XXVIII
LUKE's pov:
Gann spojrzał na mnie - Może nadszedł czas, żebyśmy porozmawiali ze sobą całkiem szczerze. Czujesz coś więcej niż przyjaźń do tej dziewczyny?
-Być może. - uśmiechnąłem się.
*
Teraz zrozumiałem wewnętrzny głos. Tak jak podejrzewałem, choć jednocześnie miałem nadzieje, że się myliłem, nie był to głos Obi-Wana. Była to pozorność po naukach mistrza, wspomnienie niezliczonych dni i tygodni cierpliwej nauki, głos wspólnie spędzonych lat.
Nie było ducha. Obi-Wan nie zniknął. Umarł naprawdę.
PALPATINE's pov:
- Kombinowałeś coś z robotami - westchnąłem, z politowaniem kręcąc głową. - Nie ufasz mi?
Siedzieliśmy naprzeciw siebie w mojej kabinie na moim statku dowodzenia, przerobionym holowniku. Kabina wydawała się mniej luksusowa niż apartament, ale ten statek był większy i lepiej uzbrojony.
- Nie bardziej niż ty mnie - generał wycelował długi palec we mnie - Miałeś zamiar sprawić, aby wszystkie moje siły legły w gruzach, a wtedy pojawiłbyś się tu i posprzątał ten bałagan.
Nic nie odpowiedziałem, przemierzając kabinę wzduż i w wszerz. - Roboty myśliwskie, które same startują .... bardzo niezwykłe - nie potrafiłem ukryć krzywego i pogardliwego uśmieszku. - Wywieranie wpływu na inteligencję robotów to skomplikowana operacja. Jesteś pewien, że niczego nie poplątałeś?
Generał nic nie odpowiedział.
Wywołałem na środku kabiny obraz przedstawiający planete i obszedłem go dokoła, tracąc dłonią podbródek.
- Dostaliśmy statki do rozmieszczenia latających min i przejeliśny kontrole nad większą liczbą bezzałogowych myśliwców Federacji Handlowej. Mamy ich o wiele więcej od ciebie, a ich inteligencja pozostała nienaruszona. Mamy również dość siły ognia na krążownikach. - powiedział
-Wyjątkowo subtelne środki - zadrwiłem.
- Wyjątkowo skuteczne - poprawił mnie generał.
Milczałem. Szczerze mówiąc sam nie wiedząc czemu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro