Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 3

Clementine

Poczułam piekący ból w okolicy nosa. Krew skapywała z mojej brody i ust, plamiąc przy tym moją szarą bluzę. Wierzchem dłoni otarłam ciepłą ciecz i ją oblizałam. Miała metaliczny posmak.
- No, no. - usłyszałam niski i nieprzyjemny głos. - Jak na takiego małego chłopaczka nieźle się trzymasz.
- Małego to ty masz w spodniach. - odgryzłam się, plując śliną zmieszaną z krwią na chodnik.
Z zawrotną szybkością podbiegł do mnie i zamachnął się pięścią. Zrobiłam unik. Nie trafił.
Ja natomiast kopnięciem z całej siły uderzyłam w jego brzuch, przez co on padł na ziemię przytrzymując przy tym miejsce, w które trafiłam.
- Ty... mały skur-
- Morda. - tym razem uderzyłam butem w jego twarz, krew trysnęła z jego ust. Na ziemi leżał zakrwawiony ząb.
Jęknął i z głośnym hukiem opadł na ziemię. Słychać było jego przyspieszony oddech. Wyglądał jak skomlący pies.
Podeszłam do niego bliżej, ostrożnie. Położyłam buta na jego głowę, mocno naciskając, przez co wydał z siebie zduszony jęk. Zacisnął pięści z bólu.
- Jeśli znowu to się powtórzy, nie daruję. - powiedziałam poważnym tonem głosu. - Jasne?
Brak odpowiedzi.
Kucnęłam przy nim i pociągnęłam go za jego cienkie włosy. Jego polik był cały opuchnięty i brudny, z ust leciała mu stróżka krwi.
- Odpowiadaj, do cholery!
- Tak... - ledwo dosłyszałam jego nędzną odpowiedz.
Puściłam go i wstałam, odchodząc z tego okropnego miejsca.
Jeśli ktoś cokolwiek zrobi Jane, pożałuje tego. Obiecuję.

*

Noah

- Co ci się stało?! - spytałem Clementine, która właśnie szperała w swojej szafce w poszukiwaniu zeszytu od fizyki. Gdy trzymała drzwiczki swojej szafki zauważyłem jej posiniaczone knykcie.

- Nic szczególnego. - warknęła na mnie, nawet nie spoglądając mi w twarz. Gdy w końcu udało jej się znaleźć co szukała, z wielkim impetem zamknęła drzwiczki od szafki, które wyglądały jakby miały zaraz się rozlecieć.

- Jak ty w takim stanie chcesz dostać tą rolę, co?

Spojrzała w moją stronę, ukazując pokaleczoną i poobijaną twarz. Jej plaster był już brudny i nieużyteczny, ale nie śmiałem jej tego powiedzieć, bojąc się, że i ja oberwę.

- Dam radę. - odparła. - Już długo przygotowywałam się do tej chwili. Miejmy nadzieję, że się uda. - powiedziała, choć nie byłem do końca przekonany o jej pewności siebie. Kucnęła, by wpakować zeszyt do plecaka.

- A jeśli... się nie uda? - spytałem jak najciszej się dało. Wstała, kąciki jej ust lekko zadrgały, a jej niebieskie oczy jakby na chwilę straciły piękny, błękitny kolor i przybrały odcień szarości.

- Musi się udać. - odpowiedziała oschle i gdy zadzwonił dzwonek szybkim ruchem chwyciła plecak i udała się do sali.

*

Przez całą lekcje nie mogłem się skupić. Mój mózg nie pracował tak jak powinien, nie zapisywałem notatek ani nie udzielałem się na lekcji. Jedynie co robiłem, to obracałem długopis w palcach i spoglądałem przez okno, dopóki nauczycielka tego nie zauważyła. Wstawiła mi lufę za brak notatek pod koniec lekcji. 

Świetnie - pomyślałem, gdy lekcja dobiegła końca i udałem się na przerwę. Gorzej już być nie może. 

Nagle poczułem wibracje w kieszeni, sięgnąłem w to miejsce ręką i wyciągnąłem z niej telefon. Dostałem wiadomość.

Clem: Pamiętaj o zakładzie! :p

Myliłem się, jednak może.

Wziąłem głęboki oddech i wstając niechętnie udałem się w stronę małej grupki dziewcząt. Każda z nich chichotała w najlepsze, wszystkie z nich były wymalowane. Ich długie włosy falowały lekko przy każdym podmuchu wiatru, tak samo jak ich krótkie spódniczki.

Gdy spostrzegły mnie idącego w ich stronę momentalnie zapadła cisza. Każda wlepiła swój wzrok w moją osobę, przez co czułem się niekomfortowo. Ich żmijowaty wzrok przedzierał mnie na wskroś.

- Hej... - zagadnąłem nieśmiało, drapiąc się dłonią po głowie. - Mógłbym pogadać z Emily?

Ta na dźwięk swojego imienia rozpromieniła się, reszta spojrzała na nią klepiąc ją po ramieniu życząc szczęścia. Pełna nadziei Emily ruszyła za mną na korytarz, który teraz był pusty.

Dość wysoka blondynka cały czas spoglądała mi prosto w oczy, bawiąc się swoimi lokowanymi włosami. Jej cera była lekko zarumieniona, ale i tak można było dostrzec kilka piegów wokół jej nosa.

- Chciałem cię o coś prosić. - zacząłem nieśmiało i nerwowo, nie do końca wiedząc, jak przekazać jej te informację. Dziewczyna odruchowo zaczęła bawić się swoimi palcami, była lekko zdenerwowana, ale jednocześnie podniecona. - Słyszałem, że wciąż szukać kandydatki do zagrania w sztuce, prawda?

Kiwnęła głową.

- Otóż znalazłem zainteresowaną tą propozycją. Nazywa się Clementine Smith. Jest z klasy I B, ubiera się jak chłopak. Krótkie, blond włosy, niska. Kojarzysz ją? - powiedziałem, a na twarzy dziewczyny pojawił się wyraz twarzy jakby zaraz miała zwymiotować.

- O-ona...? - ledwo zdołała zapytać.

Przytaknąłem.

- Myślałam, że to chłopak... - przyznała. - No cóż, jeśli mam być szczera, to ona nie za bardzo nadaję się do roli Julii.

- Spodziewałem się tego... - powiedziałem i skrzyżowałem ręce na piersi. - Powiedziała mi, że bardzo zależy jej na tej roli, podobno nawet specialnie przeczytała książkę, by lepiej się przygotować. - dziewczyna nie odpowiedziała.

Staliśmy przez chwilę w ciszy, po chwili jednak blondynka odezwała się.

- To... ja już idę. Za chwilę i tak będzie koniec przerwy. Cześć. - pomachała dłonią i obróciła się szybko na pięcie. Zatrzymałem ją chwytając ją za nadgarstek. Odwróciła się.

- Emily, czy jest coś co mogę zrobić, żeby Clementine dostała rolę?

______________________

Cześć i czołem!

Mam nadzieję, że ten rozdział się Wam spodobał.

Przepraszam, że jest dosyć krótki w porównaniu do dwóch poprzednich, ale po napisaniu tego rozdziału postanowiłam podzielić go na 2 części. 

Jeśli rozdział Wam się spodobał, to zapraszam do zostawiania gwiazdek, followa a także komentarzy. :)

Pozdrawiam i do następnego rozdziału! <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro