XXII
LUKE's pow:
Drugi transporer przeleciał nisko nad naszymi głowami i wylądował na pobliskiej kolumnie. Fitch był zajęty krzątaniną wokół statku i konferowaniem ze swoimi technikami. W oddali zauważyłem dwóch dostojnie ubranych urzędników.
Jeden z nich stanął obok Hana, uśmiechnął się do niego i dumnie poklepał go po ramieniu.
Han przechylił głowę na bok, sztucznie się uśmiechnął i z niepokojem na mnie spojrzał.
- Mieliśmy problemy - wyjaśnił drugo urzędnik. Twarz miał poszarzałą ze zmęczenia. - Jeden z klientów spowodował poważne szkody w Średnim Zasięgu. Poranił kilku naszych ludzi i uciekł. Ale to jeszcze nie jest najgorsze. W systemie pojawił się oddział sił inwazyjnych. Cztery małe statki zbliżają się to planety. Obawiamy się, że to myśliwce. Weszliśmy na pokład statku, którym przybyliście, z resztą za zgodą właściciela, i znaleźliśmy ukryte układy naprowadzające.... Ktoś śledził was aż tutaj. Albo .... przyprowadziliście ich tu umyślnie. - skończył zadyszany.
Han i Ashley stali do tej pory w pewnym oddaleniu. Ashley zrobiła krok naprzód.
- Nie mamy nic wspólnego z tymi statkami - odparła Ashley. - Ale jeśli w pobliżu pojawiły się wrogie siły, jak się obronicie? Możemy wam jakoś pomóc?
- Nie ufamy nikomu, nawet Jedi - odparł pierwszy urzędnik z kamienną twarzą. - Musicie zostać tutaj. Wasz statek także tu pozostanie. Nie mamy pełnego obrazu zagrożenia. Może być nawet niewielkie, jacyś drobni handlarze albo garstka piratów.
- Podejrzewam, że to nie piraci - odrzekłem. Han skinął głową.
- Więc dlaczego ich tak mało? - powiedział, zwracając się do mnie. - To nie ma sensu. Siły inwazyjne Federacji Handlowej otoczyły by nas pełną flotą. Może popełniły jakiś błąd albo nastąpiła awaria systemów.
Pokręciłem głową.
Fitch wepchnął się pomiędzy urzędników.
- Uważam, że możemy spokojnie zaufac tym Jedi i temu chłopakowi.
*
Ashley stanęła obok transportera, gladząc dłonią powłoke. Miała przymknięte oczy, wyglądała cudownie. Ale szybko się odwróciłem.
- Ashley! - zawołałem.
Ashley podskoczyła i ocknęła się.
- Jesteśmy w niebezpieczeństwie. - powiedziałem cicho, prawie szeptem. - Musimy stąd odejść.
Nie potrzebowałem dalszych ostrzeżeń, ale stanąłem jak wryty, gdy zobaczyłem kolejne statki.
- Są już następni! - ktoś krzyknął.
- Kto następny? - zapytała Ashley. - Druga flota w systemie, jeszcze większa od pierwszej!
Podniosłem wzrok i nisko na niebie zobaczyłem błyski - dwa błyski. Leciały z orbity, ciągnąc za sobą smugi gorącej plazmy. Mój ostry wzrok pozwolił dostrzec rozjarzone tarciem kształty. Rozpoznałem je natychmiast.
Widziałem je już kiedyś na Naboo, u boku Obi-Wana.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro