już po schodach na górę.

Gdy leżałam spokojnie w łóżku powoli szykując się do snu, zaczęłam rozmyślać nad całym dzisiejszym balem.
Wiele rzeczy zostało dla mnie bez odpowiedzi. Na przykład, dlaczego Amity nie chciała mi powiedzieć o swoim parterze na bal? No i kim on był?
Popatrzyłam na różowa kartkę z urwanym liścikiem który napisała zielonowłosa.

Czy pójdziesz ze mną na bal?

- Amity

Do kogo mogły być zaadresowane te słowa? Czy to jest w ogóle ktoś kogo znam?
Czemu ja mam zawsze tyle pytań, ale zero odpowiedzi?!

***

Oooo takkk powracam kochani już po egzaminach!!! 🎉
Wstawiam rozdział dziś dość wcześnie bo jeszcze zaraz wychodzę z kilkoma osobami aby w końcu odetchnąć od tych egzaminów 😂 jak ktoś pisał to może podzielić się swoimi wrażeniami.

A teraz żegnam i pozdrawiam ❤️😁

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro