Rozdział 1
Biegłem ile sił w nogach. Wiatr targał moją fryzurą, najwyraźniej nie przejmując się ile czasu spędziłem nad jej układaniem. Biegłem i biegłem. Powoli zaczynało brakować mi tchu a na stopach czułem bolące odciski. Czujem jak zalewa mnie pot. Do tego moja wielka torba na treningi sprawiała, że biegło mi się niekomfortowo.
Jeszcze tylko kawałek... powtarzałem sobie w myślach, bo moje ciało z przemęczenia zaczynało odmawiać mi posłuszeństwa. Pieprzony autobus! Czy kierowca nie zdaje sobie sprawy, że przez niego muszę biegnąć prawie 2 kilometry, żeby zdążyć na ważne treningi?! Przecież niedługo mamy mecz, nie mogę się spóźnić!
W końcu jednak ujrzałem upragniony cel. Dobiegłem (a właściwie podszedłem, ale to szczegół) do wielkiej sali gimnastycznej, wparowałem do niej jak z procy i wszedłem do męskiej szatni. Szybko przebrałem się w odpowiednie ciuchy.
- Ehm..Dzień dobry... wybacz trenerze, że się spóźniłem, ale-
Wtedy poczułem jak coś ciężkiego uderza mnie w twarz. Zadziało się to tak szybko, że nawet nie jestem w stanie określić co wtedy poczułem, oprócz bólu.
Cofnąłem się lekko do tyłu, mimowolnie chwytając się za obolały prawy policzek.
- Podaj piłkę. - oznajmił jakiś obcy głos. Spojrzałem w stronę z której dobiegało wołanie.
Stał tam jakiś niski koleś, ubrany w dresy. Miał założony kaptur, z którego wystawało trochę kosmyków włosów w jasnym kolorze, a swoją dłonią wskazywał na piłkę od kosza. Przez jego bladą cerę wyglądał jak duch o niemiłym wyrazie twarzy.
- Bardziej na miejscu okazało by się przeproszenie za walnięcie mnie piłką w twarz. - odgryzłem się.
- To fakt. - oznajmił. - Ale nigdy nie byłem w tym jakoś szczególnie dobry. A nawet gdybym chciał nie mam zamiaru tego robić.
- Coś ty za jeden? - zapytałem po chwili milczenia, chociaż domyślałem się, że nie uzyskam odpowiedzi.
Zaśmiał się.
- Gówno cię to obchodzi. - wystawił język. Wydawało mi się, że ma trochę za wysoki głos jak na faceta.
- Ty chyba nie zostałeś jeszcze porządnie pobity po mordzie, gówniarzu.
- Uwierz mi, dostałem. - powiedziawszy to zdjął kaptur. Na jego twarz rozlała się cała masa blond włosów, sięgających mu do końca jego żuchwy. - I to nie raz.
O co mu chodzi? Po co ta cała gadka?
- Słuchaj no, nie chce problemów. - zacząłem spokojnie. - Zaraz mają się tu odbyć bardzo ważne treningi, więc jeśli nie chcesz dostać kopa w du-
- Sory, że cię rozczaruje, ale dzisiaj nie odbędą się twoje wypociny.
Że co?
- Żart nie na miejsu. - powiedziałem, choć muszę przyznać, że przez jego poważną (i trupią!)twarz przez chwilę się zawahałem.
Podszedł bliżej. I bliżej. Spoglądaliśmy na siebie przez chwilę mordując się nawzajem wzrokiem. Czułem się jakby jego niebieskie oczy wypalały dziurę w moim umyślę. Dziwne uczucie.
- Mam propozycję. Zagrajmy 1 on 1. - powiedział i podniósł piłkę do kosza, którą tak niedawno oberwałem w twarz. - Jeśli wygrasz, wyjdę z tej sali i już nigdy mnie nie zobaczysz.
Brzmi zachęcająco. Chociaż i tak pewnie jego straszna gęba będzie mi się śniła po nocach, nie wspominając o wcześniejszym "wypadku". O ile można tak to nazwać.
- Ale... - podkreślił to słowo, pożerając mnie swoimi błękitnymi oczami. - ... jeśli to JA wygram, będziesz musiał mi w czymś pomóc. Oczywiście po tym jak mi w tym pomożesz już mnie więcej nie zobaczysz.
- Nie uważasz, że to TROCHĘ nie fair? W takim razie ty też powinieneś mi w czymś pomóc (chociaż jej od ciebie nie oczekuje, ale jednak).
- A ja myślałem, że jesteś pewien swojej wygranej - powiedział z drwiną i z okropnym uśmiechem na twarzy.
Łatwiej byłoby mi po prostu przylać mu w twarz, wtedy miałbym pewność, że już nigdy nie zobaczę tego typa. Z drugiej strony, przynajmniej pokaże temu szczeniakowi, kto tu rządzi.
Zastanawiałem się chwilę nad tymi opcjami. Jest niski, na pewno też słaby. Pokonam go. Przynajmniej odegram się za wcześniejszą sytuację.
- Zgoda. - odpowiedziałem.
*
Pot spływał po całym moim ciele. Ciężko mi się oddychało, a całe ciało lekko drżało. Czułem, jakbym miał ściśnięte gardło, nie mogąc wydobyć z niego żadnego dźwięku. Moje usta były spierzchnięte, przez co lekko krwawiły. Poczułem metaliczny posmak krwi, gdy je oblizałem.
- Muszę przyznać, że całkiem nieźle grasz... - powiedział, ocierając pot z twarzy wierzchem dłoni. Udawał jakby nic się nie stało, jakby pokonanie mnie było dla niego pestką i nie zmęczył się przy tym za wiele.
Zdjął z siebie szarą bluzę, pod którą miał ubrany biały T-shirt.
Przeszedł obok mnie. Poczułem zapach potu.
Zatrzymał się na chwilę. Nastała chwila milczenia i wydawało mi się, że słychać było bicie mojego serca, które pędziło jak szalone. Jakby chciało wyskoczyć mi z piersi.
- ...Ale nie tak dobrze, żeby mnie pokonać. - to zdanie rozniosło się głośno echem po sali.
Trzask drzwi.
Wszedł do szatni.
Czuję jak głowa mi pulsuje, gdzieś w okolicy skroni, jakby miała zaraz eksplodować. Dotknąłem bolącego miejsca palcami, mocno przyciskając i masując jednocześnie. Nie byłem wtedy w stanie logicznie myśleć.
To, co się przed chwilą stało zwaliło mnie z nóg. Dosłownie.
Nigdy nie pomyślałbym, że taki niski chłopaczek będzie w stanie mnie pokonać. Wygląda na to, że się myliłem.
Byłem pod wrażeniem jego szybkości, płynności i zręczności jakie pokazał podczas tejże gry. Mogę nawet powiedzieć, że robił to wszystko z wielką gracją i sprytem. "Przetwarzał" mój każdy, nawet najdrobniejszy ruch.
Nie lubię przegrywać. Nikt nie lubi.
Zacisnąłem suche dłonie w pięści. Zamknąłem ociężałe powieki, robiąc przy tym głęboki wdech. Miałem wrażenie jakbym o czymś zapomniał... No tak. Zakład. Zastanawiałem się czego ode mnie oczekuje. W czym potrzebuje pomocy? Żeby się ze mnie naśmiewać i za każdym razem walić mnie piłką w ryj? Mam nadzieje, że nie.
Niechętnie skierowałem się w stronę męskiej szatni, do której przed chwilą wszedł. Skoro będę musiał mu pomagać, chce się wcześniej dowiedzieć w czym. I dlaczego.
Nawet nie pukałem energicznie nacisnąłem klamkę i wszedłem do środka.
Właśnie ściągał z siebie spoconą bluzkę. Jego twarz z mlecznej szybko przybrała różowy odcień. Nie dziwie się. Miał na sobie biustonosz.
________________
Cześć wszystkim!
Oto przed Wami pierwszy rozdział mojego pierwszego opowiadania. :D
Bardzo długo zastanawiałam się nad jego publikowaniem, ale jednak się udało. Opowiadanie to nie będzie o typowym bad boyu i grzecznej uczennicy, wierzcie mi. ;)
Mam nadzieję, że historia ta przypadnie Wam do gustu i że zostaniecie ze mną do końca.
Będę starała się regularnie dodawać rozdziały.
Zachęcam do zostawia gwiazdek i obserwowania mojego konta! :3
Do następnego rozdziału! <3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro